Ticci-Toby
Długa droga do domu, wydawało się jechać wciąż i wciąż. Droga nadal rozciągała się przed pojazdem, bez końca.
Chłopcu brakowało normalnego wyglądu, każdy mógł zauważyć, że coś jest z nim nie tak. Jego niechlujne, brązowe włosy rozchodziły się na każdy sposób, a jego blada, prawie szara skóra została podkreślona przez światła z zewnątrz. Jego ciemne oczy były przeciwieństwem tych jego matki, a on miał na sobie biały t-shirt i wytarte spodnie, które zostały zabrane przez niego do szpitala. Ubrania, które nosił przedtem, były poszarpane i poplamione krwią, nie były więcej "zdatne do noszenia".
Prawa strona jego twarzy odkrywała kilka cięć wraz z jego rozdzielonymi brwiami. Jego prawa ręka została obandażowana cała aż do ramienia, które zostało poszatkowane, gdy jego prawa strona ciała uderzyła w roztrzaskane szkło.
Jego rany wydawały się być bolesne, jednak naprawdę niczego nie czuł. Nigdy nie czuł czegoś takiego. To było tylko jedno z danych mu błogosławieństw. Jedno z wielu wyzwań, jakiemu stawiał czoła podczas dorastania. Dorastał z rzadką chorobą, która powodowała to, że nie odczuwał żadnego bólu. Nigdy wcześniej nie czuł się zraniony. Mógł stracić rękę i nic by nie poczuł. To i inne zaburzenie, to takie, które nadaje mu wiele obraźliwych pseudonimów. Krótko uczęszczał do szkoły podstawowej, powodem, zanim został przeniesiony ze szkoły do domu był jego zespół Tourette'a, który powodował, że pojawiały się tiki i drgał w sposób, nad którym nie miał kontroli. W ten sposób pojawiał się skurcz raz na jakiś czas. Inne dzieci dokuczały mu i nazywały "Ticci-Toby", wyśmiewając go z przesadnym drganiem w śmiechu. Było tak źle, że musiał mieć nauczanie domowe. To było dla niego zbyt trudne, aby uczyć się z innymi, widocznie każde szturchnięcie przez inne dziecko było dla nich jeszcze większą zabawą.
Oboje szybko zauważyli stary pojazd, który był zaparkowany przed domem i znajomą osobę, która stała na podjeździe. Toby poczuł automatycznie uczucie gniewu i frustracji pogrążających go na widok ojca. Jego ojca, który nie istnieje.
Jego matka stanęła na podjeździe obok niego przed wyłączeniem silnika i przygotowaniem się do wyjścia, aby spojrzeć na twarz męża.
"Dlaczego on tu jest?" - powiedział cicho Toby, gdy spojrzał na matkę, która sięgnęła, aby otworzyć drzwi samochodu.
"On jest twoim ojcem, Toby, jest tutaj dlatego, ponieważ chce się z tobą zobaczyć" - odpowiedziała matka monotonnym głosem, starając się, by brzmiał mniej chwiejnie.
"Ale nie mógł przyjechać do szpitala, aby zobaczyć Lyrę przed śmiercią." Chłopak zmrużył oczy.
"Był pijany w nocy skarbie, nie mógł jechać."
"Tak, inaczej nie byłby sobą." Toby otworzył drzwi przed matką i stanął na podjeździe, gdzie spotkał surowy wzrok ojca przed tym, jak spojrzał na swoje stopy.
Jego matka wyszła za nim i spojrzała mu w oczy, zanim jej mąż zrobił spacer wokół samochodu.
Jego ojciec otworzył ramiona, spodziewając się przytulić żonę, ale idąc minęła go i położyła dłoń na ramieniu Toby'ego dając znać, że ma wejść do środka.
"Connie - jej mąż zaczął chrypliwym głosem - nie masz zamiaru mnie przytulić po powrocie do domu, co?"
Zignorowała przykre słowa i podeszła do syna łapiąc go pod rękę.
"Hej, on ma 16 lat, może chodzić sam." Mężczyzna zaczął śledzić ich wzrokiem.
"Ma 17 lat." Connie spojrzała na niego przed otwarciem drzwi do domu i wkroczyła do środka.
Jego matka to zauważyła i szturchnęła go lekko. Toby spojrzał na nią krótko i znów popatrzył na swoje jedzenie, które było nietknięte.
Toby położył się w łóżku i zaciągnął kołdrę na głowę, wpatrując się w okno. Był zmęczony, ale nie było sposobu, aby zasnął. Nie mógł, myślał o zbyt wielu rzeczach. Rozmyślał o słowach matki, wybaczyć ojcu lub nadal trzymać do niego urazę ze wrzącą nienawiścią w sobie.
Usłyszał jak drzwi jego pokoju skrzypią podczas otwierania, jego matka weszła do pokoju i usiadła na łóżku obok niego. Sięgnęła i potarła plecy, które były odwrócone w jej stronę.
"Wiem, to trudne, Toby, uwierz mi, rozumiem, ale obiecuję ci, będzie lepiej" - powiedziała cicho.
"Kiedy ma zamiar odpuścić?" - powiedział Toby niewinnym tonem w jego drżącym głosie.
Wzrok Connie opadł na nogi.
"Nie wiem, kochanie, przestanie, tak myślę" - odpowiedziała.
Toby milczał. Po prostu w dalszym ciągu wpatrywał się w ścianę, trzymając się za zranioną rękę w pobliżu jego klatki piersiowej.
Po kilku minutach ciszy, jego matka westchnęła, pochyliła się, by pocałować go w policzek, jednak powstrzymała się i wstała, aby wyjść z pokoju. "Dobranoc" - powiedziała jak to ona i zamknęła drzwi.
Godziny mijały powoli, a Toby nie mógł przestać się miotać i przewracać z boku na bok. Za każdym razem, gdy zamknął oczy, jego wyobraźnia zaczynała działać, słyszał pisk opon, krzyki jego siostry, wykonywał nagłe ruchy. Zrzucił przykrycie z pleców, zaciągnął poduszkę na twarz. Czuł jak jego klatka piersiowa szybko podnosi się i opada, gdy oddychał płacząc. Słyszał swój żałosny płacz. Byłby wstanie krzyczeć i płakać jeszcze bardziej, gdyby nie naciskał poduszką na twarz.
Jego wzrok zatrzymał się nagle, i powoli skierował się na coś stojącego pod latarnią. Usłyszał dzwonienie w uszach i nie mógł oderwać od tego wzroku. Postać stała przy świetle ulicy, miała około 2 metrów, długie ramiona rozłożone na boki, jak to możliwe, że patrzyła na niego nieistniejącymi oczyma? Tak, postać nie miała oczu ani nosa, jednak Toby orzekł, że był zahipnotyzowany tym spojrzeniem, pozornie pozwalając zaglądać do swojego wnętrza. Dzwonienie w uszach stawało się coraz głośniejsze i głośniejsze z każdą sekundą. Nagle wszystko stało się czarne.
Następnego ranka Toby obudził się w swoim łóżku. Czuł się inaczej. Nie był ani trochę zmęczony i kiedy już całkowicie się obudził, czuł się tak, jakby leżał tam kilka godzin. Nie było myśli przepływających przez jego umysł. Usiadł powoli i oparł się o ścianę, ale gdy stanął na nogi automatycznie zakręciło mu się w głowie przez co oparł się o drzwi i zszedł po schodach. Jego rodzice siedzieli już przy stole, jego ojciec był wpatrzony w mały telewizor stojący na blacie, a jego matka czytała gazetę. Szybko odwróciła się gdy poczuła obecność Toby'ego stojącego za nią.
"Cóż, dzień dobry śpiąca królewno, wyspałeś się?" Posłała mu niepewny uśmiech. Toby powoli spojrzał na zegarek i zauważył, że była 12:30.
"Zrobiłam ci śniadanie, ale jest już zimne, miałam zamiar cię obudzić, ale czułam, że potrzebujesz snu."
Wyraz jej twarzy zmienił się z miłego na zmartwiony, kiedy jej syn nie odezwał się.
"Wszystko w porządku?"
Toby nigdy nie opuszczał pokoju. Siedział przy łóżku i drżał. Jego umysł nie zmienił się, ale jego myśli owszem, tak aby pamiętać. Mógł chodzić po swoim małym pokoju jak zwierzę w klatce, albo gapić się przez okno. Niezdrowy cykl powtarzał się.
Connie nadal była pomiatana przez męża, była zbyt uległa, a Toby pozostał w swoim pokoju.
Zanim zdążył pomyśleć dwa razy, zaczął gryźć ręce, rozrywać ciało palcami.
Gryzł ręce dopóki nie zaczął krwawić. Kiedy jego matka weszła do pokoju i zastała go w takim stanie, zareagowała okropnie. Zrzuciła go w dół schodów i złapała za apteczkę, owijając jego ręce i domagając się wyjaśnienia.
Odizolował się tak bardzo, że wzrosła nienawiść wokół niego. W jego pamięci wzrosła również usterka. Zaczęło się od nie pamiętania minut, godzin, dni i tak dalej. Zaczął mówić bzdury, o rzeczach zupełnie nie związanych z rozmowami. Mógł przysiąść, że widzi różne rzeczy, rekiny w zlewie po tym jak umył naczynia, wsłuchiwał się w świerszcze w swojej poduszce, i widział duchy zza okna jego sypialni. Wszystkie bzdury wylądowały w papierach jego doradcy. Jego matka zrobiła się zbyt niespokojna o jego zdrowie psychiczne, zdecydowała, że byłoby dla niego dobrze porozmawiać ze specjalistą.
Connie weszła razem z Tobym do budynku, trzymając go pod ręką i prowadząc go do recepcji, i zaczęła rozmawiać z kobietą, która siedziała za nią.
"Pani Rogers?" - zapytała kobieta.
Toby wszedł do pokoju i usiadł przy stole. Spojrzał na matkę, a następnie na drzwi powoli zamykające się za nim. Rozejrzał się po pokoju, podniósł mocno zabandażowane ręce i zaczął gryźć materiał, ale przerwał, gdy drzwi się otworzyły i do pomieszczenia weszła młoda kobieta w czarnej koszulce, plamiastych jeansach i z jasnymi włosami, trzymając klip papierów i długopis.
"Toby?" - Zapytała z uśmiechem.
Toby spojrzał na nią i skinął głową.
"Miło mi cię poznać, Toby, nazywam się doktor Oliver." Podała mu rękę, aby ją uściskał, ale niepewnie odsunęła ją, gdy zauważyła jego zabandażowane ręce.
"Och." Uśmiechnęła się nerwowo, odchrząknęła i usiadła na krześle przy stole na przeciwko chłopaka.
"Więc zadam ci kilka pytań, postaraj się odpowiedzieć na nie tak szczerze, jak tylko to możliwe, dobrze?" Położyła papiery na stole. Toby powoli skinął głową i położył dłonie na kolanach.
"Ile masz lat, Toby?"
"17" - odpowiedział cicho.
Zapisała to na dole papieru.
"Jakie jest twoje pełne nazwisko?"
"Toby Erin Rogers."
"Kiedy masz urodziny?"
"28 kwietnia"
"Twoja najbliższa rodzina?"
Toby powstrzymał się na chwile zanim odpowiedział na jej pytanie: "Moja mama, mój tata i..", "M-Moja siostra..."
"Słyszałam o twojej siostrze... Bardzo mi przykro." Z jej twarzy zszedł uśmiech zmieniając się w smutną minę.
"Czy pamiętasz, co działo się podczas wypadku, Toby?"
Toby odwrócił się od niej. Jego umysł wyłączył się na chwilę. Spojrzał na swoje kolana, w otoczeniu usłyszał cichy dźwięk dzwonka. Jego oczy rozszerzyły się i zamarły na chwilę.
"Toby?" - zapytała.
"Toby, słuchasz mnie?"
"Mamo?" - zawołał drżącym głosem.
Nagle drzwi zatrzasnęły się za nim, a on odwrócił się i podskoczył. Za sobą usłyszał długi jęk, co brzmiało jak rechot dla jego prawego ucha. Odwrócił się tak szybko jak tylko mógł i stanął twarzą w twarz z nikim innym jak ze swoją nieżyjącą siostrą. Jej oczy, białe, skóra blada, a po prawej stronie szczęki tylko zwisające tkanki i mięśnie, szkło wystające z czoła, i czarna krew wyciekająca spod jej twarzy, jej blond włosy zaczesane do tyłu w koński ogon, jak to zawsze było, nosiła go ze swoim szarym t-shirtem i szortami, które noszą sportowcy, były brudne i poplamione krwią. Jej nogi były wygięte w sposób jaki nie powinny być. Wstała, robiąc dużo hałasu swoim rechotem, była tylko o cal z dala od twarzy Toby'ego.
Toby jęknął i upadł.
"AH!" Zaczął się czołgać do tyłu, z dala od niej, nie był w stanie przełamać kontaktu wzrokowego z jej pustymi, martwymi oczami. Podciągnął się do tyłu, aż uderzył w coś.
Zatrzymał się na chwilę. wszystko było martwe, ciche, z wyjątkiem jego ciężkiego oddechu i płaczu. Powoli spojrzał na brunatną twarz ciemnej postaci, która stała nad nim. Z ciemnej masy wyłoniły się dzieci w wieku od 3 do 10 lat, ich oczy były całkowicie czarne i wyciekała z nich czarna krew.
Krzyknął i wstał tak szybko, jak tylko mógł by wyzwolić się od czarnych wąsów, które owijały się wokół jego kostki. Upadł prosto na brzuch, poczuł uderzenie w swoją pierś. Próbował krzyczeć, ale nie mógł wydobyć z siebie dźwięku. Sapał zanim to wszystko stało się czarne.
Toby obudził się nagle. Krzyczał na zewnątrz i usiadł tak szybko, jak mógł, zupełnie brakowało mu oddechu. Sapał i trzymał się za klatkę piersiową zabandażowaną ręką. To był tylko sen... Tylko sen... Położył się z powrotem na łóżku i przewrócił się na drugi bok. Czuł jak olbrzymia waga została zniesiona z jego klatki piersiowej, kiedy wziął głęboki oddech. Wstał i podszedł do okna. Nic nie widział. Nikogo tam nie było. Żadnych duchów. Nic.
Usłyszał szelest i kaszel ojca za drzwiami. Jego drzwi były zamknięte.
"Toby, co robisz?!" Zdołał usiąść i wyciągnąć rękę przed siebie w samoobronie. Zanim to zrobił Toby'emu udało się złapać za jego szyję, ale jego ojciec wyciągnął rękę i zablokował go chwytając za nadgarstek bruneta. Mężczyzna krzyknął i rzucił się na niego z drugiej strony, jednak ten nie zatrzymał się.
Zaczął uderzać pięściami w jego głowę, śmiejąc się ze świszczącym oddechem. Jego kark drgnął i chwycił nóż wyrywając go z ramienia mężczyzny. Wbił ostrze głęboko w pierś ojca i zadał wiele ciosów w jego tułów, krew rozbryzgiwała się coraz mocniej plamiąc wszystko dookoła. Nie zatrzymał się dopóki ciało ojca przestało się ruszać. Rzucił nóż na bok i pochylił się nad jego ciałem, kaszląc i dysząc. Wpatrywał się w jego twarz, aż poczuł skurcz, w końcu krzyk przerwał ciszę. Spojrzał w drugą stronę by zobaczyć jak jego matka stoi kilka metrów dalej, obejmując jej usta, a łzy wypływały z jej oczu.
"Toby" - krzyknęła. "Dlaczego to zrobiłeś?!" - krzyknęła ponownie.
"D-dlaczego?!" znów zawołała.
Toby wstał i zaczął się wycofywać od krwawych zwłok ojca. Zaczął się wycofywać z kuchni. Spojrzał jak krew moczy bandaże na dłoniach, po czym spojrzał na matkę po raz ostatni, zanim odwrócił się i wybiegł z domu. Pobiegł do garażu i uderzył dłonią w panel na ścianie, i wcisnął przycisk, aby otworzyć bramę garażową. Zanim wyszedł zabrał dwa topory ojca, które wisiały na wieszaku na narzędzia nad stołem pełnym słoików, wypełnionych po brzegi zardzewiałymi, starymi gwoździami i śrubami.
Jeden z toporów był nowy, miał jasny, pomarańczowy uchwyt i błyszczące ostrze, inny był szary z drewnianą rączką i starym, tępym ostrzem. Chwycił oba i spojrzał w dół na stół, jego oczy spotkały się z pudełkiem zapałek, a pod stołem stał czerwony zbiornik z benzyną. Trzymał oba topory w jednej ręce, a drugą chwycił zapałki i benzynę przed uruchomieniem drzwi garażu. Gdy zbliżył się do świateł ulicznych, widział okno swojej sypialni, usłyszał syreny policyjne w niedalekiej odległości.
Toby poczuł dłoń na ramieniu. Otworzył oczy i spojrzał na dużą, białą dłoń z długimi palcami, opierającymi się o jego ramię. Poszedł wzrokiem za ramię, i zobaczył jak oddziela je jakaś gigantyczna, ciemna postać. Wydawało się, że ma na sobie ciemny, czarny garnitur, a jego twarz była zupełnie pusta. To górowało nad małą posturą Toby'ego i spojrzał na to. Wyciągnęły się z tego macki. Zanim Toby to zauważył, pojawiło się niewyraźne spojrzenie i został otoczony przez dźwięk dzwonienia w uszach. Wszystko stało się puste.
To było to. To był koniec. To właśnie wtedy Toby Rogers zmarł.
Kilka tygodni później Connie siedziała w kuchni siostry. Jej siostra, Lori siedziała obok niej, popijając kawę z filiżanki.
Około trzech tygodni temu, Connie straciła męża, i jej syna, a kilka tygodni wcześniej straciła córkę w wypadku samochodowym. Od tego czasu zamieszkała z siostrą. Policja właśnie skończyła sprzątanie (?) sprawy, po historii, która wydarzyła się dwa tygodnie temu, a celem świata wydawało się tworzenie nowej historii.
Lori włączyła TV na wiadomościach. Na TV Reporter wyświetlano nowy nagłówek.
"Mimo tego, że nie wiadomo, czy chłopak zginął w pożarze, śledczy podejrzewają, że Rogers może jeszcze żyć, ze względu na fakt, iż jego ciało nie zostało odnalezione"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top