Rozdział I

Wychodzę z firmy, a zimne listopadowe powietrze sprawia, że ciaśniej otulam się płaszczem. Kieruję się na parking, gdzie stoi moja biała Kia K7, oczywiście ufundowana przez mojego tatusia. Szczerze mówiąc, nie chciałam jej przyjąć, gdyż jest to cholernie drogi samochód, a mi wystarczyłoby jakieś małe, tanie autko. Tata jednak się uparł, dlatego grzecznie podziękowałam i tak oto mi służy.

Kiedy jestem już przy samochodzie i chcę otworzyć drzwi, dzwoni mój  telefon. Wywracam oczami i zaczynam poszukiwania komórki w swojej torebce. Po chwili wyciągam ją i zauważam, że to Jane.

- Tak, Jane? - przykładam smartfona do ucha, jednocześnie próbując zamknąć torebkę.

- Masz dzisiaj wolny wieczór? - pyta z entuzjazmem.

- Tak jak każdy, kiedy nie muszę się uczyć - wzdycham, wsiadając do auta.

- To wpadnij do mnie, najlepiej już teraz.

- Pomyślałaś może, że jestem w pracy?

- A jesteś?

- Nie - odpowiadam, a po drugiej stronie słyszę śmiech mojej przyjaciółki.

- W takim razie zapraszam, za - cichnie na chwilę - góra dwadzieścia minut widzę Cię u siebie. Żadnego ale! Do zobaczenia!

- Ale... - zaczynam, lecz nie dane jest mi skończyć, bo Jane właśnie się rozłączyła. Odpalam więc samochód i jadę do niej.

Wyrobiłam się w szesnaście minut.
Brawo Creig, niezwykły wyczyn.

Ledwie wysiadłam z auta, a już podbiega do mnie Jane.

- Zachowujesz się jak dziecko - stwierdzam, patrząc na jej czerwone policzki oraz entuzjastyczną postawę.

- A Ty jak stara kwoka, chodź już - ciągnie mnie za rękę w stronę swojego domu.

Zostawia mnie w przedpokoju, bym mogła spokojnie zdjąć ubranie wierzchnie. Po chwili wchodzę do salonu, gdzie czeka na mnie Jane i... kto to jest?

Patrzę na mężczyznę stojącego tyłem do mnie, który zaraz odwraca się w moją stronę. Jestem zaskoczona, gdyż rozpoznaję w nim Jasona Tylera, kuzyna Jane. Jako młodzi nastolatkowie spędzaliśmy razem praktycznie wszystkie wakacje. Byłam w nim nawet zakochana. Niestety, Jason mieszkał w Waszyngtonie, więc nie było szans, żebyśmy mogli być razem. Poza tym, z dnia na dzień przestał się do mnie odzywać.

A teraz stoi przede mną jako dwudziestokilkulatek i uśmiecha się do mnie. Ja natomiast stoję jak słup soli.

- Sarah, mam nadzieję, że pamiętasz Jasona? - przyjaciółka zadaje mi pytanie, a ja dopiero po chwili orientuję się, że przez ten cały czas wgapiałam się w jej kuzyna.

- Tak, oczywiście że pamiętam - mówię cicho. W tym momencie Jason podchodzi do mnie i składa pocałunek na mojej dłoni.

- Miło Cię znowu widzieć - wypowiada dosyć blisko mojej twarzy, a ja odruchowo odsuwam się na bezpieczną odległość.

- Ciebie również.

Tęskniłam za nim. Cholernie bolało, kiedy urwał nasz kontakt. Do tej pory nie wiem, co było tego przyczyną. Minęło tyle lat, a ja nadal mam do niego jakiś żal za to, jednocześnie ciesząc się, że go w końcu widzę.
Co ze mną jest nie tak?

- Jason z rodzicami wpadł do nas na rocznicę ślubu moich staruszków - odzywa się w końcu Jane.

- Czyli nadal mieszkasz w Waszyngtonie? - zwracam się do Tylera.

- Od nowego roku przeprowadzam się do Stanford - uśmiecha się, a mnie zatyka.
Wow.

- Można wiedzieć, dlaczego?

- Studia. Rzuciłem administrację w Waszyngtonie na rzecz Uniwersytetu Stanforda. Dodatkowo mam tutaj nocleg - spogląda na blondynkę, a ta wypina do niego język.

- Powodzenia - uśmiecham się, próbując ogarnąć moje uczucia względem Jasona.

Chłopak zachowuje się tak, jakby nic złego nigdy nie miało miejsca. Jakby nigdy nie urwał naszego kontaktu. Jakby nie widział minimum dziesięciu wiadomości, których mu wysłałam, a na które nigdy nie dostałam odpowiedzi. Z każdą kolejną czułam się jak kompletna kretynka, więc przestałam pisać. Nie chciałam go zmuszać. Nic na siłę.

Rodzi się we mnie złość. Przez chwilę nie mogę znieść tego jego uśmiechu.
Palant!

Zaraz jednak zdaję sobie sprawę, że nie miałam od niego tak naprawdę czego oczekiwać. Byliśmy jedynie dobrymi znajomymi. Przecież nie mógł wiedzieć, że się w nim zakochałam. A gdybym była kimś więcej niż znajomą, odezwałby się. Morał? Nie zależało mu na mnie.

Wracam na ziemię. Mam wrażenie, że moje rozmyślania trwały wieczność, tymczasem Jane i Jason nadal są tacy sami, jak przed chwilą.

- Sarah, siadaj w końcu - mówi dziewczyna. Spełniam jej polecenie. - To co tam, mój pracusiu? - pyta z sarkazmem. Nawiązuje do tego, że od jakiegoś czasu praktycznie nigdzie razem nie wychodzimy, gdyż cały czas wykręcam się pracą.

- Dostałam awans - informuję, a Jane otwiera usta ze zdumienia.

- Co?!

- Zostałam dyrektorem.

- Jak? Przecież masz dopiero dwadzieścia trzy lata!

- Pomyślmy, może dzięki temu, że jestem pracusiem? - wypowiadam ironicznie, co pomaga mi się rozluźnić.

- Wmawiaj mi - dziewczyna puszcza do mnie oko. Przesyłam jej buziaka w powietrzu, tym samym ucinając temat.

Spędziłam miły wieczór z przyjaciółką i jej kuzynem. Udało mi się na ten czas zapomnieć o przeszłości, byłam zrelaksowana. W końcu.

- Odprowadzę Cię - proponuje Jason, kiedy zbieram się do wyjścia.

- Przestań, samochód mam pod domem.

- To nic - uśmiecha się i zakłada płaszcz.

- Dzięki za dzisiaj - całuję Jane w policzek.

- Widzisz, musimy się częściej widywać.

- Poprawię się, do zobaczenia - żegnam się z nią i razem z Tylerem wychodzimy z domu.

- Wow, niezłe cacko - podziwia chłopak, gdy zauważa moje auto.

- Prezent od taty.

- Rozumiem - milknie na chwilę. -  Sarah, posłuchaj - zatrzymuje mnie.

- Tak?

- Nie chciałabyś czasem pójść ze mną na tę rocznicę ślubu wujka i ciotki?

- To chyba nie jest dobry pomysł - kręcę lekko głową.

- Jak to, dlaczego?

- Wiesz, - zaczynam - nie odzywałeś się tyle lat, nie odpowiadałeś na moje wiadomości. To nie było fajne ani łatwe do zapomnienia.

- Zdaję sobie z tego sprawę, ale proszę Cię - chwyta mnie za ręce. - Wyjaśnię Ci wszystko, tylko jeszcze nie teraz - przysuwa się do mnie i muska moje usta swoimi.

- Jason... - szepczę i odsuwam się od niego. - Do zobaczenia - wsiadam pośpiesznie do samochodu i czym prędzej odjeżdżam.

Wypuszczam powietrze. Myśląc o tym, co przed chwilą miało miejsce, dotykam opuszkami palców swoich ust. Nie mogę uwierzyć, że to zrobił. Po tylu latach...

Weź tu zrozum facetów.

Witajcie! Za nami już pierwszy rozdział i mam nadzieję, że się spodoba. Dziękuję za taki odzew co do drugiej części. Czekam na gwiazdki i komentarze, mnóstwo komentarzy, bo uwielbiam je czytać. Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top