11.

Po raz kolejny tej nocy obudziły mnie krzyki dziewczynki. Ciągle miała koszmary, nie wiedziałam jednak dlaczego. Cały czas krzyczała: "Nie, nie! Wypuść mnie! Proszę! Błagam!". Już piąty raz utulam ją tą samą piosenką, którą śpiewał jej mój ojciec. On traktuje Sally jak własną córkę, a ja jak młodszą siostrzyczkę.
Nie wiedziałam, co robić. Przez krzyki Sally odwiedziła nas Natalie (Clockwork), która próbowała pomóc mi uśpić dziewczynkę, jednak zegarek wskazywał już 7:00, co świadczyło o tym, że za godzinę pojawi się śniadanie. Czas ją obudzić.

- Sally, wstawaj niedługo śniadanie. - delikatnie poklepałam ją po ramieniu.

- Jeszcze dwadzieścia minut.. - powiedziała pól snem.

- O nie moja droga, wstawaj bo nie zjesz naleśników!

- Nie bądź taka okrutna. - wymamrotała.

- Ok nie dostaniesz pysznych, pięknie pachnących naleśników z bitą śmietaną, owocami i sosem truskawkowym..

- No dobra już wstaję .- przetarła powieki, a następnie usiadła na brzegu łóżka. - Ale dasz mi te naleśniki? - zrobiła minę szczeniaczka.

Nie mogłam się oprzeć tej słodkiej buźce. Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Tak dostaniesz naleśniki. - powiedziałam posyłając jej promienny uśmiech. - Ale Ty dasz mi 10% hajsu co dostajesz od Jeff'a, gdy przegrywa zakłady z tobą!

Wystawiłam język.

- No dobra.. - westchnęła.

- "No teraz jest niezadowolona.." - pomyślałam.

Nie radzę się z nią zakładać, bo i tak się przegra. Raz, ale to tylko raz, przegrała z Niną. Nigdy nie zapomnę Niny na wózku inwalidzkim, gdyż miała złamaną nogę, ponieważ cegła spadła jej na prawą kończynę i nadal nie wiemy gdzie ją wsadziła, gdyż zakład odbył się przed rezydencją. Dziewczyny założyły o pięć tysi, no nie dziwie się Sally, że tak postąpiła. Ta dziewczynka to czasami zło wcielone. Dosłownie. Ale i tak ja kocham jak siostrzyczkę. Poza tym wszyscy traktujemy się jak rodzina, a Slenderman'a jak tatę, no ja to muszę, no nie?

Pomogłam ubrać się Sally, a następnie poszłyśmy do jadalni. Wszyscy już tam byli, chociaż na zegarze nie wybiła jeszcze 8. Dziewczynka widząc wujka Off'a automatycznie się za mną schowała. Widziałam jej smutną minkę.

- "Jeśli jej coś zdobił to nie żyje." - pomyślałam.

Moje macki były na wolności. Prawie cała reza popatrzyła na mnie oszołomionym wzrokiem.

- "Ku*wa niech przestaną się gapić, bo nie ręczę za siebie." - pomyślałam.

- Córeczko wyrażaj się.. - powiedział ojciec, ale jak... no tak czyta w myślach.

- Och... daj spokój jestem pełnoletnia. - pokręciłam oczami.

- I co z tego? Twoja ciotka wyjechała, a teraz mieszkasz pod moim dachem, więc masz się mnie słuchać.

- Nigdy. - wyszłam z pomieszczenia, a następnie z budynku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top