Autopsja
10:47
Leżę tam, moje zimne ciało zostało ułożone na metalowym stole, którego tak nienawidziłem.
Nachylił się nade mną, nóż, który trzymał, zbliżył się powoli do mojej skóry. Próbowałem krzyczeć, ale moje krzyki pozostały nieusłyszane. Krzyki młodego chłopaka, który chciał tylko wrócić do domu.
Nadal krzyczałem, kiedy nóż przesuwał się od góry mojej klatki piersiowej aż do żołądka.
- Przestań - łkałem, mówiąc głosem pełnym bólu. - Proszę! Robisz mi krzywdę!
Mężczyzna wzdrygnął się, po czym wzruszył ramionami i wrócił do swojego zajęcia.
Leżałem, płacząc. Nie chciałem tego. Cóż, przynajmniej w tamtej chwili. Możliwe, że życzyłem sobie tego kilka godzin wcześniej, ale teraz naprawdę żałowałem, że podjąłem taką decyzję.
Próbowałem spojrzeć w górę, ale nie mogłem, moje ciało było całkowicie sparaliżowane. Nie mogłem tego znieść. Nie mogłem się poruszać, nikt nie mógł mnie usłyszeć.
Pociągnąłem nosem, zaschło mi w gardle. Chciałem płakać dłużej, ale wiedziałem, że nie sprawi to, że zaprzestanie swoich tortur.
On zaczął gwizdać, ja cicho łkać, a w każdym razie robiłem to w swojej głowie. To pogwizdywanie dzwoniło mi w uszach. Szybko uświadomiłem sobie, że w głowie grała mi znajoma melodia.
- Czemu mi to robisz? - wybuchnąłem. - Dlaczego sprawiasz mi tyle bólu?
Ponownie, żadnej odpowiedzi.
Poddałem się.
Nie było sensu pytać, nie odpowiedziałby tak czy siak. To samo dotyczyło krzyków, nikt nie przybędzie mi na ratunek.
Zostałem uwięziony w tym miejscu, w moim prywatnym piekle. Próbowałem się nawet pocieszyć, powtarzając sobie, że przynajmniej nie jestem w szkole czy w domu, wykonując wszelkie obowiązki.
Ale, oczywiście, wolałbym robić którąkolwiek z tych rzeczy.
Nagle zaczyna mruczeć pod nosem.
- Imię: Nolan Felix Jacobson. Wiek: 17. Wysokość: 2 metry. Waga: 68 kilogramów - mówił. Wymieniał moje cechy. - Czas zgonu: 9:36 - zakończył z ciężkim westchnieniem.
Chciałem, żeby to się skończyło.
I spełniło się moje życzenie.
11:02
Mężczyzna ukończył swoją pracę i pozaszywał moją rozciętą skórę. Bolało, ale nie tak bardzo jak samo otwieranie mojej klatki piersiowej i przeglądanie moich organów jak jakichś okazów na wyprzedaży garażowej.
Wyszedł na chwilę i zaraz wrócił, wraz z moim ojcem, matką, siostrą i bratem.
- Czy mogę go zobaczyć? - zapytała matka ze łzami w oczach.
Mężczyzna przytaknął, a oczy mojej rodzicielki zaczęły lustrować moje ciało. Była blada, ale nie aż tak jak ja. Wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale jej usta za bardzo się trzęsły.
- N-Nolan... - wyszlochała. - Czemu... Czemu nas zostawiłeś?!
Głos jej się załamał, nie mogła dokończyć niektórych słów. Mój ojciec stał obok w milczeniu. On również wyglądał, jakby chciał się odezwać, ale postanowił tego nie robić.
Moja matka zachwiała się i zaczęła krzyczeć. Pamiętam te krzyki i ciągle mnie prześladują. Chciałem ją przytulić i nie wiem jak, ale jakoś wstałem. Otoczyłem ją swoimi ramionami, szepcząc jej do ucha:
- Kocham cię.
Pociągnęła nosem i spojrzała w górę. Widziałem, że szuka mnie wzrokiem.
- Nolan... - wyszeptała, chcąc mnie odnaleźć. W końcu zaczęła krzyczeć moje imię.
Ktoś przyszedł i zaaplikował jej jakiś płyn, którego nie mogłem zidentyfikować. Ja stałem tam przerażony, patrząc jak wsadzają ją w kaftan bezpieczeństwa i na wózku inwalidzkim wywożą na zewnątrz. Z jej ust wydobywały się straszliwe, zamrażające krew w żyłach okrzyki, które powoli zamierały, im dalej ją zabierano.
Mężczyzna powiedział mojej rodzinie, że powinni wyjść.
Ojciec pokiwał głową, zgadzając się, i otwartymi ramionami zgarnął mojego brata i siostrę do drzwi. Ona również wyglądała na roztrzęsioną, a do oczu napłynęły jej łzy.
11:15
Uświadomiłem sobie wreszcie, co mi się stało.
Umarłem.
Jestem zimnym, martwym, gnijącym trupem.
Jestem teraz niczym.
Nie mogłem się poruszyć, ponieważ moja dusza ciągle była częścią mojego ciała.
Zanim umarłem, znęcano się nade mną, szykanowano, wyśmiewano. Tortury, przez które musiałem codziennie przechodzić, stały się niemożliwe do zniesienia, więc postanowiłem je zakończyć. Jednakże prawdziwe zakończenie okazało się niespodziewane i szokujące.
Może ta sytuacja nie była taka zła.
Moi rodzice dostali pieniądze z mojej polisy, brat i siostra moje rzeczy, nauczyciele mieli o jeden mniej test do sprawdzania i jedną mniej osobę, którą muszą uwalić na koniec roku.
Ból minął. Wreszcie mogłem być wolny, być w domu. Tam, gdzie należałem od samego początku. Nie znajdowałem się w prawdziwym piekle, nie takim jak wcześniej moje życie.
Wtedy pojawiło się światło.
Zniknąłem.
11:17
Uśmiechnęła się, a ja, kompletnie zdezorientowany, zapytałem, co się dzieje. Moje słowa zmieniły się w ciche jęki i płacz.
Kobieta uciszyła mnie, mówiąc, że moja mama tutaj jest.
Rozejrzałem się dookoła, nie rozumiejąc.
Czy to nowy początek?
- Proszę pani - odezwał się jeden z mężczyzn - jak chciałaby go pani nazwać?
Uśmiechnęła się.
- Nolan Samuel.
Usłyszałem pielęgniarkę w tle:
- Czas narodzin: 11:17.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top