| 33 | Powrót do najbliższych & Niespodzianka
Lena P.O.V.
Wyjęłam z walizki jakieś dresy i beżowy sweter. Przebrałam się i wykonałam poranną rutynę w łazience. Włosy spięłam w kucyka. Nałożyłam na siebie czarną kurtkę i otworzyłam okno. Walizkę dopięłam i wyjęłam przez okno. Jakieś trudności nie było, bo mam pokój na parterze. Wyszłam przez okno i pobiegłam przed siebie. Dobiegłam do pobliskiego parku i usiadłam na ławeczce, myśląc co dalej zrobić. Uciec z kraju?
Aaron P.O.V.
Gdy zakończyłem rozmowę z Wojtkiem, poszedłem do pokoju Leny. Otwarłem drzwi, ale w pokoju nie było brunetki. Okno było otwarte. To znaczy, że uciekła. Wojtek mnie zabije. Wybrałem numer do Alexis'a. Po chwili odebrał.
- No co tam stary? - spytał Sanchez.
- Pamiętasz córkę Szczęsnego? - odparłem.
- No jasne. - odparł śmiejąc się. - Nigdy bym nie zapomniał tej brunetki roześmianej. A coś się stało?
- Uciekła z Polski. Była tutaj, ale gdy zadzwoniłem do Wojtka, uciekła. - zrobiłem pauzę. - Zadzwoń do wszystkich z kadry i spotykamy się za dziesięć minut przed domem Wojtka. - odparłem i zakończyłem rozmowę.
Lena P.O.V.
Po chwili przemyśleń, chciałam już wrócić do Aarona, ale przeszkodzili mi w tym jacyś faceci. Patrzyli na mnie cały czas, aż w końcu jeden z nich się odezwał.
- Lena Szczęsna? - spytał jeden z nich, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Zaśmiał się. - No to będzie zajebisty okup stary. - na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.
Wstałam z ławki i wyciągnęłam z kieszeni scyzoryk. Wzięłam go na wszelki wypadek. Wbiłam jednemu z nich go w brzuch i zaczęłam uciekać z walizką. Dobiegłam do domu taty przed, którym stało dość dużo osób. W tym był mój tata. Jednak jak chce to potrafi szybko przylecieć. Zaśmiałam się pod nosem. Spojrzał w moją stronę, a ja się uśmiechnęłam. Pobiegłam do niego i go przytuliłam. Odwzajemnił uścisk.
- Lenka, skarbie... Przepraszam Cię, za to co powiedziałem. - odparł. - Wybaczysz mi? - spojrzał w moje oczy.
- Ta-ak. - kiwnęłam głową. - Za bardzo cię kocham. - uśmiechnęłam się i znowu go przytuliłam.
Pożegnaliśmy się z kadrą z Arsenalu i pojechaliśmy na lotnisko. Tata kupił bilety i po chwili byliśmy po odprawie. Wsiedliśmy na podkład samolotu i już, gdy od razu wystartowaliśmy, ja odpłynęłam do krainy Morfeusza.
(...)
Jesteśmy już w Polsce, tata nie dzwonił do Mariny, ani nikogo. Postanowiliśmy zrobić im niespodziankę. Wszedł do środka domu babci, a ja poszłam tarasem i weszłam po cichu do środka. Schowałam się za ścianą i podsłuchiwałam rozmowy. U babci byli także moi przyjaciele i przyjaciele Taty z kadry, włącznie z Kapustką.
- No i co z Lenką? Gdzie ona jest? - spytała Marina.
- Ona... Została znaleziona, nie żywa w Londynie w parku. - odparł smutnie tata i usiadł przy stole na krześle.
- Ale jak to? - brunetka zaczęła płakać, jak reszta z nich wraz z babcią.
Gdy każdy był pogrążony w płaczu podeszłam od tyłu do Mariny. Przytuliłam ją od tyłu, a ona podskoczyła, wydawając z siebie pisk.
- LENKA! - krzyknęła i mnie przytuliła. - Skarbie ty żyjesz!
Dałam jej znak, żeby szła za mną. Reszta też szła za nami. Wyszliśmy na taras, a ja podeszłam do basenu i do niego wskoczyłam. Wszyscy zrobili to samo. Podpłynęłam do Wiktorii i ją przytuliłam, a później Artura.
***
No i Lena wróciła szczęśliwie do domu. Myślałam nad tym, żeby coś jej się stało, ale jednak wybrałam bardziej mniej tragniczną historię. Jak tam u was poniedziałek?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top