Candy Pop, The Darkest Truth, czyli przepis na zostanie ojcem roku

Historia streszczona dzięki pomocy FunPolishFox, korzystałam przy pisaniu tego z jej tłumaczenia. Polecam jej książki UwU

~~~~****~~~~

Akcja zaczyna się 4 grudnia 2010 roku.  Główny bohater opowiada, jak to całe życie miał koszmary. Zdradza też, że jest niewidomy od urodzenia, ale mimo to widzi w swoich snach wiele kolorów. Przez swoje koszmary główny bohater ma też problemy ze snem, bo całymi nocami dręczą go jego złe sny.  Jego sny zawsze zaczynają się tak, że chodzi sobie sobie w piżamie po polu pełnym śniegu i lodu. Towarzyszy mu uczucie zimna i strachu. Pośrodku pola stoi ciemna postać. Zapada całkowita cisza, a postać spogląda na bohatera. Sceneria za postacią zagina się i rozpada, robi się coraz ciemniej. Ziemia pod nogami naszego bohatera też zaczyna się zapadać, on w panice próbuje uciec, przerażająca postać rośnie, a jego samego ratuje tylko obudzenie się. Niestety, okazuje się, że chłopak się budzi, ale w sumie to się nie budzi. Bohater jest przerażony bliżej nieokreśloną, czarną masą, która zbliża się do niego, gdy on próbuje się jakoś obudzić, choć to wszystko wydaje mu się aż zbyt realne. W końcu bohater me pecha, ale tak naprawdę szczęście, potyka się o skałę, zaczyna spadać, spada z łóżka i się budzi. Postanawia wykazać się odwagą, jaką nikt inny na jego miejscu by się nie wykazał i... woła swoją babcię, jedyną osobę, z którą mieszka. Staruszka przychodzi i na dzień dobry opierdala go, że drugi raz budzi ją w tym tygodniu z powodu jakichś bzdurnych snów. 

Bohater uświadamia nam, że jego babcia go nienawidzi od chwili narodzin i uważa za największy problem i ciężar dla rodziny i od samego początku jest dla niego wredna. Przynosi chłopakowi jego leki i mu je wciska, choć bohater ich nie lubi, bo po nich ma w snach jeszcze większy odjazd, no ale jego zdanie obchodzi ją tak jak rytuały godowe małp w Afryce, czyli wcale, i każe mu zjeść te leki, po czym sobie idzie.

Poznajemy przy okazji imię głównego bohatera, brzmi ono Adarian (swoją drogą, bardzo lubię to imię, jakoś tak mi się spodobało). Niestety, po wnikliwych i dokładnych poszukiwaniach bohater zrozumiał, że nie posiada nie tylko zdrowia psychicznego na odpowiednim poziomie, ale nie ma też nawet szklanki z wodą do popicia leków, bo babcia mu jej nie przyniosła. Dowiadujemy się, że ogólnie babcia bohatera to zimna, wredna kobieta, ale bardzo religijna. Do tego przekonana, że Adarian wcale nie ma żadnych koszmarów, tylko żebrze o atencję jak instagramowe influencerki. 

Bohater uzbraja się w laskę dla niewidomych i wyrusza w podróż życia, której celem jest zdobycia szklanki wody. Wyprawa kończy się dotarciem do kuchni, gdzie bohater opiera laskę o ścianę i szuka szklanki, którą nagle ktoś podsuwa mu ją prosto do dłoni. Adarian ma jedno wielkie wtf i od razu uznaje, że pewnie podała mu ją babcia. Adarian pyta kilka razy swoją babcię, czy tutaj jest, ale nic nie słyszy, zero odpowiedzi, nie czuje też jej obecności, nie czuje ciepła jej ciała ani nic takiego. Nagle jednak czuje czyjś zimny oddech na karku.  Adarian uznaje, że to głupie żarty jego babci, która go nienawidzi, bo, według niej, jest odpowiedzialny za śmierć jej córki, a swojej matki, która umarła na skutek komplikacji po porodzie. Po całym tym zajściu Adarianem zaopiekowała się właśnie jego babcia, jako jedyna żyjąca krewna. Bohater przyznaje, że, mimo złego traktowania z jej strony, jest jej wdzięczny za to, że się nim zaopiekowała. Jego babcia często powtarzała, że zajęła się nim tylko dlatego, że jej córka by tego chciała i że nasz główny bohater jest synem samego Diabła, ale Adarian ma wyjebane w to, kto jest jego ojcem. 

Adarian próbuje dotknąć stojącej za nim osoby, ale dotyka tylko powietrza. Bohater więc olewa to i nalewa sobie wody do szklanki, po czym wraca do pokoju. Zapomina o swojej lasce, ale, wychodząc, czuje się obserwowany, towarzyszy mu tez uczucie strachu, przypomina sobie o lasce i wraca po nią, ale okazuje się, że nie ma jej tam, gdzie ją zostawił, więc trochę lipa. Adarian szuka laski, ale, zamiast tego, kilka razy wpada na ściany, które, według niego, znajdują się zbyt blisko siebie. Bohater się wkurwia, po czym dotyka dwóch przeciwnych ścian i ogarnia, że się do siebie przysuwają, więc wpada w panikę i znów woła swoją wybawicielkę, potocznie zwaną babcią. 

Bohater wpada w panikę. Sądzi, że to kolejny sen, ale gorszy od poprzednich. Ma swoje dziwne odjazdy, ma wrażenie, że płonie mu dusza, ktoś próbuje wyrwać mu serce itd. Adarian dalej panikuje, zastanawiając się, jak ma się obudzić z koszmaru, skoro w sumie nawet nie śpi. Jego mękę kończy pojawienie się babci, która chyba myśli, że gra w "Egzorcyście", więc oblewa go wodą święconą. Na deser dostał też z liścia. Siła uderzenia sprawia, że Adarian zalicza bliski kontakt z podłogą, przez co rozbija sobie głowę, a z rany na niej zaczyna sączyć się krew. 

Babcia dalej ma w niego wyjebane i każe mu się ogarnąć, przestać ryczeć, posprzątać i modlić się, żeby Bóg wybaczył mu jego kłamstwa na temat jego wymyślonych chorób, czyli koszmarów i niewidzenia. Babcia sobie idzie, a my dowiadujemy się, że od zawsze uważa choroby Adariana za jego wymysły, szukanie atencji i nawet sąsiadom rozpowiada, że jej wnuk udaje niewidomego. Sam Adarian nie ogarnia, jak i po co miałby udawać niewidomego i dlaczego jego babcia mu nie wierzy, ale no cóż, tak już po prostu jest. 

Bohater próbuje ogarnąć ten bałagan, ale, ponieważ naprawdę jest niewidomy, rani się odłamkiem szklanki w dłoń. Próbuje przemyć ranę, ale niechcący zasypia i budzi się, kiedy woda zaczyna wylewać się z umywalki. Bohater przeciera oczy, szybko ogarnia sytuację, odwraca się i po raz pierwszy w życiu WIDZI kuchnię. Tak, nasz ślepy bohater zaczął widzieć, i nie, to nie jest błąd autora, po prostu nagle został wyleczony ze ślepoty, ale to później. Bohater patrzy na kuchnię jak na ósmy cud świata (nie dziwię mu się, w końcu po latach życia odzyskał wzrok), a potem patrzy też na swój cień no i tu jest troszeczkę mniej kolorowo, bo zaczyna mieć wrażenie, że rusza się on i że towarzyszą mu też inne cienie. Poleciłabym mu jednak spróbować odstawić na jakiś czas lekarstwa, możliwe, że ostro przedawkował i ma odlot. Albo ma ojca demona, kto wie. 

Adarian ogarnia, że ma koszmar na jawie i że to po prostu halucynacja. Jego cień urósł i zaczął przeraźliwie krzyczeć. Krzyk brzmiał, jakby kilka osób krzyczało na raz. Następnie cień spróbował chwycić chłopaka. Adarian zdołał jedynie chwycić się za włosy i w kółko krzyczeć, dlaczego to coś go prześladuje i że ma go zostawić w spokoju. 

Chłopak znajduje talerz, którym rzuca w cień, ale, o dziwo, cień zachowuje się jak cień i talerz tylko rozbija się o ścianę. Cień za to zaczął podchodzić do przerażonego Adariana. Postać uniosła swoją dłoń i pojawił się w niej młot. Cień jeszcze urósł i zaatakował chłopaka, ale ten zrobił unik i uciekł jak najszybciej z domu. 

Bohater uciekł do lasu, po jakimś czasie zaś ogarnął, że prawdopodobnie się zgubił. Potem zaczął słyszeć szepty, nawołujące go z różnych stron lasu, co tym bardziej go przeraziło, bo wiedział, że to rzeczywistość, a nie sen i bał się, że traci rozum. 

Nagle wszystko się uciszyło i Adarian słyszał tylko czyjeś ciche kroki, czuł się przy tym obserwowany. Chłopak był przerażony i modlił się jedynie, żeby to, co go szuka, nie znalazło go. Niestety, to nie koncert życzeń i jednak to coś go znalazło, przy okazji dwa razy popchnęła go jakaś siła i pieprznęła nim przy tym porządnie o ziemię. Adarian szlochał i wołał babcię na pomoc, ale na próżno. 

Jakaś ciemna masa podniosła go w górę, tak wysoko, że nie czuł ziemi pod nogami. Czuł za to, jak pazury tego czegoś wbijają mu się w ramiona, po których zaczyna spływać jego własna krew. To coś zaczęło nagle szarpać nim jak szmacianą lalką, ale wtedy Adarian wezwał Boga na pomoc. W sensie, krzyknął coś w stylu "Boże, pomóż, zatrzymaj to!".

Dobra, tu od razu zaznaczę, że sama nie wiem co się wzięło i odjaniepawliło. Otóż, cień chwycił Adariana za twarz, polizał po uchu i kilkoma głosami naraz wyszeptał mu "Ssszzzz". Mam wrażenie, że to coś chciało się po prostu pochwalić, że jest czarodziejem znającym język węży, bo tak brzmi dla mnie to syczenie XD

Adarian użył specjalnego ataku, czyli ogłuszającego krzyku, dzięki czemu to coś go puściło, ale znów zaczęło się do niego zbliżać. Chłopak rzucił w ciemną masę kamieniem, to coś się cofnęła i Adarian zaczął uciekać do domu (mam wrażenie, że oni się bawią w jakiegoś kotka i myszkę albo w chowanego między domem i lasem XD). Oczywiście Adarian cały czas krwawił z ran.

Adarian wbiegł do domu, zamknął drzwi, wypierdolił się na resztkach po rozbitym talerzu, i pobiegł do sypialni babci. Chłopak po drodze upuścił jakiś kamień, który niby wziął ze sobą, a potem próbował obudzić swoją babcię. W międzyczasie znów stracił wzrok, a obudzić starowinki mu się nie udało. Ale tu przyznam, creepypasta zachowuje jakieś pozory racjonalności, bo Adarian z przerażeniem prosi babcię, aby wstała, bo ma coraz gorsze wizje i potrzebuje swoich leków. W sensie, podoba mi się, że próbował to wszystko jakoś racjonalnie wytłumaczyć, że to pewnie tylko zwidy, bo jest od dawna pojebany i musi brać leki, które pewnie przestały działać. 

Adarian chwycił babcię za dłoń, a potem przejechał rękami aż do jej twarzy i zdał sobie sprawę, że jej głowa była zmiażdżona przez coś ciężkiego, zostały z niej tylko krew i resztki. Chłopak jeszcze raz ją zawołał, ale, no jak można się spodziewać, jednak się nie obudziła. 

Na szczęście sąsiedzi Adariana byli już przygotowani na stypę i wbijają do jego domu dosłownie chwilę później. Jeden z sąsiadów, o imieniu JASON (jak nic to był ich spisek, tymi głosami w lesie pewnie byli Puppteer i Jack) i z przerażeniem odkrywa prawdę, a Adarian, umazany krwią swoją i swojej babci płacze i próbuje przekonać typa, że on swojej babci nie zabił. 

Adarian jednak wrzeszczy coś, co jest prawdą, ale dla każdej normalnej osoby w takiej sytuacji brzmi jak tłumaczenie się chorego psychicznie mordercy. Czyli chłopak mówi, że on tego nie zrobił, ale to JEGO wina. Niestety, nikt poza nim nie wie kim jest tajemniczy "On" i za bardzo też nikt w niego nie wierzy. W tle słychać w tym czasie syreny policyjne (jak zwykle, tak jak w każdej creepypaście, bohater mieszka tuż obok posterunku policji i policjanci teleportowali się tam od razu. Lub ewentualnie za bardzo wrzeszczał biegając w nocy po lesie i sąsiedzi wezwali ich wcześniej, mamy przynajmniej jakieś logiczne wyjaśnienie).

Adarian zaczął się po prostu kiwać w przód i w tył, trzymając się za głowę, jak przystało na załamanego człowieka. W tym czasie policjanci też wbijają na stypa-party i unieruchomili Adariana, przystawiając mu na dzień dobry pistolet do głowy. Chłopak próbował im wyjaśnić, że nie zabiłby jedynego członka rodziny, ale ci mają to centralnie w dupie, plus jak na razie niewiele rzeczy przemawia na jego korzyść. Policjanci nie za bardzo mu wierzą, że zbrodni dokonał tajemniczy cienisty mężczyzna, pouczają, że może zachować milczenie zawinęli swoim radiowozem, podczas gdy Adarian płakał i przeżywał załamanie. 

Na komisariacie chłopak otrzymał darmowy pobyt w luksusowym pokoju, zwanym celą, gdzie rozpłakał się na dobre nad swoim marnym losem, czyli koszmarami, cienistym mężczyzną, śmiercią babci i tym, co go teraz czekało. 

Adarian ma następnie po jakimś czasie rozprawę w sądzie, sądzony jest jako dorosły za zabicie swojej babci. Był oczywiście przerażony, samotny i ponownie załamany tym, że sądzą go za coś, czego nie zrobił. Chłopak powiedział prawdę, czyli że cienisty mężczyzna prześladował go w snach, a potem przedostał się do rzeczywistości i zabił jego babcię. Cóż, mimo że to naprawdę była prawda, raczej niezbyt wiarygodnie brzmiała. 

Następnie jakiś adwokat przedstawia dowody i udowadnia, że Adarian był pojebany, miał halucynacje, słyszał głosy, nabawił się schizofrenii i zabił swoją babcię, za co został skazany i zabrany do ośrodka dla chorych psychicznie morderców.

Znów otrzymał darmowy pobyt w kolejnym luksusowym pokoju, którego ściany obito czymś miękkim. Ogólnie, nasz bohater zamienia się w smutne bobo, bo ogarnia, że ma zjebane życie od teraz, plus dopuszcza do siebie myśl, że faktyczni mógł zabić własną babcią, mają zwidy i inne chuje muje dzikie węże, więc za kolorowo to on tam nie ma. Dziękuję, koniec, widzimy się za 5 lat UwU

No i mija 5 lat, tak jak napisałam. Adarian ma już dziewiętnaście lat, nadal ma zapewniony pobyt w luksusowym apartamencie w psychiatryku. Wyjaśnia przy okazji, że odkąd cienisty mężczyzna zabił mu babcię, on sam nie ma już koszmarów. 

W końcu jednak nadszedł dzień wybawienia. Strażnicy wyprowadzili naszego bohatera z sali, rozwiązali mu jego elegancki i darmowy kaftan bezpieczeństwa i pozwolili mu pogadać z jakimś typem. I uwaga, bo teraz będzie ostra jazda, więc zapnijcie pasy i lecimy! Adarian Mallory dostaje na twarz pytanie, jak się czuje, więc odpowiada zgodnie z prawdą, że jak ma się kurwa czuć, jak tkwi 5 lat w tej chujni, obwiniony za coś, czego nie zrobił?

I tutaj wchodzi stały element każdej creepypasty, czyli upośledzony aparat prawa. Typ wyjaśnia, że przyjrzeli się ponownie jego sprawie i doszli do jakże odkrywczych wniosków. W sumie to w jaki sposób czternastoletni, niewidomy chłopak wpadłby na pomysł zabicia własnej babci? Poza tym jedyny świadek, Jason (ten chuj Jason zawsze coś namiesza. ZAWSZE) powiedział, że zobaczył, jak Adarian spierdala do lasu z własnego domu, a jego babcia została zabita na długo przed tym, niż wrócił do domu. No i na koniec przetestowali kamień, który miał ze sobą Adarian i stwierdzili, że no w sumie tym kamień to by jej co najwyżej nos rozwalił, a kobita miała zmiażdżoną głowę, więc to musiało być coś cięższego i najpewniej jakichś w chuj wielki młot. 

No to w skrócie 5 lat zajęło im ogarnięcie czegoś, co powinni zrobić, sprawdzić i przetestować już na początku. Myślę, że każdy złapie się za głowę, jak przeczyta, że po 5 latach stwierdzili dopiero, że ej, może przesłuchajmy świadka? Sprawdźmy czas? Dowody? Więc no, logika powiedziała w tym momencie papa. Ale dobra, wróćmy do głównego wątku.

Adarian, gdy zrozumiał, że w końcu jest niewinny, popłakał się. Typ, który go odwiedził mówi mu, że w nagrodę za 5 lat pobytu w pokoju bez klamek sfinansują mu badanie i operację patrzałek, żeby jednak odzyskał wzrok już na zawsze. 

Później mamy skrót wydarzeń. Adarian opuścił szpital psychiatryczny, miał badanie u okulisty i laserową operację oczu. Miesiąc później zdjęli mu bandaże i całe szczęście nie ma białej mordy, spalonych włosów i nie pierdoli, że jest piękny. 

Okazało się, że po zdjęciu opatrunku Adarian widzi jak ten młody bóg i podziękował doktorowi, plus znowu popłakał się ze szczęścia. Następnego dnia chłopak dostał wypis ze szpitala w pakiecie z taksówką, która miała go zawieźć gdziekolwiek zechce.

Adarian wybrał swój stary dom. Gdy zjawił się na miejscu, okazało się, że jest to oczywiście zarośnięta, brudna, rozpadająca się rudera, a że takie domy wszyscy mają głęboko w dupie, nikt o niego nie dbał i bohater wbił do środka przez otwarte drzwi. W środku był taki sam burdel, liście na podłodze i mebla okryte białymi prześcieradłami. Okazało się, że niewiele się zmieniło, Adarian widzi nawet resztki potłuczonego talerza, którym rzucił w prześladujący go cień tamtego jakże miłego wieczoru. 

Adarian dostał czegoś co można by już chyba nazwać stanem przedzawałowym i poszedł do sypialni babci. Tam jednak zauważył tylko puste łóżko. Adarian następnie przeszukał pokój, a potem cały dom w poszukiwaniu wskazówek co do tego, co się wzięło i odpierdzieliło tamtej magicznej nocy. Normalnie powiedziałabym, że nie ma co szukać, bo policja już wszystko przetrząsnęła, ale w jego uniwersum policja jednak nie jest zbyt ogarnięta, więc nie dziwi mnie, że woli działać na własną rękę. 

Na koniec po bezowocnych poszukiwaniach Adarian zostawił sobie wisienkę na torcie, czyli strych. Adarian otworzył drzwi prowadzące tam i na dobry początek po schodach spadł do niego srebrny dzwonek. Chłopak podniósł go, ogarnął, że całkiem miło dzwoni, wszedł na strych i stwierdził, że chyba widzi jakąś sylwetkę w odbiciu, ale po chwili uznał, że nic tam nie ma i mu się wydawało. 

Potem Adarian prawie dostał zawału, jak się odwrócił i zobaczył lalkę (znowu Jason! Zostawia te swoje lale gdzie popadnie!). Chłopak zauważył, że lalka trzyma starą kasetę. Wziął ją, włożył do odtwarzacza, który też znalazł gdzieś na strychu i odtworzył. Wcześniej ogarnął tylko, że na kasecie było czyjeś imię, ale wydrapane. 

Okazało się, że to nagranie od matki Adariana do jej własnej matki, czyli babci Adariana, która opiekowała się nim. Chłopak dowiaduje się, że jego matka bardzo chciała mieć dziecko, ale zamiast skorzystać z in vitro modliła się o to do Boga, a jak nie zaszła magicznie w ciążę, to poprosiła o pomoc mroczne siły i demon znany jako Night Terrors przyszedł i powiedział, że wspaniałomyślnie się dla niej poświęci i ją zaliczy, żeby mieli razem fajne bobo. Kobieta dała się zmanipulować i uwierzyła w jego obiecanki-cacanki o super życiu i szczęściu i się zgodziła. Potem matka Adariana zaczęła mieć koszmary, Night Terrors ją dręczył, ona ogarnęła, że w zamian za dziecko zażądał od niej "wszystkiego" i że chodziło o jej duszę, na pokutę i przebaczenie od Boga było już za późno, ale wkurzyło to demona. Na koniec kobieta przyznała się do błędu, wyznała, że rozumie, jak głupio postąpiła, wyjaśniła, że zapewne niedługo nagle zniknie, ale powiedziała też, że kocha nad życie swoje dziecko i że wie, że jej matka znienawidzi ją za to, co zrobiła, ale poprosiła ją, aby mimo to zaopiekowała się jej synem.

Chłopak spanikował i przestraszył się, no ogólnie ciężko to zniósł i próbował ogarnąć, o co chodzi. Nagranie teoretycznie się skończyło, ale jak chciał wyłączyć kasetę, to jakiś męski głos wypowiedział jego imię o w ten sposób:

- Aaaaaaddddddaaaaaarrrrrriiiiiiaaaaannnn. Nie wiem, czy użyłam odpowiedniej ilości liter, nie liczyłam, ale to nieważne. Mnie zastanawia, jak można tak przedłużyć spółgłoskę? Trochę odbiegnę od tematu streszczenia, ale weźcie sobie powiedzcie na głos "aaaa", "iiii", to jeszcze to jakoś brzmi. A teraz spróbujcie powiedzieć "dddd" albo "nnnn". No przecież to jest niemożliwe, musiałoby się albo powtarzać cały czas "d,d,d,d,d", albo wyszłoby takie "dyyyyyy", ale w obu przypadkach moim zdaniem wypowiedzenie tego imienia brzmiałoby komiczne. Albo "Aaaaa, d, d, d, aaaa, r, r, r, iiii, aaaa, n, n, n", albo "Aaaaaadyyyyyyaaaaarrrrriiiiiaaanyyyyy". No dla mnie brzmi to bardziej śmiesznie niż strasznie XD

Dobra, koniec lekcji polskiego, wracamy do akcji. Głos z odtwarzacza uległ zniekształceniu i zaczął brzmieć jakby wiele osób krzyczało jednocześnie. Zdenerwowany Adarian zniszczył niewinny odtwarzacz lampą. Następnie usiadł w bujanym fotelu, chcąc się uspokoić. Ogarnął, co nie było zbyt trudne, że kobieta z nagrania to jego matka. Do tego zrozumiał, że to On, Night Terrors, prześladował go przez całe życie i był źródłem wszystkich jego koszmarów, cierpień i całego zła. Chłopak popłakał się, gdy zdał sobie sprawę, że jego matka specjalnie przespała się z jakimś demonem tylko po to, żeby powstał on, Adarian. A potem usłyszał śmiech za swoimi plecami.

Adarian się odwrócił. Przytoczył się do niego mały dzwoneczek, chłopak wziął, obejrzał go i spostrzegł, że były do niego przyczepione kosmyki niebieskich włosów. Potem chłopak znów usłyszał śmiech, tuż za sobą. Odwrócił się, ale dostrzegł tylko lalkę na półce, która wcześniej trzymała kasetę. Adarian ze strachem spojrzał w miejsce, w które patrzyła zabawka. W kącie pokoju zauważył wysoki cień, który przyglądał mu się różnokolorowymi oczami w kolorze indygo i magenty (chciałabym zobaczyć połączenie tych kolorów). 

Demon ruszył w stronę chłopaka. Stanął nad nim i uśmiechnął się do Adariana obłąkańczo. Chłopak mógł dzięki temu mu się przyjrzeć. Miał spiralne rogi, wychodzące spomiędzy jego czarnych, długich, poskręcanych włosów, opadających aż na jego plecy. W świetle księżyca Adarian dostrzegł też część jego twarzy, oraz troje oczu świecących na jego szyi i kolce wychodzące z jego ramion. Ciemna skóra demona w odcieniu indygo miała odciski ludzkich twarzy. Wszystkie one przedstawiały silne emocje, a Adarian czuł się osaczony ich krzykami. Chwycił ponownie lampę, chcąc odpędzić nią demona.

No jak można się spodziewać, demon, któremu zagrożono lampą, ze strachu aż się zaśmiał i uśmiechnął pogardliwie do chłopaka. Potwór przemówił, w jego głosie słychać było wiele głosów innych osób, a przy każdym jego słowie z ust sączyła się czarna mgła. Padła dla mnie wręcz kultowa już  jego kwestia, którą pozwolę sobie tutaj przytoczyć. 

"Jam jest Tkacz Snów, źródło całej twojej egzystencji. Jestem sercem całego Mroku, twórcą wszelkich Koszmarów i pożeraczem Śmierci!" 

Demon popatrzył z nienawiścią na chłopaka. Spanikowany Adarian chciał uciec ze strychu, ale poczuł, jak popycha go dziwna siła. Zdyszany chłopak próbował zaczerpnąć tchu. Odwrócił się i zauważył, że demon zmierza w jego stronę. Jego forma zmieniała się. Raz był mężczyzną, innym razem zmieniał się w kobietę, a potem w dziecko, aż wreszcie to ustało. 

Potem przybrał wygląd błazna, czyli najbardziej znaną nam jego formę. Niebieskie włosy miał związane w trzy kucyki , na policzkach namalowane fioletowe kółka, a na powiekach miał namalowane czarne linie. Ubrany był w ubrania w neonowych kolorach, fioletowym, magenty, czarnym i turkusowym. Miał też fioletowy pas z niebieską spódnicą błazna, z dzwoneczkami przy końcach spódnicy. 

Stanął przy chłopaku i nadepnął jego dłoń swoimi czarnymi, elfimi butami na obcasie. Adarian krzyknął z bólu, a demon pochylił się z uśmiechem i go schwycił. Chłopak zamarł ze strachu. W przeciągu chwili cały strych znów stał się czarny, Adarian był wolny od uścisku demona i znów stracił wzrok. 

Chłopak był jednak do tego przyzwyczajony i postanowił spróbować uciec po omacku. Przypomniał mu się koszmar sprzed pięciu lat, ale to było o wiele gorsze. Poczuł pod nogami coś mokrego, uznał, że to woda. Poczuł, jak coś dziwnego idzie po jego nodze, kierując się w górę. Odskoczył, bo czuł, jakby to był jakiś robak, ale wtedy poczuł, że coś wokół niego się owinęło. Chłopak upadł, ale jakoś udało mu się uwolnić i zaczął uciekać. Adarian nadal czuł coś mokrego, ale teraz wątpił, że była to woda, czuł bowiem smród rozkładu. Chłopak poślizgnął się na mokrej podłodze, upadł i uderzył się o nią głową. 

Gdy próbował wstać, jego ręce zagłębiły się w mokrej podłodze. Trafił prawą dłonią na coś twardego, co w dotyku przypominało twarz. Tak jakby próbował kogoś od siebie odepchnąć. Twarz była mała, jak u dziecka. Adarian poczuł na dłoni oddech tej osoby, a potem usłyszał jej płacz. Chłopak przewrócił się ze strachu. Poczuł, jak wiele rąk zaczyna szarpać go za kończyny i ubrania. Słyszał krzyki i płacze mnóstwa osób. Adarian rozpłakał się. Czuł się, jakby trafił do piekła. Chłopak był przerażony, nie miał jak i gdzie uciec. Nagle dostrzegł niewielką smugę światła, od razu pobiegł w jej kierunku. Światło oślepiło Adariana, ale po chwili zniknęło w ciemności. Przez głosy dzieci przebił się demoniczny śmiech błazna. Załamany Adarian dał się pochłonąć ciemności i głosom dzieci. Został powitany słowami "Witaj w domu".

~~~~****~~~~

Ufff, to było ciężkie. Ale na szczęście została mi tylko do streszczenia ostatnia, w sumie jednocześnie najbardziej znana creepypasta o Candy'm, a potem wlecą ciekawostki o nim UwU

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top