Rozdział 4
Czasy klątwy Storybrooke
Luna
Dzisiaj był naprawdę piękny dzień więc postanowiłam iść na misto. Ubrałam się ładnie i zeszłam na dół do salonu.
- Gdzie idziesz?- spytała mama troskliwym tonem. Przewróciłam na nią oczami. Na co zachichotała.
- Nie przewracaj na mnie oczami młoda damo.- pogroziła mi palcem.- to wszystko z troski o ciebie księżniczko.
- Na miasto dziś jest taki ładny dzień że szkoda go marnować na siedzenie w domu. A Henry? Może iść ze mną?
- Henry musi się uczyć.
- Oh odpuściłabtś mu choć trochę.
- Nie dopóki nie poprawi stopni.- zawzięła się matka.- miłego dnia. Cmoknęłam ją w policzek i wyszłam z domu.inęłam po drodzę restuorację u babci gdzie Ruby obsługiwała klientów.
- Cześć Luna.- uśmiechnęła się do mnie radośnie.
- Cześć Ruby. Co tam nowego?- odwzajemniłam jej uśmiech.
- Mam dość mojej porannej zmiany.- warknęła na co zachichotałam.- powinnaś się lepiej wysypiać może wtedy będzie lepiej.
- Nic z tego znasz moją babcię.- westchnęła rozczarowana.- zamawiasz coś?
- Nie dzięki. Szłam się przejść.
- Pójdziesz ze mną na lody?- usłyszałam głos i się odwróciłam. Za mną stał wysoki blondyn o zielonych oczach. Starszy ode mnie ubrany jak zwyczajny nastolatek.
- Nie powinnam. Nie znam cię. Mama każe unikać mi obcych.- zaprotestowałam.
- Oh daj spokój! Nie zrobię ci nic złego ja nie gryzę.- w jego oczach pojawiła się z łość ale uśmiechnął się do mnie promiennie.
- No dobrze.
- Jesteś pewna?- spytała z niepokojem Ruby.- on mi wygląda na dziwnego.
- Daj spokój poradzę sobie.- posłałam jej pokrzepiający uśmiech i poszłam z nieznajomym w stronę lodziarni. Ku mojemu zaskoczeniu chłopak złapał mnie za rękę jakbyśmy znali się od lat. Kiedy to zrobił przeszył mnie przyjemny prąd takie miłe ciepło.
- Przepraszam jak masz na imię?- spytałam a on uśmiechnął się do mnie.
- Piotruś Pan.- odpowiedział mi a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Co za dziwne imię pomyślałam kiedy szliśmy w stronę lodziarni.
- Jakie chcesz lody? Ja stawiam.- oznajmiłam.
- Poproszę czekoladowe i waniliowe.- powiedział a ja kiwnęłam głową i wyciągnąłam pieniądze z portfela.
- A dla mnie śmietanka z kawałkami czekolady i orzechowe.- wyciągnęłam pieniądze w stronę pani która nałożyła nam lody.
- Proszę. I smacznego.- dodała z uśmiechem. Wyszliśmy z lodziarni jedząc lody i uśmiechając się do siebie. Nie mogłam pozbyć się wrażenia że skądś znam tego chłopaka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top