1
Biały pokój. Firanki zasłaniające uchylone okno, przez które napływało do środka świeże powietrze, z nutką spalin. Po samym ich zapachu, dało się domyślić, że miejsce to usytuowane jest gdzieś w centrum miasta. W pomieszczeniu tym, było bardzo czysto. Żadnego śladu brudu na podłodze, brak kurzu na meblach, widać było, że sprzątano tutaj często. Temperatura nie przekraczała dwudziestu dwóch stopni Celsjusza. Miejsce to wydawało się być niemal idealnie dostosowane do czyjegoś pobytu. Jedynie zapach leków, utrzymujący się w powietrzu był skazą tego miejsca. Pip. Pip. Pip. Regularnie dało się usłyszeć ten charakterystyczny, wysoki dźwięk. Pip. Pip. Pip. Nie przestawało. Kardiomonitor? Tak, nie było innych możliwości. Odgłos ten był zbyt rozpoznawalny, by mogło to być cokolwiek innego. Znajdował się on tuż białego łóżka, którego powierzchnia była jakiś metr nad ziemią. Na nim natomiast leżała nastoletnia dziewczyna. Pacjentka tego miejsca. Miała ona średniej długości, sięgające trochę dalej niż ramion ciemne włosy oraz dość bladą cerę. Jej dolna część twarzy zasłonięta była maską, która rurkami podłączona była do respiratora. Szatynka leżała tak niemalże bezwładnie już od dłuższego czasu. Nie wiedziała jak długo. Może to było kilka dni, może tydzień, może miesiąc. Jej pobyt w tym miejscu okazał się bardzo nagle. Po prostu się tutaj obudziła, nie wiedząc, jak się tu dostała.
Po kilku godzinach samotności i ciszy, nagle drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a w nich stanęła jedna z pielęgniarek pracująca w tym szpitalu. Krótkie, czarne włosy, przykryte czepkiem, facjata nie wyglądająca starzej niż pięćdziesiąt lat oraz typowy dla pracowniczek strój.
"Co się dzieje? Kim ona jest? Gdzie ja w ogóle jestem? I dlaczego czuję się tak... słabo?"
- Jak się dzisiaj czujemy? - zapytała się uprzejmym tonem, powoli podchodząc do pacjentki.
Nie odpowiedziała. Nastolatka jedynie słabo odwróciła oczy w jej stronę i spojrzała na nią. Ta twarzy wydawała się jej znajoma. Czy widziała ją już kiedyś? Przecież nigdy wcześniej nie była w szpitalu, więc czy to wrażenie mogło być spowodowane tym, że tak naprawdę była tutaj dłużej, niż myślała?
"Nie jestem w stanie się odezwać... Nawet mój największy wysiłek sprawia, że jestem w stanie co najwyżej drgnąć palcem. Co się ze mną stało?"
- Oh, czy ty mnie właśnie usłyszałaś? - niepewnie zapytała się jej kobieta, podchodząc bliżej łóżka - Ojej, w końcu odzyskałaś świadomość - stwierdziła, kiedy tylko zobaczyła, że dziewczyna podążyła za nią wzrokiem - Lekarze już się martwili, że twoja śpiączka może potrwać nawet do kilku lat.
"Do kilku lat? Chwila, ja byłam w śpiączce? Co to ma znaczyć? Dlaczego nie wiem co się dookoła mnie dzieje? Jak długo byłam w tej śpiączce? Dlaczego w ogóle w niej byłam? Przecież wracałam właśnie z rodzicami do domu i..."
- No ale to i tak był cud, że przeżyłaś tak poważny wypadek i nie doznałaś żadnych poważniejszych urazów - pielęgniarka westchnęła z ulgą, szybko robiąc krok w tył - Szybko zawiadomię twojego lekarza, żeby jak najszybciej do ciebie zajrzał.
Po tych słowach kobieta szybkim krokiem opuściła pomieszczenie. Szatynka natomiast pozostała dalej w bezruchu i zamknęła na chwilę oczy. Wszystko było jasne. Wystarczyło, że usłyszała to jedno, przerażające słowo. Wypadek. Już wiedziała co się stało.
Wracała ze swoimi rodzicami do domu, z dłuższego wyjazdu do swojej cioci za granicą. Sam pobyt tam trwał przez cały tydzień, a droga w jedną stronę około dwudziestu godzin. Ona siedziała na tylnym siedzeniu, a oboje jej rodziców znajdowało się z przodu. Była już późna godzina, dlatego nie była ona wtedy zbyt skupiona na tym co się działo dookoła. Zasypiała, wsłuchując się w dźwięk kropel deszczu uderzających o okno oraz audycji w radiu, która wtedy akurat leciała. Nagle z transu wybudził ją głośny dźwięk. Klakson ciężarówki. Ostatnie co nastolatka pamiętała, to oślepiające ją światła oraz bardzo mocne i bolesne szarpnięcie. Czyżby doszło do zderzenia czołowego?
"W takim razie... chyba mogę się spodziewać najgorszego" westchnęła w myślach, czując jak jej oczy zaczynają się robić mokre "zderzenie czołowe z ciężarówką... nie ma mowy, żeby moi rodzice..."
Nie dokończyła zdania, nawet mimo tego, że mówiła sama do siebie, wewnątrz swej głowy. Nie chciała tego kończyć, gdyż wiedziała, że potwierdzenie tego, tylko wywoła u niej niekontrolowany płacz, który w stanie, w jakim się obecnie znajdowała, najpewniej byłby szkodliwy. Wbiła więc swój wzrok w sufit i pozwoliła pojedynczym łzom, spłynąć po jej twarzy i wylądować na poduszce, na której spoczywała. Po tym wszystkim, skończyła w śpiączce. Jak długo ona jednak trwała? W końcu według pielęgniarki, zakładano, że może to potrwać "kilka lat", a nie kilka miesięcy, lub tygodni.
"Ale... co teraz?" zapytała się niepewnie sama siebie, słysząc na korytarzu za drzwiami, zbliżające się kroki.
Kiedy tylko do środka weszły dwie osoby, ruszyła swymi oczami i spojrzała na nich. Była to ta sama pielęgniarka oraz lekarz, który podobnie do niej, wyglądał bardzo znajomo, mimo tego, że dziewczyna nigdy go nie widziała. Był to wysoki mężczyzna, ubrany w pognieciony lekarski fartuch, z leniwym zarostem na twarzy oraz bardzo krótkimi, czarnymi włosami, uczesanymi dość niedbale.
- Faktycznie się obudziłaś, przez chwilę nie byłem w stanie w to uwierzyć - skomentował to, zatrzymując się dopiero przy jej łóżku - Jesteś w stanie się ruszać?
Szatynka tylko patrzyła na niego, nie będąc w stanie jakkolwiek mu odpowiedzieć na to pytanie. Nawet gdyby mogła mówić, to przez respirator nie byłaby w stanie się odezwać, jednakże w tym przypadku nie potrafiła nawet kiwnąć głową.
- Hm... Czyli chyba nie - westchnął mężczyzna, obserwując ją dokładnie - W takim razie... Cóż, wypadałoby, gdybym zadał ci parę pytań. Co ty na to, żebyś odpowiedziała mi mrugając? Jedno mrugnięcie to nie, a dwa to tak.
"Eeech... Chyba nie mam wyjścia." pomyślała dziewczyna czując rezygnację "Do czego to moje życie doszło..."
- Czy odczuwasz jakiś poważniejszy ból w głowie, bądź w okolicach klatki piersiowej?
Mrugnęła raz, zaprzeczając.
- To dobrze - potwierdził, wówczas gdy pielęgniarka zapisała coś w jakichś papierach, których nastolatka nie była w stanie zidentyfikować - Wpadnięcie w śpiączkę było najprawdopodobniej spowodowane wstrząsem mózgu, czy odczuwasz, że cokolwiek jest nie tak w tej dziedzinie? Nie biorąc oczywiście pod uwagę tego, że nie możesz się ruszać, po prostu twoje ciało jeszcze nie całe się obudziło.
Szatynka ponownie mrugnęła tylko raz. Jeżeli chodziło o tego typu rzeczy, nie czuła, żeby cokolwiek było nie tak. Jedyne co odstawało od normy, poza oczywistymi rzeczami, to jej mentalność. Chwilowo dziewczyna była załamana. W końcu dopiero przed chwilą zdała sobie sprawę z tego co się stało. Wypadek. Śpiączka. Wszystko działo się tak nagle.
- No dobrze. Nie powinienem cię męczyć zbytnio pytaniami, w końcu twój organizm jest pewnie wykończony, z powodu braku przyzwyczajenia do aktywności. Dlatego zadam ci ostatnie pytanie - rzekł lekarz, trochę spokojniejszym tonem głosu, jakby próbując pokazać wyrozumienie - Czy wiesz co się wydarzyło i dlaczego tutaj jesteś?
Mrugnęła dwa razy.
- Rozumiem... W takim razie zostawię cię już. Powinnaś teraz odpoczywać - westchnął trochę smutniejszą barwą głosu - No dobrze. W takim razie, powinnaś odpoczywać. Bądź co bądź, przez pół roku spałaś.
Po tych słowach, oboje pracowników wyszło z pomieszczenia, zostawiając dziewczynę ponownie samą. Była w lekkim szoku, przez to co usłyszała przed chwilą. Jakby mało już miała niespodzianek.
"Pół... roku...?" powtórzyła to sobie w myślach "Przespałam sześć miesięcy...Jakim cudem..."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top