Rozdział 32
Hejka wszystkim! Po bardzo długim czekaniu jest rozdział! Mam nadzieję, że jeszcze nie zapomnieliście o mnie XD Koniecznie zostaw coś po sobie dla motywacji ;)
Miłego czytania <3
_________________________________________
- Czy teraz już rozumiesz, dlaczego nie możesz wymawiać imienia Sam-Wiesz-Kogo? - zapytała Hermiona, po tym jak szczegółowo objaśniła Harry'emu, że to imię zostało obłożone cenzurą, żeby Ministerstwo Magii opanowane przez Śmierciożerców mogło wyłapywać tych, którzy są w stanie w jakimś stopniu sprzeciwiać się Czarnemu Panu.
- Przepraszam, sprawiłem same kłopoty - wymamrotał Potter.
- Ale skąd mogłeś wiedzieć, że wypowiedzenie imienia Czarnego Pana może sprowadzić do nas jego popleczników? - Draco uśmiechnął się pokrzepiająco do swojego chłopaka, żeby ten wiedział, iż nie ma mu niczego za złe.
- Co racja to racja. My też nie wiedzieliśmy, o co chodziło, dopóki nie udało nam się nastawić radia na stację Zakonu Feniksa - przyznał Ron, ale Hermiona spojrzała na niego spode łba i zacisnęła wargi.
- Oklumencja - prychnęła. Potter zmieszał się na te słowa jeszcze bardziej i skulił na kanapie. Przez niego jego przyjaciółka została ranna.
- Naprawdę cię przepraszam, was wszystkich. Tak strasznie mi głupio. Nie powinienem był was tam ciągać - słowa, które wypowiedział, zdawały się dzwonić w jego głowie. Choć wolał przemilczeć tę sprawę, żeby Draco znów nie kazał mu leżeć na tej przeklętej kanapie.
Arystokrata oparł głowę na ramieniu bruneta i zamknął powieki.
- Powinienem był pójść z tobą, wtedy nie zanurzyłbyś się w świadomości Czarnego Pana - blondyn obrzucił spojrzeniem wciąż naburmuszoną szatynkę. - Na Merlina, jak ja się przestraszyłem, kiedy zobaczyłem tę cholerną krew - dodał, i po raz kolejny jego blada dłoń powędrowała do czoła Harry'ego i delikatnie odgarnęła z niego kruczoczarne włosy.
- Nic mi nie jest, Draco, nie martw się to tylko małe draśnięcie - odparł brunet, uśmiechając się lekko.
- Dobra, skończcie się miziać, za dużo tego - powiedział Ron.
- To się nazywa okazywanie uczuć, Weasley. Spróbuj czasem, może Granger przestanie być taka marudna - rzekł Draco, sunąc wzrokiem między przyjaciółmi Harry'ego. - Za dużo by było gdybyśmy się zaczęli rozbierać, prawda skarbie?
Harry momentalnie poczerwieniał na te słowa. Nie lubił kiedy jego chłopak drażnił się z nim w ten sposób.
- Przejrzeliście tę książkę z domu Draco? - zapytał brunet, chcąc zmienić temat.
- Tak, zajęłam się tym - odpowiedziała Hermiona, która jak najbardziej popierała intencje Harry'ego. - Jeśli uwierzyć legendzie i tej książce to można by przypuszczać, że rzeczywiście masz prawdziwą Pelerynę-niewidkę. Ale nie ma tam nic o tym, gdzie mógłby być Kamień, jedyną wskazówką jest, że został on przekształcony w pierścień, potem przekazany jako pamiątka rodzinna dla Peverellów... Jeśli te informacje są prawdziwe i takowy Kamień naprawdę istniał, to na tym informacje o jego właścicielach się urywają. Prawdopodobnie przepadł bezpowrotnie, nie znajdziemy go.
- Ale mamy już jedno z insygniów, brakuje nam jeszcze dwóch, czyli i tak powinno być mniej roboty niż z horkrokusami, których nawet nie potrafimy zniszczyć - przypomniał Ron. - A co z Różdżką?
- Chyba naprawdę nie mówisz poważnie, Ronaldzie?! - prychnęła Hermiona, przewracają grube stronice księgi i kręcąc głową.
- Jeśli myślisz, że zaakceptuję wizję Czarnego Pana będącego w posiadaniu najsilniejszej różdżki, jaka kiedykolwiek powstała to grubo się mylisz, Granger. Ta różdżka istnieje! Czarny Pan nie szukałby czegoś, czego nie ma! Nie traciłby czasu na takie głupoty, jest wielkim czarodziejem, niezwykle potężnym, mądrym i przebiegłym. Nie ma opcji, żeby w tej chwili zajmował się jakimiś banialukami! - oburzył się Draco. - Przepraszam, skarbie - dodał widząc grymas na twarzy Harry'ego, który wciąż nie doszedł do siebie i zbyt głośne dźwięki tylko potęgowały tępy ból głowy. Malfoy wyrwał Hermionie księgę z ręki i sam zaczął ją przeglądać.
- Ale czy Harry będzie gotów zabić człowieka? - zapytała wyniośle szatynka.
- A dlaczego miałby kogoś zabijać? Legenda mówi o zabijaniu, fakty są nieco inne - odparł Draco z nosem w książce.
- Jestem pewna, że widziałam w tej księdze wzmiankę o tym, że dzieje tej Różdżki są krwawe...
- Pomyśl, Granger. Ta Różdżka była po prostu tak niezwykła. Każdy chciał ją mieć tylko i wyłącznie na własność. Od zawsze była przedmiotem pożądania czarodziejów. W przypadku zwyczajnych różdżek wystarczy, że jedna osoba odbierze ją drugiej, zaklęciem albo nawet siłą. Dlaczego w przypadku tej różdżki musiałoby być inaczej? Nie ma tego nigdzie dokładnie opisane. - Malfoy przytknął Gryfonce księgę pod nos. - Czytałaś te dokumenty? Historię Czarnej Różdżki można prześledzić w ciągu dziejów. Co jakiś czas się pojawiały jakieś wzmianki o niej, posiada pewne charakterystyczne cechy, dzięki którym najlepsi wytwórcy różdżek z całego świata mogli ją wyśledzić i spisać co nieco.
- A czy w tych twoich zapiskach są jakieś informacje, gdzie ona jest, o wielki Malfoyu znawco Czarnej Różdżki? - zadrwiła dziewczyna.
- Ostatnim znanym posiadaczem jest Gregorowicz, to mamy pewne jak w banku. Harry sam słyszał, jak Gregorowicz się przyznał, gdy Czarny Pan go naszedł - powiedział Draco.
- A potem została skradziona przez jakiegoś młodego blondyna - dodał Ron. Potter, który na chwilę odpłynął myślami momentalnie połączył fakty.
- Na Merlina! No tak! Wszystko jasne! Jaki ja byłem głupi! Dumbledore, dlaczego mi tego nie powiedziałeś?! - głowy wszystkich zwróciły się ku Harry'emu.
- Proszę?
- Grindenwald był złodziejem, który zabrał różdżkę Gregorowiczowi - powiedział Wybraniec.
- Skad wiesz?
- Chciałem wam to powiedzieć. Widziałem dzisiaj, kiedy zanurzyłem się w umyśle Vo... Sami-Wiecie-Kogo. On udał się do więzienia, w którym zamknęli Grindenwalda. Zabił go, ale był pewny, że to właśnie on miał Czarną Różdżkę... Dumbledore pokonał Grindenwalda, więc stał się panem Czarnej Różdżki. Cholera! Dlaczego straciłem tyle czasu!? - krzyknął Harry, ale szybko złapał się za pulsującą bólem głowę. Draco momentalnie skupił pełną uwagę na brunecie, pogładził go delikatnie po ramieniu.
- Spokojnie, nie denerwuj się, to ci tylko zaszkodzi - powiedział łagodnie.
- Jestem taki głupi!
- Przesadzasz, gdyby nie ty, nie dowiedzielibyśmy się tego - powiedział Ron. Hermiona głośno westchnęła.
- Wszyscy to przeoczyliśmy, Harry. Teraz mamy jakiś punkt zaczepienia. Powinniśmy się udać do Hogwartu. Po kły Bazyliszka i Różdżkę. Może... udałoby się nam porozmawiać z Dumbledore'em, no wiecie w szkole jest jego portret - rzekła Gryfonka.
- Dobry pomysł - potwierdził Draco. - Im szybciej, tym lepiej - dodał, a Harry już chciał wstawać z kanapy.
- Chodźmy - wymamrotał, jednak Draco przyszpilił jego ciało do kanapy i obrzucił stalowym, nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem.
- Powiem to po raz kolejny, bo chyba jeszcze do ciebie nie dotarło. Masz wstrząśnienie mózgu i rozciętą głowę. Jeszcze jeden nieodpowiedni ruch i prześpisz następną dobę, pod wpływem eliksiru słodkiego snu, teraz rozumiesz? - Głos Draco był zimny i surowy, zupełnie nie podobny do czułego tonu sprzed kilku minut. Harry na te słowa tylko spróbował wywrócić oczami, co nie wyszło mu za dobrze.
- Sam powiedziałeś, że im szybciej, tym lepiej - burknął, siłując się z dłońmi Draco przyciskającymi go do materaca.
- To nie znaczy, że wybierzemy się tam dzisiaj. Przede wszystkim musisz zażyć odpowiednie lekarstwa i odpocząć - wycedził przez zęby blondyn.
- Harry, Malfoy ma rację. Musisz być w formie, żebyśmy mogli iść na kolejną misję - rzekła Gryfonka.
- Właściwie to jest już ciemno. Która godzina? - zapytał Ron.
- Zapewne koło północy. Powinniśmy się zbierać, zasiedzieliśmy się, a tu nie jest zbyt bezpiecznie. Poza tym Harry zdecydowanie powinien się położyć do łózka - odparła szatynka.
- Traktujecie mnie jak małe dziecko! - oburzył się brunet.
- Bo tak się zachowujesz. A teraz bądź grzecznym brzdącem i choć grzecznie do łóżeczka - prychnął Draco, podnosząc Harry'ego na nogi. Brunet chciał mu coś odpowiedzieć, ale przez zmianę pozycji, znowu dostał mocnych zawrotów głosy.
***
Teleportowali się do Grimmauld Place 12 i po cichu weszli do środka. Przemknęli przez parter, aby nie zostać zauważonymi. Jako że Harry nie miał zamiaru zgodzić się, żeby Draco go wniósł do pokoju na rękach, sam stawiał koślawe kroki po schodach. Choć mimo jego cichych protestów Malfoy musiał go podtrzymywać.
Hermiona zakradła się jeszcze do kuchni, żeby zabrać odpowiednie lekarstwa, Ron poszedł do swojego pokoju, a Harry i Draco do swojego. Ledwo co się tam znaleźli, a Hermiona weszła i podała Ślizgonowi buteleczkę z lekiem, po czym czmychnęła do siebie. Sama też musiała odpocząć.
Draco pomógł Harry'emu dobić do łóżka, wręcz wlał mu do ust miksturę i zaczął zdejmować opatrunek z głowy bruneta, żeby móc lepiej się przyjrzeć ranie. W Privet Drive nie miał dobrych warunków do oględzin a tym bardziej do odpowiedniego zajęcia się Potterem
- Zdecydowanie stałeś się nadopiekuńczy - fuknął Potter, krzywiąc się, gdy jego chłopak przemył rozcięcie płynem do dezynfekcji ran. Na szczęście dzięki miksturze nie było najgorzej. Do rana po wypadku w starej rezydencji Malfoyów nie powinno być ani śladu.
- Zamknij się - syknął blondyn. - Dalej kręci ci się w głowie?
- Trochę - odparł Harry.
- Tylko nie kłam mi tutaj.
- Merlinie, Draco, co się ugryzło? Przepraszam, że nie słuchałem się twoich profesjonalnych poleceń w przypadku mojego złego stanu zdrowia.
- Idę wziąć prysznic, poleż tutaj do czasu, aż nie wrócę. Potem łazienka będzie twoja. Już nie będę cię niańczyć - rzekł blondyn, po czym podszedł do szafy, żeby wyjąć czystą piżamę.
- Nie złość się na mnie. Wiem, że chcesz dobrze, może nawet za dobrze - odparł Harry. Draco spojrzał na niego przez ramię, zgarnął odpowiednie rzeczy i jeszcze podszedł do swojego chłopaka, żeby cmoknąć go czuło w czubek nosa.
- Nie jestem zły, tylko zmęczony - powiedział, uśmiechając się niemrawo.
- Dziękuję, że się mną zająłeś. No i że pomogłeś Hermionie. To było bardzo miłe z twojej strony.
- Drobiazg.
Arystokrata zniknął za drzwiami łazienki, a Harry w tym czasie sam chciał wziąć swoje ciuchy do spania, podniósł się nieco zbyt gwałtownie i zakręciło mu się w głowie, dlatego musiał oprzeć się na stoliku nocnym. Uniósł wzrok i wtedy coś zobaczył. Na parapecie, w samym rogu stała niewielka buteleczka z karteczką przymocowaną do zakrętki. Chłopak niepewnie wziął podejrzany przedmiot do ręki. Był pewny, że rano czegoś takiego tam nie było, choć z drugiej strony mógł to przegapić w pośpiechu.
Ostrożnie rozwinął delikatny papier.
Do Harry'ego Pottera. Te wspomnienia to klucz do wszystkiego. Zachowaj je dla siebie.
Obejrzał karteczkę z każdej strony, ale nie mógł znaleźć więcej wskazówek. O co tutaj chodziło? I kiedy ta buteleczka znalazła się w jego pokoju i co ważniejsze, kto ją przygotował? Brunet pośpiesznie schował przesyłkę wraz z liścikiem do swojego kufra. Jedno było pewne: trzeba będzie odwiedzić Hogwart i to jeszcze zanim ubiegnie kolejny dzień.
***
- Draco - usłyszał blondyn tuż nad swoim uchem. Ciepłe powietrze połaskotało jego skórę. Zaspany chłopak mruknął coś niewyraźnego w odpowiedzi, a następnie wyciągnął ramię, żeby objąć Harry'ego, ale ku jego zaskoczeniu ręka nie zastała nigdzie drugiego ciała. Otworzył zaskoczony oczy.
- Tu jestem, Draco. - Malfoy podniósł się na przedramiona. Rozczochrane włosy układały się we wszystkich możliwych kierunkach. Tch, trzeba było nie zasypiać w mokrych włosach, ale nie miał siły, żeby je jeszcze suszyć.
- Coś się stało? - zapytał. Dopiero teraz zauważył, że Harry był już w pełnym ubraniu. W głowie zaświeciła mu czerwona lampka, alarmująca, że szykuje się coś niedobrego.
- Przepraszam, że cię obudziłem - mruknął brunet.
- Co się dzieje, Harry? Kiedy wstałeś?
- Jakiś czas temu, zdąrzyłem się ogarnąć. Muszę iść do Hogwartu - oznajmił Wybraniec. Arystokrata od razu podniósł się do siadu.
- Co? Dlaczego? Czemu tak wcześnie? - Blondyn rozbudził się już całkowicie, jego wzrok prześlizgnął się po Harrym, a potem przypomniał sobie o ranie na głowie, jednak nie zauważył białego opatrunku. - Jak się czujesz?
- Jest dobrze, Draco. Nic mi nie jest, rana wygląda w porządku, właściwie to jej nie ma, więc zdjąłem bandaże. Musimy iść do Hogwartu jak najszybciej. Pójdę obudzić Rona i Hermionę. To ważna sprawa - wyznał Gryfon. Arystokrata przez chwilę patrzył na jego pełną oporu twarz, po czym przeczesał palcami siano na głowie.
- W porządku, daj mi chwilę, żebym się ogarnął - odparł i natychmiast wstał z łóżka. Zaczął krzątać się po pokoju, a Harry w tym czasie udał się do sypialni dwójki przyjaciół. Szedł na palcach po korytarzu, żeby nie narobić hałasu. Było wcześnie rano i wszyscy jeszcze spali, a nie chciał zabierać od razu ze sobą całego Zakonu Feniksa. Ta wtajemniczona trójka powinna mu wystarczyć.
***
- Wszystko pięknie ładnie, tylko jak chcesz się tam dostać, Harry? - zapytała Hermiona, kiedy brunet przedstawił im swój plan. - Przecież nie wejdziemy do Hogwartu ot, tak. Jest zabezpieczony różnymi zaklęciami i chroniony przez Śmierciożerców. Jeśli tylko tam podejdziemy, zobaczą nas i od razu wezwą Sam-Wiesz-Kogo.
- A gdybyśmy tak polecieli na miotłach. Prosto do Wieży Astronomicznej. Tak jak zrobiłem to z Dumbledore'em - zaproponował Harry.
- Bo na pewno nikt nie zauważy czterech mioteł latających nad Hogwartem - prychnęła szatynka.
- W Hogwarcie jest taka szafa, dzięki której można przechodzić z miejsca na miejsce. Druga jest w sklepie u Borgina i Bukresa. Tylko nie wiem, jak mielibyśmy jej użyć, żeby nie wzbudzać podejrzeń sprzedawcy - powiedział Draco.
- A co z tym przejściem z Miodowego Królestwa? - zauważył Ron. - Nikt o nim nie wiedział, całkiem możliwe, że tak jest dalej. Moglibyśmy go użyć.
-Tylko jak chcesz się zakraść do Miodowego Królestwa niezauważony, Ron? Nie mamy eliksiru wielosokowego, żeby móc zmienić wygląd i tym samym nie zwracać na siebie uwagi - Hermiona nie dawała za wygraną.
- Mam pelerynę-niewidkę. Powinno się udać.
- Nie zmieścimy się wszyscy pod pelerynę-niewidkę, Harry - przypomniała dziewczyna.
- Dlatego pójdę sam - oznajmił Potter.
- O nie! Po moim trupie! - krzyknął od razu Draco, wbijając gniewne spojrzenie w zielone oczy swojego chłopaka.
- To moja misja i muszę ją wykonać. Jeśli tego nie zrobię, ten koszmar nigdy się nie skończy, doskonale o tym wiecie - przypomniał brunet, rozglądając się po zgromadzonych, ale nikt nie wyrażał aprobaty dla jego pomysłu.
- Czy ta sprawa nie może jeszcze poczekać, Harry? To niebezpieczne iść tam w pojedynkę. Daj mi trochę czasu, żebym mogła przygotować eliksir wielosokowy. To będzie najbezpieczniejsze i najrozsądniejsze rozwiązanie. Nie możemy dać ponieść się emocją w tak kluczowej chwili.
- Hermiono, Vol... Sam-Wiesz-Kto nie będzie czekał. Doskonale wiemy, że szuka Czarnej Różdżki. Możliwe, że już nawet doszedł do tego samego co my. Nie mogę czekać. Draco, sam mówiłeś, że muszę zdobyć tę różdżkę - przypomniał Harry. Nie chciał zrezygnować ze swojego pomysłu, gdyż on wydał mu się najlepszy, a przede wszystkim możliwy do zrealizowania od razu.
- A co jeśli znowu wnikniesz do świadomości Czarnego Pana, kiedy nie będzie nas przy tobie? Czy wziąłeś ten scenariusz pod uwagę? Już ostatnio mieliśmy przez to porządne kłopoty, co będzie jeśli stanie się, to gdy będziesz całkowicie sam? - zapytał Draco. Ton jego głosu był zmartwiony, oczy patrzyły błagalnie na bruneta.
- Malfoy ma rację, Harry. Nie możesz iść sam, staniesz się bardzo łatwym celem bez żadnego wsparcia - podłapała Hermiona, a Ron tylko przytaknął głową.
Harry poczuł ucisk w sercu. Naprawdę nikt w niego nie wierzył? Przecież to on jest Chłopcem, Który Przeżył! Ba, on uszedł z życiem Voldemortowi już wiele razy! To była jego misja. To właśnie jego, Harry'ego Pottera, dotyczyła przepowiednia wygłoszona przez Trelawney. To właśnie jego przygotowywał Dumbledore.
W pomieszczeniu zapadła pełna napięcia cisza, wszyscy patrzyli w wyczekiwaniu na Harry'ego. Wybraniec westchnął z rezygnacją i potarł twarz dłonią.
- Dobra, załatwmy wszystkie składniki do eliksiru wielosokowego. Jeszcze dzisiaj musimy zacząć go przygotowywać, nie ma czasu - mruknął w końcu brunet.
- Już się robi. Zobaczysz, zanim się obejrzysz, wszystko będzie gotowe!
- No właśnie, poza tym będziemy mieć czas, żeby obmyślić jakiś konkretny plan - powiedział Draco, po czym cmoknął Harry'ego w usta, na co Złoty Chłopiec.
- Dobrze, ze was mam, przepraszam, że powyciągałem was z łóżka tak wcześnie na darmo - przyznał ze skruchą Potter.
- W porządku, im szybciej zabierzemy się do pracy, tym lepiej - powiedział Ron. Harry uśmiechnął się lekko, a zgromadzeni to odwzajemnili. Ulżyło im na sercu, byli pewni, że wyperswadowali Harry'emu ten, dla nich, niedorzeczny pomysł z głowy, jednak, mimo że brunet uśmiechał się do nich i przytakiwał, myślami był nieobecny. Układał swój własny plan, w który ani mu się śniło wprowadzać przyjaciół czy swojego chłopaka.
_________________________________________
Wiem, że poprzedni rozdział miał być ostatni, ale uznałam, że fajnie będzie jak i pierwsza, i druga część tego Drarry będzie mieć po 33 rozdziały.
Nie bądźcie na mnie źli ;)
Mam nadzieję, że mimo żadnej konkretnej akcji choć trochę Wam się podobało UwU
Nie zapowiadam, kiedy będzie kolejna część, ale mogę obiecać, że jutro zacznę pisanie :)
Do usłyszenia <3
PS Jeśli jest tu ktoś spragniony Drarry to niedawno na moim profilu pojawił się one shot z tą cudowną parą, a jeśli są tu fani bnha to zapraszam na one shot z Bakudeku i Shinkami UwU
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top