R9
Dni lecą nie ubłagalnie szybko, mamy piątek, drugi tydzień sierpnia, jeszcze trochę i znów szkoła. Nie opowiadam wam każdego dnia bo uważam że było by to nudne, ciągle tylko trening i kłótnie. Tak, dokładnie dobrze przeczytaliście kłótnie, głownie z Anią. Po odejściu Martyny ( bo nie wiem jak to inaczej nazwać) wszystko się zmieniło, nawet podejście dowódców do nas, wszyscy upatrzyli sobie Ankę jako pierwszy cel i poświęcają jej masę uwagi, nie to że jestem o coś zazdrosna bo tak nie jest ale to jest już przegięcie, na przykład wczoraj podczas treningu ze mną nie upilnowałam jej i biedna rozcięła sobie nogę, ja dostałam opieprz a ją na rękach zanosili do skrzydła medycznego, kiedy wyjaśniałam sytuację broniąc swojej niewinności, bo w końcu ma tyla samo lat co ja i sama może o siebie zadbać. Przez tą sytuację żałuję że dowiedziałam się prawdy - właśnie zwlekłam się z łóżka, nie śpię już od 4:23 i leżę myśląc za co dzisiaj będzie opiepsz. Jest 7:32, nie mam nic do robienia, pomalowana i ubrana jestem już od dawna więc udałam się do laboratorium Ratcheta żeby pogadać z nim czy da się przywrócić Martynę do życia. Wszystko byle ona wróciła.
<Ratchet>
Nura Prime przyszła do mnie aby dowiedzieć się czy jestem w stanie 'wskrzesić' jej przyjaciółkę Martynę, jako że sam byłem jej stwórcą nie było z tym problemu, wyjaśniłem jej tylko kilka kwestii i poszła ze mną po odpowiedni płyn. Jako że był to człowiek Nura otrzymała za zadanie wbić jej to w serce, wykonała to zadanie a jej przyjaciółka podniosła się jakby ze snu.
<Nura>
Po tym jak wbiłam jej tą substancję w serce ona się obudziła, momentalnie ją przytuliłam a ona to odwzajemniła, chwilę jeszcze posiedziałyśmy na oddziale, medyk zrobił jej badania i stwierdził ze jest w pełni zdrowa. Opuściłyśmy skrzydło medyczne coś o 8:34 więc zabrałam ją na śniadanie, wchodząc do stołówki poprosiłam o mikrofon i obwieściłam wszystkim że Martyna znów żyje i jest z nami, na to stołówka zaniosła się radością i oklaskami a my przeszłyśmy na swoje miejsce, po drodze zauważając zrezygnowanego Bee, no tak był opiekunem Mart, a teraz ma Anię.
<Martyna>
Nura przyszła mnie wybudzić, ja znałam prawdę od początku, ale nigdy jej tego nie mówiłam zbyt ją kochałam jak siostrę tą prawdziwą. Teraz już wie o wszystkim ale mam nadzieję że nic się nie zmieni, opowiadała mi coś o tej Ance ponoć niezła z niej akrobatka, aż się dziwię kto z nią wytrzymuje. Podziwiam cię Nura jeśli to robiłaś w szkole.
W stołówce kiedy ona obwieściła że wróciłam zostałam przyjęta mile i ciepło. Po drodze do mojego stolika zobaczyłam Bee patrzącego na mnie, wiem że ma już inną podopieczną, jestem nieco zła, ale to nie jego wina, on o tym nie wiedział. Siedząc już przy stoliku porozumiałam się z Ann i Marl że dzisiaj mamy wyjątkowy dzień mianowicie Nurka ma urodziny. Po śniadaniu Nu wyszła do generała bo została poproszona, pewnie w celu moim więc ja dowiedziałam się od dziewczyn jaki był plan, a był on bardzo prosty:
O 11:30 zaczyna się szkolenie, Nu nic nie wie że jest odwołane, ja wraz z Marl i Ann mamy zabrać ją na takie jakby wagary, reszta ma wszystko przygotować do 15:30 potem gdy wrócimy mamy iść na obiad i o 18:00 na głównej hali ma się odbyć imprezka. Oby wyszła, słyszałam że generałowie uwzięli się na nią, ale tej całej Anki nie ma więc sądzę że będzie po staremu. Będę musieć tylko opuścić je na chwilę żeby kupić Nu prezent, ale z tym problemu nie będzie.
< Nura>
Po śniadaniu generał kazał mi do siebie przyjść, sądziłam że będzie kazanie ale się myliłam.
- Nura, bardzo cię przepraszamy za nasze zachowanie, ale jest tak wiele spraw na głowie, sama wiesz przerzut, musimy cię dalej szkolić.. - mówił bez przerwy
- Generale - w końcu mu przerwałam - ja wszystko rozumiem, nie gniewam się, nie mam prawa - dokończyłam
- Jest jeszcze jedna sprawa - powiedział - wiem że Martyna wróciła i tak dalej, bardzo się cieszę jest dobrą wojowniczką ale proszę nie ignorujcie Anny, wiem że działa wam na nerwach a zwłaszcza tobie, co da się zauważyć, ale wiesz dobrze że to nie jest łatwe tak z dnia na dzień stać się inną osobą.
- Tak wiem generale - odpowiedziałam, wiem że nie powinnam się na nią wkurzać w sumie on ma racje, pewnie ja inna nie byłam, Ania to moja siostra.
- Możesz już iść, dziękuję za wysłuchanie - zasalutowałam i wyszłam kierując się do Martyny.
Jako że Ania tylko spała w pokoju Martyny on był nadal jej, więc wiedziałam gdzie będzie. Jest 10:50 zaraz trening, trzeba się przygotować.
- O witam Clasherki - powiedziałam do dziewczyn, po czym Ann wciągnęła mnie do pokoju
- Nura Prime! - zawołała po czym dodała cicho: - Idziemy dzisiaj na wagary czy ci się to podoba czy nie
- Idziemy, za pięć minut przy tylnej bramie - powiedziałam uśmiechając się diabelsko i wyszłam
Wchodząc do pokoju szybko przebrałam się w sportowe ubrania i wybiegłam na tyły. Po chwili doszła reszta. Na cel obrałyśmy sobie tamę nad rzeka gdzie woda sięga co najmniej trzech metrów jeśli nie więcej. Jeśli mam wybierać między treningiem a wagarami wybieram drugą opcję. Zabawa byłe mega, skakałyśmy wykonując różne figury, ja standardowo potrójne lub podwójne salta. Tak zabawa zleciała nam do 15:00 więc stwierdziłyśmy że pójdziemy na obiad. W kwaterze nie dostałyśmy opiepszu! To cud, zwłaszcza że był on za każdym razem. Po obiedzie poszłam do pokoju i założyłam słuchawki. Coś przed osiemnastą do mojego pokoju wpadła Martyna krzycząc że mam się szybko ładnie ubrać i zbierać. Sama ubrana była w sukienkę. Całkiem śliczną dokładnie to taką:
Ja jako osoba która nie bardzo lubi chodzić w sukienkach eleganckich ubrałam szybko sportową z Everlastu, ta kiedy mnie zobaczyła mało nie zabiła wzrokiem
- Nura do jasnej cholery! - zawrzeszczała - Nie możesz się chociaż raz ładnie ubrać?!
- Nie mam innej sukienki - próbowałam w celu spokoju, skłamać ale ona za dobrze wiedziała że mam jeszcze inne ale nigdy w nich nie chodziłam
- Taaa jasne - powiedziała i pociągnęła mnie za rękę do szafki i oczywiście wygrzebała jedną z nich. Potem kazała mi to ubrać. Dobrze że chociaż wybrała czarną która wyglądała tak:
Kiedy skończyłyśmy się przebierać pociągnęła mnie znów w stronę hali imprezowej: O co chodzi?! Wchodząc tam było ciemno, niczego nie widziałam, po chwili poczułam jak Mart się oddala i chwilę później na sali rozbłysły lasery których używałam wraz z moją drużyną do układów ( są silne przyczepia się je do ręki i wraz z odsłonięciem źródła święcą potężnym blaskiem) a cała sala zaczęła krzyczeć : Wszystkiego najlepszego Nura!
Tak, mądra ja zapomniałam że dzisiaj mam urodziny.
Zostałam zaciągnięta na środek gdzie stał mega ogromny tort w kształcie śmigłowca MIL MI17. A na nim stały dwie ogromne cyfry 1 i 5. Odśpiewali sto lat a ja myśląc życzenie zgasiłam świeczki. Jak to zwykle na każdych urodzinach zostałam zasypana masą życzeń. Chciałabym aby połowa z nich takie jak: Brak wojny w której mam dowodzić, Moja przyszłość jako mechanik śmigłowca się spełniły, nie mam na nie wpływu ale czas pokaże co i jak się ułoży. Później zaczęła się zabawa, pewnie się domyślacie co robiłam, oczywiście siedziałam na ochronie jak mam to w zwyczaju. Dyskoteka ciągnęła się coś do pierwszej w nocy, potem zrobiliśmy pokaz sztucznych ogni. Kocham moją drużynę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top