Rozdział 3
-Ktoś tu jeszcze jest...
Usłyszałam słowa chłopaka trzymajacego toporek wyciągnięty z głowy mojego psa.
Zamarlam, w mojej głowie pojawiły się najczarniejsze scenariusze. Zakrylam usta dłońmi i stałam bez ruchu, moje nogi zostały totalnie sparalizowane ze strachu... można powiedzieć, że teraz to tylko dwa słupy do podtrzymywania DUPY!!
-Gdyby ktoś tu był, to na pewno byśmy go usłyszeli.
Powiedział chlopak stojący obok.
-Może masz rację, ale i tak sądzę, że powinniśmy przeszukać Las...
Nagle rozmowę przerwała trzecia osoba. Niestety nie zrozumiałam co powiedziała :(
''Kim oni do cholery są !? Co robią w lesie ?! CO SIĘ K*RWA DZIEJE !?''
Pomyślałam i w pewnym momecie wszystko ucichlo, nie słyszałam już rozmowy, tylko uspokajajacy szum drzew i czułam przyjemny zimny wietszyk.
Ale co teraz?! Jaką mam pewność, że te dziwaki odeszły wystarczająco daleko, abym mogła uciec ?!
DOBRA!! Ryzyk kurna fizyk, uciekam !!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj krótszy :D
Przepraszam za wszystkie błędy :)
Komerarze i gwiazdki bardzo motywują do dalszego pisania :) ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top