$Betrayed feelings$

~Witam^^

Jasnowłosy odchodzi wraz z nieznanym mężczyzną w stronę drzwi balkonowych. Towarzysz wciąż zachwala jego urodę i próbuje go onieśmielić, jednak chłopak nie może zaprzestać szukać Jungkooka. Zatrzymają się przed drzwiami balkonowymi. — Właściwie skąd jesteś? — pyta, a jasnowłosy przenosi oczy na zamaskowanego.

— Tajemnica — odpowiada, wywierając na mężczyźnie większe wrażenie trudnego do zdobycia. Kim stara się być zainteresowany rozmową z nieznajomym, który próbuje się czegoś o nim dowiedzieć.

— A może pokażesz się bez maski? Mam wrażenie, że bez niej będziesz jeszcze ładniejszy — mówi, a jasnowłosy mruży oczy, dostrzegając kryminalistę w obecności nieznanego chłopaka. Zaciska w niepokoju wargi, gdzie odchrząknięcie mężczyzny powoduje, że zwraca ku niemu oczy.

— Coś mówiłeś? — pyta.

— No czy... — przerywa, gdy do nich podchodzi dwójka ochroniarzy. Taehyung od razu rozpoznaje mężczyzn, którzy przeszukali go przed wyjściem, a raczej zmacali. — Coś nie tak panowie? — pyta mężczyzna.

— My nie do pana — odpowiada jeden z nich. — Tylko do ciebie — zwraca oczy ku agentowi, który w stresie przełyka z trudem ślinę. — Jeden z naszych honorowych gości chciałby spotkać się z panem na wyłączność — oznajmia.

— Ze mną? — pyta zmieszany, a ochroniarz przytakuje głową. — Dlaczego ze mną?

— Nasz gość bardzo się tobą zainteresował. Proszę pójść z nami — odpowiada, gdzie dwójka ochroniarzy rusza pierwsza, mijając gości. Taehyung zerka w stronę kryminalisty, który całkiem skupiony jest na flirtowaniu z nieznajomym, przez co stara się zignorować ten fakt, musząc pamiętać o ich zadaniu, jakim jest wyciągniecie informacji. Rusza za ochroniarzami, którzy kierują się schodami na piętro posiadłości. Kim wspina się po schodach, wciąż zerkając w stronę gości, jednak skupiając się głównie na Manderze. Gdy znika z zasięgu wzroku, przenosi oczy na czekających ochroniarzy na szczycie schodów. Agent zatrzymuje się przed nimi. — Nasz gość zajmuje balkon ogrodowy i tam na ciebie czeka — oznajmia, a jasnowłosy przytakuje w zrozumieniu głową, przenosząc oczy w stronę szklanych drzwi prowadzących na balkon. Zwilża językiem wargi, decydując się ruszyć ku wejściu na balkon.

 Przechodząc przez próg, dostrzega neonowe światła oraz nakryty stół. Przenosi oczy na siedzącego mężczyznę w masce, który na jego widok powstaje i zbliża się ku niemu. Taehyung może dostrzec, że nieznajomy jest wyższy i masywniejszy, a kolor jego włosów przypomina nocne niebo. Wstrzymuje oddech, gdy wyczuwa silną woń perfum mężczyzny, który zatrzymuje się przed nim. — Cieszę się, że przyjąłeś moje zaproszenie — mówi, a jego głos brzmi ciepło, dodając urokowi mężczyzny tą wymarzoną dla kobiet cechę idealnego mężczyzny. Niespokojnie zwilża językiem wargi, niepewnie unosząc wzrok na wyższego, czując się przed nim dzieciuchem.

— N-Nie mogłem odmówić, choć nawet nie wiem, kim jesteś — mówi spokojnie, chcąc skupić się na misji i nie poddawać się urokowi mężczyzny, przed którym jego nogi drżą w słabości.

— Ja również nie wiem, kim jesteś, ale kiedy się pojawiłeś od razu, zwróciłeś moją uwagę. Normalnie nie ściągam gości w odosobnione miejsce. Jednak przez ciebie poczułem coś wyjątkowego — oznajmia, a jasnowłosy przygląda się z uwagą mężczyźnie.

— Mam uwierzyć w to, co mówisz? — unosi chytrze brew.

— Nie każe ci wierzyć — zauważa.

— Jednak z jakiegoś powodu próbujesz mi zaimponować — mówi, mijając mężczyznę, który zaintrygowany chłopcem, śledzi go wzrokiem. Taehyung zatrzymuje się przy nakrytym stole, opierając dłonie na oparciu wyjątkowo gustownych siedzeń.

— Nie zaprzeczę, że chce to zrobić — oznajmia. — Taka jest kolej rzeczy, kiedy ktoś ci się podoba i chcesz mieć go u swoich stóp — mówi, zbliżając się do chłopaka, zatrzymując się za nim, gdzie jego duże dłonie swobodnie umieszczając się na barkach zgrabniejszego. Taehyung cały zastyga bezruchomo, czując gorący oddech przy płatku ucha. — Bo jak na moje oko jesteś chłopakiem, który potrzebuje miłości, a ja bardzo pragnąłbym ci ją ofiarować — dodaje, a niespokojny agent zaciska powieki, czując, jakby mężczyzna go na wylot wyczytał. Przez jego myśli przechodzi kryminalista i pytanie, czy w końcu doczeka się podobnych słów z jego ust?

— Potrafisz czytać w myślach? — pyta.

— Nie, ale z oczu idzie mi to bardzo dobrze — odpowiada, a chłopak unosi na niego wzrok. — W twoich widzę wielką potrzebę bycia kochanym, a może nawet jest już ktoś, na kogo krok oczekujesz — uśmiecha się ciepło.

— Nie ma nikogo takiego — odpowiada.

— Tym lepiej — uśmiecha się. — Siadaj — odsuwa przed chłopakiem krzesło, a agent zasiada. Gdy mężczyzna zajmuje miejsce naprzeciw, sięga po butelkę wina, której zawartość rozlewa do lampek. Kim spogląda na brunatną ciecz, która zalewa połowę naczynia, po czym przenosi oczy na nieznajomego, który odkłada butelkę. — Powiesz mi, jak się nazywasz? — zagaduje, a Kim zaciska wargi, próbując wymyślić w pośpiechu imię.

— D-Diego — odpowiada. — Diego Bravo — dodaje, ciesząc się w duchu, że douczał się po nocach.

— Diego Bravo? Ładnie — uśmiecha się, chwytając za lampkę wina.

— A ty? — pyta, również chwytając za naczynie.

— Octavio Rodríquez — przedstawia się, a Taehyung stara się zapamiętać imię, które mimo wszystko wydaje się łatwiejsze do zapamiętania od samego nazwiska. — Wypijmy nasze pierwsze spotkanie, Diego. Mam również nadzieję, że nie ostanie — mówi nonszalancko.

— Również mam taką nadzieję, Octavio — uśmiecha się, po czym upija alkoholu, nie czując się komfortowo z tym, jak czuje się onieśmielony przez mężczyznę w masce. Nie ma właściwie pojęcia, kim jest i kto ukrywa się za maską, a mimo wszystko ponownie przyłapuje się na własnej słabości, którym jest upragnione uczucie kochania.

— To, co powiesz na spotkanie za dwa dni? Urządzam w mojej posiadłości mecz rugby, w którym będę brał udział. Chciałbym, żebyś przyszedł mi pokibicować — proponuje, ujmując dużo mniejszą dłoń agenta, który niepewnie spogląda w oczy mężczyzny.

— Bardzo chętnie, ale muszę odmówić.

— Dlaczego?

— Bo zamierzam na pewien czas próby, pozostać dla ciebie tajemnicą, Octavio — mówi zalotnie, a mężczyzna zwilża językiem wargi, czując się nakręconym przez tajemniczego chłopaka.

— W takim razie przyjdź w masce — proponuje.

— W takim wypadku mogę się zastanowić — uśmiecha się, a zadowolony mężczyzna wyciąga wizytówkę, którą podaje agentowi, mogąc ujrzeć na niej imię mężczyzny oraz adres.

— Jeśli zechcesz przyjść, to przyjdź za dwa dni pod ten adres. Mecz rozpoczyna się po szesnastej — oznajmia.

— Będę pamiętać — mówi, po czym chowa do kieszonki wizytówkę, by zaraz ponownie upić wina. — A czym się zajmujesz, prócz tego, że grasz w meczach rugby? — pyta zaciekawiony.

— Rugby to moje hobby, często z przyjaciółmi gramy na zakłady. Dzięki wygranym cały czas się wzbogacam, a czasem na tym tracę. To zależy od passy — wyjaśnia. — Poza grą zajmuję przetargami i sprawami z biznesowymi partnerami — dodaje, a Kim przytakuje w zrozumieniu głową, mogąc sobie wyobrazić te całe przetargi na narkobiznesie. — A ty czym się zajmujesz, kruszynko? — pyta, a sam fakt, jak go nazywa, powoduje, że powraca do niego obraz kryminalisty z tajemniczym chłopakiem.

— Osobiście zajmuję się sprzedażą ubrań, głównie internetowy sklep. Uwielbiam tworzyć specyficzne kreacje. Może kiedyś uda mi się dorównać najlepszym markom — kłamie.

— Pasuje do ciebie taka praca — uśmiecha się. — Jednak bardziej widziałbym cię jako modela. Masz urodę i wszystko, co założysz, z pewnością sprzeda się w chwilę. Byłbyś w biznesie mody prawdziwym diamentem — mówi, a Kim stara się, aby powieka nie drgnęła mu z nerwów, słysząc o pracy modela, której naprawdę nie lubił. 

— To miłe — sili się na uśmiech.

— Mówię, jak jest, Diego. Jednak nie chciałbym się dzielić ze światem takim diamentem, wolałbym mieć go tylko dla siebie — oznajmia, patrząc w rozkoszne oczy agenta, który odwraca głowę w bok.

— Zawstydzasz mnie — mówi nieśmiało.

— To dobrze, o to chodzi. Rozpływaj się na moich oczach — mówi, a Taehyung zagryza się subtelnie na wardze, widząc, że mężczyzna zaczyna się rozkręcać, jednak nie chce pozwolić na to, aby zaszło to zbyt daleko, przez co wstaje od stołu.

— Miło się rozmawiało, Octavio. Na mnie czas — oznajma mężczyźnie.

— Już mnie opuszczasz? — unosi brew, wstając i podchodząc do chłopaka, który wstrzymuje oddech przy nagłej bliskości wyższego. Objęty w talii przez silną rękę, przylega ciałem do torsu mężczyzny, któremu patrzy w oczy. — Chyba nie pozostawisz mnie bez nadziei na kolejne spotkanie? — unosi brew, patrząc zaciekle w oczy agenta, który oddychając ciężko dla poświęcenia tej misji, delikatnie muska wargami usta mężczyzny.

— Czy to daje ci wystarczającą nadzieję? — pyta.

— Oczywiście — uśmiecha się w zadowoleniu. Taehyung słysząc jego odpowiedź, odsuwa się, gdzie udaje się do wyjścia, nie zapominając o zerkaniu w stronę mężczyzny, który może bardzo pomóc mu i Jungkookowi z szefem gangu. Opuszcza balkon, gdzie udaje się schodami na salę, w której odbywa się przyjęcie. Poszukuje wzrokiem kryminalistę, którego nie jest w stanie nigdzie dostrzec. Przechodzi między gośćmi, próbując odnaleźć ciemnowłosego, jednak po przeszukaniu sali, decyduje się udać długim korytarzem. Ciemność korytarzu powoduje, że stara się bardziej wytężyć wzrok, przez co może dostrzec jedynie ciągnące się wzdłuż korytarza drzwi.

— Ach.. Mój panie, zrobię dla ciebie wszystko — Kim zatrzymuje się, słysząc głos za drzwiami, przez co niepewnie do nich podchodzi. Wstrzymuje oddech, gdy niepewnie ujmuje palcami klamkę, by w ciszy otworzyć drzwi. Zerka w stronę oświetlonego pokoju jedynie lampką nocną, mogąc ujrzeć kryminalistę oraz chłopaka, z którym widział go przed spotkaniem z Octavio. Widok półnagiego chłopaka, obciągającego kryminaliście, powoduje, że automatycznie marszczy brwi, czując się źle przez zastany widok. Mimo że bardzo stara się nie poddać emocjom, łzy napływają mu do oczu, widząc, jak Mandera dobrze się przy tym bawi. Widok uległego chłopaka przypomina mu samego siebie oraz to, jaki jest pan w stosunku do niego. Z punktu trzeciej osoby można dostrzec wiele wad tej niezdrowej relacji oraz faktu, że dla Mandery jest, jak przedmiot do wyładowania. Zaciska w bezradności dłonie, gdy łzy rozmazują mu obraz, o którym pragnie jak najszybciej zapomnieć. Sam fakt, że żałośnie się zakochał i spotyka na zdradzie mężczyznę, powoduje większy ból.

Odchodzi w ciszy, nie chcąc przeszkadzać mężczyźnie, dla którego on jeden nie jest wystarczający. Opuszcza przyjęcie, gdzie wchodzi do pojazdu, odjeżdżając sprzed posesji. W drodze dopiero pozwala wyrzucić z siebie wszystko, co przez cały czas trzyma w sobie. Rozkleja się, płacząc żałośnie, jak naiwny zakochany głupiec, starając się skupić na drodze do domu. Pokręca żałośnie głową, gdy widok zastany na przyjęciu wydziera mu dziurę w sercu. Czuje się głupi za zrodzone uczucia do kogoś takiego, jak Jeon Jungkook, który nie kocha nikogo, a jedynie traktuje partnerów jako uległych, którzy muszą się podporządkować jego woli, jednak prócz tego, że złamał zasadę o sypianiu z innym uległym, to również złamał mu serce. Tym razem kończy się jego cierpliwość i bycie uległym na każdą zachciankę pana Mandery.

~

Zdenerwowany ociera mokre policzki, gdy pakuje potrzebne rzeczy, pragnąc jak najszybciej opuścić to miejsce. Po godzinie od powrotu do domu nie jest w stanie się uspokoić i w końcu zdecydował się opuścić kryminalistę, do którego niepotrzebnie poczuł coś więcej.
— Tak szybko wróciłeś? — słyszy Manderę, który dopiero wraca z przyjęcia. — Szukałem cię, kruszynko — mówi, podchodząc w stronę chłopaka, nie będąc w stanie zobaczyć jego zapłakanej twarzy. Kim zaciska wargi, starając się nie rzucić na mężczyznę.

— Było cholernie nudno — mówi szorstko.

— Nie uważam tak. Było nawet zabawnie — śmieje się, a wargi Kima drżą w oporze przed rozpłakaniem. — Zdołałeś się czegoś dowiedzieć? — pyta zaciekawiony, gdzie zatrzymując się na klęczącym przed walizką chłopakiem, marszczy w zmieszaniu brwi.

— Prócz tego, że zostałem zaproszony na prywatną rozmowę z człowiekiem, który zajmuje się tym biznesem, to nie dowiedziałem się niczego. Otrzymałem zaproszenie na mecz rugby — odpowiada bezemocjonalnie, czując nieprzyjemną ciężkość w gardle.

— Dlaczego spakowałeś swoje rzeczy? — pyta zdziwiony, ignorując wcześniejsze słowa chłopaka. Kim bez słowa zamyka walizkę, którą zapina. — Odpowiadaj, jak do ciebie mówię! — podnosi głos, gdy agent milczy.

— Wynoszę się — odpowiada wprost, nawet nie patrząc na mężczyznę.

— Co?! 

— To, co słyszysz! Nie zamierzam zostawać i pracować z tobą! — odpowiada, podnosząc głos.

— Ciekawe, gdzie ty zamierzasz pójść? — pyta z niedowierzaniem w głosie.

— Wracam do Korei — odpowiada wprost, dziwiąc tą decyzją kryminalistę.

— Chcesz tam wrócić i dać się zamknąć więzieniu? — unosi brew.

— Dokładnie. Lepsze jest siedzenie w więzieniu, niż znoszenie twojego widoku — mruczy z chłodem, chcąc minąć mężczyznę z walizką, jednak Jeon zatrzymuje go, chwytając za nadgarstek chłopaka, a drugą ręką odbierając mu walizkę.

— Nigdzie kurwa nie jedziesz, dopóki nie porozmawiamy! Nie pozwalam ci odchodzić, a jak będziesz stawiał upór, to zmuszę cię do po słuszności! — warczy, rzucając we wściekłości walizkę, nie zamierzając pozwolić agentowi na ucieczkę. Zdenerwowany Kim zwraca się ku mężczyźnie, którego uderza w twarz.

— Nie mów o mnie, jak o swojej własności, bo nią kurwa nie jestem! — warczy, nie zamierzając ulegać groźbą przestępcy. Jeon chwyta się za czerwony policzek, patrząc w rozpłakane oczy agenta, który wygląda na naprawdę smutnego i rozczarowanego.

— Okej... Nie jesteś moją własnością — mówi, gdzie zaraz zaciska usta w wąską linię, siłując się z silnym próbą ukarania chłopaka. — Dlaczego chcesz odejść? — pyta, oczekując na wyjaśnienia.

— Sam się domyśl — szepcze, a zdenerwowany Jeon zaciska pięści.

— Jeśli kurwa nie powiesz, to się szybko nie domyślę — mówi, a Kim odwraca nerwowo wzrok.

— Widziałem cię — mówi cicho.

— Widziałeś?

— Tak! Z tym chłopakiem! — wyrzuca z siebie, wywołując śmiech u mężczyzny, przez co na twarzy agenta maluje się zmieszanie.

— I o to robisz zamieszanie? — pyta rozbawiony. — To była tylko część misji, ku mojemu zadowoleniu, agencie Kim. Zawsze działam w ten sposób i wyciągam informacje z takich żałosnych źródełek, jak ten chłopaczek — wyjaśnia, a Kim pokręca w niedowierzaniu głową, widząc, że dla niego nie istnieje nawet szacunek dla samego siebie.

— Żałosny jesteś! Załamałeś zasadę i tym samym mnie zdradziłeś! — wykrzykuje w gniewie.

— Chyba zbyt bardzo bierzesz to do siebie. To nic nie znaczyło, tak samo...

— Jest z nami? — przerywa mężczyźnie. — Też dla ciebie nic nie znaczę, prawda? — pyta, Jeonowi mina rzednie. — Jestem dla ciebie chwilową potrzebą dla własnego usatysfakcjonowania. Ty jesteś panem, więc możesz o wszystkim decydować... nawet o nagłej potrzebie wyżycia się z innym. Nawet jeśli robisz to na rzecz misji, to ja... czuję się przez ciebie zdradzony — mówi z bólem w głosie, jak i oczach. — Rozumiem flirt, czy nic nieznaczący pocałunek, ale stosunek?!

— Przestań histeryzować, agencie Kim. Nie rozumiem, dlaczego to tak przeżywasz. To nic nie znaczyło! A jeśli chodzi o naszą umowę, to mimo wszystko też nasze zbliżenia nic nie znaczą, prócz zadowolenia naszej dwójki. Od kurwa samego początku tak było. Czasem dla pracy, trzeba się poświęcać — mówi, a Kim pokręca głową na boki. — Rozpakuj się i widzę cię za dziesięć minut w piwnicy — dodaje, gdzie zdenerwowany odchodzi w stronę wyjścia, jednak słowa opuszczające usta agenta powodują, że w napięciu się zatrzymuje.

— Nie czuję się tylko zdradzony pod względem naszej umowy słownej, Jungkook! — podnosi bezradnie głos. — A przez to, że czuję zdradzony, b-bo się w tobie zakochałem!  Dlatego tak mnie to boli, co zobaczyłem... Zobaczenie kogoś, kogo kochasz z innym, jest bolesne — wyznaje z bólem, a Jungkook cały wrze, po czym zwraca się ku rozpłakanemu chłopakowi.

— Kochasz mnie? — pyta z niedowierzaniem w głosie, a jasnowłosy przełyka ciężko ślinę, widząc, jak mężczyzna podchodzi do jego uczuć.

— Tak, kocham cię Jungkook.

~

Taehyungowi skończyla się cierpliwość. Jak podobał się rozdział?
Dziękuje za 50k wyświetleń 💜
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top