1. Prawda

16 lat później...

Nazywam się Rose Bethlew. Mam śnieżnobiałe włosy, niebieskie oczy i jasną karnację. Mieszkam z rodzicami i bratem Damienem w Los Angeles. Wszyscy myślą, że jest wszystko dobrze, lecz wcale tak nie jest. Matka prostytutka, ojciec alkoholik i o rok starszy brat, który mnie bije i prawie codziennie próbuje zgwałcić. Można z tego wywnioskować, że moje życie jest koszmarne i patalogiczne, z czym się zgodzę.

***

Był ranek. Ospale przetarłam oczy, po czym leniwie zaczęłam wstawać z łóżka. Dzisiaj jest sobota, z czego na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdyż nie będę musiała wysłuchiwać tych bezsensownych plotek na mój temat w szkole.

Podeszłam do szafy, otwierając ją i myśląc, co dzisiaj założyć. W końcu zdecydowałam się na czarny crop top z napisem "Fuck you" i jeansowe szorty, a na stopy czarne trampki. Włosy splotłam w niedbałego koka oraz zrobiłam sobie lekki makijaż, ponieważ nie przepadam zbytnio za mocnym.

Tak gotowa zeszłam powoli na dół na śniadanie. Szczerze powiedziawszy to z chęcią wyniosłabym się z tego domu jak najdalej. Na schodach słychać było, jak ktoś z domowników oglądał wiadomości. Przypadkiem usłyszałam, jak reporterka mówiła o kolejnych morderstwach w Los Angeles.

Dzień dobry!
Dzisiaj przed południem została brutalnie zamordowana 35-cio latka i jej troje dzieci. Podejrzany jest niejaki Jeff the Killer. Ofiary zmarły w wyniku ciężkich obrażeń w okolicach szyi i mostka. Prosimy o wszelką ostrożność i nie wychodzenie z domu po godzinie dwudziestej pierwszej.
Mówiła Anna Whilhoul.

Te wiadomości szczególnie mnie zaintrygowały. Jeff the Killer... No jasne! Jest jedną z najpopularniejszych Creepypast! Tylko pytanie, dlaczego on tutaj jest...?

- A ty co tu robisz?! Już, idź mi uszykuj jedzenie! - powiedział pijany ojciec.

- Sam mógłbyś sobie je zrobić! Nie jestem waszą sprzątaczką ani kucharką! - syknęłam mocno zdenerwowana zachowaniami ojca.

- Ty pierdolona szmato! Veronica ciebie znalazła za drzwiami i przygarnęła, a ty się tak odwdzięczasz?! Żałujemy, że ciebie wogóle wzięliśmy! - kiedy to powiedział momentalne mnie zamurowało... TO KIM JA DO CHOLERY MIESZKAM PRZEZ TE 16 LAT?!

- To po co mnie braliście?! Mogliście mnie zostawić na pastwę losu lub dać mi zgnić w jakimś śmietniku! - krzyknęłam ze łzami w oczach. Nienawidziłam ich, lecz to oni mnie wychowali, a tu proszę, dowiaduję się, że nie jestem ich córką...

Nie czekając na odpowiedź (od teraz) pana Alexa, wybiegłam z domu. Miałam dość tego wszystkiego. W tym momencie chciałabym po prostu umrzeć.

***

Biegłam przed siebie w nieznanym mi kierunku. Chciałam być jak najdalej od tej "rodzinki". Nawet nie zauważyłam, kiedy łzy zaczęły pojawiać się na moich policzkach. Nie tłumiłam sobie tego. Byłam w lesie. Szlochałam.

Usłyszałam szelest liści i dźwięk łamiącej się gałązki. Podniosłam swój wzrok i moim oczom ukazały się postury trzech chłopaków, którzy patrzyli na mnie z... zaiteresowaniem?

- Czego ode mnie chcecie? Jeśli chcecie mnie zabić to proszę śmiało i tak chcę umrzeć! - krzyknęłam w stronę wymienionych wyżej osób. Po chwili namysłu przypomniałam sobie, kim oni byli... TO SĄ PROXIES SLENDERMANA! - krzyczałam w głowie.

- Dlaczego? - pytanie chłopaka w białej masce z czarnymi otworami na oczach i ustach zbiło mnie z tropu. Byłam mocno zdziwiona jego pytaniem.

- Co "dlaczego?"?

- Dlaczego tak pragniesz śmierci? - spytał tym razem brunet w opasce na ustach i googlach.

- Nie wasza sprawa!

- Rose, chcemy ci pomóc... - powiedział chłopak w masce.

- Skąd znacie moje imię?! - krzyknęłam ciut przerażona.

- B-bo o-d-d daw-wna cie-ciebie o-b-bserwu-j-jemy. - odpowiedział jąkając się postać w czarnej kominiarce z na odwót czerwonym uśmiechem.

- Co?! Od kiedy?!

- Od tego momentu, kiedy Operator dowiedział się, o tragedii swojego przyjaciela. Wiemy tylko tyle, że mamy cię obserwować.

- Zaprowadźcie mnie do niego. - powiedziałam stanowczo, widząc pewnie zdziwione wyrazy twarzy Proxies.

- Co? - zapytał się zdziwony Proxy w goglach.

- ZAPROWADŹCIE MNIE DO WASZEGO DURNEGO SLENDERKA!

***

Szłam tuż za trójką Proxies w tylko ich znanym kierunku. Nadal co jakiś czas łzy spływały mi po policzkach. Starałam się zapomnieć o wszystkim...

Moje rozmyślania o tym, co się dzisiaj wydarzyło przerwał Hoodie, który przedstawił przedtem siebie i resztę.

- Z-zaraz O-o-oper-rator do c-ciebie przy-j-jdzie. - kiwnęłam porozumiewawczo głową, że się zgadzam.

Po chwili, jak mówił młody Proxy, pojawiła się wysoka postać w garniturze, która nie posiadała twarzy. Jedynie co to biała pustka zamiast oczu, nosa itp.

- Witaj Rose, córko Lucyfera. Dawno ciebie nie widziałem. Twój ojciec był u mnie przed szesnastoma laty, kiedy twoja rodzicielka jeszcze żyła... - powiedział Slenderman. Co tu się do cholery dzieje?! Czuję się jak w jakimś science fiction. Postacie z Creepypast, demony... Ciekawe co jeszcze...

- Ha ha ha hah! Chyba żartujesz Operatorze, ale to przecież NIE MOŻLIWE! Gdyby tak było to bym miała jakieś zdolności po nim!

- Naturalnie, że takie masz Rose, ale ci się jeszcze nie objawiły. Tak cię miło zobaczyć po tylu latach... - nagle ktoś wyłonił się z cienia. Był to przystojny mężczyzna o opalonej karnacji, czarnych oczach i włosach. Na jego ustach pojawił się śnieżnobiały uśmiech.

- K-kim jesteś?! - krzyknęłam przerażona.

- Ech... Wiem, że mnie nie pamiętasz, ale jestem twoim ojcem skarbie.

Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Stałam tam z otwartymi ustami i nawet nie drgnęłam. To było dla mnie za wiele. Poczułam się słabo, a zaraz powiekk zaczęły mi się zamykać. Ostatnie co zobaczyłam i usłyszałam to postura Lucyfera znikająca i wypowiadająca "Niedługo się jeszcze zobaczymy córko".

***

Ciemność... Tylko to widzę. Otacza mnie pustka. Słyszę głosy, lecz są przytłumione i nie jestem w stanie ich zrozumieć.

Masky's POV

Staliśmy otępieni tym, że ona zwykła dziewczyna okazała się być córką samego diabła. Szczerze? Polubiłem ją, choć ona zna nas od zaledwie godziny.

Zauważyłem, że Rose zaczęła się chwiać i spadłaby hukiem na podłogę, lecz szybko złapałem ją i zaniosłem w stylu "panny młodej" do prawdopodobnie jej nowego pokoju.

Rose's POV

Zaczęłam otwierać powoli ociężałe powieki. Rozglądałam się po pomieszczeniu. Był to przytulny pokoik z białym puchatym dywanem, jasnymi panelami podłogowymi, jasnoszarymi ścianami, białym sufitem i mebli z jasnego drewna. Na ogół pomieszczenie było śliczne!

Powoli próbowałam wstać. Ciągle czułam się słaba, jakby przejechało mnie stado słoni.
Wyszłam z pokoju i udałam się długim korytarzem w celu znalezienia schodów prowadzących na dół.

***

W końcu znalazłam upragniony cel i byłam już w salonie. Spostrzegłam sporą ilość osób, które z ciekawością zaczęły mi się przyglądać, prócz Proxies.

- Kim jesteś? - powiedziała mała dziewczynka w różowej sukience trzymając misia.

- Ja... jestem tu z przyczyny Proxies i Slendermana...

Rozmawiałam jeszcze chwilkę z Sally, bo tak ma na imię ta mała brunetka. Poznałam jeszcze innych mieszkańców, m.in. Jeffa the Killera, Jane the Killer, Ninę the Killer, która jest psychofanką Jeffa, Puppetera, Laughing Jacka i Laughing Jill, Eyeless Jacka i jeszcze wielu innych.

Swoje kroki skierowałam w stronę kuchni. Zauważyłam, że większość Creepypast siedzi przy stole i jje, a część rozmawia. Spostrzegłam Masky'ego, który najwidoczniej robił sernik.

- Hej Tim. Pomóc ci? - zapytałam bruneta.

- ... O hej. Tak, jeśli chcesz to możesz pomóc, bo jak widzisz gotowanie nie jest moją mocną stroną. - oboje się zaśmialiśmy.

Wzięłam miskę, mikser i przygotowane składniki, po czym zaczęłam tłumaczyć Proxiemu, jak zrobić dobry sernik.

- Nie! Za dużo wsypałeś mąki Masky! Musisz dolać jeszcze trochę mleka, aby to nie było za gęste. - powiedziałam śmiejąc się z nieudanej próby nauczenia chłopaka gotowania. Wzięłam jego rękę, lekko rumieniąc się i zauważywszy, że Tim również. Jego rękami zataczałam kręgi mikserem i tłumaczyłam, jak kręcić odpowiednio nim, aby masa nie była na ścianach, meblach itp.

W końcu ciasto było gotowe. Dodaliśmy jeszcze rodzynek i nasz sernik był idealny. Brian dołączył się do nas do stołu i razem zajadaliśmy się smakołykiem.

***

Dochodziła już 22. Byłam już ubrana w piżamę, którą pożyczyła mi Jane, ponieważ dopiero jutro Proxies idą po resztę moich rzeczy.
Leżałam na łóżku. Myślałam o tym wszystkim co się wydarzyło.

W pewnym momencie poczułam nagłą chęć wyładowania swoich emocji na kimś.
Ściągnęłam kordłę, po czym przebrałam się w wygodny strój, włosy splotłam w kitkę i wzięłam noże i katanę, którą dostałam od Tima.

Wyszłam przez okno i skierowałam się w centrun miasta. Za swój cel obrałam moją "rodzinkę". Chciałam się im odpłacić za wszystko, co do tej pory przeżyłam.

***

Właśnie wchodziłam ostrożnie schodami na górę, gdzie znajdowała się sypialnia państwa Bethlew i ich syna. Weszłam najpierw do pokoju "rodziców". Przywiązałam ich, aby nie krzyczeli. O dziwo mieli mocny sen, co szło na moją korzyść. Następnie ocuciłam ich rysując kreski nożem po policzkach. Mieli zaklejone usta taśmą, przez co ich krzyki były stłumione. Pierwszy był mężczyzna. Kataną zaczęłam odcinać mu kończyny. Wiercił się z bólu.

- To za wszystko co mi zrobiliście do tej pory... Nie martwcie się, zaraz do was wrócę z waszym synalkiem. - powiedziałam śmiejąc się psychicznie, po czym wyszłam z ich sypialni i swoje kroki skierowałam do pokoju Damiena. Ręce związałam mu i usta zakleiłam taśmą. Dostał kataną w kark, aby stracił przytomność.

Chłopak został przywiązany do krzesła na przeciwko rodziców, którzy płakali, a "ojciec" ledwo co żył. Obudziłam ich synalka, a po chwili zdjęłam taśmę i odcięłam język. Słyszałam stłumione krzyki jego rodziców, co mnie zachęciło do dalszych czynów. Odcięłam mu wszystkie palce, a potem zaczęłam wzdłuż mostka do pasa robić głębokie nacięcie. Rękami otworzyłam je i wyjęłam wnętrzności. Damien był ledwo przytomny. Nerki włożyłam do pojemnika dla E.J. Znudziła mi się "zabawa", więc wszystkim odcięłam głowy i "rodzicom" wycięłam przysmak bezokiego i również schowałam do pojemniczka.

Wzięłam na rękę trochę ich krwi i napisałam "I'm everywhere. Soon you will be next." Your Nightmare

***

Wracałam do willi nucąc sobie piosenkę Angel with a shotgun. Nie jestem już tą samą Rose co kiedyś... Jestem Nightmare.









_

___________________________________________

Witajcie! Czy chcecie, aby rozdziały poprawione były od razu publikowane czy po prostu mam opublikować wtedy, kiedy skończę poprawiać całą książkę? Swoimi opiniami podzielcie się w komentarzach!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top