ZŁE WIEŚCI
❝ Ludzie dzielą się na dobrych, którzy robią dobre uczynki, i złych, którzy czynią zło, innej różnicy nie ma. ❞
~~~~<•>~~~~
— Zatrzymaj się na chwilę — odezwał się Tony, przerywając Thor'owi, opowiadaną historię. — Chcesz powiedzieć, że jakiś śmiertelnik dostał się do Asgardu, pokonał wszystkich waszych strażników, zaatakował Lokiego, pozbawiając go mocy, czyli innymi słowy, pokonał Bożka — przerwał na chwilę, zerkając w stronę Laufeysona, który wyglądał okropnie. Jego skóra była szarawa, ramiona krwawiły, a dawny chłód zniknął. Patrzył na niego i Bucka, który opatrywał jego rany i zastanawiał się czy to w ogóle było możliwe.
— Nick wie? — spytała Tasha, tym samym wyrywając Tony'ego z objęć jego myśli. Thor pokiwał głową na boki. — W takim razie musimy mu powiedzieć. Musimy, na pewno wie więcej, niż my — dodała, widząc wzrok Tony'ego.
— Niech ci będzie... — wywrócił oczami, a wtedy do ich uszu dotarł syk bólu wydany przez Lokiego.
— Chociaż tyle dobrego w tej sytuacji — odezwał się Clint, nie ukrywając uśmiechu wpływającego na jego twarz.
xxx
Następnego dnia wieczorem, Avengersi, czekali na Fury'ego, który powinien pojawić się kilka godzin temu. Nie odbierał, nie okazywał znaku życia.
— Nie martwcie się, on tak zawsze robi, gdy jest potrzebny — odezwał się Tony, wchodząc do salonu i zauważając przyjaciół siedzących na kanapie, oddalonych o pięć metrów od bożka kłamstw, który siedział na fotelu, czytając jedną z książek Pepper.
— Peter Parker przyszedł...
— Przyprowadź go tutaj — odpowiedział Steve, a widząc niezrozumiały wzrok Starka, dodał — Jest jednym z nas.
— Ale sir, on krwawi i... — JARVIS mówił dalej, ale Tony już nie słuchał, w uszach zaczęło mu szumieć, a przed oczami pojawiał się obraz, wykrwawiającego się nastolatka, leżącego na białej posadzce. Oczy pełne bólu, usta wykrzywione w grymasie cierpienia, anielska twarz powoli tracąca kolory. Oddech Starka znacznie przyśpieszył, nie potrafił złapać tchu, oparł się plecami o ścianę,a następnie z mrokiem przed oczami powoli się po niej zsunął.
JARVIS poinformował pozostałych o stanie Peter'a i Tony'ego. Część z nich pobiegła w stronę Starka, a druga do Parker'a, który starał się, mimo licznych ran wytrzymać jak najdłużej.
Steve jako pierwszy dotarł do najmłodszego członka grupy i przeraził się, widząc jego stan. Jego czerwono-niebieski strój był podarty i pokryty bordowymi plamami. Twarz była poobijana, prawa noga krwawiła, a syki bólu, towarzyszące każdemu ruchowi, mogły świadczyć o połamanych żebrach. I Rogers patrząc tak na niego, nie potrafił uwierzyć w to, że niektóre zadrapania na skórze młodego, jeszcze się nie zagoiły. Mierzył go wzrokiem, jego myśli przejęły nad nim władzę do tego stopnia, że nawet nie usłyszał ostatnich słów Parkera.
— P-pan Stark... jest... w nieb-niebezpieczeństwie. — wyszeptał, po czym jego ciało stało się bezwładne i gdyby nie Loki, upadłby na zimną posadzkę. Laufeyson spojrzał na młodą twarz chłopca, a następnie na Steve, który nadal nie opuścił swoich myśli. Natasha przybiegła razem z Bucky'm chwilę po kapitanie i teraz opatrywała głęboką ranę w udzie pajączka, a Buck po minutowym "budzeniu" przyjaciela, podszedł do osłabionego Lokiego i wziął na ręce chłopca.
— Jak myślisz, co miał na myśli, mówiąc, że Tony jest w niebezpieczeństwie? — spytała Nat, gdy kończyła owijać ranę bandażem, który wzięła szybko z apteczki. Spojrzała na zimowego żołnierza, a on tylko kiwnął głową.
— Chodźmy do Bruce'a — odezwał się nagle Steve, a pozostała trójka na niego spojrzała.
— W końcu wróciłeś — odezwała się ironicznie Tasha. — Stark jest w niebezpieczeństwie, przynajmniej młody tak sądzi — dodała zmartwiona, zerkając na bladą twarz spidermana.
— Zauważyłaś, że ma prawie te same rany co Loki, gdy tutaj przybył? — spytał Steve, odciągając Natashę delikatnie w bok, a w momencie, gdy Laufeyson razem z Bucky'm odeszli kilka metrów dalej, kontynuował. — W dodatku z jego umiejętnościami, niektóre rany powinny się zagoić, nie sądzisz? — Kobieta spojrzała na niego, tym swoim nieodgadnionym wyrazem twarzy.
— Musimy poczekać na Fury'ego, a teraz chodźmy zobaczyć co ze Starkiem. — powiedziała i ruszyła w kierunku pokoju Tony'ego.
— Musimy coś zrobić, Nick nie zjawia się od kilku godzin. Nie pomyślałaś o tym, że jemu też mogło się coś stać?
— Nie, na pewno ma się cały i zdrowy, wierz mi. Znam go dłużej — odparła, będąc kilka metrów dalej. — Proszę zaufaj mi. — szepnęła i odeszła, a Rogers po chwili ruszył za nią.
xxx
— Jak się czujesz? — spytał, ku zaskoczeniu większości, Bucky. Tony zamknął ponownie oczy i zignorował pytanie.
— Gdzie Peter? — spytał słabym głosem, unosząc się, ale metalowa ręka mu to uniemożliwiła.
— Odpoczywa. Nie martw się — odpowiedział uspokajająco Bruce, zerkając na Nat, która uważnie wpatrywała się w Iron mana.
— Chcę się z nim zobaczyć. — uniósł się w proteście Stark.
— Anthony... — cichy głos Bucka, został zagłuszony przez JARVIS'a, który poinformował ich o przybyciu Nick'a Fury'ego.
~~~~<•>~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top