12

  Były już niedaleko miejsca do którego  miały się udać. Jednorodzinny dom na Fifth Street. Nie był to za duży budynek, nawet nie miał on zbudowanego piętra. Ogród natomiast był mocno niezadbany, widać było, że osoba która tutaj mieszkała nie dbała zbytnio o jego wygląd. Wyróżniało się to dosyć od wszystkich domów dookoła, które w przeciwieństwie do tego jednego były rozbudowane oraz zadbane.

  - To co teraz? - zapytała się Marissa, nie wiedząc, co powinna robić w tym momencie.

  Stały już z dziesięć minut w jakiejś ciemnej uliczce, która znajdowała się niedaleko. Zza rogu dało się dostrzec zakładane miejsce pobytu ich celu, dlatego było to chwilowo dobre miejsce na kryjówkę. 

  - Musimy ustalić, czy w ogóle jest w domu, czy też może gdzieś wyszła. Raczej nie będziemy w stanie jej znaleźć na mieście, więc będziemy musieli na nią poczekać, jeśli jej nie ma. 

  - A jeśli nie zauważymy, że jest w domu i w pewnym momencie po prostu wyjdzie? 

  - Wtedy będziemy musiały czekać aż wróci - odpowiedziała jej Chaser, cały czas szukając wzrokiem po oknach jakiegoś człowieka w środku - Rada na przyszłość, nie opłaca się zabijać na zewnątrz. Jest znacznie większe ryzyko tego, że ktoś cię zobaczy, a samo ciało też zostanie szybciej znalezione. 

  - Dobrze, zapamiętam - westchnęła Wonder, po czym zaczęła lekko ocierać swymi dłońmi o powieki.

  Wydawało jej się, że się już pogodziła z faktem, że będzie musiała kogoś pozbawić życia. Starała się sobie wmówić, że powinna po prostu tam pójść, zrobić to i nie myśleć o tym zbytnio. W końcu w tym wypadku było to ratowanie samego siebie. 

  - Hmm... Wygląda na to, że jej nie ma - stwierdziła w końcu kobieta, odwracając się i wchodząc trochę głębiej tej alejki - obok jej domu wydaje się, że jest jakieś miejsce, w którym zazwyczaj stoi samochód. Nie ma go jednak, więc można założyć, że jest aktualnie w pracy, lub gdzieś indziej. 

  - Czyli teraz czekamy?

  - Tak. Kiedy wróci włamiemy się do środka i wykonamy zadanie - rzekła czarnowłosa, przysiadając przy ścianie i podkulając lekko nogi.

  Na tym zakończyła się ich rozmowa. Siedziały teraz w ciszy, czekając, aż upłynie wystarczająca ilość czasu, aby móc wziąć się do roboty. The Chaser wydawała się być przyzwyczajona do takiego obrotu spraw, gdyż była nad wyraz spokojna. Marissa natomiast lekko się tym wszystkim stresowała. W końcu co jeśli ta kobieta, którą miały zabić, jakoś się o tym dowiedziała? Co jeśli uciekła i nie będą w stanie wykonać swojego zadania? Przecież w takim wypadku Slenderman by ich zabił. Im więcej nastolatka o tym myślała, tym bardziej się tym stresowała. Minęło może z pół godziny takiego nakręcania siebie samej, kiedy dotarło do dziewczyny, że najprawdopodobniej powinna czymś się zająć, żeby nie stresować się tą sytuacją, aż tak bardzo. Co w tym miejscu jednak było do roboty? Znajdowały się w jakiejś ciemnej alejce, w której jedyne co się znajdywało to przejście do innej uliczki, one dwie oraz jakieś śmietniki. Musiała więc jakoś zawiązać konwersację z tą kobietą. Jednakże na jaki temat mogłaby ona chcieć rozmawiać? Na pewno nie o sobie samej, a na temat tego jak ma wyglądać ich zabójstwo, wiedziała już za dużo.

  - Kate, mogłabym się ciebie coś zapytać? - spytała w końcu niepewnie, kiedy wpadł jej do głowy jakiś temat.

  - Czego chcesz?

  - Czym... Kim właściwie jest Ally? - wyrzuciła z siebie, trochę podenerwowana.

  - Hm? Skąd to pytanie w ogóle? - odpowiedziała jej Chaser, lekko zdezorientowana taką nagłą zmianą w pytaniach zadawanych przez nową.

  - No bo... obudziła mnie rano i to o czym mówiła... no wydawało mi się, że ona... żyje z Slendermanem? Znaczy się, wiem, że jest ona jego przybraną córką, ale... nie rozumiem tego po prostu. Przecież jest on jakimś potworem, który nie dba o życia nawet swoich podwładnych - powiedziała szatynka, zamyślając się trochę na ten temat - Na dodatek wspomniała coś o swojej matce, że na nią czeka. Ona nie ma przypadkiem ponad stu lat?

  Kate przez chwilę patrzyła się po prostu na dziewczynę, którą musiała się dzisiaj zajmować. Przez chwilę w jej wzroku znajdowało się coś w stylu podejrzliwości, w końcu co ją to obchodziło, Ally była jedną z najdziwniejszych i niebezpiecznych osób wśród tych wszystkich osób, które były w tej szopie. Możliwe jednak, że właśnie to było powodem.

  - Ally the Slender Doll. Jak sama nazwa wskazuje, jest ona czymś w stylu lalki - westchnęła Chaser, najwyraźniej mając zamiar się zgodzić na wytłumaczenie Wonder o co chodzi - Była zwykłą dziewczynką, żyjącą gdzieś na końcówce dziewiętnastego, albo osiemnastego wieku. Nie jestem pewna którego z tych. Slenderman wtedy już istniał i najzwyczajniej w świecie się nią zainteresował. Nie wiem czy miała być jedną z jego ofiar, czy też może chciał już wtedy zacząć ten swój interes z proxy. Tak czy inaczej, po zachorowaniu na jakąś chorobę psychiczną, zamknięto ją w szpitalu psychiatrycznym, gdzie została przez kogoś zabita i porąbana na kawałki. Po dowiedzeniu się o tym, Slender ponoć zabił wszystkich w tym miejscu, zirytowany, że osoba, którą był zainteresowany, tak po prostu została zabita. Poza jedną osobą. Jakąś lekarką, która przez cały czas jaki Ally tam spędziła, zajmowała się nią najlepiej jak mogła. Koniec końców, pozbierał on kawałki dziewczynki i następnie dogadał się z jakimś wyższym bytem, żeby zwrócono jej życie. Skończyła jako lalka, która z jakiegoś powodu wmówiła sobie, że Slenderman to jej tata, a ta lekarka to jej mama. Mieszkała z nią i cały czas na nią czeka, ale... jako, że była zwykłym człowiekiem, to zakładam, że pewnie nie żyje - tutaj czarnowłosa zrobiła przerwę, żeby pozbierać myśli - Nie jest to jednak wszystko. W końcu nie wiesz, dlaczego koniec końców jest taka niebezpieczna i jest w stanie przeżyć z tym jej swoim pseudo-ojczulkiem tak długo. Otóż... w wyniku jakiegoś skutku ubocznego, zyskała ona część jego mocy. I nawet z tą małą cząstką jest ona śmiertelnie niebezpieczna. 

  Marissa słysząc to, nie wiedziała czy w ogóle mogła w to uwierzyć. W końcu... to by chyba oznaczało, że wróciła ona z martwych, a to przecież było niemożliwe. Chyba... To wszystko brzmiało jak jedna z tych krótkich, strasznych historyjek, jakie ludzie opowiadali sobie nawzajem, kiedy chodziła jeszcze do podstawówki. Ale... dlaczego Kate miałaby kłamać? Nie wydawała się być ona osobą, która chciałaby sobie z niej zażartować, lub celowo wprowadzić ją w błąd.

  - Cholera... - skomentowała to nastolatka, opuszczając się po ścianie, o którą się opierała, żeby następnie usiąść na ziemi - taka mała dziewczynka...

  - W takim świecie już żyjemy - westchnęła Chaser, która również nie wydawała się być w najlepszym humorze.

  Wonder siedząc tak, zaczęła się zastanawiać, czy pytanie się o to, było w ogóle dobrym pomysłem. Owszem, ogarniała teraz przynajmniej kim była druga najdziwniejsza istota, jaką spotkała w życiu, ale... do tej pory nie była w stanie uwierzyć w to, że Ally była po prostu porąbaną na kawałki dziewczynką, która wróciła do życia za sprawą jakiegoś potwora. Siedziała więc dalej w ciszy, rozmyślając nad tym wszystkim co ją spotkało. Dookoła było dość cicho, jedyne dźwięki jakie dochodziły do tego miejsca, do dźwięki przejeżdżających samochodów. Żaden jednak nie należał do ich celu. Po jakimś czasie, powoli zaczęła spadać temperatura, a chmury przesłaniały, ospale zachodzące spodnie. Zbliżał się już powoli wieczór, a ich celu wciąż nie było. Marissa powoli już przysypiała, przez takie siedzenie w bezruchu. Kiedy jednak któryś już raz otworzyła oczy, żeby się rozbudzić, zobaczyła, że jej towarzyszka wstała z ziemi i patrzyła  się teraz w kierunku odwrotnym do tego, gdzie był dom ich celu. Wonder trochę zaspana, niepewnie spojrzała w tamtym kierunku, żeby zobaczyć stojącą tam postać. Ktoś ich znalazł? Widząc kogoś, dziewczyna szybko otrząsnęła się i również wstała, dołączając do Chaser, która wydawała się być w tym momencie na wyższych obrotach czujności.

  - Po waszym ubiorze wnioskuję, że nie jesteście tutaj ot tak o? - zapytała się nieznajoma osoba, dziewczęcym głosem, przy tym bardzo powolnie się do nich zbliżając.

  - Nie. Dlatego zawróć, zanim sobie nagrabisz - ostrzegła ją Kate, powoli sięgając swą dłonią do kieszeni bluzy.

  - Hehehehehe... Dlaczego bym miała? Hahahaha! - zaśmiała się, wychodząc w końcu z cienia, pozwalając dwóm proxy ją zobaczyć.

  Była to nastolatka, najpewniej w podobnym wieku co Marissa. Miała ona długie włosy, trochę jaśniejszego niż Wonder brązu. Ubrana była w bluzę koloru szaro-brązowo-zielonego, której kaptur owity był białym futrem. Pod tym znajdowała się trochę za krótka, biała koszulka, która odsłaniała kawałek brzucha dziewczyny, nogi natomiast owite były w czarne spodnie. Coś jednak było nie tak. Coś odstawało od normy. Światło, które padało do alejki, wydawało się lekko odbijać od jej lewego oka, wówczas gdy drugie, jakby lekko się świeciło zielenią. Dopiero po zrobieniu kolejnych kilku kroków i przyjrzeniu się bliżej, dało się to dostrzec. W lewym oczodole znajdował się utknięty zegarek kieszonkowy. Na jej policzkach znajdowały się natomiast słabo już widoczne blizny, które wyglądały jakby ktoś przebijał ją wielokrotnie igłą. Zupełnie tak, jakby ktoś próbował coś tam kiedyś wyszyć.

  - Po twoim wyglądzie wnioskuję, że również nie jesteś jakimś cywilem - rzekła Kate, która w tym czasie zdążyła wyjąć z kieszeni bluzy swój nóż.

  - Może tak, może nie - prychnęła zatrzymując się w końcu, w odległości jakichś pięciu metrów od proxy - Ostatnimi czasy w naszym kraju jest baaaardzo dużo dziwolągów, nieprawdaż? Hehehehe! - zaśmiała się w sposób, który jasno dawał znać, że nie myślała trzeźwo.

  - Owszem, w wiadomościach co chwilę mówią, o pojawieniu się jakiegoś nowego mordercy. Wielu z nich według zeznań świadków, wygląda dość niecodziennie. Po twojej aparycji natomiast jestem w stanie stwierdzić, że o tobie też kiedyś mówili - powiadomiła ją kobieta, cały czas stojąc tak, w pełni zaalarmowana.

  - Ohoho? Jestem sławna? A to ci niespodzianka! Haha! - wiadomość ta, widocznie ją rozbawiła - Skoro jeszcze więc nie uciekacie, wnioskuję, że jesteście podobne do mnie! Haha! Jaki ten świat mały, że trafiam na innych psycholi! HAHA!!

  - Psycholem bym się nie nazwała. I ucisz się lepiej, ponieważ cię ktoś jeszcze usłyszy - syknęła w jej stronę brunetka, dość nieprzyjaznym tonem.

  - Heh... Jestem Clockwork. A wy?

  - The Chaser. To jest Vengeful Wonder - odpowiedziała jej szybko, przedstawiając je obie ich pseudonimami, wyraźnie dając Marissie znać, żeby lepiej się nie odzywała.

  - Pierwsze słyszę - prychnęła, zaczynając się drapać z tyłu głowy - Ale cóż, nieważne, może jesteście nowe, albo bardziej dyskretne, szczerze mam to w dupie. 

  - Czegoś chcesz? Czy przyszłaś tutaj tylko na pogawędkę?

  - A co, wyganiasz mnie?

  - Jako ktoś, kto też zabija powinnaś to zrozumieć, więc ci powiem. Czekamy na swój cel. Lepiej więc by było, gdybyś nam nie przeszkadzała - wytłumaczyła jej kobieta, dość ostrym tonem głosu - Zajmij się swoimi sprawami, a my zajmiemy się swoimi. Walka między nami, nie przyniesie korzyści żadnemu z nas.

  - Walka? Hahaha... A kto powiedział, że chcę was zabić? Wasz zegar jeszcze tyka, rozmowa o walce miałaby sens, tylko gdyby wasz czas minął - stwierdziła w sposób, jakby to co mówi, było rzeczą oczywistą - Po prostu zaciekawiły mnie dwie osóbki, siedzące od paru godzin w ciemnej alejce. I to jeszcze wyglądające tak, jakby próbowały ukryć swą tożsamość. Co to, komiks o superbohaterach i superzłoczyńcach, że ludzie ukrywają swoją prawdziwą?

  - Nie. To po prostu jest bardziej praktyczne.

  - Może tak, może nie... mnie tam maski jakoś nigdy nie jarały - skomentowała to z lekkim rozbawieniem, opierając się jedną ręką o ścianę  alejki - To co teraz w takim razie? Mam sobie po prostu pójść i pozostawić po sobie tak niezręczną atmosferę?

  - Myślę, że tak będzie dla nas wszystkich najlepiej - odpowiedziała jej Kate, już trochę zażenowana tą całą sytuacją - Ponieważ jeśli zostaniesz tutaj jeszcze trochę, będę musiała cię uznać na przeszkodę na drodze, do wykonania mojego zadania.

  - Pfff... Nudziarz - skomentowała to nieznajoma, odwracając się teraz bardziej bezpośrednio w stronę Wonder - A ty? Co się nie odzywasz, chyba się mnie nie boisz, co? Hehehehehehehehe...

  - N-Nie - jęknęła cicho, niezbyt dobrze się czując w towarzystwie jakiegoś mordercy, którego nie znała - Po prostu... jestem nowa. 

  - Hahahaha! O kurde, mamy tu więc nauczycielkę i uczennicę fachu! Hahaha! A to dobre! 

  - Skoro już więc dowiedziałaś się czego chciałaś, odejdź. Dobrze ci radzę.

  - Dobra, dobra tam, nie musisz już się tak dąsać - prychnęła Clockwork, odwracając się i zaczynając powoli iść w kierunku z którego przyszła - Mimo wszystko, mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze kiedyś! Fajnie było pogadać z innymi mordercami. Fajnie było... w ogóle mieć z kim pogadać - westchnęła na sam koniec, znikając przy tym za zakrętem.

  Proxy stały tak jeszcze przez chwilę w napięciu, wyraźnie czekając, aż dziewczyna się oddali. Dopiero kiedy jej kroki już całkowicie ucichły, co dało im znać, że jest już wystarczająco daleko, Kate wyraźnie się rozluźniła.

  - Czy... Czy już...? - zapytała się zestresowana Marissa, patrząc, jak Chaser siada z powrotem na ziemi.

  - Tak - odpowiedziała jej kobieta - Takie spotkania mają miejsce od czasu do czasu. Wbrew pozorom, mordercy myślą podobnie, więc jest spore ryzyko tego, że jakiegoś spotkasz podczas zadania. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, ilu się ich namnożyło ostatnimi czasy.

  - Ugh... Czy... czy wszystkie spotkania się kończą tak... w miarę pokojowo? - zapytała się dziewczyna, która mimo tego, że znała odpowiedź na to pytanie, miała nadzieję, że jednak jej "opiekunka" jej zaprzeczy.

  - Nie. Teraz miałyśmy szczęście, że nie miałyśmy do czynienia z kimś kto doszczętnie postradał zmysły. Owszem, widać było po jej zachowaniu, że zdrowa psychicznie to ona nie jest. Jednakże cząstka człowieczeństwa jeszcze w niej została - wyjaśniła Kate, patrząc się w kierunku, gdzie jeszcze przed chwilą ta cała Clockwork stała - To jeden z głównych powodów, dla których nie chodzimy na zadania samotnie. We dwójkę ma się większe szanse, na przeciwstawienie się ewentualnym przeszkodom.

  Po tych słowach, dało się usłyszeć na ulicy kolejny samochód. Ten jednak w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych nie pojechał dalej. Po dźwiękach, dało się wywnioskować, że zatrzymał się gdzieś w najbliższej okolicy. Marissa szybko wychyliła się zza ściany, żeby zobaczyć czy to było to, na co czekały.

  - I co? Nasz cel? - spytała się Kate, cały czas siedząc na ziemi.

  - Tak. Osoba za kierownicą, zgadza się z opisem, który mi podałaś.

  - I świetnie. Lepiej więc zróbmy to co musimy i zmywajmy się stąd, zanim ta cała Clockwork tu wróci, lub pojawi się jakaś inna przeszkoda.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top