#25

 Obudził mnie bardzo głośny krzyk. Spojrzałam na śpiwory. Chłopcy spali. Brakowało Bonnie i Pikachu... Postanowiłam szybko ich znaleźć.

-Pikachu ! Bonnie ! -krzyczałam biegając po okolicy - Gdzie jesteście !?

 -Pomocy !!! Pomocy !!! 

  Zdawało mi się, że to nie Bonnie... Osoba ciągle wołała pomoc, więc postanowiłam iść tam, gdzie głos jest coraz głośniejszy... Wypuściłam swoją Braixen, by w razie potrzeby pomogła mi. Odgłosy dochodziły z polany, która była zarośnięta wysoką, gęstą trawą. Osoba ta dalej krzyczała. Wraz z Braixen nie mogłyśmy nikogo znaleźć, więc się rozdzieliłyśmy. Zapomniałam jednak, że dalej jestem w piżamie. Postanowiłam wrócić do przyjaciół po mój plecak, w którym były moje dzienne ubrania. Chłopcy nadal głęboko spali. W parę minut przebrałam się po czym wyruszyłam w dalsze poszukiwania. Usłyszałam cichy szelest w trawie. Jednak na pierwszy rzut oka nic nie widziałam. Nagle zrobiło się ciemno. Ktoś rękami zakrył moje oczy oraz czułam, jak grzebie mi w plecaku. Gdy odwróciłam się, nikogo nie było... Podejrzewałam, że to jakiś podstęp Zespołu R, więc sprawdziłam ilość pokeballi oraz czy jestem w posiadaniu reszty rzeczy. Wszystko było. Jednak żeby nie dać się  tak łatwo nabrać, postanowiłam wypuścić moje pokemony by sprawdzić, czy ktoś nie ich nie podmienił. Jednak to były Flareon oraz Espeon. Szłam dalej. Cały czas czułam dreptanie kogoś za moimi plecami... Bardzo się wystraszyłam. W końcu, ktoś cały czas mnie śledził. Nie zwracając na to uwagi nadal szukałam przyjaciół. Nawet nie wiem kiedy, ale nie słyszałam już krzyku. Nagle podbiegła do mnie Braixen, która próbowała mi przekazać, że znalazła siostrę Nerda oraz towarzysza Asha. 

---

  Po przejściu jakichś trzech kilometrów znaleźliśmy Bonnie, Dedenne oraz Pikachu. Byli oni w bardzo rwącej rzece. Bonnie trzymała się kłody przez którą można przejść na drugą stronę. Pokemony trzymały się jej ramion. 

-Sereno ! Błagam, pomóż !! -krzyczała rozpłakana Bonnie - Nie wytrzymam !!!

-Zaraz coś wymyślę ! Szkoda, że nie mam wodnego pokemona... Ale zaraz... Ash ma frogadiera ! -powiedziałam - Ale jesteśmy parę kilometrów stąd... 

 Braixen wyjęła z ogona swój patyk. Podała go dziewczynce. Bonnie jednak stwierdziła, że jak jedną ręką puści kłodę, to z drugą będzie tak samo. Postanowiłam wejść na kłodę oraz złapać dziewczynkę za nadgarstki. Gdy siostra Clemonta przestała się trzymać to ja ją wciągnęłam na pień. Wszyscy byli cali. Ja jednak potknęłam się oraz wpadłam do wody. Nie zdążyłam się złapać drewna i ciągnęło mnie w kierunku gigantycznego wodospadu... Przyjaciółka wraz z Braixen i resztą pokemonów zaczęła biec w moim kierunku. Pewna Eevee widząc to także zaczęła biec. 

   Gdy byłam dosłownie parę metrów od wodospadu wpadłam na wielki kamień. Jednak nic mi się nie stało. Starałam się go utrzymać jak najdłużej by nie spaść z wodospadu, jednak siła rzeki była na tyle mocna, że zaczęłam spadać... Całe życie stanęło mi przed oczami. W połowie 'drogi' poczułam jednak, że leżę na czymś miękkim. To były frąbelki. Frogadier Asha je stworzył. Gdy pokemony i dziewczynka dobiegli do mnie i zauważyli pokemona naszego przyjaciela który mnie uratował, zaczęli skakać z radości, że nic mi się nie stało. Atak pokemona jednak nie utrzymał się na długo i we frąbelkach zrobiła się wielka dziura przez którą znów zaczęłam spadać. Wszyscy próbowali mnie ratować, lecz wpadłam do wody. Spadłam na 'deskę' co było okropnie bolesne. Zaczęłam się topić. Chciałam tylko zobaczyć się z moimi przyjaciółmi, chociażby ten ostatni raz... Eevee nagle wskoczyła do wody by mi pomóc. Reszta wrzuciła kłodę. Straciłam przytomność, więc wszyscy próbowali mnie wepchnąć na drewno. Gdy im się to udało, wyrzucili pień na brzeg oraz próbowali mnie obudzić. 

---

-Serena... Błagam, obudź się... 

 Uchyliłam oczy. Bonnie zaczęła płakać.

-Sama nie trafię do naszych przyjaciół... Musisz mi pomóc... Musisz się obudzić... -kontynuowała

-Bonnie... Nie płacz, wszystko jest dobrze, po prostu zemdlałam, ponieważ zaczęłam się topić... -powiedziałam próbując przytulić przyjaciółkę 

-Wreszcie !! Wszystko dobrze ?? 

-Jestem trochę obolała... Spadłam na dechę, wpadłam na kamień, ale oprócz siniaków nic więcej nie ma !! -powiedziałam z całych sił ściskając dziewczynkę - Chodź, musimy iść do przyjaciół, bo jak się obudzą zaczną się martwić !

  Wraz z młodszą koleżanką i pokemonami wyruszyłyśmy w stronę naszych śpiworów. Towarzyszył nam Frogadier, Pikachu, Dedenne oraz Eevee. Wszyscy wygłupialiśmy się podczas drogi. Nagle z krzaków wyskoczył Meowth.

-Oddaj mi swoje pokemony ! -powiedział pokemon 

 Zatkało mnie, bo nigdy nie widziałam gadającego pokemona ! Jednak podejrzewałam, że to on mi grzebał w plecaku. Postanowiłam więc przeprowadzić walkę, by go pokonać.

-Za grzebanie nie w swoim plecaku jesteś zmuszony walczyć ze mną ! -krzyknęłam dumnie

-Skapnęłaś się, że to ja ! Pewnie, na walkę jestem zawsze gotów ! Ale poczekaj, niech no tu przyjdą moi trenerzy. 

  Nie wierzyłam w to, co się dzieje... Przetarłam oczy kilkukrotnie, lecz to na prawdę rzeczywistość... Przede mną pojawił się Zespół R.

-Jessie !? James !? Wy macie mówiącego Meowtha !? -krzyknęłam wystraszona 

-Tylko my zasługujemy na tak utalentowanego pokemona ! A teraz walka dwa na dwa ! - zaśmiała się chamsko Jessie - My przeciwko ty i twoja głupia koleżanka !

-O nie ! Tego już za wiele !! Dedenne, wybieram cię ! -krzyknęła dziewczynka wypuszczając pokemona z torby

-W takim razie ja także użyje elektrycznego ! Pikachu, pozwól, że wybiorę cię !! -krzyknęłam

  Frogadier jednak chciał mi pokazać, że to on chce walczyć. Gdy próbowałam wyjaśnić, że wolałabym walczyć faworytem Asha, ponieważ znam jego wszystkie ataki to wodny pokemon po prostu się wepchał i był już gotowy do walki.-

-No dobra !! To ja wybieram Wobbufeta, Jessie wybiera Meowtha ! Walkę czas zacząć !! -krzyknął James


Ciąg dalszy nastąpi 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top