(35) Adrien! Co z tobą!

~ Adrien ~

Spojrzałem na zegarek. Właśnie wybiła dwudziesta pierwsza (21:00).
- To jest podejrzane. Ona spóźnia się czasami, ale z pracy zawsze wraca przed dwudziestą pierwszą! - zastanawiałem się głośno. - Jadę do tej agencji.

Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Szybko zebrałem potrzebne rzeczy (kluczyki, portfel, klucze od domu) i pobiegłem do auta. Odpaliłem silnik i z piskiem opon ruszyłem w kierunku wyznaczonego celu.

Po pięciu minutach jazdy samochodem...

Chciałem wejść do budynku, ale drzwi zostały zamknięte.
- Niech to! - powiedziałem pod nosem.

Nagle zza rogu wyszedł szef agencji.
- Dobry wieczór. Co Pana sprowadza do mojej firmy?
- Szukam mojej narzeczonej. Widział ją Pan? Martwię się o nią.
- Pod koniec dnia, gdy wychodziła, nasze kamery zarejestrowały jak wchodzi w jakiś zaułek. Przeglądam kamery jak wychodzę z agencji.
- W który zaułek skręciła?!
- W drugi na prawo. A proszę pana! Niech Pan poprosi policję, Biedronkę i Czarnego Kota o pomoc.
- Tak... Dziękuję za radę.

Poszedłem jak najszybciej w miejsce gdy skręciła moja ukochana. Znalazłem tam tylko pusty portfel. To był portfel Moniki.
- Pusty portfel oznacza tylko jedno. Plagg musimy ją znaleźć.
- Ale tu jest tak ciepło...
- Plagg! To waga życia lub śmierci!
- Co?! Było tak od razu!
- Plagg wysówaj pazury.

Przemieniłem się w Czarnego Kota i używając swoich kocich mocy ruszyłem tropem Moniki. Czułem jej perfumy. Delikatny różany zapach. To ona. W tym zapachu było coś słonego i nie przyjemnego. Jakby łzy? Przyśpieszyłem w biegu i na zakręcie zapach stał się mocniejszy dla kociego nosa. W lewo czy w prawo? Powąchałem i droga prowadzi w lewo. Szybko dotarłem do miejsca gdzie zapach był bardzo mocny. To jest stary opuszczony budynek... tak mi się wydaje. Przez okno zobaczyłem jakiegoś faceta, który uderzył drobną istotę przywiązaną do krzesła. Powiedział jej coś i odszedł, a ona opóściła głowę. Dzięki mojej mocy usłyszałem jak płakała. Zszedłem z dachu na, którym siedziałem i podszedłem do okna przy którym stało krzesło.
- Tikki... odezwij się... proszę... -powiedziała moja Monika.
- Przepraszam Cię Moniko. Powinnam się pośpieszyć. Teraz jesteś ranna i nie możesz się ruszyć.
- To tylko trochę krwi... przeżyję. Tikki... sprawdź czy w torebce nie ma czegoś ostrego...
- Już lecę... - kwami wróciła po dwóch minutach. - Znalazłam taki scyzoryk.
- Podaj mi go! Muszę rozwiązać. - Tikki podała jej scyzoryk. Jedną ręką jakoś udało jej się go otworzyć i bardzo powoli cięła więzy, bo nie miała jak zbytnio się poruszać. Zaczęła ciąć sznur do którego została przywiązana ręka z scyzorykiem. Zajęło jej to piętnaście minut, ale za to moga już poruszać prawą ręką. Rozcieła więzy na drugiej ręce i na nogach. Został jej tylko brzuch. Tu miała problem by sobie nie wbić nożyka. Jakoś, po długich tańcach, udało się przeciąć ten sznur. Wstała gwałtownie z siedziska i nogi jej się ugieły. Złapała się za głowę i upadła na podłogę.
- Nie... - szepnąłem i podszedłem do okna, aby je otworzyć. Monika wstała i przetarła obolałe miejsca. Dopiero teraz zauważyła okno za sobą. Otworzyła je i już miała wychodzić, gdy mnie zauważyła.
- Czarny Kot?
- Tak. Chodź tu Moniko.
- Ja i tak dałam sobie radę sama.

Wyszła przez okno i usiadła mi na barana. Wziąłem mój kicikij i już miałem go wysunąć kiedy usłyszałem głos tego porywacza.
- Hej! A ty gdzie się wybierasz piękna?!!
- Mówiłam, że długo nie zabawię!
- Jeszcze się policzymy mała!

Poczułem jak schodzi z moich pleców.
- JAK MNIE NAZWAŁEŚ?!!!!! - krzyknęła z furią. O nie... to oznacza tylko kłopoty.
- Tak jak słyszałaś MAŁA - na ostatnie słowo powiedział z naciskiem.
- JUŻ NIE ŻYJESZ, CHAMIE! - krzyknęła moja ukochana i się na niego żuciła. Zaczęła co drapać i walić kolanami w brzuch. On złapał ją za włosy i jedną ręką z siebie zepchnął. - I co? Jakoś żyję.... Mała dziewucho.
- NIE NAZYWAJ MNIE " MAŁA"!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Zaczęła drapać go po twarzy aż do krwi. Złapał ją za ręce i podniósł z ziemi. Złapał ją od tyłu i trzymał w "uścisku" ( W sensie przytulania ).
- Mam imię.
- Serio?!
- Tak! Jestem Alex! I nie nazywaj mnie chamem.
- Przecież jesteś chamem!

Uderzył ją w twarz.
- Chamuj się idioto! Kobiet się nie bije!
- A kobiety ciebie mogą?!
- W samo obronie, robią co chcą!

Ciąg dalszy nastąpi...

Tak jestem super kończąc w takim momęcie. ( Wyczujcie sarkazm ;) ) Nie było mnie osiem dni więc taki rozdzialik 😊
Paaa

Ruda789

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top