09. Myślałem, że to ja jestem pod wpływem
Od autorki: Jakie to ff nudne się robiXD Bo ja jestem w sumie nudna i no eh
Powoli podszedłem do niego prawie potykając się o parę butów rzuconą tak sobie na podłogę.
Chociaż, zgubić zęby potykając się o markowe glany to zaszczyt.
- Co? - wymamrotałem patrząc na zarys jego buzi widoczny wyłącznie dzięki świetle księżyca wpadającym przez okno.
Kiedy zdążyła się zrobić noc?
Usiadł gwałtownie i złapał mnie za nadgarstek, ciągnąc go i zmuszając mnie do zniżenia się. On położył się z powrotem, a ja przysiadłem na materacu.
- Jesteś jak dziecko, wiesz? - mruknąłem zerkając na niego, aż westchnąłem i położyłem się obok niego wpatrując się w sufit. Nawet on był pomalowany.
- Wiem - odpowiedział, a ja miałem wrażenie, że jest nawet zadowolony z siebie - Ale ludzie mówią, że to lepiej, niż żebym pijany czy naćpany był agresywny albo kłótliwy. Jestem po prostu dużo bardziej wesoły niż na trzeźwo.
Złapał mnie za rękę unosząc ją nad swoją twarzą i zaczął przypatrywać się mojej dłoni. Wywróciłem oczami na to jak bawi się moimi palcami ciągnąć za nie czy wyginając je.
- Masz śmieszne palce - zachichotał puszczając moją rękę, którą położyłem znów wzdłuż swojego ciała.
Zastanawiając się ile jeszcze osobowości Malika poznam. Wredny Zayn, miły Zayn, naćpany albo pijany Zayn. Pięćdziesiąt twarzy Malika.
Zachichotałem na tok własnych myśli i zauważyłem mulata patrzącego na mnie dziwnie.
- Myślałem, że to ja jestem pod wpływem - powiedział i uniósł się na łokciach.
Nagle zawisł nade mną, a w mojej głowie pojawiły się wiadomo jakie myśli. Jednak od razu i może na szczęście ulotniły się, gdy Zayn opadł znowu plecami na materac trzymając w dłoniach zapalniczke.
Czy ja naprawdę myślałem, że on chciałby cokolwiek ze mną robić? Nie jest gejem, ba, jest homofobem, a ja pomyślałem, że chciał mnie pocałować.
Jesteś taki głupi Niall.
Wyjął zza ucha skręta i przypalił go wciąż leżąc.
- Nie pal tak - wymamrotałem - Jesteś naćpany, pijany czy cokolwiek innego. Upuścisz na pościel i pożar...
- Dobrze mamo - prychnął siadając - Ale tak serio, nie wypuściłbym z rąk tak dobrego towaru - zaśmiał się zaciągając się narkotykiem, a ja czułem ten oryginalny zapach.
- Oh przepraszam bardzo, że nie chce żebyś się spalił - wymamrotałem również siadając.
- Wow, kiedy chcesz, potrafisz być wredny albo chociaż pewny siebie, zauważyłem to - pokiwał głową jakby potakując na swoje własne słowa - Ale zwykle jesteś taki nieśmiały i ciągle przestraszony.
- Będziesz pamiętał dzisiejszy wieczór? - spytałem wskazując na skręta w jego palcach. Chciałem też zmienić temat.
- Prawdopodobnie nie - wzruszył ramionami. Wstałem z materaca i ruszyłem do drzwi - Czemu idziesz?
- Przyszedłem robić projekt, nie jesteś w stanie go robić więc po co mam tu być? Żeby patrzeć jak ćpasz? - spytałem stojąc przy drzwiach.
- Dobra - wzruszył ramionami znowu opadając na materac.
Nie wiem czemu miałem nadzieję, że spróbuję mnie zatrzymać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top