„Z żadnego punktu widzenia nie wolno być ślepym."
3/5
Harry.
Postanowiłem spróbować jeszcze raz. Do skutku. W końcu będzie musiał ze mną pogadać. Wszedłem niepewnie do pomieszczenia, unikając lecącej w moją stronę poduszki- cóż, nie zaskoczyła mnie. Tak codziennie witał mnie Lou.
-Wynoś się stąd- mruknął. Uśmiechnąłem się. To już jakiś postęp, odezwał się.
-Lou, pogadaj ze mną w końcu- westchnąłem, wchodząc do sypialni- Malik pojechał coś pozałatwiać, nie musisz się go bać.
-Malik to, Malik tamto, Malik SRAM TO- prychnął, a ja mimowolnie zachichotałem.
-Mam coś dla ciebie- podałem mu jego plecak. Przyjął go niepewnie.
-Dlaczego to wszystko robisz? Pomagasz mi...
-Nie zasługujesz na to wszystko, Lou. Nie wiem jak to zrobię, ale obiecuję, że cię stąd wyciągnę.
Nie odpowiedział mi, tylko przejrzał plecak. Jego telefon miałem ja. Nie mogłem mu go oddać. W pewnym sensie nie chciałem, żeby odszedł. Chciałem go poznać, zaprzyjaźnić się z nim, a może z czasem coś więcej. Jednak Zayn by mi na to nie pozwolił. Poza tym Louis miał chłopaka. Niestety.
-Dziękuję za plecak- mruknął.
-Mam na imię Harry- westchnąłem- Harry Styles.
-Okej- powiedział bardzo cicho. Zawahałem się.
-Twój chłopak do ciebie dzwonił- przygryzłem wargę, obserwując jak jego oczy się rozświetlają, a po chwili gasną z żalem- Dam ci dwie minuty. I Zayn nie może się dowiedzieć- rzuciłem w niego telefonem i wyszedłem z pokoju. Nie powinienem tego robić. Zayn mnie zabije.
Jego zabije.
~*~*~
Louis.
Zaskoczony sięgnąłem po aparat i wykręciłem szybko numer do ukochanego. Odebrał po drugim sygnale.
-LOUIS?!
-Stan, wszystko w porządku. Niewiele mogę powiedzieć, jedynie że jestem w jakimś domku na obrzeżach miasta z tym chłopakiem z kawiarni i jakimś innym.
-ŻE CO?!
-Porwali mnie. Nie mam pojęcia po co, ani co ze mną zrobią. Harry chce mnie wypuścić, ale Zayn ma inne plany...
-Harry? Zayn?
-Tak..- powiedziałem niepewnie, jednak coś mi nie pasowało w jego głosie- Wiesz coś? Znasz ich?
-Czy naprzeciwko domku jest lasek?
-Tak...
-Kurwa.
-Co? Co się dzieje?!
-Jesteś w domku Malika. Zostałeś porwany przez tego Malika, Lou- szepnął. Przełknąłem ciężko ślinę. Kurwa- wyciągnę cię stamtąd. Przysięgam.
-Kocham cię Stan- wychlipiałem, dostrzegając Stylesa w pokoju.
-Też cię kocham, mały. Będzie dobrze.
-Muszę kończyć- mruknąłem.
-Odbiję cię, obiecuję- usłyszałem,nim się rozłączyłem.
~*~*~
Siedział i obserwował mnie już czterdzieści minut. Jemu się nigdy nie nudziło. Przyniósł mi ciepłą herbatę i kanapki, próbował ze mną rozmawiać. Ale nie potrafiłem. Nie po tym, kiedy dowiedziałem się co ze mną zrobią.
Nie trudno się było domyślić, ale tak naprawdę, to łudziłem się, że to wszystko jakiś sen. Nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę, że to wszystko było... ustawione...
-Louis, proszę- jęknął w końcu.
-Sprzedacie mnie do burdelu- mruknąłem- Malik. Dlaczego wcześniej nie skojarzyłem tego nazwiska? Dlaczego to robicie?
-Nie wiem, Zayn jest popierdolony- westchnął- ale twierdzi, że za ciebie dostanie tyle pieniędzy, że będzie mógł mi odpuścić. Mógłbym odejść..
-Więc oddajcie mnie już i z głowy!
-Nie chcę cię oddawać!
-Dlaczego?
-Bo mi się podobasz, kurwa- warknął i wyszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top