Rozdział 6

Jednak nie mogłam zasnąć, wyszłam z legowiska. Polana była pusta. Usiadłam na środku i spojrzałam w niebo. Było na nim wiele gwiazd. Jak byłam jeszcze kociakiem, kochałam patrzeć na nocne niebo. Za drzewami pojawiał się księżyc. Zawiał lekki, przyjemny wiatr. Czułam się bardzo zżyta z nocą. Może dlatego, że wtedy pojawiłam się w klanie Pioruna. Niestety nic nie pamiętam z tamtej chwili. Nie pamiętam moich rodziców, ani gdzie mieszkałam. Jednak nocą, czułam ich obecność. Nigdy nikomu tego nie mówiłam. Wystarczy mi, że nie lubią mnie, bo nie urodziłam się w Klanie Pioruna. Teraz mogliby mnie uznać na wariatkę. Cały czas patrzę w gwiazdy. Złoty Kwiat mówiła mi, że to są nasi przodkowie, którzy obserwują nas z góry. Straciłam poczucie czasu. Mogłam tak siedzieć wiekami. Jednak nie było mi to dane. Obok mnie usiadła czarny kocur.
-Nie śpisz?- zapytał Jeżynowy Pazur.
-Jak widać.
-Już chcesz szkolenie?- zapytał rozbawiony.
Brak odpowiedzi.
-Na co patrzysz?
Brak odpowiedzi.
-Na gwiazdy?
Brak odpowiedzi
-To ja pójdę spać.
Brak odpowiedzi.
-Tobie też to radzę.
Spojrzałam na niego i ruszyłam w kierunku legowiska. W nocy czułam wielki spokój i ulgę. Jednak Jeżynowy Pazur ma rację. Muszę się wyspać. Ułożyłam się obok Liściastej Łapy i Wiewiórcza Łapy i zasnęłam...

-Nocna Łapo, obudź się!- budziła mnie Wiewiórcza Łapa.

Wstałam od razu, co nie jest dla mnie codzienne. Jednak dziś jest pierwszy dzień szkolenia! Czekałam na ten dzień sześć księżyców! Od razu wyszłam z przyjaciółką z legowiska. Liściasta Łapa szła do Rozżarzonej Skóry. Miała dzisiaj poznać pierwsze zioła. W naszą stronę szedł Jeżynowy Pazur. 

-Dzisiaj idziecie na patrol, więc jutro będziecie miały oficjalnie pierwsze szkolenie. 

Trochę zepsuło mi to humor. Jednak o to się nie martwię! Idę na pierwszy patrol! Na patrolu zostałam znaleziona. Złoty Kwiat czasem mi o tym opowiadała. Miałam iść z Wiewiórczą Łapą, Mysim Futrem, Szczawiowym Ogonem. 
-Idź może na polowanie Nocna Łapo- powiedziała Misie Futro.
Kotki ruszyły w kierunku obozu. Upolowałam kilka myszy i ptaka. Zakopałam wszystko i ruszyłam w kierunku strumienia. Weszłam do wody i zaczęłam powoli pływać.
-No hej- usłyszałam znajomy głos.
Spojrzałam w tym kierunku. Na kamieniu siedziała Pierzasta Łapa.
-Hej- usiadłam na kamieniu obok.
-Znowu toniesz?- zapytała rozbawiona.
-Ha ha ha- zaśmiałam się sztucznie, lecz po chwili wybuchłyśmy śmiechem.
-Co tu robisz?- zapytałam.
-Mogłabym się ciebie zapytać o to samo- odparła.- A więc?
-Jestem na polowaniu.
-Ryb za dużo nie złowisz- odpadła z rozbawieniem rozglądając się.
-Ale mysz tak- odpowiedziałam.
-Nic radziłabym ci tu przychodzić. Ostatnio do naszego klanu doszedł Jastrzębi Mróz i...- spojrzała się na mnie.- By cię rozszarpał. Traktuje kodeks wojownika za bardzo... Em...
-Ważnie?- zapytałam.
-Tak. Zamiast przegonić intruza, rani go. Obawiam się, że nawet może go zabić- powiedziała z smutkiem.
-Czyli drugi Tygrysia Gwiazda?- zapytałam i mimowolnie zadrżałam.
-Tego się obawiam- odparła i spojrzała na mnie zmartwiona.
-Okeej...- powiedziałam przedłużając środkową literę.- Może o czymś innym pogadamy?
-Jest też jego siostra- odparła z zadowoleniem.
-Słucham...- mruknęłam wygodnie układając się na kamieniu.
-Uczy się na medyczkę. Nazywa się Ćmie Skrzydło. Jest bardzo miła. Jednak klan nie za bardzo ją lubi- odparła lekko smutna.
-Czemu?
-Bo...- wciągnęła powietrze.- Patrol! Uciekaj!
Jednak było już za późno. Za krzakami pojawiła się trójka kotów. Pierzasta Łapa wrzuciła mnie do wody. Na szczęście nabrałam powietrza. Zanurkowałam jak najniżej. Koty rozmawiały o czymś. Widziałam, że Pierzasta Łapa jest zestresowana. Po chwili odeszli. Wynurzyła pysk, aby się upewnić. Nikogo tu nie ma. Wyszłam z wody i otrząsnęłam się, aby wysuszyć futro. Zapolowałam jeszcze, zabrałam zdobycz, którą wcześniej zakopałem i ruszyłam w kierunku obozu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top