2. My jesteśmy przyjaciółmi! Nie parą!

#Jack#

Stałem razem z Veronicą i Julią pod blokiem Alice. Czekaliśmy na nią już jakieś pięć, sześć minut. Dlaczego ona się tyle ubiera? A... No tak! Jest dziewczyną! - myślałem sfrustrowany.

- Już!- usłyszałem, odwróciłem się i zobaczyłem Alice w zielonej kurtce i złotych trampkach. Dech mi zaparło. Oraz się chyba zaczerwieniłem.

- No! No! No! Warto było czekać, co nie, Jack? - zapytała Vera.

Zdołałem tylko cicho  wydusić: Nooooo.

- Przestańcie, bo mnie zawstydzacie! Lepiej już chodźmy! - powiedziała Alice. Była wkurzona.

Poszliśmy na przystanek autobusowy. Po pięciu minutach przyjechał autobus, (czytaj: Po pięciu minutach stania jak słup i patrzenia się na Alice przyjechał autobus).

W kinie byliśmy za jakieś piętnaście minut. Kupiliśmy bilety i dwa popcorny. Poszliśmy do sali kinowej zająć miejsca. Usiedliśmy obok siebie w takiej kolejności: ja, Alice, Vera i Julia.

Za chwilę zaczął się film. W połowie, spróbowałem lekko oprzeć głowę na ramieniu Alice. Nie oponowała. Więc, z ulgą, to zrobiłem. Po chwili poczułem, że położyła rękę na mojej głowie. Widziałem, że drży ze zdenerwowania.

- Spokojnie, nie gryzę! Ale jak nie chcesz nie musisz tego robić. W końcu jesteśmy tylko przyjaciółmi. - ostatnie zdanie powiedziałem niemal niedosłyszalnie.

- Dzięki. Nie skorzystam.- uśmiechnęła się.

Zrobiła coś czego się nie spodziewałem. Pogłaskała mnie po lekko włosach. Myślałem, że zaraz zemdleje ze szczęścia.

#Veronica#

Oglądaliśmy film, gdy usłyszałam jakieś szepty. Automatycznie odwróciłam się w stronę z której pochodziły. Zobaczyłam moją przyjaciółkę głaskającą Jack'a po głowie. Od razu powiedziałam o tym Julii. Na szczęście nie zauważyli że się na nich gapimy jak jakieś wariatki.

Trzydzieści minut później skończył się film. Po wyjściu z kina postanowiliśmy się jeszcze gdzieś przejść. Wybraliśmy, że pójdziemy do kawiarni.

Podjechaliśmy autobusem pod cukiernię Sowę. Po wejściu i wybraniu ciast, usiedliśmy przy stoliku.

- To co? Kiedy dzieci? - zapytałam.

Alice o mało się nie zadławiła ciastem czekoladowym, a Jack zrobił się czerwony jak pomidor.

- My jesteśmy przyjaciółmi! Nie parą! - krzykneli prawie równocześnie.

- Ta... Na pewno. - powiedziała Julia, przewracając oczami.

Pogadaliśmy jeszcze pół godziny. Potem zaczeliśmy się zbierać.

Po piętnastu minutach byliśmy pod blokiem Alice. Pożegnaliśmy się i każdy udał się w stronę swojego osiedla.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top