You can be king again - part 2 - p.prevc x k.stoch
Nie byłem zadowolony ze swojego skoku. Owszem nie był zły, ale... mógłbym dać z siebie tyle żebyśmy byli chociaż na trzecim miejscu podium. Westchnąłem. Trudno. Jedyne co teraz mogę zrobić, to jutro pokazać na co mnie stać.
Po krótkich gratulacjach i zdjęciach oszukałem wzrokiem Petera. Tym razem został do końca, stał razem ze swoją drużyną i co dla mnie najważniejsze uśmiechał się. I to nie był wymuszony uśmiech, jego twarz i oczy naprawdę promieniały. Sam uśmiechnąłem się na ten widok. Wyglądał jeszcze piękniej niż zazwyczaj.
Zauważył mnie dopiero jak byłem nie dalej niż 5 metrów od niego. Niemal od razu odszedł od swojego teamu i wpadł mi w objęcia. Już sama jego obecność poprawiła mi humor i pozwoliła otrząsnąć się po moim skoku. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Co prawda praktycznie cały skoczny świat i większość ogarniętych dziennikarzy wiedziała o nas, ale zawsze znalazłaby się jakaś dziennikarska hiena, która zrobiłaby ogromną sensację.
- Gratulacje Pero. - wyszeptałem do niego, ciągle trzymając go za nadgarstek. Uśmiech Petera poszerzył się. - Mówiłem ci że ci się uda. W drugiej serii skoczyłeś lepiej ode mnie!
Peter śmieje się cicho.
- Dziękuję, chyba po prostu.... Za bardzo się starałem na początku. Chciałem dogonić siebie sprzed paru sezonów... ale uzmysłowiłeś mi, że ja mam już wszystko. I teraz mam tylko robić swoje.
Po chwili spoważniał.
- Wiem, że ci przykro Kamil. Że mogło być dużo lepiej. Ale to nie twoja wina kochanie. I będzie dużo lepiej, już niedługo. Musisz tylko...
- Skupić się na tym co będzie, a nie myśleć o tym co było. - skończyłem ze śmiechem. - Sam daję ci dobre rady, a nie umiem się do nich stosować.
Peter popatrzył na mnie tak ciepłym wzrokiem że miałem ochotę się rozpuścić z czułości.
- Jeszcze będziemy razem na podium. - powiedział Słoweniec, mocniej ściskając moją rękę.
Jedyne co wtedy chciałem to po prostu zostawić wszystko i wszystkich i wrócić do hotelu razem z Peterem. A najlepiej prosto do domu, do łóżka. Dobrze, że przynajmniej Pero tutaj jest. Naprawdę nie wiem jak wytrzymałem te wszystkie tygodnie bez niego.
- A nawet jeśli któryś z nas będzie kiedyś klepał bulę... to i tak będę przeszczęśliwy że będziemy klepać tę bulę razem. - Peter wyszeptał z przejęciem.
Nie mogłem się nie roześmiać.
- Chodź. - machnąłem na niego widząc że cała kadra się już powoli rozchodzi. - Zostawię narty i przyjdę do ciebie do pokoju.
Peter pokiwał głową, po czym odbiegł w kierunki Zigi Jelara, który dosłownie ciągnął jego narty po śniegu. A Pero był bardzo przewrażliwiony na punkcie swoich nart.
Godzinę potem zapukałem do pokoju Słoweńca, który czekał na mnie bawiąc się komórką. Kiedy wszedłem od razu podniósł na mnie wzrok.
- Dostanę jakąś nagrodę na to że przeskoczyłem mistrza olimpijskiego? - zapytał kiedy usiadłem obok niego na łóżku.
- Nie powinniśmy się przemęczać przed jutrem. - wyszeptałem, całując go.
- I tak jutro nie startuję. - zauważył Peter. - Więc chyba nic w tym złego jeśli poskaczę dziś... - powiedział cicho, ciągnąc mnie za sobą na łóżku. - W końcu przyda mi się jakiś porządny trening, jeśli mam na dobre wrócić.
Parsknąłem śmiechem.
- Sugerujesz, że to dla twojego dobra?
- Oczywiście. A ty również nie powinieneś wychodzić z wprawy.
- Zaraz ci pokażę kto wyszedł z wprawy. - uciszyłem go najskuteczniejszym sposobem - długim pocałunkiem. Aczkolwiek słowo uciszyłem jest mało adekwatne do późniejszych wydarzeń.
_______________________
Takie krótkie coś apropos wczorajszego konkursu.... Aczkolwiek dziś jestem cholernie dumna z Kamila! Coś mi mówi że ta dwójka na dobre wróci w tym sezonie, Kamil już się rozkręca na Raw Air, a Pero wczoraj w końcu uśmiechnął się po swoim skoku! Czekałam na to ponad dwa miesiące hah
Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!
Ola
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top