„Niebezpieczny kłamca to ten, co wierzy we własne kłamstwa."
Gdyby wattpad działał w niedziele, byłoby w niedziele :(((
PIERWSZY!!!
Xxxxxxx
-Odsuń się- szepnąłem- Harry, proszę, nie rób mi tego.
-Jak będziesz współpracować, będzie łatwiej.
-Harry do cholery, ja nie jestem gotowy na seks!- krzyknąłem. Usłyszałem śmiech Malika zza ściany. Po moich policzkach zaczęły spływać nowe łzy. Kędzierzawy podszedł do mnie, popychając na łóżko. Siłą zdarł moje spodnie i rozpiął swoje.- Błagam cię do cholery! - Nie słuchał mnie. Wszedł jednym, agresywnym ruchem, wyrywając z mojego gardła już nie krzyk, a skowyt. Bolało, kurwa jak bolało. Płakałem. Szlochałem i krzyczałem, próbowałem się wyrwać, ale nie mogłem. Nie dał mi nawet sekundy na przyzwyczajenie się. Poruszał się szybko i agresywnie, czułem jak krew spływa po moich udach. Darłem się.
-Zamknij się kurwa!- warknął i uderzył mnie. Teraz czerwona ciecz spływała również po mojej twarzy, wymieszana ze łzami. Zatkał mi usta dłonią i dalej poruszał w moim wnętrzu. Rozrywał mnie od środka.
W końcu się poddałem. On nie zamierzał przestać, a ja krzykiem i tak nic nie wskórałem. Szlochałem. Wciąż i wciąż, nowe ślady łez pojawiały się na moich policzkach. Pierdolił mnie brutalnie, bez czułości, bez... zabezpieczenia.
Zrozumiałem to w momencie, gdy spuścił się we mnie, a jego sperma wymieszała się z moją krwią.
Co zrobił? Zapiął spodnie i wyszedł, zamykając drzwi.
A ja?
Leżałem na łóżku obolały i przerażony.
Brudny.
~*~
-Lou...- szepnął. Nie spojrzałem na niego. Od kiedy... od kiedy to zrobił dwa dni temu, nie ruszyłem się z łóżka. Wciągnąłem tylko spodnie dresowe i leżałem tyłem do drzwi. Nie jadłem, nie piłem. Nie odzywałem się. Myślałem jak się zabić- Przepraszam...
-Nienawidzę cię- szepnąłem tylko- I dzięki tobie, nienawidzę też siebie.
~*~
-Musisz go wypuścić.- ta jasne Styles. Nie udawaj.
-A z jakiej racji?
-Nie da rady tam.
-Nie?- prychnął Malik.
-Nie. Jest za słaby. Nikogo nie zadowoli- zacisnąłem powieki. Nie dość, że mnie zgwałcił to...
-Nie nasza sprawa Styles. Najwyżej go zabiją.
-Znajdę kogoś na jego miejsce- warknął- Tylko się wstrzymaj!
-Ile?
-Tydzień.
-Do poniedziałku.
Chwila ciszy.
-Zgoda.
Słyszałem kroki i mamrotanie Malika.
-Pierdolona ciota się musiała zakochać...
Harry wszedł do pokoju i podszedł do mnie.
-Zabiorę cię do szpitala- szepnął, klękając przy mnie.
Nie odpowiedziałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top