*15*
Zaprowadziłam Kornelie do rezydencji. Reakcja wszystkich była:
Wszyscy- Kto to jest?.....- rozległa się cisza ~słychać świerszcza~
Ja- Zaraz wam ją przedstawię , zaraz wrócimy.
Zaprowadziłam ją pod drzwi gabinetu Slendera.
Kornelia- Gdzie idziemy?
Ja- Jak wejdziemy to zobaczysz .
Pukaj!
Kornelia- Nie , boję się. Kim wogóle są tamci ludzie?!
Ja- Ja bym ich ludźmi nie nazwała. To seryjni mordercy , duchy , demony i takie tam , a za tymi drzwiami jest ich szef i mój przy okazji i zaraz też twój.
Już wszystko wiesz? Jakieś pytania?
~chwila ciszy~
Ja- Dobra , ja zapukam.
~ puk puk ~
* Proszę*
Weszłyśmy do środka. Slender siedział przy swoim dębowym ciężkim biurku.
Kornelia prawie zemdlała.
Ja- Szefie , ta kręcąca się osoba to moja kuzynka. Czy może zostać jedną z nas?
* a czy ona mnie słyszy?*
Ja- Kornelia , słyszysz to co on mówi?
Kornelia- Nie , ale bardzo boli mnie głowa!
* Nie długo bedzi słyszeć , to dobrze. Niech zostanie , ale musi zmienić wizerunek*
Ja- Ok. Dziękujemy bardzo.
Wyszłyśmy delikatnie zamykając drzwi.
Ja- Ok. Zostawię cię pod czyjąś opieką i pujde ci załatwić jakiś pokójw.
Kornelia- Ale z kim?
Hoodie- Ja się nią zajmę!
Ja- O dzięki! To Paa!
Hoodie- Choć , oprowadze cię.
#skip time#
Hoodie zaprowadził Kornelia do mnie do pokoju pokoju , żeby na mnie poczekała.
Ja- Jestem już. Masz pokój nr. 153
A tak wogóle , to jak chcesz się nazywać?
Kornelia- Nie wiem , zastanowie się nad tym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top