#8
W parku spędziłam jakieś 2 godziny. Bal dalej trwał. Słychać było tylko cichutką muzykę do której nogi chcą same tańczyć. Czułam zapach spaghetti oraz babeczek. Moje pokemony chciały wrócić na bal, lecz poprosiłam, by nie szły. Po chwili jednak sama zachciałam iść. Otwierając drzwi budynku moi przyjaciele spojrzeli się na mnie. Siedzieli przy stole a obok nich siedziała Misty. Parę sekund później dosiadła się do nich Miette. Usiadła obok Asha, co trochę mnie zirytowało.
-Fennekin, Espeon, idziemy ! -powiedziałam zdecydowanym tonem do stworków
Gdy podeszłam do grupy, Bonnie puściła do mnie oczko i pyrgnęła Asha. Zarumieniłam się po czym usiadłam obok Clemonta.
-Bonnie, możemy porozmawiać ? -zapytał Clemont
-Okej ! Sereno, zajmiesz mi miejsce ? -zapytała koleżanka
-Pewnie. -powiedziałam siadając obok Asha
Chłopak patrzał się na mnie bardzo długo. Właściwie aż do przyjścia rodzeństwa. Byłam bardzo ciekawa, o czym oni rozmawiali. Jednak nie zamierzałam się wtrącać. Każdy ma jakieś sprawy, szczególnie rodzeństwo.
Nadeszła godzina 20:00. Bal już powoli się kończył. Wróciliśmy do naszych pokoi. Tym razem Bonnie chciała być w pokoju z Clemontem. Nie miałam wyboru, więc byłam w pokoju z Ashem. Usiadłam na moim łóżku. Przez pobyt w pomieszczeniu ten się nie odzywał. Obrażony poszedł do Clemonta oraz Bonnie. Zostałam sama. Zastanawiałam się nad przeprosinami za to krzyczenie. Skoro jestem w nim zauroczona, to go przeproszę. Jednak, ta cała Misty... Trochę mnie to martwi. Jeżeli on woli ją, to został mi tylko nerd. Nagle usłyszałam skrzypienie otwierających się drzwi. Spojrzałam się w stronę wejścia. To był Ash. Usiadł na swoim łóżku i spojrzał na mnie mniej obrażonym wzrokiem. Nagle zaczął :
-Przepraszam, Sereno. Powinienem z tobą tańczyć, a nie z Misty. A tak w ogóle, to nie potrzebnie zajadałem się tym jedzeniem... Ale uwierz mi, gdybyś była takim żarłokiem jak ja, to takiego kurczaka byś nie zostawiła samego !
-To ja powinnam ciebie przeprosić za ten cały raban... A więc przepraszam. -powiedziałam zaczynając płakać
Ash usiadł obok mnie. Wytarł swoją dłonią łezkę na moim policzku.
-Wiesz, lepiej ci do twarzy z uśmiechem. -powiedział szeroko uśmiechając się do mnie - Chociaż ze łzami też nie najgorzej.
Chłopiec sprawił, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Właśnie za to go lubiłam. Nagle w drzwiach stanął Clemont wraz ze swoją siostrą.
-Chyba przeszkadzamy, braciszku. -zaśmiała się Bonnie puszczając do mnie oczko - Szybko się pogodziliście ! Ja jak się pokłócę z bratem to godzimy się dopiero po dwóch tygodniach !
-Spokojnie, możecie wejść.
Po godzinie postanowiliśmy zagrać w butelkę. Bonnie zasnęła, więc postanowiłam zagrać z chłopakami. Bałam się, że mogę dostać trudne wyzwanie, które wręcz będzie dla mnie nie do wykonania. Jednak gdy przyszła moja kolej, by nie ryzykować, wzięłam pytanie. Musiałam powiedzieć, jakie jest moje marzenie. Bez większego trudu stwierdziłam, że zostanie pokemonową artystką oraz posiadanie wszystkich Eeveelucji wraz z Eevee. Później wyzwanie otrzymał Clemont. Musiał zatańczyć polkę. Szczerze, wyszło mu całkiem nie źle. Graliśmy tak do północy. Nagle wszyscy zrobiliśmy się bardzo śpiący. Pomogłam okularnikowi zanieść moją przyjaciółkę do ich pokoju. Po chwili wróciłam do pokoju. Ash już spał. Po przygotowaniach do spania także bardzo szybko zasnęłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Pika pi !!! -krzyknął liżąc mnie po twarzy
-Pikachu, przestań ! -powiedziałam rozśmieszonym głosem -Już wstaje !
Spojrzałam na łóżko Asha. Chłopca nie było. Stały tylko nasze plecaki. Domyśliłam się, że ruszamy dalej.
-Ash ! Gdzie jesteś !? -krzyknęłam otwierając drzwi wejściowe pokoju.
Przyjaciel rozmawiał z Miette na korytarzu. Ta zauważając mnie pożegnała się z chłopakiem i uciekła w stronę swojego pokoju. Ten za to uśmiechnął się do mnie bardzo szeroko. Wszedł do pokoju, zabrał nasze plecaki oraz wyszedł. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się oraz zeszłam do recepcji. Tam czekali moi przyjaciele. Bonnie zauważając mnie znowu puściła oczko. Powoli zaczynało mnie to irytować...
Po kwadransie wyszliśmy z budynku. Czekała już na nas taksówka. Mieliśmy jechać na lotnisko, ponieważ mama Asha miała właśnie przylecieć do Kalos. Jego mamę widziałam tylko na obozie w dzieciństwie. Byłam ciekawa, czy się zmieniła. Po godzinie znaleźliśmy się na lotnisku. Lotnisko było ogromne. Zawsze chciałam się przelecieć samolotem. Jednak nigdy nie było okazji. Najbardziej chciałabym polecieć do alola. Gorąca pogoda, chłodna woda, zimne napoje, nowe pokemony i co najlepsze : można się nieźle opalić ! Co do lotniska, czekaliśmy na przylot samolotu jakieś pół godziny. Bonnie kupiła sobie dosyć dużego hot-doga. Jednak go do końca nie zjadła, więc Clemont dokończył. Ash kupił sobie dwa hamburgery (typowe), a ja czekoladowego batonika. Gdy kobieta wysiadła z samolotu oraz przyszła do budynku jej syn zerwał się z krzesła oraz rzucił się w jej ramiona. Jego mama nic się nie zmieniła. Dalej widać było w niej ciepłą osóbkę.
-Witaj synku ! Stęskniłam się za tobą ! -powiedziała wzruszona - To twoi przyjaciele ? Mam na imię Delia i jestem mamą Asha !
-Cześć ! To jest Serena, Clemont oraz Bonnie. Oni są rodzeństwem - powiedział wskazując przyjaciół - Serena to moja przyjaciółka. Znamy się z obozu Oaka, pamiętasz ?
-Pewnie ! Witaj ponownie, Sereno !
-Przyjaciółka ? Chyba coś więcej ! -szepnęła chłopcu do ucha Bonnie
-Mam nadzieję, że zmieniasz codziennie bieliznę ! - powiedziała do syna
Bonnie padła śmiechem. Ja z Clemontem zrobiliśmy wielkiego facepalma.
-Mamo !!! Jestem już na tyle duży, że nie musisz o to pytać ! -burknął - A na pewno nie przy znajomych !
-Rozumiem, narobiłam ci wstydu. Nie jesteś już małym Ashusiem !
Wraz z mamą Asha pojechaliśmy taksówką na pobliską łąkę. Tam rozłożyliśmy trzy namioty. Rodzeństwo miało namiot razem, mama i syn także razem. Zostałam sama z moim namiotem. Trochę bałam się, lecz nie pokazywałam tego. Robiliśmy wspólnie kiełbaski przy ognisku. Bonnie jednak przez brak pianek narzekała, a nawet się rozpłakała.
-Nie płacz, siostrzyczko ! Hah ! Dzięki nauce przyszłość mamy dziś !!! Włączam zestaw Clemonta ! -powiedział wskazując wielką piankę
-Co to ? -zapytała płacząc
-Przedstawiam ,,Magiczna Maszyna Do Magicznego Produkowania Magicznych Pianek'' ! Służy ona jak nazwa wskazuje do tworzenia pianek !
-Nazwa beznadziejna. -powiedziała płacząc, ale tym razem ze śmiechu
Chłopak włączył maszynę. Zrobiła ona jakieś 10 pianek, po czym...
BOOOOOOOOM !!!
-Brawo. Teraz nie tylko mam pianki, ale też ciepłe... -powiedziała Bonnie - A raczej spalone.
-Nieee ! A tyle nad nią pracowałem !!!
Trzy godziny później zrobiło się dosyć ciemno, więc poszliśmy do swoich namiotów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top