| 7 | Nie udany pocałunek
Tak spędziłyśmy jakieś sześć godzin swojego życia. W końcu wybiła siedemnasta. Wyłączyłyśmy film i Wika zaczęła szykować mi ubrania na niby "randkę", jak to ona twierdzi. Naszykowała mi czarną spódniczkę i do tego biało-różowy cropp top. Zrobiła mi również makijaż, który składał się z podkładu, tuszu do rzęs i różowej szminki. Do tego założyłam czarne, wysokie converse. O równej osiemnastej byłam już pod recepcją, gdzie czekał na mnie Bartek.
- Wow.... Bardzo ładnie wyglądasz. - powiedział.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się. - Idziemy?
- Jasne. - wyszliśmy z hotelu w kierunku plaży.
Szliśmy brzegiem plaży, rozmawiając i śmiejąc się. Później poszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce i Bartek złapał mnie za rękę. Chciał mnie pocałować, lecz w ostatniej chwili wstałam.
- Bartek przepraszam Cię, ale to jest dla mnie za szybko. - odeszłam od niego i pobiegłam w stronę hotelu.
Wparowałam szybko do windy i nacisnęłam odpowiedni przycisk. Po dwóch minutach byłam już w pokoju. Usiadłam na łóżku i kolana przysunęłam do klatki piersiowej, tak, że oparłam na nich moją brodę.
- Co jest? - powiedziała Wika, siadając obok mnie.
- On-On chciał mnie pocałować, ale ja uciekłam... - mówiłam z łzami w oczach.
- Nie płacz proszę... - przytuliła mnie. - Jeśli kocha to poczeka.
- Dobrze, że przynajmniej ciebie mam. - uśmiechnęłam się i wytarłam łzy.
- Teraz zmykaj, się umyć i idziemy spać. - zaśmiała się.
Wzięłam piżamę z pod poduszki i weszłam do środka łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam piżamę. Zmyłam makijaż i wykonałam jak to zwykle, wieczorną rutynę. Gdy wyszłam, ze środka łazienki, zastałam śpiącą Wiktorię. Zgasiłam światło i również, poszłam spać.
(...)
Dziś wstałam jako pierwsza, bardzo się zdziwiłam. Zerknęłam na telefon, była dopiero siódma dwadzieścia trzy. Postanowiłam, że jeszcze poleżę, bo może usnę. Wierciłam się jeszcze jakieś piętnaście minut, aż w końcu zrezygnowałam. Wyjęłam z szafy biały cropp top w kaktusy i jeansowe spodenki. W łazience wykonałam poranną rutynę i pomalowałam się. Włosy spięłam w kitkę i wyszłam. Usiadłam na łóżku i po chwili dostałam SMS'a od Nieznanego numeru.
Od:Nieznany
Przepraszam Cię za wczoraj nie powinienem ;_;
Na początku nie wiedziałam, kto to, ale po chwili na myśl przyszedł mi, Bartek.
Do:Bartek
To też moja wina, bo nie powinnam uciekać :/
Od:Bartek
Czyli między nami jest wszystko ok?
Do:Bartek
Tak ;*
Z myślenia wyrwała mnie Wiktoria, która rzuciła we mnie butelką wody.
- Ej za co to? - odłożyłam telefon.
- Mówi się do ciebie jak do głuchego. - zaśmiała się. - Z kim tak SMS-ujesz?
- Z Bartkiem... Przepraszał mnie za wczoraj.
- A czyli jednak coś do niego czujesz? - spytała.
- Nie wiem sama.. Ale dobra zbieraj się, bo za dwadzieścia minut śniadanie. - zaśmiałam się.
Po dziesięciu minutach, blondynka była już gotowa. Wyszłyśmy z pokoju, gdzie na korytarzu wystraszył nas Grzesiek z tatą.
- BUU! - wyskoczyli zza rogu.
- Głupi jesteście?! - krzyknęłyśmy.
- Ejejej, nie odnoś się tak do tatusia. - zaśmiał się Szczęsny i poczochrał mi włosy.
Razem zeszliśmy na śniadanie, gdzie każdy już na nas czekał. Usiedliśmy przy stoliku z Lewym i Bartkiem. Na śniadanie mieliśmy płatki z mlekiem. Ogólnie przez całe śniadanie czułam na sobie wzrok Bartka, ale starłam się to ignorować.
&&&&&&&&&&&&&&
Jest rozdział! Dłuższy? Dłuższy B) A i mam dla was troszkę smutną wiadomość, ponieważ nie jestem pewna czy jutro pojawi się rozdział czy nie :/ To z powodu, że idę na ognisko do kolegi. Ale postaram się coś rano napisać :*Miłego CZYTANIA!!
Gwiazdka + Komentarz = MOTYWACJA C:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top