Rozdział 3 - "Dzięki za ostrzeżenie".
Bianca POV.
Nie mogłam zasnąć. Od dłuższego czasu przekładałam się z jednego na drugi bok.
Nie należałam jednak do najcierpliwszych osób i podniosłam się z łóżka, kierując się do kuchni.
Po drodze usłyszałam jakieś dziwne hałasy.
Dobiegały one z pokoju na samym końcu korytarza.
Było to za daleko, więc poszłam do kuchni (leniuch xD).
Otworzyłam lodówkę, a tam...jakiś pies.
Krzyknęłam przerażona i uderzyłam go patelnią w głowę.
- Auć ! Powaliło Cię ? - syknął wkurzony.
- To gada ! - odskoczyłam.
Do pomieszczenia wbiegł zdezorientowany Toby.
- Co się stało ? - przetarł oczy - na Boga, jest środek nocy. Nie wrzeszcz tak - jego spojrzenie zatrzymało się na psie siedzącym w lodówce - Smile ! Miałeś nie wyjadać z lodówki. I co my teraz zrobimy na obiad, co ?
- Obiad ? - wzdrygnęłam się - ja mogę coś ugotować - powiedziałam z entuzjazmem.
Chłopak wzruszył ramionami i wrócił do swojego pokoju.
Postanowiłam zrobić to samo.
Poprosiłam grzecznie Smile'a, aby wyszedł z kuchni.
Zwierzak bał się, że znowu dostanie czymś twardym, więc mnie posłuchał.
Po tym incydencie jeszcze bardziej nie mogłam spać.
Wracając do sypialni spotkałam Lucy.
- Nie śpisz ? - zapytała.
- Nie mogę zasnąć.
- Tak samo jak ja - westchnęła.
- Słyszałaś jakieś dziwne hałasy z tamtego pokoju - pokazałam palcem drzwi na końcu korytarza.
- Nie słyszałam nic oprócz twojego przeraźliwie głośnego krzyku - zaśmiała się, a ja zrobiłam to samo.
- Może jutro to sprawdzimy ? - zaproponowałam.
Dziewczyna skinęła głową i każda poszła w swoją stronę.
***
Obudziłam się około ósmej.
Po cichu wyszłam z pokoju, aby nie obudzić zapewne sniącej o Jeff'ie Niny.
Za drzwiami czekała Lucy, która najwyraźniej pamiętała o wczorajszym postanowieniu.
Dziewczyna rozglądała się na boki zdezorientowana.
- Coś się stało ? - wzdrygnęła się.
- C-czy nie uważasz, że nie ładnie jest tam wchodzić - zapytała - może to czyiś pokój ?
- Ee tam - machnęłam niedbale ręką.
Cała prawda o mnie. Należe do dziewczyn nieobliczalnych i spontanicznych. Rzadko obchodzi mnie zdanie innych.
- Bianca ! - usłyszałam znajomy głos. Tak jak się spodziewałam był to Toby. Odwróciłam się do niego z lekkim uśmiechem, a moja towarzyszka spuściła głowę - To jak ? Zrobisz dzisiaj obiad ?
Skinęłam głową.
Najwyraźniej podróż do tajemniczego pokoju musi poczekać.
Westchnęłam kierując się do kuchni.
Przed rozpoczęciem pracy przygotowałam potrzebne naczynia i składniki.
Podczas tego cały czas się jeszcze zastanawiałam co zrobić.
Na pewno każdy lubił co innego.
Na szczęście moje wielkie zamiłowanie do gotowania dało mi wiele możliwości.
Z tego co było mi wiadomo Toby uwielbia gofry, a Masky i Hoodie sernik.
Niestety tylko tyle wiedziałam.
Przez czas rozmyślania zdąrzyłam rozłożyć herbatniki na tacy do sernika i nagrzać gofrownice.
Sięgając po łyżkę zauważyłam, karteczkę na stole.
Dziwne. Kiedy ktoś ją podrzucił ? - pomyślałam.
Rozwinęłam kawałek papieru i po cichu przeczytałam.
Poproszę pierogi z mięsem na obiad :)
Nie miałam pojęcia, kto mógł to napisać.
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam przygotowywać ciasto.
Gofry wstawiłam do gofrownicy, rozmyślając nad tym, czy zrobić to o co prosiła ta osoba.
Jako, że bardzo lubiłam gotować, a pierogów jeszcze nigdy nie robiłam to postanowiłam je przyrządzić.
Nie miałam tylko mięsa.
- Toby ! - krzyknęłam.
Po paru chwilach chłopak stanął w drzwiach spoglądając na mnie pytająco.
- Idź kupić farsz do pierogów - szatyn mógł nie zrozumieć o czym mówię, dlatego poprawiłam swoją wypowiedź - Mięso do pierogów.
Toby zasalutował i wybiegł z pomieszczenia.
Dzięki temu miałam trochę czasu, aby zająć się goframi, które najprawdopodobniej były już gotowe.
Położyłam je na talerz i polałam bitą śmietaną.
- Czegoś tu jeszcze brakuje - pogładziłam swój podbródek.
To jest to ! Otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu jakichś świeżych owoców.
Udało mi się znaleźć truskawki i banany.
Obrałam je i pokroiłam.
Na jednym z gofrów były truskawki, na innym banany, a na jeszcze innym mieszane.
Klasnęłam w dłonie zadowolona ze swojej roboty.
- Już ! - krzyknął melodyjnie chłopak, podając mi paczkę.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się promiennie.
Wreszcie mogłam się zabrać za lepienie pierogów.
Przed zalepieniem każdego, wpychałam do środka farsz.
Zrobiłam ich dosyć sporo, że względu na to, że w Rezydencji jest duża grupka osób.
Wrzuciłam je wszystkie do garnka, odpalając gaz.
Wymieszałam lekko.
Cały czas stałam przy gazówce, pilnując, aby się nie rozwaliły.
Oczy kleiły mi się gorzej niż potrawa, którą przed chwilą robiłam.
Nie wiedziałam czemu, ale nie mogłam spać w nocy.
Nie byłam jeszcze przyzwyczajona do tego, nowego miejsca.
Oparłam głowę o ścianę i na chwilę zamknęłam oczy.
Spałam tak do momentu, kiedy poczułam, że ktoś szturcha mnie w ramię.
Niechętnie uchyliłam oczy. I zobaczyłam chłopaka mniej więcej mojego wzrostu.
Jego blond włosy nieusłuchanie opadały na twarz, co raczej mu nie przeszkadzało. Największą uwagę zwróciłam na jego ubiór.
Przypominał, a może nawet był strojem Link'a z gry "Legends of Zelda: Majora's Mask".
- Umm...pierogi Ci się rozwalają mruknął.
Na tę słowa wzdrygnęłam się i czym prędzej wyłączyłam gaz.
Na całe szczęście tylko jeden z nim ucierpiał, chociaż nie wyglądał, aż tak tragicznie.
Odetchnęłam z ulgą.
- Dzięki za ostrzeżenie - uśmiechnęłam się lekko.
Blondyn obejrzał mnie dokładnie, a ja byłam zdezorientowana.
- Kim ty w ogóle jesteś ? - zapytał - nie pamiętam nikogo takiego jak ty.
- Oh, ja jestem Fairy Bianca, ale możesz mi mówić Bianca - podałam mu rękę.
- Ben. Ben Drowned - fuknął, podając mi dłoń.
- A teraz przepraszam, ale obiad gotuje - wskazałam mu wyjście.
Niezadowolony wyszedł z kuchni.
Może to on chciał pierogi i przyprowadził go tu ich zapach.
***
Po długim czasie spędzonym w kuchni, nareszcie skończyłam.
Poprosiłam Lucy i Ninę, żeby pomogły mi nakryć do stołu.
Nina przyniosła obrus i rozłożyła go na stole, Lucy zajęła się talerzami, a ja ułożyłam sztućce.
- Dobrze, że tu jesteś Bianca - wyszczerzyła zęby czarnowłosa.
Nie za bardzo zrozumiałam, o co jej chodzi.
Uniosłam jedną brew, chcąc, aby mi wytłumaczyła.
- No wiesz - pogładziła ręką nakrycie - Już dawno nie jedliśmy wszyscy razem przy nakrytym stole, a może nawet nigdy tak nie robiliśmy. To będzie miła odmiana.
- Nie ma sprawy - machnęłam niedbale ręką - Lucy, zawołaj wszystkich, a ja i Nina wyłożymy jedzenie.
Dziewczyna skinęła głową, po czym ruszyła na piętro.
W między czasie ja wraz z psychofanką zmierzałyśmy w stronę kuchni, a tam na stoliku leżały już przyrządzone dania.
- Wyglądają smakowicie - błysnęła zdumiona.
Uśmiechnęłam się pod nosem na ten komentarz.
Ja wzięłam gofry i sernik, a Nina pierogi i danie główne, które zrobiłam jako ostatnie.
Wchodząc do jadalni spostrzegłyśmy, że wszyscy już przyszli.
Ciekawiło mnie skąd wzięli tak wielki stół, który pomieścił tyle creepypast.
Położyłam jedzenie na środku, a Toby już się czaił na gofry. Zachichotałam na ten widok.
Usiadłam pomiędzy Ben'em a Lucy i zaczęła się uczta.
Dowiedziałam się także, że Ben bardzo lubi pierogi (ciekawe xD).
Dzięki temu wiedziałam już od kogo była karteczka.
Kusiło mnie nadal, aby zapytać kogoś co to był za pokój, który zobaczyłam wczoraj wieczorem.
Ej, Ben - szturchnęłam go łokciem.
Chłopak odwrócił się w moją stronę patrząc na mnie pytająco.
- Co to za pokój na pierwszym piętrze, na końcu korytarza ? - zapytałam - wczoraj dochodziły z niego jakieś dziwne dźwięki.
Blondyn nic nie mówił. Tak jakby nie chciał mi udzielić odpowiedzi.
Usłyszałam śmiech z drugiej strony, który oczywiście należał do Toby'ego.
- To pokój Ben'a - śmiał się dalej - tak to jest jak gra po nocach.
Blondyn spiorunował go wzrokiem, przez co brunetowi, jeszcze bardziej chciało się śmiać.
Na tym obiedzie było wesoło, trzeba przyznać.
Prawie wszystkie gofry zjadł Tikacz, a sernik Masky i Hoodie.
Wyglądało to przekomicznie, kiedy bili się o ostatni kawałek.
W sumie jestem zadowolona.
Przynajmniej wiem, że było dobre.
_______________________________________
Wreszcie ruszyłam dupe i to napisałam.
Do następnego :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top