2.Ticci Toby
Droga do domu wydawała się bezkresna. Asfalt rozciągał się przed pojazdem z każdą sekundą jednak bez celu podróży na horyzoncie.
Chłopcu brakowało normalnego wyglądu, każdy mógł zauważyć, że coś jest z nim nie tak. Jego niechlujne, brązowe włosy były rozczochrane, a blada skóra została podkreślona przez światła z zewnątrz. Z pod pojedynczych kosmyków było widać błysk piwnych oczu. W tamtej chwili miał na sobie czarny golf i wytarte spodnie, które zostały zabrane przez jego matkę do szpitala. Ubrania, które nosił przedtem, były poszarpane i poplamione krwią, nie były więcej zdatne do noszenia.
Na prawej stronie jego twarzy można było ujrzeć kilka cięć, jedno z nich przechodziło przez łuk brwiowy. Lewa ręka została obandażowana od czubków palców po samo ramię. Zostało ono rozszarpane, gdy lewa strona ciała uderzyła w roztrzaskane szkło.
Rany wydawały się być bolesne, jednak tak naprawdę nie był w stanie poczuć tego co przeciętny człowiek. Nigdy nie czuł czegoś takiego. To tylko jedno z danych mu błogosławieństw. Jedno z wielu wyzwań, jakiemu stawiał czoła podczas dorastania. Od urodzenia żył z rzadką chorobą - Analgezją, która powodowała, że nie odczuwał żadnego bólu. Nigdy wcześniej nie czuł się zraniony. Mógłby stracić tą rękę i nic by nie poczuł. To i Zespół Tourette'a, nadały mu wiele obraźliwych pseudonimów. Pojawiały się tiki i drgał w sposób, nad którym nie miał kontroli. Raz na jakiś czas dostawał skurczy. Rówieśnicy dokuczali mu i nazywali "Ticci-Toby", wyśmiewając go z przesadnym drganiem w śmiechu. Było tak źle, że musiał mieć nauczanie domowe. To było dla niego zbyt trudne, aby uczyć się z innymi, widocznie każde szturchnięcie przez inne dziecko było dla nich jeszcze większą zabawą.
Oboje szybko zauważyli stare auto, które było zaparkowane przed domem i znajomą osobę stającą na podjeździe. Toby poczuł automatycznie uczucie gniewu i frustracji pogrążającej się na widok ojca. Jego ojca, który nie istnieje.
Pani Rogers wysiadła z auta, aby spojrzeć na twarz męża.
- Dlaczego on tu jeszcze jest? - Toby powiedział cicho, gdy spojrzał na matkę, która sięgnęła, aby otworzyć drzwi samochodu.
- On jest twoim ojcem, Toby, jest tutaj dlatego, ponieważ chce się z tobą zobaczyć. - Matka odpowiedziała monotonnym głosem, starając się, by brzmiał mniej chwiejnie.
- Nie mógł przyjechać do szpitala, aby zobaczyć Lyrę przed śmiercią. - Chłopak zmrużył oczy.
- Był pijany w nocy, nie mógł prowadzić.
- Tak, inaczej nie byłby sobą. - Toby otworzył drzwi przed matką i stanął na podjeździe, gdzie spotkał surowy wzrok ojca przed tym, jak spojrzał na swoje stopy.
Jego matka wyszła za nim i spojrzała mu w oczy, zanim jej mąż zrobił spacer wokół samochodu.
Jego ojciec otworzył ramiona, spodziewając się przytulić żonę, ale idąc minęła go i położyła dłoń na ramieniu Toby'ego dając znać, że ma wejść do środka.
- Connie - jej mąż zaczął chrypliwym głosem - Nie masz zamiaru mnie przytulić po powrocie do domu, co?
Zignorowała przykre słowa i podeszła do syna łapiąc go pod rękę.
- Hej, on ma 16 lat, może chodzić sam - mężczyzna zaczął śledzić ich wzrokiem.
- Ma 17 lat - Connie spojrzała na niego przed otwarciem drzwi do domu i wkroczyła do środka.
Jego matka to zauważyła i szturchnęła go lekko. Toby spojrzał na nią krótko i znów popatrzył na swoje jedzenie, które było nietknięte.
Toby położył się w łóżku i zaciągnął kołdrę na głowę, wpatrując się w okno. Był zmęczony, ale nie było sposobu, aby zasnął. Nie mógł, myślał o zbyt wielu rzeczach. Rozmyślał o słowach matki, wybaczyć ojcu lub nadal trzymać do niego urazę ze wrzącą nienawiścią w sobie.
Usłyszał jak drzwi jego pokoju skrzypią podczas otwierania, jego matka weszła do pokoju i usiadła na łóżku obok niego. Sięgnęła i potarła plecy, które były odwrócone w jej stronę.
"Wiem, to trudne, Toby, uwierz mi, rozumiem, ale obiecuję ci, będzie lepiej", powiedziała cicho.
"Kiedy ma zamiar odpuścić?" Toby powiedział niewinnym tonem w jego drżącym głosie.
Wzrok Connie opadł na nogi. "Nie wiem, kochanie, przestanie, tak myślę", odpowiedziała.
Toby milczał. Po prostu w dalszym ciągu wpatrywał się w ścianę, trzymając się za zranioną rękę w pobliżu jego klatki piersiowej.
Po kilku minutach ciszy, jego matka westchnęła, pochyliła się, by pocałować go w policzek, jednak powstrzymała się i wstała, aby wyjść z pokoju. "Dobranoc", powiedziała jak to ona i zamknęła drzwi.
Godziny mijały powoli, a Toby nie mógł przestać się miotać i przewracać z boku na bok. Za każdym razem, gdy zamknął oczy, jego wyobraźnia zaczynała działać, słyszał pisk opon, krzyki jego siostry, wykonywał nagłe ruchy. Zrzucił przykrycie z pleców, zaciągnął poduszkę na twarz. Czuł jak jego klatka piersiowa szybko podnosi się i opada gdy oddychał płacząc. Słyszał swój żałosny płacz. Byłby wstanie krzyczeć i płakać jeszcze bardziej gdyby nie naciskał poduszką na twarz.
Jego wzrok zatrzymał się nagle, i powoli skierował się na coś stojącego pod latarnią. Usłyszał dzwonienie w uszach i nie mógł oderwać od tego wzroku. Postać stała przy świetle ulicy, to miało około 2 metrów, długie ramiona rozłożone na boki, jak to możliwe, że patrzyła na niego nieistniejącymi oczyma? Tak, postać nie miała oczu ani nosa, jednak Toby orzekł, że był zahipnotyzowany tym spojrzeniem, pozornie pozwalając zaglądać do swojego wnętrza. Dzwonienie w uszach stawało się coraz głośniejsze i głośniejsze z każdą sekundą. Nagle wszystko stało się czarne.
Następnego ranka Toby obudził się w swoim łóżku. Czuł się inaczej. Nie był ani trochę zmęczony i kiedy już całkowicie się obudził, czuł się tak jakby leżał tam kilka godzin. Nie było myśli przepływających przez jego umysł. Usiadł powoli i oparł się o ścianę, ale gdy stanął na nogi automatycznie zakręciło mu się w głowie przez co oparł się o drzwi i zszedł po schodach. Jego rodzice siedzieli już przy stole, jego ojciec był wpatrzony w mały telewizor stojący na blacie, a jego matka czytała gazetę. Szybko odwróciła się gdy poczuła obecność Toby'ego stojącego za nią.
"Cóż, dzień dobry śpiąca królewno, wyspałeś się?" Posłała mu niepewny uśmiech. Toby powoli spojrzał na zegarek i zauważył, że była 12:30
"Zrobiłam ci śniadanie, ale jest już zimne, miałam zamiar cię obudzić, ale czułam, że potrzebujesz snu", wyraz jej twarzy zmienił się z miłego na zmartwiony kiedy jej syn nie odezwał się.
"Wszystko w porządku?"
Toby nigdy nie opuszczał pokoju. Siedział przy łóżku i drżał. Jego umysł nie zmienił się, ale jego myśli owszem, tak aby pamiętać. Mógł chodzić po swoim małym pokoju jak zwierzę w klatce, albo gapić się przez okno. Niezdrowy cykl powtarzał się.
Connie nadal była pomiatana przez męża, była zbyt uległa, a Toby pozostał w swoim pokoju.
Zanim zdążył pomyśleć dwa razy, zaczął gryźć ręce, rozrywać ciało palcami. Gryzł ręce dopóki nie zaczął krwawić. Kiedy jego matka weszła do pokoju i zastała go w takim stanie, zareagowała okropnie. Zrzuciła go w dół schodów i złapała za apteczkę, owijając jego ręce i domagając się wyjaśnienia.
Odizolował się tak bardzo, że wzrosła nienawiść wokół niego. W jego pamięci wzrosła również usterka. Zaczęło się od nie pamiętania minut, godzin, dni i tak dalej. Zaczął mówić bzdury, o rzeczach zupełnie nie związanych z rozmowami. Mógł przysiąść, ze widzi różne rzeczy, rekiny w zlewie po tym jak umył naczynia, wsłuchiwał się w świerszcze w swojej poduszce, i widział duchy zza okna jego sypialni. Wszystkie bzdury wylądowały w papierach jego doradcy. Jego matka zrobiła się zbyt niespokojna o jego zdrowie psychiczne, zdecydowała, że byłoby dla niego dobrze porozmawiać ze specjalistą.
Connie weszła razem z Tobym do budynku, trzymając go pod ręką i prowadząc go do recepcji i zaczęła rozmawiać z kobietą, która siedziała za nią.
"Pani Rogers?" zapytała kobieta.
Toby wszedł do pokoju i usiadł przy stole. Spojrzał na matkę, a następnie na drzwi powoli zamykające się za nim. Rozejrzał się po pokoju, podniósł mocno zabandażowane ręce i zaczął gryźć materiał, ale przerwał, gdy drzwi się otworzyły się i do pomieszczenia weszła młoda kobieta w czarnej koszulce, plamiastych jeansach i z jasnymi włosami, trzymając klip papierów i długopis.
"Toby?" Zapytała z uśmiechem.
Toby spojrzał na nią i skinął głową.
"Miło mi cię poznać, Toby, nazywam się doktor Oliver." Podała mu rękę, aby ją uściskał, ale niepewnie odsunęła ją, gdy zauważyła jego zabandażowane ręce.
"Och", uśmiechnęła się nerwowo, odchrząknęła i usiadła na krześle przy stole na przeciwko chłopaka.
"Więc zadam ci kilka pytań, postaraj się odpowiedzieć na nie tak szczerze jak tylko to możliwe, dobrze?" Położyła papiery na stole. Toby powoli skinął głową i położył dłonie na kolanach.
"Ile masz lat, Toby?"
"17" odpowiedział cicho.
Zapisała to na dole papieru.
"Jakie jest twoje pełne nazwisko?"
"Toby Erin Rogers."
"Kiedy masz urodziny?"
"28 kwietnia"
"Twoja najbliższa rodzina?"
Toby powstrzymał się na chwile zanim odpowiedział na jej pytanie: "Moja mama, mój tata i..", "M-Moja siostra..."
"Słyszałam o twojej siostrze... Bardzo mi przykro", z jej twarzy zszedł uśmiech zmieniając się w smutną minę.
"Czy pamiętasz, co działo się podczas wypadku, Toby?"
Toby odwrócił się od niej. Jego umysł wyłączył się na chwilę. Spojrzał na swoje kolana, w otoczeniu usłyszał cichy dźwięk dzwonka. Jego oczy rozszerzyły się i zamarły na chwilę.
"Toby?" zapytała.
"Toby, słuchasz mnie?"
"Mamo?" Zawołał drżącym głosem.
Nagle drzwi zatrzasnęły się za nim, a on odwrócił się i skoczył. Za sobą usłyszał długi jęk, co brzmiało jak rechot dla jego prawego ucha. Odwrócił się tak szybko jak tylko mógł i stanął twarzą w twarz z nikim innym jak ze swoją nieżyjącą siostrą. Jej oczy, białe, skóra blada, a po prawej stronie szczęki tylko zwisające tkanki i mięśnie, szkło wystające z czoła, i czarna krew wyciekająca spod jej twarzy, jej blond włosy zaczesane do tyłu w koński ogon, jak to zawsze było, nosiła go ze swoim szarym t-shirtem i szortami, które noszą sportowcy, były brudne i poplamione krwią. Jej nogi były wygięte w sposób jaki nie powinny być. Wstała, robiąc dużo hałasu swoim rechotem, była tylko o cal z dala od twarzy Toby'ego.
Toby jęknął i upadł.
"AH!" zaczął się czołgać do tyłu, z dala od niej, nie był w stanie przełamać kontaktu wzrokowego z jej pustymi, martwymi oczami. Podciągnął się do tyłu, aż uderzył w coś.
Zatrzymał się na chwilę. wszystko było martwe, ciche, z wyjątkiem jego ciężkiego oddechu i płaczu. Powoli spojrzał na brunatną twarz ciemnej postaci, która stała nad nim. Z ciemnej masy wyłoniły się dzieci w wieku od 3 do 10 lat, ich oczy były całkowicie czarne i wyciekała z nich czarna krew.
Krzyknął i wstał tak szybko, jak tylko mógł by wyzwolić się od czarnych wąsów, które owijały się wokół jego kostki. Upadł prosto na brzuch, poczuł uderzenie w swoją pierś. Próbował krzyczeć, ale nie mógł wydobyć z siebie dźwięku. Sapał zanim to wszystko stało się czarne.
Toby obudził się nagle. Krzyczał na zewnątrz i usiadł tak szybko, jak mógł, zupełnie brakowało mu oddechu. Sapał i trzymał się za klatkę piersiową zabandażowaną ręką. To był tylko sen... Tylko sen... Położył się z powrotem na łóżku i przewrócił się na drugi bok. Czuł jak olbrzymia waga została zniesiona z jego klatki piersiowej, kiedy wziął głęboki oddech. Wstał i podszedł do okna. Nic nie widział. Nikogo tam nie było. Żadnych duchów. Nic.
Usłyszał szelest i kaszel ojca za drzwiami. Jego drzwi były zamknięte.
"Toby, co robisz!" Zdołał usiąść i wyciągnąć rękę przed siebie w samoobronie. Zanim to zrobił Toby'emu udało się złapać za jego szyję, ale jego ojciec wyciągnął rękę i zablokował go chwytając za nadgarstek bruneta. Mężczyzna krzyknął i rzucił się na niego z drugiej strony, jednak ten nie zatrzymał się.
Zaczął uderzać pięściami w jego głowę, śmiejąc się ze świszczącym oddechem. Jego kark drgnął i chwycił nóż wyrywając go z ramienia mężczyzny. Wbił ostrze głęboko w pierś ojca i zadał wiele ciosów w jego tułów, krew rozbryzgiwała się coraz mocniej plamiąc wszystko dokoła. Nie zatrzymał się dopóki ciało ojca przestało się ruszać. Rzucił nóż na bok i pochylił się nad jego ciałem, kaszląc i dysząc. Wpatrywał się w jego twarz, aż poczuł skurcz, w końcu krzyk przerwał ciszę. Spojrzał w drugą stronę by zobaczyć jak jego matka stoi kilka metrów dalej, obejmując jej usta, a łzy wypływały z jej oczu.
"Toby" krzyknęła: "Dlaczego to zrobiłeś?!" krzyknęła ponownie.
"D-dlaczego?!" znów zawołała. Toby wstał i zaczął się wycofywać z krwawych zwłok ojca. Zaczął się wycofywać z kuchni. Spojrzał jak krew moczy bandaże na dłoniach po czym spojrzał na matkę po raz ostatni, zanim odwrócił się i wybiegł z domu. Pobiegł do garażu i uderzył dłonią w panel na ścianie i wcisnął przycisk, aby otworzyć bramę garażową. Zanim wyszedł zabrał dwa topory ojca, które wisiały na wieszaku na narzędzia nad stołem pełnym słoików, wypełnionych po brzegi zardzewiałymi, starymi gwoździami i śrubami.
Jeden z toporów był nowy, miał jasny, pomarańczowy uchwyt i błyszczące ostrze, inny był szary z drewnianą rączką i starym, tępym ostrzem. Chwycił oba i spojrzał w dół na stół, jego oczy spotkały się z pudełkiem zapałek, a pod stołem stał czerwony zbiornik z benzyną. Trzymał oba topory w jednej ręce, a drugą chwycił zapałki i benzynę przed uruchomieniem drzwi garażu. Gdy zbliżył się do świateł ulicznych, widział okno swojej sypialni, usłyszał syreny policyjne w niedalekiej odległości.
Toby poczuł dłoń na ramieniu. Otworzył oczy i spojrzał na dużą, białą dłoń z długimi palcami, opierającymi się o jego ramię. Poszedł wzrokiem za ramię, i zobaczył jak oddziela je jakaś gigantyczna, ciemna postać. Wydawało się, że ma na sobie ciemny, czarny garnitur, a jego twarz była zupełnie pusta. To górowało nad małą posturą Toby'ego i spojrzał na to. Wyciągnęły się z tego wąsy(macki). Zanim Toby to zauważył, pojawiło się niewyraźne spojrzenie i został otoczony przez dźwięk dzwonienie w uszach. Wszystko stało się puste.
To było to. To był koniec. To właśnie wtedy Toby Rogers zmarł.
Kilka tygodnie później Connie siedziała w kuchni siostry. Jej siostra, Lori siedziała obok niej, popijając kawę z filiżanki.
Około trzech tygodni temu, Connie straciła męża, i jej syna, a kilka tygodni wcześniej straciła córkę w wypadku samochodowym. Od tego czasu zamieszkała z siostrą. Policja właśnie skończyła sprzątanie(?) sprawy, po historii, która wydarzyła się dwa tygodnie temu, a celem świata wydawało się, tworzenie nowej historii.
Lori włączyła TV na wiadomościach. Na TV Reporter wyświetlano nowy nagłówek.
" Mimo tego, że nie wiadomo czy chłopak zginął w pożarze, śledczy podejrzewają, że Rogers może jeszcze żyć, ze względu na fakt, iż jego ciało nie zostało odnalezione.
________________________________
Koniec rozdziału
Mam nadzieję że się podoba ❤️
Buziaki 🥰
Pa ❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top