Rozdział XL

Siedzę na szpitalnym łóżku z wypisem oraz zwolnieniem lekarskim w ręku. Jestem zła, że znowu muszę na jakiś czas zrezygnować z pracy. Przecież i tak niedługo będę musiała iść na urlop macierzyński. Szef mnie w końcu wywali, jeśli cały czas będę jechała na zwolnieniach.

- Wychodzi pani ze szpitala, proszę się cieszyć! - zagaduje mnie kobieta, z którą dzielę salę. Uśmiecham się pod nosem.

- Cieszę się, ale nie będę mogła chodzić do pracy i jestem tym faktem zawiedziona - odpowiadam zgodnie z prawdą.

- Ja bym się cieszyła, gdybym mogła leżeć i pachnieć.

- Niby tak, ale jakieś dwa tygodnie temu wróciłam po około dwóch miesiącach do firmy również po zwolnieniu lekarskim. W zaawansowanej ciąży pójdę na macierzyński. Chciałabym trochę popracować, a nie cały czas siedzieć w domu. Do tego studia...

- Jest pani ambitna, w dzisiejszych czasach spotyka się praktycznie samych leniów - ruda kobieta o brązowych oczach przewraca nimi zirytowana.

- Zawsze chciałam coś osiągnąć w życiu sama, żeby pokazać wszystkim, na co mnie stać - wypowiadam poważnie. Po chwili decyduję się zmienić temat. - A pani z jakiego powodu leży w szpitalu?

- Żadna pani, po prostu Brittany, a najlepiej Britt - uśmiecha się promiennie. Wstaję ze swojego łóżka i podchodzę do niej, aby podać jej rękę.

- Sarah.

- Czekam na poród. Tyle że Tommy nie spieszy się z przyjściem na świat, dlatego przykuli mnie do łóżka i kazali leżeć.

- Będziesz miała syna? - pytam z błyskiem w oku.

- Tak, mój pierworodny - odpowiada dumnie kobieta.

Zastanawiam się, jakiej płci będzie nasze dziecko. Czy kruszynka będzie chłopcem, czy dziewczynką. Czy będzie to synek mamusi, czy córeczka tatusia.

Nie. To będzie albo synek, albo córeczka mamusi i tatusia.

- Gratuluję - obdarowuję Britt krzepiącym uśmiechem.

- Ty jeszcze nie wiesz - stwierdza, spoglądając na mnie. - Chcesz się dowiedzieć płci dziecka w trakcie ciąży czy wolisz niespodziankę?

- Nie myślałam jeszcze nad tym.

W tym momencie do sali wchodzi mój mąż. Rozpromieniony podchodzi do mnie, po czym całuje mnie w czoło.

- To co, skarbie. Wracamy do domu - mówi, biorąc z ziemi torbę z moimi rzeczami.

- Mhm - wzdycham ciężko, co nie umyka uwadze Dana.

- Co jest?

- Znowu przerwa od pracy.

- Masz się oszczędzać, pracusiu. Tu chodzi o nasze dziecko, nawet gdybyś nie miała tego świstka, to sam bym Cię przetrzymywał w domu.

- Mhm, i przy okazji wykorzystywał seksualnie? - mówię z przekąsem.

- Własne tego byś chciała, kochanie - szepcze mi na ucho, a moje policzki natychmiast oblewają rumieńce.

- Jesteś zboczeńcem - odpowiadam cicho, spoglądając nerwowo na Britt, która ma z nas niezły ubaw.

- Będziemy się pieprzyć jak króliki - blondyn kontynuuje przekazywanie mi swoich zbereźnych myśli.

- Dan!

- W każdej pozycji, w każdym możliwym miejscu - uwodzicielsko mówi prosto do mojego ucha, a z moich ust wydobywa się niekontrolowany jęk. Zatykam szybko buzię ręką, zawstydzając się.

- Powodzenia, cześć - żegnam się szybko z Britt, po czym jak najprędzej wychodzę z sali. Zaraz za mną kroczy mój mąż.

Jestem na niego wściekła za tę akcję, ale jednocześnie rozbudził on we mnie przyjemne pożądanie. Niestety Dan nie będzie mógł go poskromić, gdyż na jakiś czas muszę zrezygnować z seksu. Ten fakt irytuje mnie bardziej niż wykluczenie z pracy. Jednak chcąc się zemścić na blondynie, będę udawać, że dla mnie to ulga.

- Przykro mi, kochanie. Nie wypróbujemy każdej pozycji - uśmiecham się bezczelnie.

- Nie chcesz? - marszczy brwi.

- Nie mogę. Przykazanie od lekarza-zero seksu - wzruszam obojętnie ramionami.

- Przez całą ciążę? - pyta przerażony. Muszę się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem, widząc jego minę.

- Nie wiem, możliwe - odpowiadam tajemniczo.

Dan nerwowo przeczesuje swoje włosy ręką, kiedy wychodzimy ze szpitala. Czyżby aż tak nie mógł żyć bez seksu? Mam podejrzewać, że gdyby brak współżycia przez cały okres ciąży był prawdą, szukałby spełnienia gdzieś indziej? Tak jak wtedy, kiedy wykorzystywał...
Nie! Nie myśl o tym!

Potrząsam głową, żeby wyrzucić z głowy napływające myśli. Nie chcę znowu psuć sobie humoru. Wybaczyłam już mojemu mężowi. Chociaż tak naprawdę nie było mu czego wybaczać, to jego przeszłość, która była przede mną. Mogłabym przyczepić się jedynie o ukrywanie tego. Ale cóż, nie będę tego roztrząsać.

Wsiadamy oboje do samochodu, po czym Dan rusza do domu. Mężczyzna przez całą drogę nie odzywa się. Widzę, że ciężko przetrawia przedstawione przeze mnie informacje. Trochę mi go szkoda, ale niech jeszcze trochę pogłówkuje.

Kiedy wchodzimy do domu, blondyn przygważdża mnie do ściany. Mój oddech przyśpiesza, między nami panuje multum pożądania. Czuję oddech Dana na mojej szyi, a po moim ciele od razu rozchodzi się fala podniecenia.

- Zero seksu? - mruczy, odgarniając moje włosy z ramion. Następnie całuje zagłębienie w mojej szyi, na co reaguję, wciągając powietrze.

- Ahm - przymykam oczy z rozkoszy. Tak, zdecydowanie żałuję, że nie będziemy mogli się kochać... albo pieprzyć.

- Nie wiem, czy wytrzymam - mój mąż nie przestaje pieścić mojej szyi.

- Ach, czyli pójdziesz do innej - oburzam się, przerywając wykonywane przez niego czynności.

- Nigdy w życiu. Będę jechał na ręcznym - śmieje się, przytulając twarz do moich włosów.

- Obrzydliwiec - odpycham go lekko od siebie, a następnie kieruję się do kuchni.

- Kochanie, chyba lepiej tak niż jakbym miał iść do innej - kiedy wchodzi za mną do pomieszczenia, odwracam się do niego i groźnie mrużę oczy.

- Spróbuj tylko o tym pomyśleć - celuję w niego palcem.

- Nawet bym nie śmiał - unosi w górę dwa palce na znak przysięgi.

Wzdycham, zaglądając do lodówki. Chce mi się jeść, ale nic mi nie pasuje. Mruczę pod nosem niezadowolona, po czym spoglądam na Dana, który przygląda mi się.

- Co? - pytam naburmuszona.

- Głodna kobieta to zła kobieta, szczególnie w ciąży - śmieje się.

- Taki jesteś mądry? To zrób swojej żonie coś dobrego do jedzenia - zamykam lodówkę, a następnie podchodzę do stołu i siadam na krześle.

Nagle słyszymy dzwonek do drzwi. Spoglądamy na siebie pytająco.

- Co, już zdążyłeś sobie jakąś panienkę załatwić? - pytam ironicznie. Dan kręci jedynie głową z rozbawienia. - Otworzę.

Idę do drzwi wejściowych, po czym szybko je otwieram. Widok, który mam przed sobą, wprawia mnie w osłupienie.

- Mama? Tata? - wydobywam z siebie ledwo słyszalnie.

- Witaj, córeczko - Melanie uśmiecha się niepewnie. - Chcielibyśmy porozmawiać, ale na spokojnie - kobieta kładzie nacisk na ostatnie słowo, kiedy spogląda na tatę.

- Wejdźcie - wpuszczam ich do środka.

Przełykam głośno ślinę, kiedy prowadzę ich do salonu. Mój mąż przychodzi za nami i, zauważając swoich teściów, jest tak samo zszokowany, jak ja. Zatkało go, bo nie wie, co powiedzieć.

- Dzień dobry, Dan - ciszę przerywa moja rodzicielka. On kiwa tylko głową na powitanie.

- Siadajcie, proszę - wskazuję ręką kanapę. Rodzice, rozglądając się, spełniają moją prośbę.

Między nami ponownie zapanowuje cisza. Spoglądam prosząco na Dana, a ten podchodzi do mnie i obejmuje mnie w talii, dodając mi tym samym otuchy.

- Jak się czujesz? - moja mama zadaje pytanie.

- Eee... dobrze - postanawiam nie wspominać nic o moim pobycie w szpitalu. Nie chcę ich niepotrzebnie martwić.

- A dziecko? Wszystko w porządku?

- Tak, mamo. Rozwija się prawidłowo. O czym chcieliście porozmawiać?

Kobieta spogląda na tatę i szturcha go lekko, zapewne namawiając go, żeby w końcu się odezwał. On grymasi trochę, jednak po chwili spogląda na nas.

- Mama nie bez powodu pyta o Twój stan. Wiemy, że byłaś w szpitalu - wypowiada mężczyzna, czym mnie zaskakuje.

- Skąd?

- Jestem lekarzem, mam znajomości - wtrąca dumnie rodzicielka.

- I nie przyszliście - kładę swoje dłonie na obejmujące mnie ręce mojego męża.

- Ale wiedzieliśmy, co się z Tobą dzieje. Wiedzieliśmy też, jak opiekuje się Tobą Dan - informuje tata.

W tej chwili do salonu wchodzi moja teściowa. Także ją dziwi widok moich rodziców, ale nie tak bardzo, jak nas.

- Dzień dobry państwu - wita się. Creigowie wstają i podchodzą do niej.

- Melanie Creig, a to mój mąż, Jack. Jesteśmy...

- Wiem, kim państwo są. Aubrey Bolton - mój ojciec całuje mamę Dana w dłoń.
Jak zwykle szarmancki.

Mam już dość tej sztucznej atmosfery. Rozmawiamy zbyt oficjalnie i zbyt powierzchownie. Nie tak powinna wyglądać rozmowa córki z rodzicami.

- Powiedzcie w końcu, o co chodzi! - irytuję się, a mój mąż, aby mnie uspokoić, dmucha lekko na mój kark.

- Spokojnie - szepcze.

Tak bardzo się cieszę, że jest tutaj ze mną. Bez niego bym sobie nie poradziła. Jest dla mnie najlepszym wsparciem, potrafi podnieść mnie na duchu, rozbawić, pocieszyć. Dobrze zrobiłam, że za niego wyszłam.

- Muszę się przyznać do błędu - zaczyna tata. - Źle oceniłem Dana. Widząc, jak dba o Ciebie, zrozumiałem to. Wiem, że cierpieliście przeze mnie...

- Owszem, bardzo źle pan ocenił mojego syna. To dobry chłopak, który bardzo kocha pana córkę. Wszystko by dla niej zrobił, jedynie pan nie mógł tego dostrzec, bo chyba pan siebie za bardzo wywyższał - wtrąca się moja teściowa. - Oni są razem szczęśliwi i z miłością oczekują na dziecko.

- Wiem, zrozumiałem to już. Przykro mi, że zrobiłem tak dużo złego.

Ojciec podchodzi do nas i niepewnie podaje mojemu mężowi dłoń. Blondyn spogląda na niego, a następnie ściska jego rękę.

- Cieszę się, że w końcu mnie pan zaakceptował - uśmiecha się Dan.

- Przepraszam, naprawdę - czuję, że tata mówi szczerze.

Szczęśliwa rzucam się na niego i mocno go przytulam. Mężczyzna głaszcze mnie po głowie, tak jak w dzieciństwie. Zawsze byłam córeczką tatusia. Bronił mnie, pomagał mi. Byłam jego oczkiem w głowie. Zmieniło się to wraz z pojawieniem się Dana.

Myślałam, że straciłam tatę. Że nie pogodzimy się. Wyglądało na to, że żadne z nas nie ustąpi. Ja na pewno nie zamierzałam. Na szczęście on postanowił zmienić swoje nastawienie.

- Dziękuję, tatusiu - mówię cicho z uśmiechem na ustach.

- Jesteś moją kochaną córeczką, przestraszyłem się Twojej groźby, że zerwiesz z nami kontakt. Bardzo Cię kocham i nie przeżyłbym tego.

- Ja Ciebie też kocham.

- W końcu pogodzeni! Zapraszam państwa z tej okazji na kolację - Aubrey uśmiecha się od ucha do ucha. No proszę, jeszcze przed chwilą była wrogo nastawiona do mojego taty, a teraz taka zmiana.

- Jasne, zostaniemy - odpowiada mama.

- To my się pójdziemy przebrać - mówię, po czym łapię Dana za rękę i ciągnę go do naszej sypialni.

Kiedy już się w niej znajdujemy, wpadamy sobie w ramiona. Jesteśmy szczęśliwi, że otrzymaliśmy jako takie błogosławieństwo moich rodziców. Jeden problem z głowy.

- Spodziewałbyś się? - pytam, kiedy odrywamy się od siebie.

- Nigdy - śmieje się blondyn.

- Hm - otwieram szafę i przeglądam swoje rzeczy. - Póki się jeszcze zmieszczę, założę dopasowaną sukienkę - wyciągam czerwone ubranie sięgające połowy uda z długim rękawem.

- Dobry wybór - mój mąż porusza sugestywnie brwiami, na co przewracam oczami.

- Po pierwsze, na dole są nasi rodzice. Po drugie, przypominam Ci, że na jakiś czas zero seksu - mówię, zdejmując spodnie.

- Czyli nie przez całą ciążę? - pyta podekscytowany.

- Mhm - wydałam się. Koniec zabawy.

Prowadzimy przy stole ożywioną rozmowę. Gawędzimy jak normalna rodzina. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. To się dzieje naprawdę, to nie jest sen. Ciężko mi w to uwierzyć, ale to prawda.

Utwierdza mnie w tym sunąca w górę mojego uda ręka Dana. Spoglądam na niego pytająco, a on tylko łobuzersko się uśmiecha. Strzepuję więc jego dłoń z nogi i zachowuję się, jakby nic się nie działo.

Mój mąż nie odpuszcza. Łapie mnie za kolano i masuje je. Wciągam powietrze, próbując się nie podniecić. Dwa palce blondyna idą do góry po moim udzie. Przez moje ciało przechodzą ciarki. Kiedy czuję, że za chwilę jego dłoń znajdzie się na moich majtkach, ponownie ją strzepuję.

- Pójdę po deser - wymyślam na poczekaniu, po czym wstaję i pośpiesznie udaję się do kuchni. Jak się okazuje, Dan przyszedł za mną.

- Kochanie, nie mogę się powstrzymać od dotknięcia Cię. Potrzebuję tego do życia - przybliża się do mnie.

- Ale nie przy stole, gdzie siedzą rodzice - syczę, nakładając ciasto na tacę. Kiedy kończę, odwracam się, żeby wyjść, ale drogę toruje mi mój mąż.

- Nie umiem trzymać rąk przy sobie, gdy jesteś w pobliżu - przygryza lekko płatek mojego ucha, a ja wymijam go.

- Będziesz musiał, bo się przesiądę - przesyłam mu w powietrzu buziaka, po czym wracam do naszych rodziców.

Mój mąż jest niewyżyty seksualnie. Będę miała sporo do nadrobienia, gdy już będę mogła z nim współżyć.

Cześć! Wczoraj dodałam krótki rozdział, więc dzisiaj w zamian macie dłuższy. Dobrej nocy!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top