#28

  W drodze do Snowbell postanowiliśmy zatrzymać się w lesie. Clemont zabrał się za spróbowanie rozpalić ognia poprzez pocieranie kamieni. Oczywiście nie słuchał się mnie, że w lesie nie pali się ogniska. On jednak chciał zabłyszczeć... Bonnie postanowiła wyjąć z torby swoje bezcenne pianki. Wraz z Ashem poszliśmy w głąb lasu by poszukać gruzu na ognisko. Idąc sobie spokojnie, nagle na drogę wyskoczył nam zespół R. 

-Czego chcecie !? -krzyknął zdenerwowany Ash

-By uchronić świat od dewastacji... -powiedziała Jessie

-By połączyć wszystkich ludzi naszej nacji... -powiedział James

-Miłości i głąbom nie przyznać racji !

-By rozdzielić tych durniów będziemy walczyć.

-Jessie ! ♥

-James ! ♥

-Zespół R walczy w służbie czystego zła...

-Więc poddaj się, lub do walki stań !

-Meowth ! To fakt ! -powiedział pokemon

-Tylko rymujące się motta umiecie tworzyć. Nic więcej. -powiedziałam kpiąc z zespołu R - A teraz sio, przeszkadzacie nam.

-A co ty taka odważna jesteś, hmm ? Bo twój przyjaciel jest obok ? On jest tak samo beznadziejny jak ty !! - zadrwiła Jessie

-Daruj sobie. My za to nie jesteśmy za złem czy też kradzieżą pokemonów co jest totalną głupotą.

-Zgadzam się z Sereną. -powiedział Ash który stanął przede mną

  Nagle James poszedł za mnie i zza moich pleców zakrył moje usta oraz oczy. Słyszałam tylko, jak Ash zaczął kłócić się z partnerką James'a. Bałam się, że znowu przez nich ucierpię albo co gorsza - wyjdę z tego kompletnie bez włosów... Mężczyzna podniósł mnie i gdzieś szedł... Głosy były coraz cichsze. Poczułam nagle, jak małe łapki przywiązują mnie do drzewa... To był chyba Meowth. Nagle James wziął dłonie i byłam w stanie patrzeć i mówić. Widziałam jedynie drzewa. 

-Czego chcesz... Nie mam przy sobie pokemonów ! -powiedziałam ze złością - Uwolnij mnie, albo staniesz oko w oko z Ashem !! On na pewno mnie uwolni !

-Nie bądź taka pewna ! Głąb skończy tak samo jak ty. Chcemy się was po prostu pozbyć, by ukraść wasze pokemony. Jasne ? -zaśmiał się James - Jessie zrobi to samo z twoim marnym przyjacielem. A wiesz, że jak wasze stworki będą nasze, to oddamy je szefowi i będziemy w siódmym niebie ? Chyba chcesz, byśmy byli zadowoleni, hmm ?

-Wy psychopaci... Wypuście mnie !!

 Nagle zauważyłam Jess, która przyczołgała Asha. Przywiązała go do drzewa na przeciwko mnie. Gdy także mu odkryła oczy i usta, chłopiec spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Chyba się nie spodziewał mnie akurat w tym miejscu co on. Mieliśmy już zacząć krzyczeć, by nas uwolnili, aczkolwiek para uciekła. Został jedynie Meowth, który podpalił szczyty drzew do których byliśmy przywiązani...

-O nie ! I co teraz, Ash !? My zaraz spłoniemy !! -krzyknęłam zaczynając płakać - Nie tak wyobrażałam sobie swoją śmierć...

-Nie płacz, uratuje cię... Spróbuje rozwiązać ten sznur i zaraz ciebie rozwiążę. Ale póki co to ty rób to samo ! Musimy działać ! -powiedział szarpiąc ustami sznur

-To nie ma sensu... Te sznury są za grube ! Ash... Zrozum, to nasze ostatnie minuty... 

-Serena ! Nie pozwolę nam umrzeć, a na pewno nie tobie ! 

-Już dawno powinnam ci to powiedzieć... -powiedziałam odwracając głowę -Ash... Ja... 

  Miałam już wyznać moje uczucia, gdy nagle pojawił się nad nami legendarny pokemon... To był Ho oh. Pokemon sprawił, że nad nami pojawiła się mała chmurka. Nagle zaczęło nad nami padać.

-On chce ugasić ogień ! -krzyknął zadowolony Ash - Mówiłem ci, że przeżyjemy !

-Racja... Ale nigdy nie widziałam tego pokemona. Tylko w jednym z naukowych seriali w telewizji. To jest Ho oh... Podobno w dawnych czasach ktoś go ostatni raz widział ! Niesamowite, co nie ?

-Mhm ! Jest śliczny ! 

  Pokemon nagle zniknął na niebie. Sznury nagle stawały się coraz cieńsze. Gdy były już cieniutkie niczym nitka, po prostu pękły. Gdy wraz z moim przyjacielem wstaliśmy, przytuliliśmy się. Na Asha nagle zaczęła spadać bardzo gruba gałąź.

-Ash !!! Uważaj !! -krzyknęłam rzucając się na chłopca by gałąź go ominęła

   Gałąź jednak dalej spadała prosto na nas. Chłopiec mnie popchnął po czym gałąź spadła prosto na jego nogi. 

-ASH !!! -krzyknęłam zrozpaczona 

   Wzięłam gałąź oraz wyrzuciłam ją w krzaki. Było trochę trudno, ponieważ była bardzo ciężka. Klęknęłam przed Ashem i próbowałam się dowiedzieć, co go boli. Chłopak nagle uchylił oczy i szepnął :

-Serena... Nie przejmuj się mną... Nic mi nie jest... To tylko nogi.

-Co cie boli !? -krzyknęłam zdenerwowana

-Tylko nogi... Będzie parę siniaków. Nie jest aż tak źle jak się wydaje...

 Nagle usłyszeliśmy podejrzany szelest... To najprawdopodobniej był Zespół R !

-Uciekaj ! Nie możesz tu zostać, bo znowu ci coś zrobią ! -powiedział Ash 

-Idę po Clemonta i Bonnie... Zaraz wracam. -powiedziałam wstając


C.D.N :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top