no body

Wdech. 

Wydech.

Aurelia otworzyła oczy. Na ścianie został tylko zardzewiały hak, na którym wcześniej wisiało lustro. Jej dłoń ciągle tkwiła w powietrzu, zaciśnięta w drżącą pięść. Z palców wolno skapywała krew, rozbijając się o kafelki szkolnej łazienki. 

Widziała go. Pojawił się po drugiej stronie, cichy, niebezpieczny, więziony przez szkło. Wypowiadał jej imię, a ona nie miała bladego pojęcia skąd mógł je znać. Przecież rodzice zadbali, aby znajdowała się wystarczająco daleko od tamtego świata. 

A tamten świat? Najwyraźniej nie lubił dystansu, który ich dzielił, bo cały czas wpychał się niezapraszany do jej zwyczajnego życia wśród ludzi. W nocy prześladowały ją koszmary, a wróżby, którymi zwykle zabawiała się dla rozrywki, znikąd stały się mroczne i coraz mniej niewinne. 

Teraz przyszedł on. Przerażające widmo o oczach martwych, ale zarazem tak zielonych jak nocne zorze. Prześladował ją nawet tutaj, w katolickim liceum Najświętszego Serca. Szkolne mury, niegdyś poświęcone przez samego arcybiskupa z diecezji w Liverpoolu nie zdołały zatrzymać jego ciemnych mocy. Miał ją w garści, a ona już nie wiedziała gdzie może się przed nim skryć. 

— Aurelia! — Do środka wbiegła dziewczyna z jej klasy. — Co ty... Co ty tutaj robisz? 

— Hej, Lea. Byłabym wdzięczna jakbyś nikomu... — zaczęła, ale nie zdążyła dokończyć, bo tamta spostrzegła jej pokrwawione dłonie i rozbite lustro. Pisnęła przerażona, po czym wybiegła na korytarz z płaczem.

— Dzięki.

Nie mogła jej jednak winić. Lea była bardzo łatwowierna i ostatnio nasłuchała się plotek, które głosiły, że Aurelia praktykuje okultyzm. Chociaż nie było to kłamstwo, w szkole posądzano ją z reguły o rzeczy bardziej ekscytujące niż Tarot. Mowa o krwawych ofiarach, czarnych mszach i wywoływaniu demonów. 

Nic więc dziwnego, że jej nieszczęśliwy wypadek w łazience zaraz obiegł cały budynek, ściągając  dziewczyny zarówno z młodszych jak i starszych klas. Wszystkie zaczęły kotłować się przed wejściem do łazienki, chcąc na własne oczy przekonać się, że Aurelia Hayes właśnie wykonała szatański rytułał na trzecim piętrze. 

A ona stała po środku tego bałaganu, patrząc się w oczy szkolnej bestii, upokorzona i wystraszona.

— Chyba czas ją gdzieś zamknąć, co? 

Zaraz odpowiedziały inne głosy.

— Totalnie.

— No... Ale jazda.

Aurelia przygryzła wargi, ukrywając dłonie za plecami. Na początku zobaczyła tylko jeden telefon w górze; dziewczyna z przodu wygrzebała go z kieszeni i zaczęła wszystko nagrywać. Później pojawiły się kolejne i kolejne. Ktoś puścił piosenkę zespołu Behemoth. Z grupy pod oknem dobiegł płacz, że to wcale nie jest zabawne. Lea zaproponowała, że przyniesie od sióstr wodę święconą. 

— Dajcie mi przejść. Mam klasówkę z historii i trochę się śpieszę — poprosiła spokojnie.

— Bu... — Odpowiedziały jej.

Nikt nie przesunął się nawet o krok.

— Co tam ciekawego u Belzebuba? 

— No weźcie, nie mówcie tak — załkała Lea. 

Aurelia poczuła jak kręci jej się w głowie. Spróbowała przedostać się przez pierwszy rząd, ale żadna z dziewczyn nie chciała jej ustąpić. W końcu przeklnęła pod nosem, wyciągnęła dłoń i utorowała sobie drogę siłą. 

— Aurelia Hayes, dziecko! Co to ma znaczyć?! 

Siostra Catherine, na którą za plecami lubieżnie wołano Kitty, zaszła jej drogę. Aurelia nie wiedziała jakim cudem jej stara twarz znalazła miejsce na jeszcze więcej zmarszczek. Dyrektorka nachyliła się nad nią, chuchając w nią skwaśniałym oddechem.

— Hayes, wywołuje demony w łazience! — Zawołała któraś z uczennic. 

— Powiedziała trzy razy "Kitty" przed lustrem.

Przez korytarz przeszła salwa śmiechu, a siostra Catherine uciszyła wszystkich srogim wzrokiem. Następnie odwróciła się do Aurelii z twarzą popadającą w coraz to głębszą purpurę. W końcu eksplodowała, plując na wszystkich wokół śliną. 

— SZATAŃSKIE RYTUAŁY W MOJEJ SZKOLE?! W IMIĘ OJCA I SYNA!

— One żartują. Nic nie zrobiłam.

Załamała ręce, a na widok jej pociętego nadgarstka, siostra Catherine o mało nie udławiła się powietrzem. Jej małe usta z nienawiścią wypowiadały kolejne modlitwy, a szkolny tłum jeszcze bardziej ją podpuszczał. Ktoś znowu włączył piosenkę Behemotha.

Oczy zaszły jej łzami, które nigdy nie spłynęły. Zamiast tego pokręciła z niedowierzaniem głową i przysięgając sobie, że już nigdy w życiu nie zapisze się do katolickiego liceum, prędkim krokiem wyszła na dziedziniec. 

Nie odwróciła się ani razu. 


Ten prolog od roku wołał mnie o poprawę, więc oto jestem. Mam nadzieję, że sprawdzi się lepiej, całuski <3 

Kaeto - No Body 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top