Rozdział 2

Witam wszystkich! Zapraszam na kolejną część Drary xD
Miłego czytania <3
_________________________________________

Harry się nie mylił i pozostała część wakacji, którą spędził u Syriusza, minęła niezwykle szybko. Zanim się obejrzał, już był ostatni dzień sierpnia, a tym samym ostatni dzień wakacji. Brunet był jakiś czas temu na ulicy Pokątnej i razem ze swoim wujem chrzestnym kupili wszystkie potrzebne przedmioty. Black był bardzo rozrzutny i Wybraniec musiał go ciągle powstrzymywać od kupna zupełnie zbędnych gratów. Poza tym skoro Syriusz został oczyszczony z wszelkich zarzutów, nie musiał już ukrywać cię w domu. Wakacje z nim były świetne, w przeciwieństwie do poprzedniego roku, brunet w ogóle się nie nudził.

Dom Blacka był wspaniały, co sprawiło, że Harry w ogóle nie tęsknił za szkołą. Wręcz przeciwnie było mu trochę przykro, że już musi opuścić Syriusza.

Wybraniec był już spakowany i gotowy do drogi. Ostatni raz przejrzał cały pokój, żeby sprawdzić, czy aby na pewno niczego nie zapomniał i udał się na dół do jadalni, gdzie czekała na nich gromadka gości, chcących pożegnać bruneta. Byli tam Moody, Weasleyowie, Hermiona i Lupin, co było oczywiste, bo Remus zamieszkał na Grimmauld Place 12. Okazało się, że Łapa i Lunatyk zbliżyli się do siebie od czasu wypadku w Ministerstwie Magii i aktualnie tworzyli szczęśliwy związek.

Przy stole panowała przyjemna atmosfera. Nie obyło się również bez żartów Freda i George'a.

Niestety Harry już bardzo dobrze rozumiał, że wszystko, co dobre szybko się kończy. Nawet nie wiedział kiedy, ale był już w pełni ubrany i stał na dworcu King Cross, zmierzając razem z Syriuszem, Ronem, Ginny, państwem Weasley oraz Hermioną. Tym razem nie musieli się spieszyć, bo Remus dopilnował, żeby się nie spóźnili. Bez problemu odnaleźli barierkę między peronem 9 a 10 i chwilę później znaleźli się przy pociągu, który miał ich zawieźć do Hogwartu.

— Najpierw idźcie zająć jakiś przedział, puki są jeszcze wolne miejsca — poleciała pani Weasley.

Przyjaciele weszli do pociągu. Zaczęli rozglądać się w poszukiwaniach, ale pomimo wczesnej pory wiele miejsc było już zajętych.

— Czekajcie! Tam jest chyba coś wolnego, pójdę zobaczyć — powiedział Harry i ruszył ku tyłowi pociągu, ale gdy mijał jeden z przedziałów, usłyszał znajomy głos. Chłopak odruchowo się zatrzymał. Okienko przedziału było zasłonięte, ale nie miał wątpliwości, że za nim znajduje się Draco i nie był sam. Drugą osobą była jego matka, co chłopak wywnioskował dzięki Malfoyowi.

— Uważaj na siebie, Draco.

— Już ci mówiłem, że nie masz się o co martwić, mamo. Będzie dobrze.

— Wiem — odpowiedziała kobieta, po czym zaniosła się cichym szlochem, ale Wybraniec, który stał bardzo blisko, wszystko wyraźnie słyszał.

— Nie płacz, proszę. Dam radę, nic mi nie będzie. Chodź się przytulić — rzekł czule blondyn. Na chwilę zapadła cisza, co jakiś czas przerywana pociągnięciami nosa. — Kocham was, wy też uważajcie na siebie — dodał.

— My też cię kochamy, Draco. Będę już szła — powiedziała Narcyza. Harry szybko odsunął się od drzwi i wszedł do najbliższego przedziału. Na szczęście wagon był wolny. Wybraniec zostawił w nim swoje rzeczy i poszedł po przyjaciół.

Bardzo chciał zobaczyć Draco, chciał się przekonać czy wszystko z nim jest okay. Jego rozmowa z matką była trochę dziwna, ale skoro jego rodzice są śmierciożercami, to mają się o co obawiać. Tak czy inaczej, Harry nie przejął się za bardzo tym, co usłyszał. Ponadto zapomniał kompletnie o nietypowej rozmowie, gdy żegnał się z Syriuszem.

— Bądź ostrożny i nie rób żadnych głupot, Harry. Zobaczymy się w przerwie światecznej — oznajmił Black. Złoty Chłopiec uśmiechnął się promiennie i przytulił swojego wuja chrzestnego.

— Ty też nie rób żadnych głupot. Kocham cię, Syriuszu.

— Obiecuję, że nie będziesz musiał się o mnie martwić. Też cię kocham. Musicie już iść, bo inaczej pociąg wam odjedzie — powiedział Łapa.

— Masz rację, do zobaczenia zimą!

— Do zobaczenia! — pożegnali się, po czym Potter razem z przyjaciółmi ruszyli do swojego przedziału, gdzie przez okno machali na pożegnanie swoim bliskim. Pociąg ruszył. Droga minęła przyjaciołom w bardzo miłej atmosferze. Śmiali się oraz zajadali czekoladowymi żabami i innymi łakociami.

Gdy tylko Potter wysiadł z pociągu, dostrzegł platynowe włosy. Chłopaka od razu ogarnęła ekscytacja, którą musiał powstrzymać. Chwilę później zobaczył właściciela blond włosów. Przez ułamek sekundy ich spojrzenie się skrzyżowały. Harry nie mógł zapanować nad uśmiechem, który mimowolnie wkradł się na jego usta. Cieszył się, że Draco żył oraz wrócił do Hogwartu cały i zdrowy.

***

Niedługo później uczniowie dotarli do zamku. Najpierw nastąpiło przydzielenie pierwszaków do poszczególnych domów. Następnie dyrektor szkoły wygłosił krótką przemowę, po której na stołach pojawiło się jedzenie. Uczta została rozpoczęła i jak zawsze była wspaniała. Po skończonym posiłku Ron i Hermiona musieli opuścić Harry'ego, żeby zaprowadzić, pierwszaków do wierzy Gryffindoru, co należało do obowiązków prefektów. Brunet nieśpiesznie wyszedł z Wielkiej sali, a przy wyjściu zobaczył Zabiniego.

— Cześć, Blaise — przywitał się wesoło Wybraniec. Pomimo tego, że wyprowadził się ze Slytheriunu, a jego relacja z Draco została odłożona w czasie, nie zmieniało to faktu, że chłopak bardzo polubił owego Ślizgona. Był on jedynym mieszkańcem domu węża, oprócz Malfoya, który okazał się przyjaźnie nastawiony do Złotego Chłopca.

— Cześć, Harry — odpowiedział Zabini, jednak ton jego głosu był chłodny. — Czy mógłbyś mi powiedzieć, co się stało między tobą, a Draco? — zapytał bez zbędnych ceregieli.

Potter rozejrzał się nerwowo po korytarzu, chciał mieć pewność, że nikt tego nie usłyszał.

— Nie wiem, o czym mówisz.

— Doprawdy? Chciałem wyjaśnić tę sprawę jeszcze w zeszłym roku, ale Draco kategorycznie mi tego zabraniał. Byłem pewny, że w końcu wszystko sobie wyjaśniliście i jesteście parą, a tymczasem Draco wparował do mojego pokoju z płaczem. Dzień po imprezie z okazji zakończenia SUMów. Poszedłeś z nim wtedy porozmawiać i potem już was nie widziałem. Dopiero następnego wieczoru przyszedł do mnie Malfoy, był w koszmarnym stanie. Co mu zrobiłeś?! — zapytał napastliwie Ślizgon. Harry spojrzał na niego zaskoczony, ale i trochę przestraszony. Nie miał zamiaru opowiadać wszystkiego całemu zamku. Na szczęście wszędzie panował taki harmider, że nikt nie zwracał na nich uwagi, prócz pewnego rudzielca, który niedawno skończył swoją powinność i poszedł poszukać Pottera.

— Co ty bredzisz, Zabini? Zostawiłeś w domu piątą klepkę czy jak? — rzekł Ron, który stanął obok Wybrańca. Złoty Chłopiec nie wiedział co powiedzieć. Miał mętlik w głowie, co zrobić w takiej sytuacji? Nie chciał, żeby wszystko się wydało, dlatego postanowił kłamać, blondyna i tak tam nie było.

— Wydaje mi się, że to Harry powinien nam wszystko wyjaśnić. Dlaczego zostawiłeś Draco?

— Wypraszam sobie! Nie mam pojęcia, o czym mówisz! Nigdy nie było takiej opcji, żebyśmy byli razem. Już wolałbym oddać się w ręce Voldemorta niż go pocałować! — prychnął Wybraniec. Gdyby teraz nawalił cała rozmowa z Malfoyem i ich rozłąka poszłyby na marne.

— Jak ci mogło przyjść do głowy coś tak głupiego, Zabini? Że niby Harry z Draco? Wolne żarty! — wywarczał rudzielec. Ślizgon już miał się odezwać, ale ktoś go wyręczył. Za plecami Gryfonów zabrzmiał zimny i nieczuły głos, a Harry od razu pożałował swoich słów.

— Jak widać, twoim rodzicom nie starczyło czasu i chęci, żeby nauczyć piątego synka manier. Powiem ci jedno, Weasley, nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy, bo może się to dla ciebie źle skończyć — rzekł Malfoy i stanął obok swojego przyjaciela. Zmierzył Rona pogardliwym spojrzeniem, po czym nieco łagodniejszy wzrok przerzucił i zatrzymał na Harrym. Jego twarz była zimna i obojętna, nie wyrażała żadnych uczuć, ale spostrzegawczy Potter dojrzał smutek w szarych oczach. Chwilę później Malfoy odwrócił się bez słowa i poszedł do siebie.

Blondyn szybko znalazł się w swoim dormitorium, gdzie wreszcie mógł być sam. Położył się na łóżku, wspominając miłe chwile z Harrym. Brakowało mu go. Wiedział, że Potter powiedział to, żeby Weasley się nieczego nie domyślił. Arystokrata był nawet przekonany, że Wybraniec postąpił dobrze, ale w głębi duszy te słowa bolały. Szybko jednak ogarnął się, gdy przypomniał sobie o swoim zadaniu. Na zamysł o tym, co kazał mu zrobić Voldemort, od razu spochmurniał jeszcze bardziej. Myśl o zadaniu, które zdecydowanie przewyższa jego siły, dobijała go, odkąd tylko zostało mu je przydzielone. Blondyn doskonale wiedział, że jeśli tego nie wykona, to Czarny Pan go zabije, ale jak uczeń szóstego roku ma zabić Albusa Dumbledore'a?!

_________________________________________

Mam nadzieję, że wam się spodobało! Jeśli tak to zostawcie coś po sobie (np. komentarz o treści "Ja tu byłam/byłem XDD). Jak na razie nikt nie płacze, więc myślę, że jest dobrze :)
Kolejna część pojawi się w środę (przepraszam, że tak późno, ale chcę napisać kilka rozdziałów do przodu, żeby mieć na rok szkolny).

Do usłyszenia <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top