| 13 | Dowcip

Obudziłam się, leżąc na podłodze. Bardzo się zdziwiłam. Podniosłam się z niej i spojrzałam na telefon. Była równa siódma. Wyjęłam z szafy różową bluzkę z kieszonką, na lewej piersi oraz do tego czarne spodenki. W łazience wykonałam poranną rutynę i zrobiłam delikatny makijaż. Włosy splętłam w dwa warkocze i wyszłam z niej. Wika jeszcze spała więc postanowiłam, że zostawię ją niech sobie śpi. Założyłam białe air force, po cichu wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam Bartka, idącego w moją stronę.

- Hej! - uniosłam kąciki ust.

- Cześć, co ty już nie śpisz? - spytał.

- Nie, bo kolega się rozwalał. 

- Aha.. - posmutniał.

- Ej, ale ja żartuje. - zaśmiałam się. - Wstałam, bo obudziłam się na podłodze...

- Nie rób sobie ze mnie żartów bo nie będzie tak fajnie. - uśmiechnął się chytro.

- Len-na... - zrobił pauzę. - Moglibyśmy porozmawiać? - podrapał się po karku.

Gdy nagle na korytarzu pojawił się Lewandowski z Krychą. Podeszli do nas.

- Ooo! Lenka już nie śpi! - powiedział Grzesiek.

- Gdzie masz tatę? 

- Śpi. - odpowiedział.

- Chodźcie za mną. - zaśmiałam się.

Weszliśmy do pokoju Grześka, gdzie zastaliśmy śpiącego jak dziecko Wojtka. Weszłam do łazienki. Wzięłam miskę i nalałam do niej wody.

- Co ty chcesz zrobić? - spytał Lewy. 

- No co wylać wodę, ale nie tak zwyczajnie. - uśmiechnęłam się.

- Weź to, połóż na drzwiach i zostaw uchylone drzwi. - dałam miskę, Grześkowi.

- Ale po co? - spytał.

- Nie pytaj tylko róbcie. - powiedziałam.

- Tak jest szefowo! - krzyknęli chórem.

Jak im kazałam tak zrobili. 

- Chodźcie tam! - wskazałam palcem.

Schowaliśmy się zza rogiem.

- I co mamy tak czekać? - spytał Bartek.

- Nie, Grzesiek zadzwoni z mojego telefonu, że coś się mi stało... - powiedziałam.

Dałam Grześkowi mój telefon, z którego zadzwonił do taty.

- No co tam Lenka? - powiedział zaspany tata.

- Nie jestem Lena... - powiedział Grzesiek. - Lenie coś się stało znalazłem jej telefon w parku! Szybko chodź tu! - krzyknął.

- CO?! Już biegnę. - rozłączył się.

Po chwili z pokoju wybiegł, tata. Gdy otwierał drzwi woda z miski wylała się na niego. Słychać było tylko głośne " Grzesiek! "

- WIEJ! - krzyknęłam i pobiegliśmy w stronę drugiej windy, która znajdowała się na drugim końcu hotelu.

Weszliśmy do windy. Nacisnęłam guzik z numerem siedem. Gdy zjechaliśmy na sam dół, pobiegliśmy w stronę recepcji. Gdzie był Jędrzejczyk, Fabiański i Piszczek. Pobiegliśmy do nich.

- Widzieliście tatę? - spytałam zziajana.

- Tak. - powiedział Fabian. - Za tobą.

Odwróciłam się, a za mną ujrzałam wściekłego Tatę.

- Cześć. - uśmiechnęłam się i poszłam w stronę  Grześka.

- To ona. - wskazali na mnie palcem.

- Ty mały szatanie! - powiedział Wojtek.

- Jestem szatanem, ale mnie kochasz. - zaśmiałam się i przytuliłam się do niego.

&&&&&&&&&&&&&&&

Taki długi, a opisałam tylko ranek XD Ale dobra ważne, że jest rozdział. Taki sobie ale jest! 8)

Gwiazdka + Komentarz = MOTYWACJA :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top