(52) Deszcz
Następnego ranka, obudziłam się szczęśliwa, ale przez przypadek uderzyłam Felixa.
- Przepraszam skarbie nie chciałam. - powiedziałam lecz zostałam uciszona pocałunkiem.
- Proszę, założ dzisiaj coś obcisłego chcę, żeby wszyscy zauważyli, że masz większy brzuszek, kotek. - poprosił, mój narzeczony patrząc mi prosto w oczy.
- Dobrze. - powiedziałam poczym skierowałam się w strone szafy a następnie do łazienki.
Po godzinie byłam już z Felixem na dole, robiliśmy śniadanie dla głodomorów, którzy jeszcze nie wstali.
- Wow... - usłyszałam i wraz z Felixem się odwróciliśmy - ...niewiedziałam, że kiedyś zobacze was razem w kuchni. - była to Monika wraz z Melody.
Moje policzki pokryły się purpurą, żeby nikt, tego nie zauważył głowę odwróciłam i schowałam w ramie mężczyzny stojącego za mną.
- Joanno wyglądasz przepięknie. - powiedział Michael wchodząc do kuchni. - Co tam gotujecie? - zapytał po chwili.
- Naleśniki z dżemem. Lubisz?
- Ależ oczywiście! - powiedział przeciągając się.
- Melodi czy tamte dwa osobniki już wstały? - zapytałam wyłaniając swoją twarz z ramienia ukochanego.
- Natan śpi jak zabity, a o Adriena pytaj Monike.
- Adrien stroi się w łazience.
- Acha. Dobra. Michael pójdziesz po Adriena, a ty obudzisz Natana. - powiedziałam wskazując na znajdujących się tu mężczyzn.
Melodi i Monika popatrzyły się na mnie jak na idiotke.
- Co?
- Nie. Nic. - powiedziały równocześnie.
Chłopaki poszli na górę, a dziewczyny pomogły mi przy śniadaniu.
- Felix ci doradził byś założyła coś obcisłego?
- Tak... skąd wiesz? - zapytałam Monike.
- Bo przez ostatni czas chodziłaś w samych za dużych T-shirtach lub bluzach z dodatkiem jakiś spodni, więc nie jest trudno się domyślić.
- A do tego ja i Monia zatrzymałyśmy go wczoraj i przymiałyśmy jak szybko urosła dzidzia. - dołączyła się Melodi opierając przytym ramię na swojej niższej przyjaciółce. Poza idealna. Tylko zdjęcia robić!
- No w sumie... zmiana tematu. Gdzie dzisiaj idziemy?
- Do sklepu po buty. I zaprosić gości na to twoje wesele.
- Ok.
Włączyłyśmy radio i tak pędem minęło 20 minut. Śniadanie było gotowe i było już słychać rozmowę na schodach naszych mężczyzn.
Widać, że wkońcu się dogadali. Trzeba to zapisać.
- Widzę, że Panowie już gotowi. - powiedziałam.
- Tak! - jacy zgarni.
- Siadać i jeść! Bo powtarzać nie będę.
Gdy już wszyscy się najedli i ubrali wyszliśmy z domu by porozdawać zaproszenia. Nie zajęło nam to długo. Jakieś max 3 godziny. Niesamowite ile oni mają znajomych i rodziny w Paryżu.
- Jak?? - zapytała Melodi.
- Ale co jak? - odparliśmy chórkiem.
- Jak to możliwe, że praktycznie wszyscy mieszkają w Paryżu?
- Bo to wielkie miasto? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Po chwili zastanowienia Medoli odparła:
- W sumie... dobra nie ważne. Ile jeść że zostało zaproszeń?
- Zero.
- Zajebiście! Kiedy Wy macie ten ślub. Data.
- 27 września.
- To za trzy tygodnie!
- No i?
- Się kroi. Teraz jedziemy do sklepu.
- Po co? - dopytywałam.
- Kobieto! Czy ty masz zaniki pamięci?! Tobie po śliczne buty, a nam ciuchy. Boże weź jej coś zrób, bo nie wytrzymiem! - i Monice puściły nerwy.
- Tak mam demencje ciążową. - dziewczyna zgromiła Asie wzrokiem.
Jechaliśmy tak w ciszy z pół godziny. Gdy dotarliśmy na miejsce zaczął podać deszcz. Chłopaki zrobili że swoich płaszczy prowizoryczne parasole. Szybko pobiegliśmy do najbliższego budynku aby się ukryć. Była to kafejka. Postanowiliśmy tu poczekać i napić ciepłej, kojącej herbaty.
Dziewczyny poszły złożyć zamówienie, a chłopcy wybrać jakiś duży stolik na siedem osób. Usiedli wszyscy razem i rozmawiali o przygotowaniach do ślubu.
Hej, cześć i witam moje kotki😺.
Postanowiłam, że niedługo zakończę tą książkę i może będzie następna część.
Powiedzmy, że to taki mały maraton ^^ 1/4
Ja już się z wami żegnam i przepraszam za potencjalne błędy.
Pa!😺
Ruda789 xQueen8Blackx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top