| 28 | Luźny dzień
Obudziłam się około godziny dziesiątej, wstałam z łóżka i podeszłam od razu do szafy. Wyciągnęłam z niej szare dresy i biały T-shirt z logiem adidasa. Weszłam do łazienki i założyłam ubrania. Wykonałam poranną rutynę, zrobiłam delikatny makijaż i związałam włosy w koka. Opuściłam pomieszczenie. Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie, patrząc na widoki. Po chwili usłyszałam, że mój telefon dał znak. Podeszłam do łóżka i wzięłam go. Zauważyłam SMS'a od blondynki.
OD: Wika
Jak tam kochana? Żyjesz?
Od razu odpowiedziałam jej.
DO: Wika
Żyję, żyję, ale muszę kończyć papa :*
Odłożyłam komórkę i zeszłam na dół. Zastałam tam tatę i Marinę, którzy siedzieli na kanapie, wtuleni do siebie i oglądali film. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki jakieś składniki na kanapki. Nałożyłam składniki na dwie kromki chleba. Położyłam kanapki na talerzyk i poszłam do salonu. Usiadłam na dywanie koło stolika. Zaczęłam jeść śniadanie i oglądać film.
- A co nie masz gdzie siąść? - zapytała brunetka, spoglądając na mnie.
- Wolę podłogę. - zaśmiałam się, przez co się zakrztusiłam.
- Uważaj, bo ja jeszcze córki nie chcę stracić. - zaśmiał się bramkarz.
***
SORRY! Wiem, że krótki, ale neta nie mam cały czas itp. i znowu piszę u cioci :/ Ale w następnym tygodniu powinien już być! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top