#33
Gdy nastał ranek wszyscy zebraliśmy się do drogi. Po paru godzinach doszliśmy do sali Snowbell, gdzie Ash miał stoczyć swoją drugą bitwę. Lider tutejszej sali był dosyć otyły, aczkolwiek wyglądał na bardzo zdeterminowanego. Podejrzewam, że taki też był. Nazywa się Wulfric. Rosy jednak dalej nie było na miejscu. Podejrzewaliśmy, że przed walką postanowiła odwiedzić jeszcze pobliskie centrum pokemon. Nasz przyjaciel chciał od razu stoczyć bitwę, aczkolwiek lider poprosił, żebyśmy wrócili po dwóch godzinach. Poszliśmy a więc do centrum pokemon. Tam tak jak podejrzewaliśmy, spotkaliśmy Rose. Dziewczyna była bardzo zadowolona z naszego widoku. Przedstawiła nam chłopca który właśnie się z nią zapoznał. Nazywa się Sawyer oraz jego towarzysz to Treeco. Gdy zauważył na ramieniu Asha jego Pikachu, od razu zachwycony zbliżył się do chłopca ze swoim notesem i powiedział :
-Opowiedz mi coś o waszej więzi ! Gdybyście nie mieli silnych więzi Pikachu na pewno nie siedziałby na twoim ramieniu !!
-Cóż, po prostu jesteśmy przyjaciółmi ! Na początku, czyli w Alabastii nie było łatwo. Pikachu w ogóle się mnie nie słuchał i się ze mnie nabijał. Jednak gdy nadeszło zagrożenie, to mój przyjaciel uratował mnie przed grupą spearowów !! -powiedział Ash
-Wow ! Niesamowite !! Poczekaj, zaraz mi więcej opowiesz tylko dokończę zapisywanie !
-A może gdzieś pójdziemy ? Nogi mnie od tego stania bolą. -powiedziała Bonnie
-Racja ! Nie ma co tu stać. Chodźmy na jakąś herbatę i ciasteczka ! Ja tam się głodna robię. -zaproponowałam
-Musiałaś przypomnieć o jedzeniu ? Ja teraz zjadłbym coś z tego pięknego stołu na tym balu gdzie poznaliśmy Miette. Na przykład kurczaka z rożna !! -krzyknął Ash
-Wybacz ! Zapomniałam, że jedzenie to twoje nazwisko ! Ashu Ketchupie.
---
Gdy doszliśmy do restauracji, gdyż Ash zaczął umierać z głodu, każdy zamówił to, co najchętniej by zjadł. Nasz przyjaciel zamówił pełno dań. Właściwie nie ma co się dziwić. Gdy już byliśmy najedzeni, porozmawialiśmy oraz postanowiliśmy wrócić do sali. Scottie chwalił się, że już zdobył tą odznakę. Rosa i Ash postanowili zagrać w marynarze. Kto wygrał, miał pierwszy stoczyć bitwę. Wygrał nasz przyjaciel. Wszyscy usiedliśmy na trybunach po czym dowiedzieliśmy się, że można użyć maksymalnie trzech pokemonów. Jako pierwszego, Ash wybrał Pikachu. Walka trwała jakieś dwadzieścia minut. To dosyć dużo... Co najgorsze, nasz przyjaciel przegrał. Rosa chciała od razu stoczyć bitwę, Lider jednak poprosił, by wróciła jutro. Wszyscy razem wróciliśmy do centrum pokemon, by pokemony Asha się 'odświeżyły'. Wszyscy rozmawialiśmy o tej bitwie, oprócz chłopca który siedział na sofie. Postanowiłam z nim porozmawiać. Usiadłam obok niego po czym powiedziałam :
-Nie przejmuj się. Poszło ci świetnie, tak jak zwykle. Tylko tyle, że lider był troszeczkę silniejszy. Nie możesz się poddawać ! Nie jesteś wtedy sobą.
-I po co mi to mówisz, co !? Jeszcze bardziej mnie dobijasz. -krzyknął wstając - On nie był troszeczkę silniejszy, tylko dużo silniejszy !!
-Przepraszam bardzo, ale ty jesteś równie silny, a gdy uwierzysz w siebie to w ogóle rozwalasz system !! -krzyknęłam również wstając - To dzięki tobie tak na prawdę się tak łatwo nie poddaje. W naszej czwórce to ty jesteś liderem, nie zapominaj o tym.
-Nie chcę z tobą rozmawiać !! -krzyknął wybiegając z centrum pokemon
-Pff ! Okej ! Nie będę rozmawiać z kimś takim jak ty. -krzyknęłam siadając obrażona
Nagle podeszła do mnie Bonnie i Rosa.
-Co się stało ? -zapytała Rosa - Ashowi odbiło ? Niedojrzały dzieciak !
-Nie mów tak na niego... Nie jestem na niego zła... Po prostu jest rozczarowany, że mu nie wyszło. Też tak właściwie mam. -powiedziałam obniżając głowę - Mogłam odwrócić jego uwagę od przegranej zamiast go jeszcze dobijać...
-A weź przestań ! On jest taki dziecinny !! Teraz pewnie to wszystko przemyśli a później wróci ze łzami w oczach, przepraszając cie.
Nastała cisza. Myślałam, co mogę zrobić... I czemu tak wyszło... Gdy zaczęłam łzawić postanowiłam poszukać Asha. Wstałam po czym wybiegłam z budynku. Dziewczyny próbowały mnie zatrzymać, jednak ja biegłam najszybciej jak umiem. Centrum znajdowało się niedaleko lasu, więc domyśliłam się, że chłopiec tam pobiegł.
---
Idąc cały czas przez las nagle napotkałam pokemona pandę. Zdziwiłam się, że taki pokemon znajduję się w środku lasu w miejscu, gdzie ciągle pada śnieg. Postanowiłam wykorzystać ten moment oraz go trochę osłabić by był moim pokemonem. Bardzo mi się on spodobał, więc pomyślałam sobie, że czemu by nie. Z tego co się dowiedziałam od pokedeksu do Pancham. Tym walczący. Wyobrażałam go sobie na wystawach ! Postanowiłam dłużej nie czekać oraz wypuścić Braixen. Po dwóch atakach panda była osłabiona.
-Braixen, dziękuje. Powrót. -powiedziałam chowając pokeballa z Braixen oraz wyjmując pustego pokeballa - Pancham, proszę, bądź mój !!
Po minucie pokemon został na miejscu. Byłam bardzo zadowolona ! To był mój trzeci pokemon. Jednak czegoś mi w nim brakowało. Przypomniałam sobie, że w plecaku mam parę okularów przeciwsłonecznych. Umieściłam je na głowie pokemona. Był bardzo zadowolony z nowego akcesoria.
Przypomniałam sobie, że moim głównym celem jest znalezienie mojego przyjaciela. Wyruszyłam w dalsze poszukiwania.
A przygoda trwa...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top