Rozdział 4 - " Jaka śliczna księżniczka ^^".
*LUCY POV*
Zaraz po obiedzie większość mieszkańców rozeszła się do swoich pokoi, ale reszta, która została w salonie czyli ja, Bianca, Jeff, Toby, Ben, Eyeless Jack i Laughing Jack dosyć mocno się nudziła.
Na „łowy” raczej nie wypadało wychodzić w środku dnia, więc to odpadało. W telewizji natomiast nie było nic ciekawego, co najwyżej „Ukryta Prawda”... Wszyscy siedzieli znudzeni na kanapie. W końcu ciszę przerwał Jeff:
-Ej, wszyscy! A może zagramy w coś?
-Co masz na myśli? - zapytał bezoki.
-Może „butelka”? - zaproponowała Bianca.
Obecni zgodzili się na ten pomysł. Z powodu, że było nas dość mało, postanowiliśmy zawołać resztę. Tym miał zająć się Jeffu...
Na moje nieszczęście stał tuż obok mnie i nawet nie raczył się trochę odsunąć, tylko krzyknął, a raczej wrzasnął, mi wprost nad uchem:
-KTO CHĘTNY DO GRY W BUTELKĘ NIECH ZEJDZIE DO SALONU!!
O tyle dobrze, że jestem od tego idioty niższa o głowę, więc mój słuch jakoś przetrwał...
Piszczało mi w uszach, przez co nie wiedziałam czy woła mnie Operator, czy to tylko przez Killera, ale raczej to drugie. Trzepnęłam tego przygłupa w tył głowy.
-Idioto!! Chcesz żebym ogłuchła?! - krzyknęłam, a ten tylko się głupio uśmiechnął.
Po chwili słychać było kilkanaście par stóp zbiegających po schodach. Przyszli Kagekao, Jane, Tim, Brian i Liu. Wszyscy rozsiedliśmy się na podłodze w salonie tworząc koło, a Toby przyniósł butelkę z kuchni.
Pierwszy kręcił Liu, a wypadło na Hoodiego.
-Prawda czy wyzwanie? - zapytał Woods
-Wyzwanie – rzekł trochę niepewnie Brian, na co Liu uśmiechnął się wrednie.
-Zjedz nerkę – powiedział brat Jeffa, a Brian zapewne zzieleniał pod kominiarką, ale postanowił mimo wszystko wykonać zadanie.
Jack podał mu swój przysmak na talerzu, a Hoodie wziął ją do ręki i odsłonił usta, po czym ugryzł mięso.
Przyglądałam się temu z niesmakiem.
-On ma zjeść ją całą? - zapytałam
-Minimum połowę – odparł z uśmiechem Liu, a ja ponownie spojrzałam na brata. Jadł powoli z kwaśną miną.
Kiedy dotarł do połowy wyrzucił ręce (i nerkę, która trafiła w sufit robiąc na nim mokrą czerwoną plamę xD) w górę i padł na podłogę. Pochyliłam się nad nim.
-Żyjesz? - zapytałam chichocząc, a ten przytakną lekko się uśmiechając.
Zakręcił butelką, wypadło na Biancę.
-P-prawda czy w-wyzwanie? - zapytał zakapturzony
-Jestem hardcorem! Dawaj wyzwanie! 😎 – powiedziała szczerząc się
-Hmm.. P-przytul Bena
Bianca wykonała zadanie, ale mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nie mówiąc już o blondynie, który wyglądał jak dojrzały pomidor...
Po pomieszczeniu rozległo się głośne „Uuuuuu...”, a Winx puściła chłopaka i złapała za butelkę, która następnie była już w obrotach. Zatrzymała się dopiero na Jane.
-Prawda czy wyzwanie? - Dziewczyna spojrzała na Killerkę
-Pytanie
-Lubisz Jeffa? - zapytała
-Nie! No... Może trochę...
-A ja cię nie lubię! - krzyknął ten z wiecznym okresem na mordzie
-Pff... Wielkie dzięki... -,- - odparła Jane
Zachichotałam razem z Biancą. Jane zakręciła butelką, a tym razem wypadło na Tim'a.
Chłopak wybrał wyzwanie.
-Hmm... Załóż na siebie jedną z sukienek Lucy.
Masky pobladł
-Chyba żartujesz...?
-Na twoje nieszczęście nie żartuję – Czarnowłosa zaśmiała się
-A dlaczego ja muszę poświęcić swoją sukienkę..? - jęknęłam niezadowolona.
-Bo to twój brat... - odparła, a ja mrucząc coś pod nosem pociągnęłam Tim'a za rękę do mojego pokoju.
Po drodze jednak wpadłam na pomysł, więc pobiegłam czym prędzej do mojego „królestwa”, a chłopak poczłapał za mną. Zaczęłam grzebać w szafie, aż wreszcie znalazłam moją trochę przyciasną sukienkę, która nie wiem jakim cudem znalazła się w szafie. A pamiętam, że ją odkładałam na strych... Wzruszyłam tylko ramionami i podałam ją bratu, a tem zrobił szczenięce oczka.
-Muszę ją zakładać...? - zapytał błagalnie, a ja zaśmiałam się.
-Takie było twoje wyzwanie. Trzeba było wybrać prawdę... - odpowiedziałam mu i wepchnęłam go siłą do łazienki.
Po około dziesięciu minutach wyszedł z pomieszczenia ubrany w sukienkę w kolorze pudrowego różu.
-Jaka śliczna księżniczka ^^ - zaczęłam chichotać, a Masky zrobił obrażoną minę. - Jeszcze tylko brakuje tego...
Posadziłam go na krześle do mojego biurka i szybko zawiązałam mu na włosach dwa kucyki. (W mediach rysunek SatoShin'a z Masky'm w kiecce).
Nie czekając na to, aż zacznie narzekać, złapałam go ponownie za rękę i zaciągnęłam w stronę salonu. Gdy przekroczyliśmy próg pomieszczenia, każdy spojrzał na nas, by po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem.
Może powiem trochę jak wyglądał mój brat..? A więc z powodu, że sukienka była trochę za mała na mnie, to chyba nie muszę mówić jak wyglądała na Timie wyższym ode mnie o półtorej głowy... Po prostu ledwo zakrywała mu tyłek. Jak wiemy, chłopaki mają szersze barki, dlatego chłopak nie mógł dokładnie zapiąć ubrania, a nawet w niektórych miejscach popękały szwy... Całość dopełniał kolor kiecki...
-Hahaha... - zaśmiał się sarkastycznie chłopak i usiadł obok mnie.
Zakręcił butelką. Tym razem zatrzymała się na Liu.
-Prawda czy wyzwanie? - zapytał zamaskowany
-Prawda – odparł, a po salonie rozległ się jęk niezadowolenia.
-Mięczak! - krzyknął Jeff
-Idiota się odezwał... - odpyskował mu zielonooki.
-Ekhem... Przechodząc do pytania... Kogo najbardziej lubisz? Oczywiście z tego pomieszczenia...
-Hmm... Najbardziej chyba lubię Biancę, jako przyjaciółkę.. - uśmiechnął się do niej, a ta go przytuliła, chociaż lepszym stwierdzeniem byłoby to, że zaczęła go dusić..
Po chwili chłopak kręcił butelką.
-Ben! Prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie – krzyknął bez zastanowienia.
Liu miał już coś powiedzieć, ale szepnęłam mu pewien iście szatański pomysł do ucha, a ten uśmiechnął się i wypowiedział to na głos:
-Pocałuj Biancę ^^
Parsknęłam śmiechem widząc miny blondasków. Ben z twarzy przypominał dojrzałego pomidora, natomiast Bian wyglądała na zdezorientowaną. Spojrzeli po sobie. Po chwili Ben chyba się przemógł, bo podszedł do blondynki i pocałował ją w... policzek.
Po pomieszczeniu rozszedł się jęk rozczarowania.
-Co tak słabo..? - zapytał Tobiasz.
-Bo tak – odpowiedział blondyn.
Następną wylosowaną osobą był Jeffu. Chłopak dostał wyzwanie, by...
-Zrób Jane warkocza – powiedział z uśmiechem elf.
Jak chyba każdy wie, od Jeffa należy włosy trzymać z daleka... On nawet je czesząc potrafi je poplątać, co wyjaśnia dlaczego w łazience rano spędza jakąś godzinę... -,-
-Żeby mi włosy poplątał?! - krzyknęła zbulwersowana Killerka
-Jak się nie będziesz kręcić, to może przetrwają... Może... - zaśmiał się Toby.
Czarnowłosa westchnęła i ostatecznie dała sobie zrobić warkocza przez tego idiotę warkocza, który bardziej przypominał gniazdo na głowie...
Zaraz po tych „katuszach” Jane pobiegła do swojego pokoju, zapewne żeby rozczesać dzieło tego młotka.
Jeff zakręcił butelką i niestety wypadło na mnie...
Od razu odpowiedziałam, że wolę prawdę.
-A więc przyznaj się... Czy jest ktoś, kto ci się podoba..? - chłopak uśmiechnął się wrednie.
-Eto... No.. Może jest... - Zalałam się rumieńcem i spojrzałam ukradkiem na Toby'ego, co najwyraźniej zauważyła Bianca, bo uśmiechnęła się jak typowa swatka.
-A kto to? - dopytywał Killer.
-To już drugie pytanie 😎 – odparłam i zakręciłam butelką.
I tak... Toby podoba mi się od jakiegoś czasu, ale tak dokładnie, to chyba od momentu, kiedy przez przypadek się na niego przewróciłam (rozdział 2) A wracając do gry...
Butelka zatrzymała się na Toby'm, który wybrał wyzwanie...
-Hmm... Owiń głowę papierem toaletowym.
Tikacz wzruszył ramionami, poszedł do łazienki i po chwili wrócił z potrzebną rzeczą, którą zaczął owijać głowę. Chwilę później wyglądał jak mumia.
Pograliśmy jeszcze trochę, a potem poszłam na chwilę na dwór, by odetchnąć świeżym powietrzem. Nie wiedziałam jednak, że ktoś się za mną skrada, a zdałam sobie sprawę dopiero wtedy, gdy zostałam oblana zimną wodą z węża ogrodowego.
Sprawcami okazali się być Ben i Tim, którzy chcieli mi się „odwdzięczyć”. Ben za wyzwanie, a Tim za ubranie i dwa malutkie kucyki na czubku głowy.
Pisnęłam przestraszona i z powodu, że woda wydawała się lodowata, ponieważ zagrzałam się przez tą chwilę na słońcu... Chłopaki wybuchli śmiechem, a ja stałam ociekając wodą i piorunowałam ich wzrokiem.
Po chwili jednak postanowiłam pobiec do swojego pokoju i przebrać się w suche ubrania, co też zrobiłam. Do salonu zeszłam dopiero po upływie pół godziny.
Jak się okazało teraz ludu postanowiło urządzić sobie maraton filmowy, ale co chłopaki mogli wybrać, jak nie horrory... Mimo wszystko zgodziłam się i po chwili siedziałam obok Bianci i Toby'ego, bo jak się okazało tylko tu miejsce było wolne i coś mi się wydaje, że blondynka maczała w tym palce...
Nie zastanawiając się nad tym więcej próbowałam skupić się na filmie, ale był dosyć słaby, przez co jakoś w połowie chyba przysnęłam...
_______________________________________
Trzymajcie następny rozdział, który po części pisałam na religii, polskim i godzinie wychowawczej xD To teraz sobie poczekamy na rozdział z perspektywy Bianci. Mam nadzieję, że moje wypociny przypadły wam do gustu ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top