Rozdział 19

Luna

Piotruś odciągnął mnie od Henrego tak że stałam teraz obok niego.
- Nie rozmawiaj z nim więcej proszę.- poprosił mnie a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Dlaczego? Jesteś zazdrosny? - zapytałam figlarsko uśmiechając się do niego.
- Tak.- potwierdził od razu a ja zaskoczona spojrzałam na niego.
- No co?- rzucił od niechcenia zakładając dłonie na pierś.
- Nic. Nie sądziłam że się przyznasz.- przyciąga mnie do siebie z diabelską miną.
- Jesteś tylko moja.- mówi i całuje czubek mojej głowy. Czuję przyjemne ciepło.
- Wiem.- odpowiadam i widzę uśmiech na jego twarzy. Jego mina w sekundę zamienia się w bezwględną. Dobrze ją znam to oznacza nie zadzieraj ze mną albo mam ochotę się z tobą zabawić. Podchodzi do stołu z bronią. Bierze strzałę i zanurza ją w jakiejś buteleczce.
- Co to?- pyta Henry.
- Trupia zgorzel. Paskudna trucizna.- odpowiada i kontynuje dalej swoją przemowę. Przestaję go słuchac i siadam gdzieś znudzona i rozdrzażniona. Momentami czuję się tu jak więzień albo niewidzialna chociaż kocham Nibylandię całym sercem podobnie jak Piotrusia. Przytomnieje dopiero wtedy kiedy każe Henremu strzelać.
- Zwariowałeś!?- syczę do niego wściekłym tonem. Nic sobie z tego nie robi drań. Tylko jeszcze bardziej namawia do tego mojego brata który ma wyraźne opory żeby tego nie robić.
- Strzelaj! Strzelaj! Strzelaj! - skandują chłopcy na prośbę Piotrusia który zjawia się tuż koło mnie i bierze w objęcia tuląc mocno. Zaskoczona patrzę na niego a kiedy Henry oddaje strzał w kierunku Piotrusia błyskawicznie wypuszcza mnie z ramion i łapie strzałę. Demon uśmiecha się a chłopcy wiwatują ja jednak nie mam powodu do radości ani trochę. Jestem wściekła wręcz rozgniewana. Coś czuję że ktoś tu zaraz oberwie za takie zachowanie i to nie bedę ja.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top