Rozdział 15

Dobry wieczór wszystkim! Jak samopoczucie? Mam nadzieję, że dobrze UwU
Zapraszam na rozdział, miłego czytania <3

--------------------------------------------------------------

Rano pielęgniarka, tak jak zapowiedziała, zabrała Draco na badania. Harry czekał już od jakiegoś czasu w wielkim napięciu przy pustym, szpitalnym łóżku. Nagle do środka wszedł Dumbledore ze Snape'em zapewne pani Pomfrey powiadomiła ich jeszcze zeszłej nocy, o tym, że młody Malfoy wybudził się ze snu. Dyrektor podszedł do bruneta i usiadł na krześle obok.

- Jak się czujesz, Harry? Chyba nie spałeś za dużo - powiedział nauczyciel, uśmiechając się do niego promiennie znad okularów-połówek.

- Trochę zdenerwowany, nie mogłem zasnąć.

- Jestem pewny, że Draco wyjdzie z tego.

- Przyszedł pan, żeby zapytać go o to, co się stało? - zapytał Wybraniec. Czuł sztyletujący, pełny nienawiści i pogardy wzrok Snape'a wbijający się właśnie w niego, co ciężko było ignorować. Mimo wszystko sam nie spojrzał na nauczyciela. Przecież w zeszłym roku Mistrz Eliksirów kazał Potterowi trzymać się z daleka, odepchnąć i odtrącić Draco. Może jego plan był lepszy od wyznania swoich uczuć, zostawienia go, a potem zawarcia związku? Może gdyby od razu posłuchał nauczyciela, blondynowi nic by się nie stało i byłby teraz szczęśliwy? Nie, to niemożliwe. Voldemort i tak zrobiłby z niego swojego sługę, nie mogłoby być dobrze.

- Dokładnie tak - odpowiedział Dumbledore na pytanie młodzieńca.

- Nie wiem, czy czegoś się dowiemy. Jeszcze wczoraj nie pamiętał zbyt wiele z tamtego dnia - wyznał Złoty Chłopiec i w tym samym czasie drzwi pokoju obok otworzyły się, brunet zobaczył Arystokratę siedzącego na wózku i pchającą go pielęgniarkę.

- I co? - zapytał szybko Potter, podchodząc do nich. Stresował się, że uszkodzenia rąk mogły okazać się zbyt poważne, aby mogły wrócić do dawnej sprawności, sądząc po tym, jaki sprawiały ból  szarookiemu zeszłej nocy.

- Spokojnie, Harry, nie martw się tak bardzo - rzekł blondyn, lekko uśmiechając się do swojego chłopaka. Brunet aż poczuł aurę mordu bijącą od Mistrza Eliksirów i celującą właśnie w niego. Chłopak z trudem przełknął ślinę, po czym przejął wózek od pielęgniarki. - Dzień dobry, profesorze Dumbledore, profesorze Snape - przywitał się blondyn, gdy byli już przy łóżku.

- Witaj Draco - odpowiedział przyjaźnie dyrektor.

Harry pomógł Ślizgonowi wejść z powrotem do łóżka, gdyż Malfoy był osłabiony na tyle, że nie był w stanie sam stanąć na nogach.

- Nie bolą cię ręce? - zapytał zaskoczony Potter, widząc, że jego chłopak nawet się nie skrzywił.

- Udało mi się sprowadzić mocniejsze leki przeciwbólowe, jak widać działają bardzo dobrze - oznajmiła pani Pomfrey.

Gdy Draco siedział wygodnie na łóżku oparty o poduszki i przykryty kołdrą, wszyscy byli gotowi usłyszeć raport pielęgniarki.

- No więc nie mamy się czym martwić, niedługo wszystko powinno wrócić do normy. Jak na razie organizm Draco jest mocno osłabiony, ale niedługo wróci do dawnej kondycji. Połamane żebra i noga zrosły się bez problemu. Kości u dłoni też są w dobrym stanie. Ręce najdłużej będą wracać do formy, nie wiem, co się z nimi stało. Wyglądają nie najlepiej, okazało się, że niektóre ścięgna i mięśnie są poważnie uszkodzone, niektóre zostały jakby przepalone. Nie wiem, co mogłoby zadawać takie obrażenia. Mimo wszystko nie jest to coś nie do uleczenia. Na pewno wyzdrowieją, tylko nie należy ich przemęczać, muszą spokojnie się zregenerować - oznajmiła.

- Bardzo dobrze, jak widać, wszystko wróci do normy. Jednak przyszliśmy tu z profesorem Snape'em, żeby zapytać się, co pamiętasz z tamtego dnia? - powiedział dyrektor. Malfoy pobladł lekko na twarzy i mocniej zacisnął swoje dłonie na krawędzi kołdry.

- N-nic nie pamiętam - powiedział.

- Na pewno? - zapytał napastliwie Snape.

- Tak...

- Może trzeba posłużyć się legilimencją, żeby wydobyć te wspomnienia z głębi jego podświadomości, profesorze Dumbledore? - zapytał Mistrz Eliksirów, podchodząc bliżej łóżka. Ślizgonowi zrobiło się słabo ze stresu, wiedział, że w obecnym stanie nie odeprze ataku nauczyciela oklumencją, a takie szperanie w jego umyśle mogło zakończyć się ujawnieniem innych wspomnień, szczególnie narażone będą te, bliskie dniu zdarzenia. Jeśli Snape zacznie przeszukiwać jego głowę, na pewno natknie się na wspomnienie z nocy przed porwaniem. Jakby nie było, to Harry został nielegalnie u niego na noc, a poza tym nie zamierzał pokazywać tak intymnych wspomnień.

- Wszystko w porządku, Draco? - zapytał brunet, widząc stan swojego chłopaka. Nawet mu przez myśl nie przeszło to, co tak martwiło Malfoya. Potter podszedł jeszcze bliżej niego, blondyn naprawdę wyglądał nie najlepiej.

- Nie powinniśmy podejmować takich działań, Severusie - rzekł spokojnie Dumbledore.

- No właśnie, co za niedorzeczny pomysł! Na pierwszy rzut oka widać, w jakim on jest stanie! Jest za słaby, nie widzi pan, profesorze Snape?! - wysyczała przejęta pielęgniarka, już szykującą jakieś leki dla chorego, w stronę Mistrza Eliksirów. - Mówiłam przecież, że aby mógł dojść do siebie, nie może się przemęczać.

Arystokrata, słysząc to, od razu poczuł ulgę, ale pani Pomfrey i tak wlewała w niego różne lekarstwa. Goście opuścili skrzydło szpitalne, oprócz Harry'ego, który dalej wolał być przy blondynie.

***

Tydzień później pielęgniarka wypuściła Draco ze skrzydła szpitalnego. Po większości obrażeń nie było śladu, tylko ręce nie wróciły jeszcze do pełni dawnej sprawności. Teraz Malfoy mógł nimi ruszać, nie wywołując potwornego bólu, który wracał tylko od czasu do czasu, ale był o wiele lżejszy. Pani Pomfrey zapewniła chłopaka, że niedługo wszystko wróci do stanu z przed porwania, ale na razie musi  oszczędzać swoje ręce i ich nie przeciążać, dlatego Harry i Zabini postanowili pomagać Draco, żeby mógł jak najszybciej wrócić do zdrowia.

***

I w końcu minęły 3 tygodnie od wyjścia blondyna ze skrzydła szpitalnego. Początki były naprawdę ciężkie. Bardzo osłabiony organizm mocno dawał się we znaki Arystokracie. Harry pilnował, żeby Ślizgon jadł posiłki i przyjmował odpowiednie lekarstwa, jednak mimo wszystko Gryfonowi wydawało się, że coś jest nie tak, jak powinno.

Poza tym miał ciągłe wyrzuty sumienia za to, że nie mógł poświęcać Malfoy'owi jeszcze większych pokładów uwagi. Ciągle miał wrażenie, że zrobił za mało, aby pomóc i to, dlatego nie było tak, jak powinno. Jakby tego wszystkiego było mało, Dumbledore znów zaczął prowadzić z nim dodatkowe lekcje i pokazywał coraz to nowsze wspomnienia z Riddle'em. Potter odnosił wrażenie, iż spędzał z Draco stosunkowo nie wiele czasu, a na pewno nie tyle ile potrzebował Ślizgon, którego zachowanie robiło się coraz dziwniejsze z dnia na dzień.

***

- Mam nadzieję, że nie zapomnieliście, że idziemy dzisiaj po lekcjach do Hagrida? - powiedziała Hermiona w pewien czwartkowy poranek, gdy przyjaciele jedli razem śniadanie w Wielkiej Sali. Harry na chwilę zatrzymał się w bezruchu

- Cholera. Kompletnie wyleciało mi to z głowy przez to wszystko. Obiecałem Draco, że do niego dzisiaj przyjdę.

- Znowu? Niedługo tam zamieszkasz! Masz dla nas coraz mniej czasu - zaskarżył się Ron. Harry już miał zamiar coś odpowiedzieć, ale przyjaciółka nie dopuściła go do słowa.

- W takim razie, może pójdziesz do Malfoya jak już wrócimy od Hagrida? Wtedy nie będziesz musiał niczego odwoływać, tylko trochę przełożysz - podsunęła spokojnie Gryfonka. Potter doskonale wiedział, że musi jakoś pogodzić te dwa wyjścia, gdyż nie chciał nikogo zawieść. Postanowił skorzystać z rady Hermiony, bo  wydawała się naprawdę dobrym pomysłem.

- Okay, ale po lekcjach najpierw pójdę powiedzieć Draco, że przyjdę do niego później i wtedy będziemy mogli iść do Hagrida - oznajmił uśmiechnięty Gryfon.

***

Po skończeniu wszystkich zajęć Harry szybko udał się do lochów. Wypowiedział hasło, które Draco podawał mu co tydzień. Dla Ślizgonów widok Złotego Chłopca w swoim domu był już zupełnie normalny i nikt się nim nie kierował. Jedynie Crabbe i Goyle nie zamierzali zrezygnować ze swojego dziecinnego zachowania i dalej z niego kpili i żartowali, co Harry'ego w ogóle nie obchodziło. Bardziej martwił się jak Draco znosił ich zaczepki, w końcu kiedyś byli przyjaciółmi, a oni się tak od niego odwrócili. Jednak blondyn również nie wydawał się tym przejmować, a przynajmniej nie przy ludziach.

Brunet wszedł do dormitorium swojego chłopaka i ku swojemu zaskoczeniu zobaczył, że go tam nie było. No tak, przecież on ma jeszcze lekcje, idioto! - zganił siebie. Nie mógł czekać, zanim blondyn wróci do pokoju, dlatego postanowił zostawić mu karteczkę z informacją, w końcu na pewno ją przeczyta, gdy wejdzie do środka.

Wybraniec podszedł do biurka i zaczął szperać w nim w poszukiwaniu jakiegoś skrawka papieru i atramentu. Otworzył jedną z szafek obok stanowiska pracy Ślizgona i wtedy znalazł coś, co zdecydowanie wybiło go z równowagi. Sięgnął po małe kartonowe opakowanie, które wyglądało mu bardzo znajomo. Dopiero gdy przyjrzał się pudełeczku z bliska, nie miał już wątpliwości, że były to mugolskie lekarstwa, podobne do tych, które ciotka Petunia trzymała u siebie w domu. Jednak to nie były tabletki na kaszel czy karat, tylko leki nasenne. Po co mu coś takiego? - zastanawiał się Harry. Przyjrzał się uważnie opakowaniu, po czym zajrzał do środka, gdzie znalazł cztery blistry z lekarstwami w tym dwa puste. Co jest? Jak to możliwe, że już tyle tego zużył? - myślał Wybraniec.

Brunet odłożył pudełko na bok i zajrzał do reszty szafek i szuflad, ale nie znalazł nic niepokojącego. Na sam koniec zostawił szafkę nocną, gdyż miał co do niej pewne obawy. Niestety jego przypuszczenia były słuszne.

- Cholera jasna - zaklął pod nosem, gdy tylko otworzył szufladę, w której zobaczył kilka pustych buteleczek i parę takich, wypełnionych fioletowym płynem. Nawet Harry był w stanie rozpoznać w nich eliksir słodkiego snu. Pospiesznie wyjął wszystkie flakoniki i rozłożył je na łóżku. Na samym dnie szuflady dostrzegł jeszcze jeden blister z tabletkami, tym razem w połowie pusty. Zdenerwowany chłopak złapał się za głowę i szybko przeliczył buteleczki. Osiem było pustych, a siedem pełnych. - O co tu chodzi? - wymruczał pod nosem. Nie zamierzał czekać na wyjaśnienia ze strony Ślizgona. Nie mógłby spokojnie siedzieć i rozmawiać z Hagridem po tym, co znalazł. Szybko zapakował wszystkie znaleziska do torby, po czym spojrzał na zegar, Malfoy powinien już skończyć zajęcia.

Potter wyszedł z pokoju i zaczął przemierzać korytarze w poszukiwaniu swojego chłopaka. Był naprawdę zły, nie miał pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło. Dlaczego Draco mi nie powiedział, że ma jakiś problem?! - zastanawiał się gorączkowo. Po drodze spotkał Zabiniego, ale był tak zamyślony, że prawie go nie zauważył.

- Cześć, Harry.

- Och, cześć, Blaise. Wiesz gdzie jest Draco? - zapytał Wybraniec. Był zły, zawiedziony i zmartwiony. Nie był w stanie się uspokoić, mimo tego, że dobrze wiedział, iż powinien porozmawiał z Draco spokojnie i poważnie, bo tego wymagała obecna sytuacja.

- Powinien być za rogiem, szedł za mną. Coś się stało, wydajesz się zdenerwowany.

- Później ci powiem, do zobaczenia - pożegnał się Gryfon i nie czekając na żadną odpowiedź ani pytania pobiegł korytarzem. Tak jak powiedział Zabini blondyn był niedaleko. Harry więc wpadł na blondyna wychodzącego z zakrętu.

- Hej, Harry. Myślałem, że przyjdziesz później - powiedział Malfoy, jego ton głosu był bezbarwny, taki sam jak w ciągu ostatnich trzech tygodni, zupełnie bez emocji.

- Chodź ze mną, musimy porozmawiać na osobności - rzekł stanowczo Gryfon i już chciał chwycić Arystokratę za rękę, ale blondyn w porę ją odsunął, jakby w odruchu. Potter odwrócił się tylko na pięcie i ruszył przed siebie prosto do sypialni blondyna. Obaj przez całą drogę milczeli. Brunet starał się uspokoić, a Draco zachodził w głowę, o co chodziło.

- Siadaj - polecił Harry, gdy w końcu znaleźli się sami w dormitorium blondyna. Malfoy, który wyglądał na zdezorientowanego, wykonał polecenie bez żadnego gadania i przyglądał się, krążącemu nerwowo po pomieszczeniu brunetowi.

- Powiesz mi w końcu, o co chodzi? - zapytał cicho Arystokrata.

- Tak, tylko najpierw postaram się uspokoić - powiedział Potter.

- Przepraszam, że tak się wtedy wyrwałem... Tam na korytarzu... - rzekł jeszcze ciszej szarooki. Gryfon zatrzymał się i spojrzał zatroskanym wzrokiem na swojego chłopaka, usiadł obok niego i zaczął mówić:

- W porządku, nie o tym chciałem z tobą porozmawiać - zaczął Wybraniec, po czym westchnął. - Od razu zaznaczę, że nie przeszukiwałem twoich rzeczy ani cię nie sprawdzałem, znalazłem to zupełnie przypadkowo. - Sięgnął po swoją torbę i wyjął z niej wszystkie opakowania po lekarstwach i puste fiolki. Ślizgon od razu pobladł i wbił w nie lekko przestraszony wzrok. Dobrze wiedział, że zaraz zaczną się pytania, na które nie chciał udzielać odpowiedzi. - Możesz mi wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi? - zapytał brunet, starał się być spokojny, ale przychodziło mu to coraz ciężej.

- Po prostu nie mogłem zasnąć, nic więcej. Nie wiem, dlaczego robisz od razu z tego wielką aferę - wybełkotał Malfoy, tyle wystarczyło, żeby wyprowadzić Harry'ego z równowagi.

- Aferę, tak?! Do cholery jasnej, czy ty w ogóle myślisz?! Dlaczego z tego opakowania zniknęło aż tyle leków?! Jesteś idiotą?! Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo to jest niebezpieczne! Wiesz, jak niszcząco to działa na twój organizm!?! Nie można mieszać tych leków z eliksirami! I nie można brać ich w takich ilościach! Kurwa mać, czy ty chcesz zasnąć i już się nie obudzić?!!! - krzyczał Wybraniec, oddychając głośno, ale gdy tylko skończył i spojrzał w przestraszone i smutne oczy blondyna od razu pożałował swoich słów.

Potter ukrył twarz w dłoniach, chciał się uspokoić, wziął kilka porządnych, głębokich oddechów. W pomieszczeniu zapanowała głucha cisza, którą po jakimś czasie przerwał Wybraniec:

- Przepraszam... Naprawdę bardzo cię przepraszam. Nie bądź na mnie zły, nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie powinienem był na ciebie krzyczeć... Ewidentnie masz jakiś problem, z którym sobie nie radzisz. Dziwnie się zachowujesz, odkąd wyszedłeś ze szpitala, martwię się i to cholernie mocno - wyznał Harry, patrząc w szare oczy swojego chłopaka. W pomieszczeniu na chwilę znów zapadła cisza.

- Nie mogę spać... Jeśli uda mi się jakkolwiek zasnąć to mam straszliwe koszmary, ale raczej po prostu nie mogę... Na początku brałem tylko eliksir, ale on nic nie dawał i wtedy zacząłem zażywać te leki. Na początku było w miarę okay, ale potem też przestały działać. Musiałem zacząć brać ich więcej, a potem łączyć z eliksirem... - rzekł blondyn.

- Draco, tak nie można robić. To jest naprawdę niebezpieczne, po takiej mieszance możesz już się nie obudzić, możesz zapaść w śpiączkę albo po prostu umrzeć... Nie rób mi tego.

- Ja... ja nie wiedziałem, że to tak działa... Nie chcę się zabić, Harry...

- Dobrze, czyli jedną sprawę mamy już wyjaśnioną, teraz trzeba zrobić wszystko, żeby znaleźć wyjście z tej sytuacji. Zauważyłem, że odkąd wróciłeś ze szpitala, z każdym dniem zachowujesz się coraz dziwniej. Nie możesz spać, ponadto rozmawiałem z Zabinim i powiedział mi, że opuściłeś się w nauce, nie mówię już o tym, że nie chodzisz na niektóre lekcje, między innymi na zielarstwo, jesteś nerwowy i drażliwy, spięty, gdy ktoś cię dotknie, co się dzieje? - zapytał bardzo spokojnie Potter, nie chciał wywierać na Malfoyu presji, widział, że blondynowi ciężko przychodziło mówienie o tym.

- Nie wiem... Nie mogę się na niczym skupić ani nic zapamiętać. Agh, wszystko jest takie ciężkie... - powiedział Arystokrata, zaciskając, trzęsące się dłonie.

- Tak jest od czasu, gdy wróciłeś ze skrzydła szpitalnego. Wydaje mi się, że tak naprawdę pamiętasz to, co się wydarzyło, gdy cię porwali, prawda?

- Nie chciałem cię oszukiwać, Harry, przepraszam.

- Wiem, Draco. Miałeś powody, żeby mi nie mówić, nie mam ci tego za złe, ale widzę, że sobie sam z tym nie radzisz. Trzymasz to wszystko w sobie i robi się coraz gorzej. Też nie byłem z tobą do końca szczery. Pani Pomfrey powiedziała mi, jakie odniosłeś obrażenia, więc wiem, że to, co przeżyłeś, było naprawdę okropne. Powiedziała też, że będzie ci bardzo ciężko to przepracować. Nie powiedziałem ci o tym, bo myślałem, że skoro nie pamiętasz, to tak powinno być, ale widzę, że jednak się myliłem - rzekł Potter, był naprawdę opanowany. Widział, że krzyki tylko bardziej oddalały go od poznania prawdy.

- Nie do końca. Na początku naprawdę nie pamiętałem prawie niczego. Dopiero z czasem wszystkie wspomnienia zaczęły wracać i od chwili, gdy wróciły, nie mogę się ich pozbyć. Cały czas mam to wszystko przed oczami, nieważne co robię. W nocy jest najgorzej, bo jak tylko zamykam oczy, czuję się tak, jakbym przeżywał to wszystko jeszcze raz.

- Oh, Draco, wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy, zawsze cię wysłucham, mogłeś mi powiedzieć od razu, zaufać - zapewniał Wybraniec. Malfoy przyciągnął kolana do klatki piersiowej i objął je jedną ręką, z kolei drugą przetarł swoją twarz, a potem oparł na niej głowę. Harry uważnie obserwował chłopaka, widział, jak blondyn przygryzał wargę ze zdenerwowania.

- Podstępem zaciągnęli mnie na skraj Zakazanego Lasu. Walczyłem z nimi, ale to było bezskuteczne. Bez trudu uśpili mnie i zabrali ze sobą. Gdy się obudziłem, byłem przykuty do jakieś dziwnego, stalowego stołu. Wyrywanie się nic nie dawało. Oni niedługo później przyszli i... i wtedy się zaczęło - rzekł Draco, urywając, żeby móc wziąć głęboki oddech, przetarł swoją twarz dłonią, jeszcze nikomu o tym nie mówił, a samo myślenie o owych wydarzeniach wywoływało odczuwalny ból. - Przyszli, chcieli mi dać n-nauczkę za to, że n-nie stawiałem się na wezwania Czarnego Pana. Zaczęli od crucio, ale szybko ta forma wydała im się nudna - kontynuował, gdy pomyślał o tym, co miał zaraz powiedzieć, jego oczy nabiegły łzami. Potter przyglądał mu się zmartwiony, gdyby nie to, że Draco ostatnimi czasy dziwnie reagował na czyichś dotyk, złapałby go za rękę, ale na razie postanowił się powstrzymać i nie rozpraszać Arystokraty, który zaczął mówić dalej:

- N-najpierw r-rozerwali moją k-koszulę i... i z-zdjęli... s-spodnie. Zaczęli r-rozcinać moją s-skórę na całym c-ciele, przez chwilę pozwalali krwi wypływać, po czym l-leczyli mnie i z-zaczynali wszystko od n-nowa... P-potem złamali mi nogę i dwa żebra, ale uznali, że lepszym pomysłem b-będzie kruszenie k-kości. Zaczęli miażdżyć p-palce, każdą kość z osobna, w d-drobnym odstępie czasowym, żebym mógł poczuć b-ból każdej z nich. Moje błagania, p-prośby i p-płacz nic nie dawały - wybełkotał Draco, po jego policzkach płynęły strumienie łez. Harry'emu słysząc tę opowieść, również zbierało się na płacz. Był zły na siebie, że nie porozmawiał z blondynem wcześniej, wiedział, że nawet nie był w stanie wyobrazić sobie co musiał przeżywać Draco, jak bardzo musiał cierpieć, jak wielki ból przetrwać, a później starać się żyć tak, jakby nigdy nic takiego nie miało miejsca.

Arystokrata nabrał powietrza, ale jego oddech był niespokojny i urywany. Otarł policzki dłońmi, jednak po chwili i tak pojawiły się na nich słone krople.

- A p-potem rozcięli moją skórę wzdłuż kości r-ramion, wzięli jakąś f-fiolkę z naprawdę d-dziwnym eliksirem i w-wy-lali go na wcześniej zrobione r-rany na rękach - rzekł Draco, po czym rozpłakał się na dobre, ale mimo wszystko starał się kontynuować. - Ta m-mikstura wyżerała moją s-skórę, kości i m-mięśnie, paliła żywym ogniem. Crucio w porównaniu do t-tego to nic. K-krzyczałem, z bólu nie kontrolowałem się, b-błagałem, żeby mnie z-zabili i skończyli ten p-piekielny ból, wtedy n-nawet śmierć wydawała mi się lepsza od t-tych potwornych t-tortur, ale oni śmiali się tylko głośno, no, a potem zemdlałem i o-obudziłem się dopiero w śniegu na s-skraju Zakazanego Lasu - wyznał Draco, po czym ponownie zaniósł się mocnymi spazmami szlochu, cały czas obejmował swoje ramiona, tak jakby ktoś zaraz miał powtórzyć tortury. Po policzkach Wybrańca również spłynęło kilka łez.

- Oh, Draco, czy mógłbym cię przytulić? - zapytał Gryfon, nie chciał naruszać przestrzeni osobistej blondyna, żeby nie narażać go na dodatkowy stres czy dyskomfort. Arystokrata przez chwilę starał się kontrolować płacz i patrzył w zaszklone oczy swojego chłopaka, który czekał z otwartymi ramionami. Draco gwałtownie rzucił się w te objęcia, ponownie wybuchając niekontrolowanym szlochem. Nie mógł przestać, w tamtej chwili po prostu nie potrafił. To wszystko tak strasznie go przytłaczało, bolało, wspomnienia wywoływały strach, panikę. Z kolei brunet nie zamierzał go powstrzymywać, wiedział, że wypłakanie się pomoże Malfoy'owi trochę ulżyć, zamiast tego głaskał go czuło po głowie i delikatnie kołysał się na boki, jakby nie było, on też uronił kilka łez.

Trwali tak przez jakiś czas mocno wtuleni w siebie. W końcu w pokoju było już słychać tylko pociąganie nosem.

- Jest troszkę lepiej? - zapytał czuło Harry, swojego chłopaka. Blondyn pokiwał nieznacznie głową, dalej przytulony do Pottera. Czuł się bezpiecznie i przyjemnie w takiej pozycji, tak jakby Harry miał go uchronić przed całym złem. - To dobrze. Jestem dumny z ciebie, potrafiłeś się otworzyć i opowiedzieć mi o czymś bardzo ciężkim. Wiesz, wydaje mi się, że te wszystkie nieprzyjemne objawy mogą być skutkiem stresu pourazowego. Najlepiej byłoby, gdybyśmy udali się do specjalisty.

- Mam porozmawiać magologiem? - zapytał cicho Arystokrata.

- Do niczego cię nie zmuszam, Draco. To tylko taka sugestia, ale jestem pewny, że on na pewno by ci pomógł, jednak to tylko moje zdanie. Wiem, że ciężko się o tym rozmawia, dlatego, jeśli nie czujesz się gotowy, to możemy jeszcze poczekać. Ostateczna decyzja należy do ciebie, tylko pamiętaj, że nie ważne co zdecydujesz, ja będę cię wspierać.

- Dziękuję, Harry, ale nie mogę powiedzieć o tym Snape'owi...

- Nawet nie brałem tej kreatury pod uwagę. Myślałem o Pani Pomfrey, ona na pewno zna jakiegoś specjalistę. Jeśli będziesz chciał to pójdę z tobą - odparł czule Potter. W pokoju nastała chwilowa cisza, obaj trwali w objęciach, nie patrząc na siebie. - Nie musisz decydować teraz - dodał brunet.

- Pójdę tam z tobą, Harry - rzekł w końcu Ślizgon. Wybraniec uśmiechnął się nieznacznie, poczuł pewną ulgę.

--------------------------------------------------------------

Zaskoczeni ilością słów? Ja nawet bardzo XD Ogólnie to powiem, że ten rozdział pisałam 2 raz, dlatego, że pierwsza wersja wydała mi się zbyt... brutalna, jeśli tak to mogę nazwać. Pomyślałam, że nie mogę tak krzywdzić Draco (naoglądałam się 13 Reason why, więc możecie się domyślić, co Ci porywacze mieli zrobić Draco O_O, biedny chłopak) Ale w każdym razie, ostatecznie jest tak UwU Jestem dumna, że udało mi się napisać ten rozdział i jeszcze wstawić go w terminie hah
Mam nadzieję, że było fajnie, kolejna część będzie za tydzień (jeśli coś się zmieni to dam znać).
Do usłyszenia <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top