30. Zejdź ze mnie
Po lekcjach siedziałem w pokoju Zayna.
Malik zajmował miejsce przy biurku, na którym o dziwo nie było już kartonów po pizzy czy ubrań, ale komputer.
Z głośników cicho grała płyta Nirvany, a ja ruszałem nogą w rytm piosenki Come As You Are. Spoglądałem na Zayna z przygryzioną wargą, jednocześnie starając się cokolwiek wyciągnąć z tej książki.
Teraz naprawdę zdawała mi się głupia. On miał rację, to żadna miłość. Nie umarłbym za chłopaka, z którym nawet nie rozmawiałem.
- Tamten blondyn - zaczął klikając coś na komputerze, a ja zdołałem dojrzeć, że robi prezentacje. Uniosłem brwi wpatrując się w tył jego głowy - To twój chłopak?
- Jeszcze nie - powiedziałem opuszczając głowę a na moich wargach widniał uśmieszek.
- Podobno już jednego masz - prychnął, a ja uniosłem brew znowu na niego spoglądając - Nie rób z siebie dziwki - mruknął wciąż patrząc w komputer.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Czułem się urażony i było mi przykro, ale dużo mocniejsze było uczucie gniewu i wściekłości.
- Powiedział koleś, który przez ostatnie trzy lata liceum zaliczał wszystko co się rusza. Oczywiście, jeżeli przed nim nie uciekało - warknąłem wbijając rozwścieczone oczy w zeszyt i książkę leżące na moich kolanach.
Zayn obrócił się powoli ja krześle w moją stronę
- Poligamia jest zabroniona..
- Zamknij się! - krzyknąłem uderzając dłonią w książkę przez co ta odskoczyła. Spojrzał na mnie zdziwiony, w sumie, sam byłem zdziwiony swoim zachowaniem - W końcu jestem choć trochę szczęśliwy, nie psuj mi tego!
- Nie chce ci nic psuć, mam to gdzieś - wzruszył ramionami znowu obracając się do komputera. Przygryzłem mocno dolną wargę by nie dać upustu emocjom i nie pozwolić spłynąć łzom po moich policzkach.
To był moment, jak Zayn wstał od biurka i wszedł na materac i złapał moje policzki w obie dłonie.
Pocałował mnie mocno praktycznie się na mnie kładąc. Całował mnie mocno, jak zwykle. Jedną dłoń zabrał z mojej buzi i położył ją tuż obok mojej głowy by nie leżeć na mnie całkowicie.
Oddałem na początku pocałunek, jednak szybko się otrząsnąłem.
- Zejdź ze mnie - jęknąłem cicho - Zejdź ze mnie - powtórzyłem kładąc dłonie na jego ramionach - Mam chłopaka.
- A ja dziewczynę - powiedział co sprawiło, że znowu poczułem nieprzyjemne ukłucie.
- Więc chyba jest tu coś nie tak, skoro całujesz innego chłopaka - wymamrotałem spychając go z siebie - Przestań się wtrącać wszędzie, okay? Przestań też robić.. to.
- To? - uniósł brwi leżąc tuż obok mnie na plecach.
- Całować mnie. Patrzeć na mnie jakbyś był zazdrosny, gdy ja rozmawiam z jakiś chłopakiem, a twoja dziewczyna wysysa ci twarz - mruknąłem - Skończmy ten projekt i dajmy sobie spokój, dobra?
- Nie - powiedział po prostu wstając a ja patrzyłem na niego nie rozumiejąc.
- Nie?
- Nie - uśmiechnął się do mnie w pewien sposób wrednie. Patrzyłem na niego chwile aż po prostu potrzasnąłem głową. Nie mam do niego siły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top