#9

 Byłam bardzo zdenerwowana. Było bardzo ciemno, do tego zaczęła się burza... Postanowiłam wypuścić moje pokemony. Fennekin się jednak uparł i został w pokeballu. Został mi jedynie Espeon. Wraz ze stworkiem udawałyśmy inne pokemony. Towarzysz najlepiej zagrał psyducka. Uśmiałam się po uszy. Zabawę przerwał nam podejrzany szelest z poza namiotu. Espeon wystraszony schował się pod kołdrę. Ja jednak postanowiłam być odważna, tak jak mój idol, oraz zobaczyć kto to. Jednak nie zdążyłam tego zrobić, ponieważ 'wejście' otworzyła Bonnie. 

-Przepraszam, że was wystraszyłam ! Ale Clemont tak głośno chrapie, że prawie ogłuchłam. Jeszcze ta burza... -powiedziała wyciskając z piżamy wodę - Chyba będę musiała się przebrać...

-Spokojnie ! Dam ci moją drugą piżamkę ! 

-Dziękuje, Sereno ! -powiedziała przytulając mnie - Czy... Czy ty też to słyszałaś !?

-Ale co takiego ? 

-No te kroki... Nie brzmią za przyjaźnie...

 Obydwie schowałyśmy się pod kołdrami. Byłyśmy bardzo wystraszone. Nagle wejście się trochę uchyliło. Przez szczelinę wcisnęła się czyjaś dłoń. Od razu poznałam, czyja to ręka.

-To tylko Clemont... -powiedziałam zabierając kołdrę dziewczynki - Po co tu przyszedłeś ?

-Niechcący się obudziłem i tym samym zauważyłem, że nie ma mojej siostry. Domyśliłem się, że poszła do Ciebie. Bonnie, wracaj do naszego namiotu. - powiedział 

-Ale tam tak pada ! Proszę, chce tu spać ! - oburzyła się - Ty tak głośno chrapiesz...

-Wiesz Clemont, Bonnie ma racje. Na zewnątrz jest ulewa, więc jak wyjdziesz będziesz znowu mokry. Zostań z nami ! - powiedziałam podając chłopcu koc

-Tej nocy stracę słuch....

-Nie przesadzaj ! -powiedział zirytowany Clemont - Chespin to dopiero chrapie !

-Przestańcie, mam zatyczki do uszu. Jest już dosyć późno. Idźcie spać. 

---

 Obudził mnie bardzo jasny blask słońca. Pani Ketchum zajrzała do naszego namiotu. Widać było, że bardzo się zdziwiła widząc rodzeństwo. Jednak nie odzywając się szeroko się uśmiechnęła oraz poszła sobie. Po paru minutach moi przyjaciele także się budzili. Gdy wyszliśmy z namiotu zauważyliśmy, że czeka na nas śniadanie. 

-Jajka sadzone ! -krzyknęła uradowana Bonnie - Dziękujemy, pani Delio ! 

-Smacznego kochani ! - powiedziała kobieta podając każdemu porcję - Ja po południu muszę wracać do Alabastii. Mam nadzieję, że kiedyś wpadniecie do kanto !

-Pewnie ! Nigdy tam nie byłam. -krzyknęłam podskakując 

-Odwiedzisz swoją teściową. - szepnęła do mnie dziewczynka 

-Przestań, Bonnie ! 

 ---

 Ok. godziny 14:30 samolot do Kanto wystartował. Wraz z przyjaciółmi postanowiliśmy ruszyć w dalszą podróż.

-------

Przepraszam was bardzo, że wczoraj nie było rozdziału ale nie było neta a na telefonie nie umiem publikować ;c Teraz będzie prawdopodobnie regularnie ♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top