Czarna Dama
Alan był typowym studentem mieszkającym w stolicy. Dni mijały mu na wykładach i wieczornych imprezach, dystans jaki dzielił go od rodzinnego domu napawał go ogromną swobodą, jakiej nie czuł nigdy wcześniej. Mimo swoich 21 lat, w swoim akademickim pokoiku czuł się jak 15 latek którego rodzice zostawiają na dwa dni samego w domu ze słowami "poradzisz sobie, prawda?"
- Alan! Wstawaj! - kołdra powędrowała w stronę pół otwartych drzwi, a przyspanym oczom Alana ukazała się, jakże dobrze znana, twarz towarzysza niejednej libacji alkoholowej w jakiej razem zdarzało im się uczestniczyć. Po tym procederze jedyna myśl jaka krążyła Alanowi po głowie bolącej od wczorajszego dnia, to jakim przedmiotem najbliżej znajdującym się w zasięgu jego ręki, jest w stanie uciszyć intruza.
- Kamil, jeszcze raz krzykniesz.... i... - każde słowo było na miarę złota, nie chciał wstawać, nie chciał mówić, nie chciał słuchać, chciał spać. Nie zdąrzył dokończyć zdania, bo łóżko magicznym sposobem uniosło się z jednej strony, a Alan wylądował na lodowatych panelach podłogowych.
- Żyjesz? - Alan starając się pozbierać z podłogi, bo gorsza od bólu głowy, była jedynie drzemka na zimnych jak cholera panelach, wybełkotał jedynie:
- Ta, w przeciwieństwie do twojej niedalekiej przyszłości... - wzrokiem zlokalizował kran, i niczym zombie z apetytem na świeże mięso zmusił ciało do udania się w keriunku oazy.
- Stary, kiepsko wyglądasz - Jakże odkrywcza była ta myśl.
- Serio? - Alan wciąż łapczywie pił wodę z kranu.
- Pamiętasz, jak na ognisku opowiadaliśmy sobie te straszne historie? - Alan był fascynatem wszelakich opowieści z dreszczykiem, o ile miały w sobie ziarnko prawdy.
- Kamil, jest środa, odpuszczam sobie wykłady, umieram, jest... - Alan podniósł głowę spod kranu i wypatrzył zegar wiszący na ścianie.
- Jest cholera jasna 8 rano! Jeżeli obudziłeś mnie, w środę, o 8 rano zrzucając mnie z łóżka, żeby zapytać czy pamietam o jakichś zasranych historyjkach to masz 5 sekund zanim zacznę cię gonić! - Alan nie ukrywał zdenerwowania, był zdenerwowany jak diabli. Za to Kamil usiadł na krześle nic sobie nie robiąc z gróźb kolegi, widać znał go na tyle, że wiedział jak Alan reaguje na kacu, uśmiechnął się jedynie.
- Pamiętasz historyjkę o Czarnej Damie? - Złość Alana zelżała, znał tę opowieść bardzo dobrze, znał wszystkie jej słabe podróbki i wyczytał chyba każdy możliwy artukuł dotyczący tajemiczej kobiety w czerni. Lecz ukrywając zaciekawienie nowinami jakie przyniósł mu Kamil odpowiedział, kierując się do łazienki aby się odświeżyć
- Jeżeli zaczęła cię nawiedzać, to cholerna szkoda, że jej uciekłeś - żart średni, ale na takim kacu nawet najsłabszy dowcip żeby dopiec koledze wydaje się przezabawny.
- Śmieszne, tę historię opowiadał Jarek, gadaliście o tym chyba pół nocy, cholera, nie zwracałeś nawet uwagi na wstawioną Agę i jej koleżanki, a to, już jest dziwniejsze od tej waszej Czarnej Damy - Na te słowa Alanowi coś zaświtało, faktycznie, ten Jarek znał historię równie dobrze co on, przegadali ponad połowę imprezy, w zasadzie odkąd Kamil ich poznał nie rozstawali się. Alan wziął szybką kąpiel, po czym wyszedł ze szczoteczką w zębach i samych spodniach w poszukiwaniu koszulki, kamil za ten czas zaparzył kawę przyjacielowi, na znak rozejmu.
- Słuchaj stary, wy się na tym znacie nie ja, ale ten cały Jarek, ponoć znalazł posiadłość tej całej czarnej damulki - Alan załknął się pastą do zębów, po czym wypluł zawartość ust do zlewu.
- Posiadłość Czarnej Damy, to jak zobaczyć statek UFO, nikt ci nie uwierzy, poza tym, najpewniej to ściema. - Alan czytał o tej posiadłości, to tam czarna dama, w zależności od historii i opowiadającego, składała ofiary, przywoływała duchy, mordowała dzieci, a nawet słyszał raz, że Czarna Dama szuka męża i więźi tam mężczyzn, a kiedy ci umierają, z głodu, wyziębienia czy przez chorobę, po śmierci pyta ich czy zostaną z nią na wieki. Jeżeli odmawiają ich dusze zostają zamknięte w tunelach ciągnących się pod posiadłością, które podczas drugiej wojny światowej wykopała rodzina zamieszkująca te posiadłość, aby sprawnie uciec przed okupantami. Prawda o Czarnej Damie była jednak inna. Ta kobieta żyła wieki temu, ojciec odszedł od matki kiedy ta wydała na świat dziewczynkę o bladej cerze, zarzekając się, że dziecko nie jest jego. Matka była surowa, karała za nieposłuszeństwo, zamykała córeczkę w ciemnych pokojach, albo karciła kiedy ta zawiniła. Dziewczynka o bladej twarzy zamknęła się w sobie, widziała jak matka karci służbę tak jak ją, krzyczy na urzędników przychodzących w interesach. Pewnej nocy, kiedy starała się zasnąć, a za oknem szalał wiatr który wściekle rzucał kroplami deszczu w jej okno, w niknącym blasku błyskawicy ujrzała postać siedzącą niedaleko szafy. Usiadła na łóżku starając się ją wypatrzyć, lecz w pokoju było zbyt ciemno, była przekonana że to mama kazała za karę robić służbie nocne porządki.
- Przepraszam, kim pan jest? - dziewczynka zapytała, była całkiem spokojna, dzieci często nie czują strachu, kiedy powinny.
Postać drgnęła, a grzmot wściekle przeczył niebo, jego blask znów oświetlił pokój, dziewczynka zauważyła że postać czołga się w stronę łózka. Ten widok ją przeraźił, przytuliła kołdrę do buzi, wyczekiwała kiedy zobaczy jakąś przerażającą twarz wspinającą się na łóżko, nic takiego jednak się nie stąło.
- Żyyycie? - usłyszała głos, niski, ochrypły, przerażający. Włosy na karku stanęły jej dęba, zacisnęła mocno oczy, nie chciała nic widzieć.
- Czyyy śmieeerć? - głos wydobywał się zaraz obok jej ucha, jakby ktoś szeptał, pod zamkniętymi powiekami ujrzała twarz swojej matki, wtedy zrozumiała.
- Śmierć - odpowiedziała spokojnie, sucho, bez emocji.
Kolejny grzmot rozświetlił na dłuższą chwilę pomieszczenie, nikogo już nie było w pokoju. Nazajutrz dziewczynkę obudziły krzyki służby i męskie głosy, których przedtem nie słyszała. Wyszła z pokoju, jej matka wisiała na zaciśniętej pętli sznura przymocowanego do żyrandola, na dole kłębiło się od policjantów i służby matki. Po całym zajściu dziewczynką opiekowała się ciocia, której dziewczynka nigdy nie widział ani nie poznała wcześniej. Do 50 lat nie brakowało jej niczego, a o surowej pani domu nikt już nie pamietał, lecz gdy dziewczynka, teraz już dama, ukończyła 51 lat jej wspaniała ciocia, która była 10 lat starsza zniknęła, nikt nie wiedział co się z nią stało. Wtedy dama o twarzy bladej niczym papier zgorzkniała bardziej, niż jej znienawidzona matka, mówi się, że przed wrotami swojej posiadłości wykrzyczała na całe gardło, że nikt wiecej nie pozostanie w tej posiadłości prócz niej, po czym zamknęła się w ogromnym domu, i nikt wiecej nie widział ani jej, ani służby. Od tamtego momentu już różnie się mówi, jedni że można ją przyzwać ubierając w nocy damski welon żałobny, w którym to Czarna Dama przemierzała komnaty podczas ostatnich dni swojego życia, i przejżeć się w lustrze w sypialni, miała ona spoglądać na nas spod łóżka. Drudzy mówili o duchu pojawiającym się na cmentarzach w różnych miejscach na świecie, duchu odzianym w czarną suknię i welon żałobny.
Alan wyrwał się z zamyślenia, ta historia chodzi mu po głowie odkąd pierwszy raz ją przeczytał w pewnej starej książce w blibliotece miejskiej.
- Ubieraj się, Jarek zaraz po nas podjedzie, jedziemy zbadać tę posiadłość - Oświadczył Kamil
- Co? Gdzie ta posiadłość niby jest - Alan pytał, niedowierzając
- Daleko, stąd moja poranna pobódka - Kamil się uśmiechnął, wiedział że przekonał Alana
- A ty? Od kiedy jesteś łowcą duchów? - Alan zadrwił z przyjaciela
- Ja? Nigdy nim nie zostałem, ale jak ten duch faktycznie tam będzie, chce mieć pewność, że mu nie uciekniesz - Po czym oboje buchnęłi śmiechem.
W samochodzie Jarek był małomówny, widać historia faktycznie wywierała na nim presję. Kamil i Alan żartowali i rozmawiali całą podróż. Samochód zatrzymał się przed zaciągniętymi łańcuchem wrotami, na około posiadłości ciągnął się wysoki i solidny mur.
- Pada, mgła jak cholera, widze tylko jakieś drzewa, gdzie ten budynek? - Powiedział Kamil
- W środku, mój drogi, w środku - powiedział Jarek nie potrafiąc oderwać oczu od mgły
- Że niby w środku mgły? - zapytał Kamil niepewnie
- Cykor cię obleciał? - Zadrwił Alan
Cała trójka przecisnęła się przez bramę i udała się w deszczowy wieczór w stronę gęstej mgły, a krzywe i powyginane stare drzewa, były ich jedynymi obserwatorami, tak im się przynajmniej wydawało.
Dotarli na plac ogromnego budynku, na którym ząb czasu odcisnął bezlitośnie swoje piętno. Alan złapał za klamkę.
- Zamknięte - Spojrzał na okna, szukał innej drogi do środka
- Odsuń się - upomniał go Jarek, Kamil stał z tyłu i w ogóle się nie odzywał.
Drzwi ustąpiły pod ręką Jarka
- Przysiągłbym, że były zamknięte - powiedział Alan i spojrzał na Kamila
- Może Jarek wie jak poderywać starsze kobiety? - powiedział z uśmiechem i mijając swojego przyjaciela wszedł za Jarkiem do środka.
Pokój był ogromny, mnóstwo drzwi, wiele pięter i korytarzy.
- Czego szukamy? - zapytał Kamil
- Czegokolwiek, co ma związek z Czarną Damą - powiedział Jarek, po czym oddalił się od grupy, słońce już zaszło, deszcz nie ustawał, księżyc wpadał przez okna, tworząc upiornie prezentujący się z wnętrzem posiadłości półmrok.
Kamil znalazł sypialnie, jedną z wielu, znajdowało się tam wiekowe łóżko, szafa, i okno na drzewa otaczające posiadłość. Na łóżku leżało coś jeszcze, stary, czarny welon żałobny, Kamil zbliżył się po czym dokładniej przyjrzał się welonowi. W tym momencie w drzwiach stanął Alan, niespodziewanie za oknem w deszczu i mgle ukazała się jedna, nieśmiała błyskawica, niespodziewany huk przestraszył obu chłopaków, jednak światło wpadające przez okno ukazało coś jeszcze, postać stojącą zaraz obok Kamila.
- Kamil chodź tutaj - powiedział niepewnie Alan, w pokoju znów zapanował półmrok i nie miał pojęcia, czy postać dalej tam jest.
- O co ci chodzi, nie świruj - powiedział Kamil, dalej przyglądał się welonowi. Nagle poczuł oddech niedaleko swojego ucha, bez pytań i zbędych słów wybiegł z pokoju a zaraz za nim biegł Alan. Zatrzymali się przy drzwiach wyjściowych.
- Spiepszajmy stąd! Gdzie jest Jarek?! - Obydwoje rozglądali się po ogromnej hali, nigdzie jednak Jarka nie było.
- Alan - Kamil wyciągnął palec przed siebie. Alan popatrzał we wskazanym kierunku, na środku wisiała zapętlona lina, a w niej ugrzęzła szyja jakiejś postaci, bujała się delikatnie. a wyżej, na piętrze, w drzwiach do sypialni, w której przed chwilą oboje byli, w półmroku dało się zobaczyć inną postać, wydawało się że była w czarnej sukni, a jej bladą cerę zasłaniał czarny welon żałobny. Tej nocy wracali autem Jarka bez kompana, przerażeni, zmoknięci. Alan wbiegł do domu i włączył laptop, zdecydowali, że jutro spotkają się, aby wyjaśnić to czego byli świadkami, co z Jarkiem? Nie wiadomo. Razem z laptopem włączył się automatycznie Skype. Alan starając się wyjaśnić to co widział, przeszukiwał internet, może uda mu się coś znaleźć? Wciąż włosy stawały mu dęba na myśl o tym, że to wszystko nie były zwykłe omamy, znalazł przypadkiem stronkę "coś o Creepypastach", opisał wszystko na niej jako opowiadanie, wiedział że jak podkreśli że to prawda, to nie przestrzeże innych ciekawskich przed szukaniem Czarnej Damy. Nagle odezwał się sygnał Skype.
- Alan? Co się dzieje? Wyglądasz na zdenerwowanego? - Zapytała zatroskana koleżanka.
- Aga, jak ci opowiem, nie uwierzysz - Wydyszał Alan
- Zawołaj Kamila - Powiedziała
- Kamil pojechał do domu, nie ma go - Powiedział Alan
- Jak to nie ma? To kto przed chwilą stał za tobą? - głuchy dźwięk dał do zrozumienia, że połączenie zostało przerwane.
Przed snem, nie patrz pod łóżko, a czując zimniejszy powiew wiatru, nie otwieraj oczu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top