8
Był wieczór kiedy razem z Ronem i Hermioną sziedzieliśmy w pokoju wspólnym Gryfonów i czekaliśmy na Harry'ego, który poszedł do dormitoriu po swoją pelerynę niewidkę. Jakiś czas później Harry wrócił z peleryną w ręku. Weszliśmy pod pelerynę, wyszliśmy z pokoju wspólnego i ruszyliśmy na trzecie piętro. Gdy dotarliśmy na miejsce i stanęliśmy przed wielkimi drewnianymi drzwiami otworzyłam je zaklęciem i weszliśmy do środka. Zrzuciliśmy z siebie pelerynę i zobaczyliśmy wielkiego, czarnego trzygłowego psa, który o dziwo spał.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Ktoś tu musiał być... - mruknął Harry
- Pewnie Snape. - dokończył Ron
- Mi się wydaje że to Quirel. - mruknęłam
- Quirel? Dlaczego on? - zapytała Hermiona
- Jest dziwny, udaje jakąś osobę która się wszystkiego boi i - urwałam kiedy usłyszałam warczenie psa. Harfa która stała w rogu pokoju przestała grać. Harry który otwierał klapę stał cały obśliniony. Zaczęłam nucić kołysankę, którą śpiewała mi moja mama. Podeszłam do Harfy i spowrotem ją zaczarowałam. Wskoczyliśmy szybko do środka klapy i zamknęliśmy ją.
Profesor Quirel - wysoki mężczyzna z fioletowym turbanem na głowie. Zawsze się jąka i dziwnie zachowuje. Jest nauczycielem OPCM.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gdy wskoczyliśmy do środka klapy wylądowaliśmy na jakiś roślinach, które zaczęły nas oplatać.
- Co to jest?! - krzyknął Ron.
- Diabelskie sidła chyba - powiedziałam wiercąc się cały czas. - nie jestem pewna czy to dokładnie to ale wydaje mi się że tak bo czytałam kiedyś coś o zielarstwie. - dokończyłam
- Wyluzujcie się, a nas puszczą! - krzyknęła Hermiona po czym zniknęła. Mi i Harry'emu udało się wyluzować, ale Ronowi nie.
- Macie jakiś pomysł jak go wyciągnąć?! - krzyknął Harry.
- Diabelskie sidła kochają cień ale światła nie...- mruknęłam - No jasne! Już wiem co zrobić! - dokończyłam po czym wyciągnęłam różdżkę i skierowałam ją w stronę rośliny. Hermiona zrobiła to samo.
-Lumos solem! - krzyknęłyśmy w tym samym czasie i chwilę później Ron spadł na ziemię.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest i kolejny rozdział! Przepraszam że nic nie wstawiałam ale nie miałam weny za bardzo ale teraz macie rozdział i mam nadzieję że się wam podoba✌🏻🖤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top