#67

Witajcie! Na wstępie powiem, że bardzo tęsknie za pisaniem tej książki... Więc powrót :') Asha i Serene czekają nowe  przygody... Oczywiście nic nie odbędzie się bez Bonnie oraz Clemonta! Pojawią się bohaterzy mojego wymysłu, aczkolwiek nie pozwolę wam się tu nawet chwilę nudzić! Bohaterowie polecą do Polenn, regionu Polski! ;D Miłego czytania!! ;*

~~♡~~

Minęło trochę czasu od oświadczyn Asha. Odbyła się nawet liga, którą mój chłopak wygrał.  Jest aktualnie końcówka lipca, a wraz z naszą grupką ustaliliśmy, że polecimy do trochę mniej znanego regionu o nazwie Polenn. Bilety z Kalos do Polenn są dosyć drogie... Jednak po znalezieniu na jednej stronce tanich biletów, zaczęliśmy się pakować. Poszliśmy do Vaniville, do mojego domu, gdzie przyjaciele pomogli mi się pakować. Wcześniej jednak byliśmy w Kalos, by pomóc rodzeństwi. Najpierw oczywiście zkaupiliśmy bilety.

-Co bierzesz, Sereno? -zapytała Bonnie stojąc w dzwiach mojego pokoju

-Na pewno dużo słodyczy! Clemont, idź do kuchni. W półce nad kuchenką są cukiekri. -powiedziałam pakując do plecaka szczotkę do włosów

-Po co ci te pierdołki? -zapytał Ash drapiąc się po czole

-Żeby rozczesać włosy, geniuszu. Bonnie, przyniesiesz mi wodę gazowaną z kuchni? -zapytałam

-Jasne! -zachichotała biegnąc po shodach do kuchni

-Wiesz, zdaje mi się, że ostatnio zwracasz na mnie mniej uwagi. -powiedział Ash siadając przy moim biórku

-Zdaje ci się. Na razie chce zająć się wyjazdem, ale gdy będziemy na miejscu będę gadać o innych slrawach niż pakowanie się. Podasz mi piórnik i notes? Przyda się. -powiedziałam wyciągając z półek różne rzeczy

-Wszystko okej, ale odkąd zdobyłem wszystkie odznaki, wygrałem ligę... Masz mnie w nosie. -powiedział robiąc obrażoną minę

-Nie mam Cię w nosie!! Kocham Cię, ale po prostu nie mogą się ciągle zajmować tylko tobą jak małym dzieckiem. Jutro rano lecimy do Polenn, to mój pierwszy lot samolotem w życiu. Myślisz, że się nawet podświadomie nie denerwuje??

-No dobra. -mówi podając mi piórnik -Ale obiecaj, że w samolocie ze mną normalnie pogadasz, chociażby o tych beznadziejnych gałęziach które zagradzają wejście do twojego garażu. Wszystko, tylko nie temat podróży.

-Spoko. Ale wiesz, to dobrze, że skupiam się na najważniejszym.

-Myślałem, że to ja jestem najważniejszy.

-Nie wygłupiaj się!! Robisz się irytujący!

-Ale gdybyś chociaż raz pomyślała, jak ja się czuję, to byś poczuła co to znaczy być olewanym! -krzyknął wstając z krzesła

-Przesadzasz! Nie możesz normalnie mi pomóc jak Clemont i Bonnie tylko musisz mieć problem!? Robisz z igły widły!!

Nagle do pokoju weszła Bonnie wraz z Clemontem. Widząc, jak na siebie krzyczymy usiedli na moim łóżku oraz słuchali dialogu, który toczył się między nami.

-Idź lepiej, chcę się do końca spakować. -powiedziałam kucając do plecaka

-Wy wszyscy myślicie tylko o tym durnym wyjeździe! -krzyknął trzaskając drzwiami

Gdy usłyszałam ten gniew w głosie Asha, przykucnęłam oraz zaczęłam płakać. Było mi bardzo przykro, że Ash dosłownie robi z igły widły...

-Nie przejmuj się! O co mu w sumie chodziło? -zapytała z ciekawością Bonnie

-Stwierdził, że mówimy tylko o tym wyjeździe i zajmujemy się tylko swoimi sprawami i siebie nawzajem mamy w nosie... Mam go dosyć! -krzyknęłam wstając oraz zamykając drzwi na klucz

-Nie denerwuj się! Minie mu. -powiedział Clemont

-On w ogóle dziwnie się ostatnio zachowuje... Najlepiej będzie najszybciej o tym zapomnieć oraz iść spać. Jutro trzeba wstać i jechać na lotnisko. -powiedziała Bonnie

---

Godzina 11.35. Lotnisko.

Odprawiliśmy się w samą porę. Usiedliśmy przy wielkim oknie, by Bonnie miała widok na lądujące samoloty. Zobaczyła w sumie tylko ten, którym mieliśmy mieć lot.

-Wooow! Ale ogromna maszyna!! -krzyczy podekscytowana

-Ta... A my jeszcze będziemy nią... lecieć... -jęknął przerażony Clemont

-Taki naukowie boi się samolotów? Nie martw się, inni na pewno tworzą niewybuchowe wynalazki. -powwiedziała siostra Nerda uśmiechając się

-Dobra, ja idę ustawić się w kolejce na sprawdzenie paszportów. Jak będę iść w stronę samolotu to was szybko zawołam. -powiedziałam wyjmując z plecaka paszporty

  Stojąc w kolejce usłyszałam, jak w mojej kieszeni dzwoni telefon. Dzwoniła do mnie Shauna, więc szybko odebrałam, gdyż zaraz musiałam załatwić nasze sprawy.

~Hej! -powiedziała radośnie Shauna- Co tam u was?

-Zaraz właśnie mamy lot do Polenn. Lecimy tam we czwórkę. -powiedziałam

~Opuszczacie Kalos!? Dlaczego!? Przecież jesteś tu popularna!! -krzyczy zdenerwowana

-Od dwóch miesięcy jeszcze bardziej, bo straciłam tytuł Królowej Kalos i wszyscy mnie nazywają 'byłymi'.

~Ja cie tak nie nazywam. Ale nawet mi nie powiedziałaś, że wylatujesz z regionu... Foch!

-No wiem... Tyle ostatnio się dzieje że musiałabym zadzwonić do Ciebie i gadać jakieś 2 godziny! Dobra, muszę kończyć, zaraz idę do samolotu. Odezwę się wieczorem! -powiedziałam podając pani paszporty

~Okej... Miłego lotu.

---

  Gdy weszliśmy do samolotu, Bonnie trochę rozczarowała się, że w jednym rzędzie jest 6 foteli podzielonych na 3, jednak Ash usiadł pod oknem, ja na środku, Bonnie na wylocie i Clemont na wylocie obok siostry. Obok Nerda usiadły dwie staruszki, które były dosyć głośne, dlatego Bonnie zaczęła się z niego śmiać.

-Uff, wreszcie zostaje nam tylko siedzieć! -powiedziałam poprawiając fotel

-Serena, przepraszam. -powiedział cicho Ash

-Za co? -zapytałam zdziwiona

-Za to wczorajsze. Nie powinienem robić z siebie nie wiadomo kogo.

-Nic się nie stało! Zdziwiłam się, bo nawet zapomniałam o tej sytuacji. 

-Jak to zapomniałaś? Nie wkurzyłaś się??

-Zdenerwowałam się, ale tak mocno Cię kocham, że nie umiem się na Ciebie gniewać, Ash. -powiedziałam całując chłopca w policzek

 No i wystartowaliśmy. 

A przygoda trwa! =^w^=

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top