11. Xvirus do raportu
- Nie było tak źle, jak myślałam - uśmiechnęła się Nina, gdy odprowadzałam ją do green roomu.
- Tak, Alice była dla ciebie łaskawa - odparłam otwierając drzwi - Baczność!
- Hę? Coś ci się nie pomyliło? - ziewnął Jeff - Tu nie wojsko. Cholera, nie mogłaś jej zgubić?
- Wal się Jeff - Nina pokazała mu międzynarodowy gest przyjaźni.
- Cicho dzieci - mruknęłam - Potem się pozabijacie. Xvirus, wystąp! Pani generał wzywa.
- Cholera, a myślałem, że o mnie zapomni - chłopak przełknął głośno ślinę - Tim, jeśli nie wrócę, to chciałbym ci coś powiedzieć.
- Ty? Już się boję, ale mów - westchnął Masky.
- No dobra, chciałem ci powiedzieć... HEJ MASKY!!!!!!!
Do studia dotarliśmy w ekspresowym tempie. Chociaż Tim nas chyba nie gonił. Ale dało się słyszeć jego krzyki. Jednak to, co krzyczał nie nadaje się do publikacji. Było to zbyt niecenzuralne.
- Cody! - pisnęła Alice i zawiesiła się chłopakowi na szyi.
- No... hej! - Cody nie wiedział co ma robić, więc stał tak i pozwalał się przytulać.
- Ekhem, mogłabyś już przestać? Czy mam wyjść i zostawić was samych? - po pół godzinie zaczęłam się czuć nieswojo.
- Nie no, zostań - Alice w końcu odkleiła się od Xvirusa - Najpierw zrobimy wywiad, a potem znowu cię przytulę. Zaczynamy?
- Chyba nie mam wyboru - wymamrotał chłopak.
- Co to jest to, co przygotowujesz dla Masky'ego?
- A nie zdradzisz tego? Bo to niespodzianka. Otóż wykupiłem w ulubionej stacji radiowej Masky'ego czas antenowy. Przez cały dzień będzie tam puszczana piosenka, którą napisaliśmy dla niego z Tobym. Nazywa się "HEJ MASKY!"
- A to się chłopak ucieszy - zachichotała Alice - Lubisz pytania?
- No... to trudne pytanie. Zależy kto pyta i o co.
- Dyplomatyczna odpowiedź. Chciałbyś w sobie coś zmienić?
- Chyba nie. Ja się tam sobie podobam.
- Nie tylko sobie - wyszczerzyła się Alice. Cody poruszył się niespokojnie na fotelu - Nie bój się mnie. Nic ci nie zrobię. Co sądzisz o The Rake'u?
- Nie lubię tej maszkary - skrzywił się Xvirus - Jest paskudny i złośliwy.
- Kogo ze sławnych postaci chciałbyś poznać?
- Hm, jest wiele takich osób. Tylko problem w tym, że oni od dawna nie żyją. Taki na przykład Ludwik Pasteur czy Robert Koch.
- Zdejmiesz maskę i google? - Alice zrobiła oczy kota ze "Shreka"
- Yyyy, no dobrze. Dla ciebie wszystko - westchnął Cody, zdejmując gogle i maskę - Podoba się?
- Bardzo... - Alice dostała silnego ślinotoku.
- Młody, zakładaj to z powrotem - szepnęłam, przytrzymując Alice na fotelu. Cody szybko wykonał polecenie.
- Łeee, a tak było ładnie - posmutniała Alice - No nic, kolejne pytanie. Dlaczego zacząłeś mordować?
- To był impuls. I trochę ciekawość. Zawsze interesowały mnie bakterie i wirusy. A pewnego razu usłyszałem przeraźliwe odgłosy umierającego zwierzęcia, na którym przeprowadzano eksperymenty w laboratorium mojego przybranego ojca. Ciekawiło mnie, czy człowiek też wydawałby takie dźwięki.
- Nieźle. Jak spotkałeś po raz pierwszy Toby'ego?
- To było po moich pierwszych morderstwach, gdy uciekłem do lasu. Tam go spotkałem. Toby obserwował mnie przez jakiś czas, aż w końcu się do mnie odezwał. Potem zabrał mnie do Rezydencji.
- Ulubiony kolor?
- Bo ja wiem? Chyba nie mam ulubionego.
- Eh. A ulubiona roślinka?
- Niech będzie, że tojad.
- A on nie jest trujący przypadkiem? Mniejsza z tym. Często siedzisz nad komputerem/telefonem?
- Używam komputera, ale niezbyt często. Więcej czasu spędzam przy mikroskopie badając bakterie.
- Ok. Narysujesz coś? - spytała Alice, podsuwając mu kartkę i ołówek.
- Czemu nie - zgodził się chłopak i zaczął rysować - I gotowe.
- Co to jest?
- Różne wirusy i bakterie. No co? Tyle czasu je badam, że tylko to potrafię dobrze narysować.
- Przecież nic nie mówię. Całkiem to ładne. Ale wracajmy do pytań. Ile masz lat?
- Eee... Czeka, liczę. Miałem siedemnaście lat, jak zacząłem zabijać. To teraz około dwudziestu? Jakoś tak.
- Ale żeby nie wiedzieć ile się ma lat? - zdziwiła się Alice - To może coś prostszego. Ile tygodniowo zabijasz?
- Różnie. Czasem tylko jedną osobę, a czasem kilkanaście.
- Co jest 'najfajniejsze' w mordowaniu?
- Sama spróbuj, to się przekonasz. Nie da się opisać tego niesamowitego uczucia, kiedy zadajesz cios i późniejszego, kiedy ofiara umiera - podekscytował się Cody.
- Spróbować mówisz? - zastanowiła się Alice.
- Ty młoda lepiej zostań przy zadawaniu pytań, a zabijanie zostaw profesjonalistom - uznałam za stosowne się wtrącić.
- Racja. W końcu jestem mistrzynią pytań. Cody, od kiedy zabijasz?
- Jakoś tak od trzech lat.
- Czego się boisz?
- Samotności i tego, że stracę Toby'ego. Jest dla mnie jak brat.
- Masz wyznaczone ofiary czy zabijasz randomowo?
- Ofiary wybieram przypadkowo, pod wpływem impulsu.
- Kogo kochasz?
- Zależy, o jaki rodzaj miłości pytasz. Bo jak o miłość braterską, to taką darzę Toby'ego, Hoodiego i, wbrew pozorom, Masky'ego. A jak o miłość romantyczną, to nie mam swojej wybranki.
- Nie? - zainteresowała się Alice - To ciekawe. A kogo nienawidzisz?
- Ludzi, którzy śmieją się z moich zainteresowań. I fangirls. To jakaś masakra jest - wzdrygnął się Xvirus.
- A to prawda. Co sądzisz o Hobo Heart?
- Nic nie sądzę. Praktycznie go nie znam - chłopak wzruszył ramionami.
- Jakie znasz języki?
- Angielski, ale to wiadomo. To mój rodzimy język. Znam też łacinę, trochę niemiecki, a także uczę się greki, choć opornie mi idzie.
- Fiu! Zdolny jesteś - zagwizdała z uznaniem Alice - Z kim się ostatnio pokłóciłeś?
- A jak myślisz? Z Timem- skrzywił się Cody - A ja tak go lubię.
- Nie martw się. Na pewno się pogodzicie - pocieszyła go Alice - Jakie jest Twoje ulubione zwierzę?
- Szczur. Często na nich eksperymentuję. Ale nie tylko dlatego. Uważam, że to bardzo mądre zwierzaki.
- Ulubiony pierwiastek?
- Bo ja wiem... Tlen może. Bez niego raczej byśmy nie żyli i nie rozmawiali teraz.
- Trafna uwaga. Ile godzin śpisz?
- Różnie to bywa. Jak się skupię nad jakimiś badaniami, to potrafię całą noc nie spać, a potem z kolei przesypiam dwanaście albo i więcej godzin.
- Ile już jesteś w rezydencji?
- Mieszkałem tam jakieś półtora roku, kiedy się szkoliłem. Teraz to mam własne lokum, a do Rezydencji wpadam gościnnie.
- Ulubiona cyfra i dlaczego?
- 13. Bo tyle miałem lat, kiedy zostałem adoptowany.
- Ulubiony program telewizyjny?
- Nie mam. Rzadko oglądam telewizję, bo w swojej kryjówce nie mam telewizora.
- Rozumiem. A ktoś Cię kiedyś rozpoznał na mieście?
- I tak, i nie. Jak chodzę po mieście bez maski i gogli, to faktycznie czasem rozpoznają mnie fanki. Tyle tylko, że zawsze biorą mnie za Toby'ego. No jesteśmy dość podobni, ale bez przesady.
- Oh, zostało mi już ostatnie pytanie - zdziwiła się Alice.
- Chwała Bogu - szepnął Cody.
- Ile gwoździ liczy Twój patyczek?
- Około piętnastu. Nawet nie liczyłem, a zdarza się też, że jakiś gwóźdź się poluzuje i wypadnie, więc mogę tylko orientacyjnie podać ci ich liczbę.
- Ok. No, to wszystko z mojej strony. Dziękuję ślicznie za udzielenie mi odpowiedzi. Justyna cię odprowadzi.
- No chodź młody. Może Masky już się uspokoił i cię nie zabiję. Alice, kogo teraz sprowadzić?
- Pannę Zegarek, czyli Clockwork.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top