26

Był to prezent na urodziny od...

... od mojego ojca. Jak mu się to udało? Nie wiem. Wróciłam szybko do dormitorium żeby jak najszybciej otworzyć ten prezent bo ciekawiło mnie co on wykombinował. Po nim mogłam się w sumie spodziewać wszystkiego. Kiedy już wróciłam do dormitorium usiadłam na łóżku od razu otwierając prezent. Był w miarę ładnie zapakowany. Na samej górze była kartka ze zdjęciem Bijącej Wierzby i wejścia do Wrzeszczącej Chaty podpisane "Przyjdź tu jutro o 18" domyśliłam się, że chodzi mu o spotkanie. Bałam się trochę, ale niech mu będzie, przyjdę. Pod kartką był prezent, który się składał z rzeczy do pielęgnacji mioteł do Quidditcha, no tak, typowy tata, zakochany w tej grze do szaleństwa, w sumie tak jak ja. Odłożyłam prezent na szafkę i położyłam się na łóżku i w sumie nie wiem kiedy, ale zasnęłam. Rano nie wiedziałam co mam w sumie robić bo był weekend dlatego ubrałam czarny koronkowy top, czarne skórzane spodnie i do tego czarną skórzaną kurtkę i czarne wysokie glany, pomalowałam się i wyszłam z dormitorium razem z książką którą ostatnio czytam na temat magicznych stworzeń. Kiedy tak szłam przez korytarz zapatrzona w książkę nagle wpadłam na mojego przyjaciela Freda w którym byłam zakochana od roku. Zawstydziłam się przez co na moich policzkach pojawiły się widoczne rumieńce.

- p-przepraszam Freddie, nie chciałam na ciebie wpaść - wymruczałam wstając z ziemii otrzepując się przy tym z kurzu

- nic się nie stało Frankie, moja mała książko maniaczko - zaśmiał się Fred

"moja" te słowa najbardziej moja głowa usłyszała. Fred często mówił do mnie po imieniu, ale rzadko mówił na mnie mała...

- hej! Żyjesz? - spytał machając ręką przed moimi oczami na co ja wyrwałam się z moich przemyśleń

- um tak, już tak, przepraszam - mruknęłam niepewnie - ja już pójdę - speszyłam się i z lekkimi łzami w oczach pobiegłam w stronę błoni. Czemu ja muszę się wszystkiego bać?!

*Pov Fred*

- co się stało Freddie? - spytał się mój brat bliźniak George zachodząc mnie od tyłu - kolejna panna cię odrzuciła?

- żadna Panna Georgie tylko Frankie, moja Frankie - westchnąłem cicho, Frankie nie była dla mnie jakąś tam "panną" jak to powiedział George. Kochałem ją, ale bardziej niż przyjaciółkę, już od dwóch lat czuję się przy niej inaczej. Swobodniej. Chcę jej o tym powiedzieć, ale boje się. Na tą myśl miałem lekkie łzy w oczach.

- oj Freddie znowu to samo? Powiedz jej w końcu! Ona musi to wiedzieć! Jesteście dla siebie jak dwie krople wody! Widać po was, że się kochacie! Spróbuj!

- to nie jest takie proste jak się wydaje Georgie! Boje się nie rozumiesz!?

- ty się boisz? Fred Weasley największy prankster i przystojniak w całej szkole boi się powiedzieć jednej dziewczynie że ją kocha? - powiedział nie dowierzając - no proszę cię

- tak George boje się - westchnąłem przytulając się do niego - nie wiem jak jej o tym powiedzieć, mam dość takiego ukrywania - mruknąłem

- wiem Freddie - mruknął przytulając mnie - pomogę ci co? Zrobimy to co ty chciałeś czyli fajerwerki i kolacja na wierzy astronomicznej tak? - uśmiechnął się czule na co ja spojrzałem na niego i pokiwałem głową na tak.

- super. To co? Planujemy już teraz?

*Pov Frankie*

Kiedy wybiła 17.30 wyszłam z dormitorium i ruszyłam w stronę Wierzby bijącej w której było tajne przejście do Wrzeszczącej Chaty w której miałam się spotkać z ojcem. Po drodze na korytarzu zatrzymał mnie mój "wujek", a zarazem nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią - Remus Lupin

- witaj Frankie - uśmiechnął sié do mnie.

- witaj wujku, przepraszam, ale nie mam za bardzo czasu na rozmowę - oznajmiłam poważnym głosem wiedząc, że mam 10 minut, aby tam dojść, a nie nawidzę się spóźniać.

- wiem gdzie idziesz Frankie dlatego chcę ci pomóc - powiedział ściszonym głosem wyciągając do mnie rękę - chodź, pokaże ci bardziej bezpieczne przejście. Trochę niepewnie, ale złapałam jego rękę, a on zaprowadził mnie w ciemny korytarz i wystukał pewien rytm na jednej ze ściań gdzie nagle zaczął pojawiać się tunel oświetlony niebieskim światłem - kiedy przejdziesz tym przejściem nikt cię nie zauważy obiecuję - uśmiechnął się.

- dziękuję - uśmiechnęłam się i weszłam do tunelu, który zaczął się za mną zamykać. Ufałam Remusowi dlatego wiedziałam, że chce dla mnie jak najlepiej.

Szłam niebieskim korytarzem kiedy nagle pojawiły się przede mną schody i drewniane zaokrąglone drzwi. Gdy je otworzyłam moje serce zabiło dwa razy szybciej przez stres kiedy postawiłam nogę na progu wejścia do Wrzeszczącej Chaty, lecz kiedy udało mi się tam wejść i powoli wejść na górne piętro nie widziałam tam nikogo chociaż byłam na czas i nie wiedziałam o co chodzi. Nagle z ciemności jednego z rogów pokoju zauważyłam wyłaniającą się dosyć wysoką postać w podartym kombinezonie w czarno białe paski i z ciemnymi kręconymi przetłuszczonymi włosami sięgającymi do ramion. Kiedy w końcu wyszedł z ciemności w moich oczach pojawiło się dosłownie morze łez widząc Syriusza w takim stanie.

- witaj córciu - uśmiechnął się do mnie czule kucając chcąc być na mojej wysokości. Nie odpowiedziałam nic tylko trzęsąc się podbiegłam do niego przytulając go najmocniej jak mogłam prawie nas wywracając. - moja księżniczka - uśmiechnął się przytulając i całując mnie w głowę.

- tęskniłam za tobą cholernie - wydukałam przez łzy spływające mi po oczach

- ja za tobą też księżniczko, ale już jestem - powiedział wycierając mi kciukiem łzy z policzków - tata wrócił i nigdy cię nie zostawi.

- a jak cię złapią? Nie mogą cię tam znowu wysłać! Nie zrobiłeś tego! - krzyczałam cała w emocjach

- wiem, ale oni sądzą inaczej i nie złapią mnie obiecuję - uśmiechnął się na co ja od wzajemniłam uśmiech.

***

Dwa dni po tej sytuacji o moim ojcu było coraz głośniej, a ja czułam się jak śmieć słysząc wyzwiska typu "córka mordercy!" "Ona też nas zabije" "suka" w moją stronę. Miałam już tego dość kiedy kolejny dzień siedziałam w swoim dormitorium płacząc w poduszkę kiedy nagle usłyszałam pukanie do drzwi i łagodny głos Nathalie.

- Frankie malutka mogę wejść? Ktoś chce z tobą porozmawiać - powiedziała spokojnym tonem. Teraz? Porozmawiać ktoś chce? W taki moment? Niechętnie, ale wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi, a kiedy zobaczyłam tam Freda totalnie mnie zamurowało. Akurat teraz? Kiedy wyglądam jakby mnie tir potrącił? No zajebiście.

- czego? - powiedziałam totalnie nie w humorze

- wiem, że to nie najlepszy czas Frankie, ale chciałbym cię gdzieś zabrać, teraz - powiedział Fred spokojnie co mnie uspokoiło - dam ci czas jeśli chcesz się ogarnąć.

- dzisiaj? Freddie nie mam humoru na wychodzenie z dormitorium - westchnęłam

- wiem, ale to ważne, jedna mała rzecz i wrócisz - powiedział błagalnym głosem.

- uh no dobrze, daj mi kilka minut, ogarnę się tylko - mruknęłam niechętnie.




Polsat because why not, I promise I will stop with that, now you have what you have and be happy about that.

Jutro kolejny rozdział chyba ✌🏻

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top