9
No i co ja mam teraz zrobić. Jestem obiektem westchnień dwóch chłopaków! Muszę się zastanowić, którego pokochać a którego odrzucić, a może zrobić to z obydwoma? Tak to jest najlepsze rozwiązanie! Nadal bycie zimną suką bez uczuć! *Zgadzam się!*
Siedziałam sobie na stołówce i coś jadłam. W pewnej chwili podeszła do mnie jakaś grupka dzieciaków ubranych w białe mundurki. Dojrzałam ze w tłumie stoi także Robinek.
-Bleer czy chciałabyś się do nas przyłączyć?- zaśmiałam się na całą stołówkę. Ci w białym to byli ci 'dobrzy'
-Chcielibyście ona jest z nami- usłyszałam głos Tom'a za sobą. Teraz to mnie wkurwili!
-Ej ja nic nie mówiłam! A poza tym ja pracuje solo, więc wypierdalać!- prawie krzyknęłam. Bohaterowie się wystraszyli i odeszli, tamci też, ale został tylko Maroni *No nie!! On chce nas wykończyć!*- Co chcesz?- mruknęłam
-Dlaczego nie chcesz się do nas przyłączyć?- spytał, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem
-Powiedziałam pracuje solo- wstałam od stołu i poszłam do pokoju. Mi pozwalali swobodnie poruszać się po budynku. Na szczęście! Walnęłam się na łóżko i wyjęłam telefon.
Tata(debil)
Idę po ciebie słonko
Wreszcie! Jak na zawołanie rozległ się huk i zaczęła się strzelanina. Zaśmiałam się, wzięłam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam. Tak jak myślałam byli tam ludzie taty. W końcu dojżałam zielonowłosego i do niego podeszłam.
-Elo ojciec!- prawie krzyknęłam mu do ucha, a on mnie... przytulił!- Co ci jest?- spytałam zaniepokojona jego zachowaniem. Nie odpowiedział tylko upadł na ziemię, a z nim cała ekipa. Rozejrzałam się. Stała tam Waller i faceci z pistoletami usypiającymi.- A ja coś chyba ślepi jesteście!- krzyknęłam, a czarnoskóra do mnie podeszła.
-Tobie nic nie zrobimy bo jesteś nam potrzebna- powiedziałam i pociągnęła mnie do pokoju.
-Czyli chcecie na mnie zyskać- spojrzała się na mnie- Tak wiem że na tym programie zarabiacie, ale ja nie będę już walczyć- powiedziałam. Weszłyśmy do pokoju. Kazała mi usiąść na łóżku i podpięła mnie, znowu! *Jej to się chyba nigdy nie znudzi!* Siedziałyśmy tam dopóki moja kroplówka się nie skończyła. Po tym czasie odpięła mnie i nakazała wstać.
-A teraz pokażesz co potrafisz- powiedziała
-Nope- powiedziałam z chytrym uśmieszkiem. Podeszła do mnie i złapała za koszulę- No dobra daj manekina i dam radę!- puściła i do pokoju wszedł zmasakrowany manekin z zielonymi włosami. Westchnęłam i zaczęłam nim rzucać do całym pomieszczeniu, oczywiście ze słuchawkami na uszach, nigdy się z nimi nie rozstawałam. W końcu poczułam czyjeś ręce na ramionach, znowu ten potwór. Zaczynam go nawet lubić. Waller szczena opadła na ten widok i się cofnęła. Zaśmiałam się i kazałam atakować Minty *To już nawet to nazwałaś!?* Masz jakiś problem? Po chwili nic nie było z kukły. Potworek tak jagby wszedł w moje słuchawki i zniknął. Spojrzałam na przerażoną Waller. Jej mina była cudna! Zaśmiałam się głośno na ten widok. Nagle coś mi się przypomniało.- Co zrobiłaś z moim tatą?
-Nie powinno cię to obchodzić-*Teraz przesadziła. Jest chujem, ale bez przesady!*
-A widzisz obchodzi, jeśli mi nie powiesz i do niego nie zaprowadzisz Minty zatopi w tobie swoje pazurki!- krzyknęłam, a ona przestraszona wyprowadziła mnie z pokoju w gdzieś kierowała. Siedzi byłyśmy przed wielkimi, metalowymi dzwiami powiedziała
-Tylko bez wygłupów- i wepchnęła mnie do środka. Przy stole siedział Joker w kaftanie bezpieczeństwa ze spuszczoną głową. Usiadłam na przeciwko niego. Podniósł głowę i się uśmiechnął.
-Bleer co cię sprowadza do twojego staruszka?- zaśmiał się
-Chciałam się ciebie spytać dlaczego mnie przytuliłeś i sprawdzić czy żyjesz- powiedziałam uśmiechnięta- O i po radę- dodałam
-Przytuliłem cię bo się stęskniłem, jak widzisz żyję i co to za rada?
-Jagby to ując- zastanowiłam się- Tylko nie wybuchaj!
-Jest aż tak źle- i znowu ten śmiech
-Dwóch chłopaków się we mnie zakochało i nie wiem co zrobić!- powiedziałam na jednym tchu. Oczy taty zrobiły się większe i widać było że ledwo się powstrzymuje żeby mnie nie zabić
-Którzy to?- spytał jagby to co powiedziałam wcale go nie zdenerwowało
-Maroni i Robin- powiedziałam cicho
-NIECH TEN PRZYDUPAS BATMANA TRZYMA SIĘ Z DALA OD MOJEJ CÓRKI!- wykrzyczał *Miejmy nadzieję że go nie usłyszeli!*
-A co z Maronim?
- Powiem ci coś w sekrecie- nachylił się nad stołem- Kiedy byłaś mała planowaliśmy żeby on był twoim chłopakiem
-ŻE CO?!- teraz ja się wydarłam
-Ale ja z tego zrezygnowałem, jak widać Maroni nie- Nagle do sali weszła Waller i kazała mi już iść. Posłusznie stałam rzucając ojcu krótkie 'Do widzenia' i wyszliśmy.
-O co mu chodziło z Robinem?- spytała czarnoskóra Cholera, usłyszała go!
-Nie powinno cię to obchodzić- zacytowałam ją- Z resztą to sprawy rodzinne
-Jutro idziesz na lekcje- powiedziała kobieta i zostawiła mnie w pokoju.
__________________________________
Przepraszam że wczoraj nie było części, byłam na majówce! Wstawię dzisiaj jeszcze jeden rozdział :)
~M.V.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top