„Bądź odważny, a potężne siły przyjdą Ci z pomocą. "
2/4
Zanim zdążyłem choćby wyjść z domu, oberwałem. W nogę. Od Malika.
KULĄ.
~*~
Krople deszczu głucho dudniły o przednią szybę. Siedziałem w zagrzanym samochodzie, obserwując pojawiające się auta na parkingu. Było ciemno, choć dochodziła dopiero osiemnasta. Harry wiedział, że nie ucieknę, rana na nodze skutecznie mi to uniemożliwiała. Z resztą, dla pewności przypiął mnie kajdankami do fotela. Sam wyszedł do apteki po opatrunki dla mnie. Gdyby nie to wszystko, nie to całe pierdolone porwanie, chłopak nie był taki zły. Troszczył się o mnie, dodawał otuchy, zajmował mną. Czasem miałem ochotę się uśmiechnąć, ale zwyczajnie nie potrafiłem. Bałem się go, dlatego milczałem większość dni. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, kiedy zobaczyłem kobietę z trójką dzieci. Tak bardzo przypominała moją mamę i siostry. Zakryłem usta dłonią, kiedy spomiędzy warg wydobył się cichy szloch. Harry nie może mnie zobaczyć. Znowu mnie uderzy. Nie chciałem, żeby mnie bił.
Obok zaparkowało białe audi. W środku siedziało dwóch mężczyzn, jeden- pasażer, wysiadł i poszedł do apteki. Drugi spojrzał na mnie. Ściągnął brwi i wysiadł z samochodu. Zastukał w szybę. Spanikowałem, zamykając drzwi od środka. Zmarszczka na czole mężczyzny się pogłębiła. Niepewnie otworzyłem okno, uprzednio patrząc w stronę sklepu.
-Cześć- powiedział cicho- przepraszam, że cię niepokoję, jednak wydaje mi się, że coś cię dręczy. Wszystko w porządku?
Oh, nie masz pojęcia, jak bardzo mnie KTOŚ męczy, pomyślałem.
-T-tak- szepnąłem, kręcąc jednak przecząco głową. Moje oczy znowu się zaszkliły. Obcy mężczyzna chyba zrozumiał. Usłyszałem otwierane drzwi i zamarłem, widząc wściekłego Stylesa, który szedł w stronę faceta.
-No nic, szkoda- uśmiechnął się do mnie ciepło- ja zapomniałem zapalniczki, a mój przyjaciel niestety nie pali. Trzymaj się
Harry zmierzył chłopaka spojrzeniem, nim podał mu ogień. Potem wsiadł za kierownicę. I odpalił samochód.
Pomóż mi, poruszyłem ustami do nieznajomego, wskazując ledwo zauważalnie, delikatnym skinieniem głowy swoje skute nogi. Błagam.
~*~
Po aptece, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Policja wtargnęła do domku na obrzeżach lasku, Stan wpadł z nimi i chciał mnie przytulić, ale ja się skuliłem. Wtedy zrozumiał co się stało. Gdy policja wyprowadzała Harry'ego, zatrzymałem ich.
-On mi pomógł. Jest niewinny- powiedziałem. Widziałem szok w jego oczach. Nie zamierzałem z nim rozmawiać. Powiedziałem tylko jak było.
No, może nie do końca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top