(54) Kościół
26 września, dzień przed ślubem...
~ Monika ~
- Asia! Wołam cie już trzeci raz! Jest już po dwunastej!
- Serio?! - zerwała się z łóżka jak poparzona.
- Nie. Jest piętnaście po dziewiątej ( 09:15 ) , jakbym nie powiedziała, że jest dwunasta to byś dalej spała.
- Może... co chcesz?
- Śniadanie na stole. A przynosić ci nie będę.
- Idę. - powiedziała Joanna.
Zostawiłam ją samą i wróciłam na dół do Melodi.
- Obudziłaś ją? - zapytała moja przyjaciółka.
- Tak.
- Jak?
- Powiedziałam, że jest po dwunastej.
- Sprytne. Teraz siadaj i jedz.
- Tak jest kapitanie.
Zaczełyśmy się śmiać z naszej głupoty. Gdy Asia weszła do kuchni patrzyła na nas jak na dwie idiotki. Wcale jej się nie dziwię. Melodi była cała w cukrze pudrze, a ja nawet nie wiem czym byłam umazana na twarzy.
- Jak z dziećmi. - westchnęła przyszła mamusia.
- Przyzwyczajaj się. My przynajmniej umiemy się ubrać. - powiedziałam gdy zauważyłam, że ma bluzkę na lewą stronę.
- Bardzo śmieszne.
- A żebyś wiedziała.
Asia poprawiła bluzkę i po skończonym posiłku pojechałyśmy zobaczyć ostatni raz przed ślubem sale weselną.
Po nie całych dwudziestu (20min) minutach byłyśmy już na miejscu. Sala była pięknie udokorowana. W oknach, na zasłonach i z sufitu zwisały serduszka. Stoły były przykryte białymi obrusami na, których również były wychawtowane złote serduszka. Miejsca dla goście były podpisane karteczkami. Przy jednym ze stołów gdzie siedziała para młoda znalazłam karteczkę z moim imieniem i nazwiskiem, a idąc tym tropem znalazłam karteczki pozostałych przyjaciół.
- Kiedy ty wynajęłaś tą sale? - zapytałam nie mogąc się napatrzeć.
- Mama Felixa nam pomogła. To naprawdę bardzo miła kobieta.
- Miło to słyszeć. - powiedział za nami kobiecy głos. Wszystkie trzy obruciłyśmy się na pięcie by zobaczyć kto to powiedział.
- Oh... Pani Anastazja! Wystraszyła nas Pani! - krzyknęła Asia z uśmiechem na twarzy.
- Joanno ile razy mam ci jeszcze powtarzać, żebyś mówiła do mnie mamo.
Ja i Melodi stałyśmy i przyglądałyśmy się temu z wyrazem twarzy w stylu: " co tu się odwala ".
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale musiałam jeszcze raz sprawdzić czy wszystko jest gotowe. Jak twoje maluszki? - zwróciła się do przyszłej mamy.
- Dobrze, trochę mnie biją, ale wszystko wporządku.
Po pół godzinie wyszłyśmy z sali weselnej i pojechaliśmy do kościoła zobaczyć ołtarz. Również wszystko było pięknie przystrojone. Czerwony dywan, kwiaty, stęgi, wszystko było jak ze snu. Nie mogłyśmy się napatrzeć. Po krótkiej rozmowie z księdzem wróciłyśmy do mojego mieszkania. Po drodze wstąpiłyśmy do kawiarenki po cappuccino i małą przekąskę.
- Monika, ty się odchudzasz? - zapytała Asia gdy wsiadłyśmy do samochodu.
- Nie, a co?
- Bo nic nie jesz.
- Jem. Śniadanie i teraz zjadłam kawałek ciasta.
- Wyjadłaś się na cały dzień! Jest już prawie trzynasta!
- I co z tego...
- Jak można tak głodować?! Ja tego nie rozumiem!
Gdybym nie prowadziła patrzyłabym na nią jak na skończonego debila.
- Przecież jem tyle ile potrzebuje.
- Wątpię. - trzymała uparcie swojego zdania dziewczyna.
Zrozumiałam, że ta dyskusja i tak nie ma sensu, więc tylko westchnęłam i skupiłam się na drodze.
- Powinnaś coś zjeść.
- Asia! Ja prowadzę. Nie chce spowodować wypadku przez ciebie! - już nie wytrzymałam. Nerwy mi puściły i krzyknęłam na moją przyjaciółkę.
- Przepraszam, nie chciałam ci przeszkadzać! - odparła naburmuszona.
Melodi nie wiedząc co ma ze sobą zrobić, tylko podgłosiła radio. " Memories" tytuł piosenki, która mnie uspokoiła i rozluźniła.
Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Słuchaliśmy i rozmyślałyśmy.
Hej, cześć i witam.
Przedostatni rozdział. Jeszcze jeden i epilog. Trochę to zabawne. Na samym początku zaklinałam się, że ta książka będzie miała sto rozdziałów i nie napiszę epilogu.
Bardzo miło było dla Was pisać i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś do mnie wpadniecie ❤.
Ruda789
3/4
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top