24. Może chciał nakręcić drugą część filmiku?

W domu nie było praktycznie ludzi, większość bawiła się w ogrodzie. Podskoczyłem przestraszony, gdy nagle w kuchni zobaczyłem kogoś.

Louis siedział na podłodze w kuchni gadając do misia. Uniósł na mnie wzrok, a jego oczy były przekrwione i zamroczone. Zmierzył mnie wzrokiem ściskając mocniej niebieskiego misia.

- To moja szczęśliwa koszulka? - spytał patrząc na mnie zmrużonymi oczami.

- Niee - powiedziałem powoli marszcząc brwi i mając nadzieję, że Tomlinson jest na tyle naćpany, by nie skojarzyć faktów.

Patrzył na mnie dłuższą chwilę aż wzruszył ramionami.

- No dobra - odparł wracając jak gdyby nigdy nic do rozmowy z misiem o dopalaczach.

Zamrugałem kilka razy nie wierząc, że to się dzieje naprawdę. Westchnąłem cicho i ruszyłem do drzwi, jednak zatrzymała mnie dłoń zaciskająca się na moim nadgarstku.

Ledwo zdążyłem się odwrócić, a zostawiłem przyciśnięty przez Zayna i jego wargi do drzwi. Wpił się mocno w moje usta, zaciskając palce na moich biodrach. Na początku zdezorientowany stałem bez ruchu, jednak po chwili uniosłem dłonie i położyłem je na jego nieogolonych policzkach.

Penetrował językiem moje wargi, a ja nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje i że znowu mu na to pozwalam.

Odsunął się na conajmniej metr i wpatrywał się we mnie pocierając swój kark dłonią. Mój oddech jak i dolna warga drżał.

Tą chwilę przerwała osoba, która nagle otworzyła drzwi o które się opierałem, a ja upadłem do tyłu na tyłek.

Zauważyłem Tammy, która zauważając najpierw Zayna, potem mnie, zmrużyła oczy.

Wstałem szybko i ruszyłem przez ogród. Znalazłem Jamie'ego siedzącego z telefonem na krawężniku przed domem.

- Hej - powiedziałem siadając obok niego. Oderwał wzrok od ekranu i zablokował go. W ostatniej chwili zauważyłem, że pisał z tym swoim chłopakiem.

- Wszystko w porządku? - spytał, a ja zacisnąłem wargi nie wiedząc jak odpowiedzieć na to pytanie.

- Nie wiem - wymamrotałem - Pocałował mnie. Czemu to zrobił?

- Może chciał nakręcić drugą część filmiku? - prychnął, a ja spojrzałem na niego. A co jeżeli miał rację? - Ni, żartuję, nie byłby przecież taki okrutny. Prawda? - dodał niepewnie, a ja westchnąłem chowając twarz w dłonie. 

- Nie mam pojęcia. Mam nadzieje, że nie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top